JustPaste.it

Śmierć

Szukam bardziej rady (czy też pomocy), niż chcę coś wartościowego przekazać.

Szukam bardziej rady (czy też pomocy), niż chcę coś wartościowego przekazać.

 

Ostatnio zacząłem myśleć o śmierci. I napawa mnie to coraz większym strachem. Nie chodzi tutaj o wiarę (jestem wierzący), ale dokładnie o to co się stanie.

Jeśli po śmierci trafiamy do raju albo do piekła to czeka nas albo wieczne szczęście albo wieczne cierpienie. To i to będzie bardzo monotonne. I czy będąc wiecznie szcześliwymi będziemy potrafili to docenić, kiedy przecież nie będziemy mieli żadnego punktu odniesienia (czyli zła). Jeśli zostaną zachowane nasze wspomnienia to nie będziemy do końca szcześliwymi, ponieważ każdy z nas przeżył w swoim życiu jakieś złe chwile. Jeśli wspomnień nie będzie to nie będzie naszej osobowości, tego co nas kształowało. Z piekłem sytuacja jest analogiczna.

Natomiast jeśli rozpatrzymy wersją ateistyczną, czyli to, że po śmierci nie ma nic, to po co żyć? Żadne nasze wspomnienie, żaden czyn nie zostanie w żaden sposób zachowany. Nie ważne jest jak przeżyjemy życie - dobrze, czy też źle - ponieważ po śmierci nie będziemy mieć żadnej pamięci, nie będziemy sobie zdawać, że kiedykolwiek żyliśmy i cokolwiek przeżywaliśmy. Jaki w takim razie ma sens nasze życie? Każdy nasz czyn byłby pozbawiony sensu, bo i tak nie będziemy wiedzieć, że go zrobiliśmy. Nie będzie żadnej nasze myśli.

Jak w takim razie wyobrazić sobie śmierć? Czasem sobie myślę, że to jest coś takiego jakbym się wcale nie urodził, jakbym miał mówić o wydarzeniach sprzed 100 lat. Nie wiem co sie wydarzyło, nie wiem co myślałem, bo mnie nie było. Pustka. Taka sama pustka miała by być po śmierci, tyle że nie zdawałbym sobie sprawy, że jest w ogóle jakakolwiek pustka.

Czasem wydaje mi się, że sen jest namiastką śmierci. Podobnie jak narkoza.

A teraz, proszę was, wyśmiejcie mnie. Podajcie jakieś rzeczowe argumenty przeciwko mojemu rozumowaniu. Wtedy się dobrze poczuję, bo póki co, to mam problem ze spaniem po nocach, bo tak dużo o tym myślę.