JustPaste.it

Emigranci wyjechali po odwiedzinach

Przyjechali na Święta emigranci. Do Polski. Pobyli trochę, zobaczyli swój dawny kraj. Stęsknieni byli jak cholera. Bo tam często nie jest taki miód jakby mogło się wydawać

Przyjechali na Święta emigranci. Do Polski. Pobyli trochę, zobaczyli swój dawny kraj. Stęsknieni byli jak cholera. Bo tam często nie jest taki miód jakby mogło się wydawać

 

8a1b90545e996c22b464265bc62728ef.jpgAle w Polsce im się nie podobało. Wszystko jest nie tak. Okazuje się, że w UK, w Niemczech i Ameryce jest jak w niebie.

Przeczytałem niedawno tekst wracającego „do siebie”. I dowiedziałem się jasności o swoim kraju. Wszystko jest źle.

Oglądając komisje śledcze, „osoba stamtąd” nie może się nadziwić. Chamstwo Czumy nie zna granic. Jest grubianinem, megalomanem i pogardza innymi członkami komisji. I to prawda, jak by nie patrzeć. Tyle, że Czuma to Amerykanin jest. Emigrant były. Pomieszkał w Ameryce jakieś dwadzieścia lat i myśląc, że już wszystko widział, wie i potrafi, wrócił do Polski, żeby ją prosto, łatwo i przyjemnie naprawić. Poza tym, gdyby „ludzie stamtąd” oglądali trochę więcej niż migawki, lub fragmenty relacji wiedzieliby, że Czuma, emigrant były, ma godnych siebie adwersarzy w postaci posłanki Wróbel i Mularczyka Arkadiusza – super-posła. I że w obliczu zachowań tych członków komisji, zachowanie Czumy to pikuś.

Zimę mamy w Polsce, jakiej dawno nie było. Mróz trzeszczy i śniegu nawaliło jak nigdy. W dodatku końca nie widać. Wszystkim jeździ się źle a polscy kierowcy w dodatku jacy są, powszechnie wiadomo. Przybysze więc nie mogą wyjść z podziwu, jak można tak źle jeździć. Tak się składa, że ostatniego lata jeździłem trochę po niemieckich drogach. I zapewniam, że tamtejsi kierowcy, do mistrzów kierownicy nie należą. Kaskaderzy na autostradach to widok właściwie najzwyczajniej normalny i nagminny. Są tak „małpimi” kierowcami, że gdyby nie ich autostrady, to na „zwykłych” drogach, gdzie trzeba trochę pomyśleć, pokręcić i „przechytrzyć” innego kierowcę, zabijaliby się tysiącami. Zwróćcie uwagę na to, że polscy kierowcy bardzo rzadko powodują wypadki za granica.

I jeszcze jedno: zimowe perypetie nie są polskim wynalazkiem. Łatwo było się śmiać z polskich drogowców, którzy „znów zaspali” siedząc w kraju gdzie temperatura spada poniżej zera raz, na parę lat. Tym razem jednak, kiedy „ludzie stamtąd” byli tutaj, ich nowe kraje tez nawiedziła zima, powodując m.in. paraliż komunikacyjny. Zarówno drogowy, kolejowy, jak i lotniczy.

Niektórym osobom w Polsce (np. mnie), bardzo się nie podoba zamykanie sklepów na trzy dni w „długie weekendy”. Wszystkich sklepów. A nie stać mnie, tak jak emigranta, aby pojechać na stacje benzynową i zrobić zakupy, płacąc potężny haracz nie wiadomo za co. Emigrant się dziwi, bo dla niego to żaden problem. Jedzie na stacje, kupuje i z głowy. Tyle, że kilka lat wcześniej, wielu z nich na stacjach benzynowych bywało wyłącznie jako pasażerowie w samochodzie znajomego. Oczywiście nie wszyscy, ale często nawet Ci, którzy tankowali swoje „rumaki – dwudziestoletnie VW”, nie odważyliby się kupić tam czegoś więcej niż gazety i mineralnej. Bo nie było ich stać. No cóż, pamięć ludzka bywa bardzo krótka i… wybiórcza.

No i wreszcie usługi. Rzemieślnicy. Polscy rzemieślnicy są znakomici, tyle że… pracujący za granicą. W Polsce rzemieślnik chce zarobić. A widząc klienta z zagranicy, nie omieszka tego pokazać: „Płac frajerze, boś bogaty, a jak nie, to spadaj”.

Mój znajomy miał przyjechać do Polski na Wszystkich Świętych. Nie przyjechał, bo poszedł mu wał korbowy. Naprawa (wymiana raczej) dość kosztowna, choć technicznie dość prosta w warsztacie. Trwała jednak, ta naprawa, trzy tygodnie. Tam! Na zachodzie!

W moim kraju nie dzieje się najlepiej. A nawet nie dzieje się dobrze. To fakt. Jednak jakże często emigranci mówią to samo o „swoich” krajach. A że urzędnicy niekompetentni, a że wynagradzani nieuczciwie, że to i tamto.

Tam urzędnik uśmiechając się szeroki oznajmia, ze nie może tego załatwić. U nas urzędnik nie musi nic mówić, bo jego mina mówi wszystko: załatwi albo nie. Co mi po uśmiechniętej małpie, która mówi: spadaj gościu.

U nas, jak Cię haker, albo pracownik banku nie okradnie, nie zablokują Ci konta z powodu nagłego wpływu większej gotówki na konto. Tam to może się zdarzyć.

Tak źle jest w tym kraju wg emigrantów. Czytałem jednak, że pół miliona z nich zamierza wkrótce wrócić do Polski. I już widzę oczami wyobraźni ich narzekania. Jak to tu jest źle, jaki to durny kraj, jacy Polacy są durni, prymitywni i złodzieje. Że rzygać się chce. Jak tam było dobrze. Inaczej. Lepiej!

I tak się zastanawiam: skoro tak jest, to po co? Po co będą wracać? Czy przypadkiem nie traktuje się ich tam jak „piąte koło u wozu”? Jak „gorszy gatunek”? I czy to na pewno jest nasza wina? Tych, którzy siedzą tu, w kraju i często nigdy tam nie byli? A jeśli byli to tylko kilka dni na wczasach, raz na jakiś czas?

Będą wracać i będą „rzygać”. Kaczyński zaciera ręce bo będą głosy w wyborach. W końcu to znakomity materiał do „ulepienia”.

Krytykuję ten kraj i niemal wszystko co się w nim dzieje. Ale czy odważyłby się krytykować UK, gdzie mnie nie ma? Nie sądzę. Jeśli tak, to jakieś wydarzenie pojawiające się w mediach, jakieś oczywiste nieprawdy, które się tam głosi itp.

„(…) Prędzej dostrzeże drzazgę w cudzym oku, niż belkę we własnym (…)”