Wiersze o zimie...
Sanna. Maria Konopnicka |
|
Gile.Wanda Chotomska |
Jasne słonko, mroźny dzień, | Przyleciały gile nawet nie wiem ile. | |
a saneczki deń, deń, deń, | Przyleciały gile, a tu śniegu tyle. | |
Aż koniki po śniegu | Cała jarzębina śniegiem oblepiona… | |
zagrzały się do biegu. | - Co będziecie jadły? | |
Jasne słonko, mroźny dzień, | - Nie kłopocz się o nas | |
a saneczki deń, deń, deń. | Znajdziemy pod śniegiem korale jarzębin | |
Biała zima w łapach trzyma szary świat siarczyście,
Leci gęste pierze z nieba w karkołomnym twist-cie.
Trzeszczą miasta, wsie, osady pod ciężarem zimna,
Słońce prędko nie zaświeci, wieść tak niesie gminna.
Złoty Helios na rydwanie nie prędko wyjedzie,
Wszystko, co choć trochę żyje, w strasznej żyje biedzie.
Świat nie powie swojej skargi nawet cichym jękiem,
Bo pysk świata skuty lodem, ogarnięty lękiem.
Biała dama tańczy sama taniec grzechotnika:
Długi atak jadu zimna – normalna praktyka.
Białym śniegiem przypudruje, tak dla niepoznaki,
Wszystkie ciemne swe występki, oczywiste braki.
Swą niewinność, upór w cnocie eksponuje chętnie,
Przed atakiem ocieplenia nie prędko wymięknie.
Każdy, kogo oczaruje, ma ją za prawiczkę,
Bo co robi, robi zawsze w białych rękawiczkach.