JustPaste.it

Krzyk zza ściany...

... bo zło jest za sąsiednimi drzwiami...

... bo zło jest za sąsiednimi drzwiami...

 

 

 

Piąty blok po lewej. Ósme piętro. Brak windy. Miliony schodów do pokonania. Codziennie w myślach przeklinam cudownego twórcę tego wspaniałego budynku, te wszystkie schody i tą windę, której NIE MA!

Tamtego dnia było podobnie. Wracałam od koleżanki. „Pierwsze piętro,  drugie, trzecie…”- wyliczałam idąc powoli. Nagle zobaczyłam małą dziewczynkę siedzącą pod drzwiami z numerem 8. Zdziwiło mnie to, ponieważ nigdy wcześniej jej nie widziałam, nawet nie miałam pojęcia, że mieszka w tym bloku co ja. Postanowiłam zapytać dlaczego tak siedzi, przecież jest już późno. Nie odpowiadała. Głowę miała opartą o kolana i spuszczony wzrok. Usiadłam obok niej.

- Jest twoja mama w domu? – zapytałam delikatnie.

- Tak, jest.

- Więc dlaczego do niej nie pójdziesz?

- Bo tatuś na nią krzyczy.

Nagle wszystko stało się jasne. Rozświetliła się ciemna plama w mojej głowie. Już wiedziałam skąd dochodzą te krzyki każdego wieczora, te wrzaski, huk trzaskanych drzwi. Już wszystko wiedziałam! Ale ważniejsze było pytanie: co powiedzieć tej małej, smutnej dziewczynce? Przecież nie mogłam jej tak zostawić!

- Jesteś głodna?- to była pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy.

Nie mogłam nic innego wymyślić a cisza nie mogła przecież trwać w nieskończoność.

- Tak. – odpowiedziała dziewczynka unosząc lekko głowę. Spojrzała na mnie.

Jeszcze nigdy nie widziałam takich oczu. Do głębi przesiąkniętych smutkiem. Nie było ani krzty radości, miłości, dziecięcej niewinności. Nic! Tylko smutek i pustka.

Podniosłam się i razem poszłyśmy do mojego mieszkania. Gdy weszłyśmy do środka mama pytająco na mnie spojrzała, lecz nic nie powiedziała. Przygotowała kolacje.

Gdy dziewczynka jadła ja postanowiłam o wszystkim powiedzieć mamie. Po dłuższym zastanowieniu doszłyśmy do wniosku, że trzeba powiadomić policję. Najpierw jednak poszłyśmy do mieszkania numer 8…

 

Krzyk, łzy i rozpacz. Każdy wie jak smakują te uczucia. Nikt ich nie lubi. Bo przez nie cierpi. Dlatego stara się nie dopuszczać do sytuacji w których one występują. Niestety czasami nie mamy na to kompletnie wpływu. Rzeczy dzieją się same. Bez możliwości naszej ingerencji. I co wtedy? Co robimy w takiej sytuacji?

Nic. Czekamy na pomoc.

Dzień, dwa, tydzień, miesiąc, lata…

A co się dzieje gdy ta pomoc nie nadchodzi? Żyjemy w wiecznych ciemnościach bólu i rozpaczy.

 

Każdy z nas jest Aniołem Stróżem drugiego człowieka. Idąc za nim, czuwajmy, abyśmy byli gotowi mu pomóc, gdy upadnie!