JustPaste.it

To nie koniec przyszłości...

9773d8a5b788a18e51222194363ed822.jpg

Było coś około 18.00 kiedy Mała wyszła z kąpieli i położyła się na łóżku. Nie była jeszcze w piżamie. Woda kropelkami spływała z jej niewytartego, różowatego brzuszka z małym pępuszkiem pokolorowanym czerwonym mazakiem. Po południu malowała sobie na nim serduszko...

-Paula, opowiedz mi jeszcze jakąś bajkę- zdecydowała Mała- ale taką, taką bez złej pani.

-Dobrze kochanie, usiądź, a ja poszukam właściwą opowieść- odparłam bez zastanowienia. Serce mi się kroiło, gdy spoglądałam na tę opuszczoną pociechę. W końcu odwiedzam dom dziecka... A ona cały czas prosi: Byle nie zła pani...

Szukając w sporej bibloteczce bajek Mała przyglądała się swoimi piwnymi oczkami na dłonie poszukujące wybranego źródła, które byłoby odpowiednie akurat dla niej. Bajkę, która nie będzie ani straszna, ani zaskakująco przerażająca. Taka i owaka, po prostu zwyczajna. Ona lubi, jak jej ktoś opowie, przeczyta dziecięcą bajeczkę. Wtedy może oderwać się od tych złych wspomnień, które tak na zawsze pozostaną jej w pamięci. Z jej oczu można odczytać straszliwy ból przykryty kołderką miłych chwil spędzonych tutaj. Jej piwne oczy, kręcone włoski i pewnie jeszcze wiele innych zalet "dostała" po swoich rodzicach.

Tak dokładnie to nie znam jej historii. Wiem tyle, że malutka Mała jadąc w mroźną, zimową noc razem ze swoimi najbliższymi przeżyła najgorszy wieczór w swoim króciutkim nadal życiu.

Padał śnieg. Wiatr zsypywał kolejne zaspy śniegu na asfaltową drogę. Odśnieżarki jakoś zapomniały o społeczeństwie przejeżdżającym tą ścieżką. Tak zwyczajnie zapomniały...Pewnie myślały, że nie jest tak źle...A jednak było. Dla rodziców Małej był to naprawdę spory koszmar. Doszedł do tego jeszcze spory mróz i padający nadal śnieg. Wracali akurat z uroczystości rodzinnej. Były to urodziny cioci Małej. Samochód ślizgał się niesamowicie. Tata dziewczynki starał się jak mógł, ale niestety- przejeżdżające obok auto zepchnęło ich na pobocze... Wypolerowana trasa nie przeszkodziła im w zjechaniu na drzewo... Po kilkunastu minutach słychać było tylko wrzaski ludzi i trzask piły rozrzynającej samochód...

Tę tragiczną przeszłość znam od opiekunki tutejszego schronienia. Gdy pierwszy raz ją usłyszałam spoglądnęłam przez drzwi na istotkę i zapłakałam.

 

 

Moja ręka nadal tkwi jakby uśpiona na półce z książkami. Szuka odpowiedniego przystanku w odpowiedniej opowieści. Nagle czuję zimnutką, dotykającą mnie rączkę na swoich plecach.

-Czy już?

-Tak chwileczkę, nie mogę znaleźć żadnej wspaniałej księżniczki.

-No to opowiedz mi coś-szępnęły zmęczone usteczka Małej o zimnokrwistym kolorze.

Ból coraz bardziej ściska mi serce. Usiadłam się więc obok małej istotki nucąc cichutko znaną kołysankę. Nie mogę o tym zapomnieć. Z każdym nowym słowem przychodzi mi na myśl ta straszna noc i te dziecięce głęboko piwne oczy.

-Na szczęście zasnęła... Niech sobie pośpi dziecina kochana...

Kierując wzrok na wyjściowe drzwi myślę co ona czuje, jak może żyć? Jak będzie dorastała? Te tragiczne wspomnienia wrócą na myśl, gdy każdego dnia, gdy będzie spoglądała na zamalowaną czerwonym mazakiem bliznę z wypadku. A przecież jest taka malutka. Jej rączki, ciałko i twarz są tak niewinne, tak nieśmiałe. Licząc stopnie do pokoju jeszcze dokładnie nie zna liczb...

Niestety, taka jest jej historia. Lecz czy lepsza może być jej przyszłość? Ja staram się jak mogę. Kocham ją całym sercem, ale dla niej to za mało. Jej dusza nadal czuje... Pragnie kogoś bliskiego. W jej malutkim jak groch serduszku czeka aniołek, który pragnie schronienia na zawsze. Prawdziwego domu, gniazda rodzinnego.

Myślę sobie, że może to nie koniec przyszłości. Że może będzie ona naprawdę szczęśliwa.

Moja ręka wybierała wśród przystanku książek, ale czy ktoś wybierze właśnie przystanek Małej?