JustPaste.it

Wiara kontra Ateizm część 1000000000

Nie jest to tekst dla ludzi twardo obstających przy swoim zdaniu, niezależnie od argumentów. Nie jest to tekst dla ludzi czujących afront do wierzących i osoby Jezusa.

Nie jest to tekst dla ludzi twardo obstających przy swoim zdaniu, niezależnie od argumentów. Nie jest to tekst dla ludzi czujących afront do wierzących i osoby Jezusa.

 

Chyba jeszcze nigdy w historii ludzkości człowiek nie miał tak ogromnej swobody w dostępie do różnego rodzaju informacji, jeszcze nigdy wcześniej nie był możliwy tak szeroko pojęty swobodny rozwój intelektualny. Era Internetu scaliła w pewnym sensie cały świat w jedną globalną wioskę, w której każdy ma prawo wypowiedzieć się na jakikolwiek temat, a dodatkowo, każdy ma dostęp do potężnej bazy informacji…

    Internet stał się narzędziem kształtującym ludzki światopogląd. Na podstawie informacji zdobytych w sieci, docieramy do miejsc, które jeszcze nie tak dawno zarezerwowane były dla nielicznych, zdobywamy wiedzę, która często weryfikuje nasze spojrzenie na rzeczywistość…

    Przeglądam ostatnio sieć pod kątem tematu Boga… Tematów jest naprawdę całe multum, wartych uwagi i wartościowych już o wiele mniej… Niezależnie od tego, w jaki sposób poruszony jest temat Boga, wszelkie komentarze i dyskusje na forach zazwyczaj kończą się na jednym – racjonalistycznym udowadnianiu przez ateistów, że w świetle obecnej wiedzy i stanu ludzkiej wiedzy Boga po prostu nie ma, a z drugiej strony na udowadnianiu przez wierzących na podstawie Biblii (pominę inne religie z racji kulturowego kontekstu naszych ziem), że Bóg jest.

    Nie od dziś wiadomo, że dyskusja ta marne przynosi owoce. Ateiści, nie mogąc przekonać wierzących swoimi, jakże światłymi i logicznymi argumentami, uznają ich za zaślepionych fanatyków, którzy dla swojej wiary wyrzekli się w całej rozciągłości zdrowego rozsądku, siły intelektu i mocy poznawczej ludzkiego umysłu. Wierzący zaś, widząc obojętność ateistów na Słowo Boże, najczęściej przypinają im łatkę zatwardziałych serc, pyszałków, którzy mniemają, iż siłą swego intelektu są w stanie zgłębić tajemnice wszechświata…

    Przyznam szczerze, że sam mam na koncie wiele takich dyskusji, sam przez długi czas pozostawałem w rozdarciu pomiędzy tymi dwiema wizjami pojmowania świata. Przez długi czas zastanawiałem się, czytałem, rozmyślałem… Chciałem być sędzią, który raz na zawsze rozstrzygnie ów spór… Dość karkołomne zadanie przed sobą postawiłem, zważywszy na to, iż nikt wcześniej, o ile mi wiadomo, sporu tego rozwiązać nie raczył… Jak zapewne łatwo się domyślić, klęska moja była sromotna, bo niezależnie czy jesteś człowiekiem głęboko wierzącym, czy też całym swym sercem odrzucasz istnienie Boga, nijak nie jesteś w stanie ze stu procentową pewnością tego stwierdzić. Nawet naczelny ateista Richard Dawkins stwierdził, że żyje tak, jakby Bóg nie istniał, ale nie może ABSOLUTNIE wykluczyć takiej możliwości…

   Odrzućmy na chwilę obraz Boga jako siwobrodego starca zasiadającego gdzieś w obłokach, który ze złowrogą miną spogląda na grzeszników panoszących się po ziemi, a dla swoich owieczek posyła co rusz przeróżne ,,bonusy”, zgodnie z tym, o co prosiły… Wymażmy obraz Boga, który w przypływie swojej arogancji i pychy nie reaguje na wojny toczące się na ziemi, na kataklizmy i cierpienie milionów niewinnych istot skazanych na życie pod twardą ręką jakiegoś dyktatora. Zapomnijmy o Bogu, który, jeżeli nie wysłucha modlitwy o nowy samochód czy lepszą pracę, to oznacza, że nie istnieje… Zapomijmy o Bogu, który czeka, aż odprawisz pewne rytuały i obrzędy, weźmiesz udział w nieokreślonej liczbie ceremonii po to, żeby w końcu mógł spojrzeć na Ciebie przychylnym okiem...

    Przyjmij, że Bóg jest istotą poruszającą się w trochę innej sferze niż wszystko to, co widzisz… Przecież zdrowo wierzący chrześcijanie (podkreślam to  ,,zdrowo"!) nie opływają w luksusy, żyją tak jak inni, nieraz chorują, ulegają wypadkom, umierają czy to z powodu choroby, czy też z powodów zupełnie od człowieka niezależnych… Mimo wszystko twierdzą, że Bóg jest wielki, wszechmogący, miłosierny… Pierwsze odczucie – fanatyzm, zaślepienie…

    Zdrowo wierzący chrześcijanie (podkreślam po raz kolejny) wyróżniają się zazwyczaj swoim wnętrzem, stosunkiem do drugiego człowieka, miłością do drugiego człowieka objawiającą się w chęci niesienia pomocy, szacunkiem do bliźniego, świadomością swojej ułomnej natury oraz chęcią doskonalenia się na wzór Jezusa Chrystusa. Czym wyróżniał się Jezus? Bogaty nie był, wykształcony też niespecjalnie, nie rozdawał pieniędzy ani nie głaskał wszystkich w koło i nikomu się nie przymilał… Dlaczego więc pociągnął za sobą tłumy? Dlaczego Jego życie odcisnęło takie piętno na historii ludzkości?? Co tak naprawdę oferował ludziom?

    Wśród moich znajomych, którzy nazywają siebie ateistami, odpowiedź na to pytanie zazwyczaj brzmi ,,Jezus przyniósł ze sobą nauki o moralnym życiu”.

    Oto przykład, który pozwoli mi zobrazować  sedno sprawy: Jest przykazanie ,,nie cudzołóż”. Rozumie je każdy – ateista i wierzący, agnostyk i satanista. Jezus w pewnym momencie powiedział, że jeśli ktoś pożądliwie spojrzy na kobietę, to już dopuścił się cudzołóstwa. To stwierdzenie większość ludzi uzna za przegięcie, albo jakąś abstrakcję, bo normalną rzeczą jest, że popatrzeć sobie trzeba, można… Wierzący wie, że przez szacunek dla swojej żony nie powinien karmić wzroku innymi kobietami, żeby nie wzbudzać pożądliwości…

    Różnica pomiędzy Bogiem a jego brakiem widoczna jest nie na zewnątrz w postaci namacalnych dowodów, ale w tej, zdawałoby się, niedostrzegalnej na pierwszy rzut oka postawie serca człowieka. W SERCU człowieka znaleźć można Boga. To postawa serca człowieka może zmotywować Boga do uzdrowienia, uwolnienia z nałogów, do zmiany myślenia itd. itp. etc. Nawet jeżeli osoba niewierząca podejmie wyzwanie Jezusa i nie będzie pożądliwie spoglądać na inne kobiety, będzie się z tym męczyć, będzie robić to ,,na siłę” i w końcu zrezygnuje. Wierzący wie natomiast, że nie dla własnego widzimisię tak wysoko ustawiona jest poprzeczka. Kierując wzrok w kierunku innych kobiet, powoli, ale stopniowo odwracasz go od swojej żony/męża, od razu nie ma efektów, ale za rok, dwa, dziesięć…

   Powyższy przykład służy tylko i wyłącznie zobrazowaniu pewnego problemu, który często umyka ludziom wojującym o udowodnienie istnienia lub nie istnienia Boga. Drodzy ateiści! Nie udowadniajcie nieistnienia Boga, którego nie istnienia udowadniać nie trzeba. Tak jak napisałem w jednym z poprzednich artykułów – nie zbadasz ciśnienia termometrem…

    Spotkałem się z twierdzeniami, że wszelkie uwolnienia z nałogów, chorób czy zniewoleń to kwestia przypadku, psychiki czy autosugestii. Jezus powiedział żebyśmy miłowali bliźniego swego jak siebie samego. JAK SIEBIE SAMEGO. Idź więc, okaż pełnię tej miłości bliźnim. Jeśli nie podołasz, (czy to z powodu zniechęcenia, czy egoizmu czy frustracji) to znaczy, że silna wola i swego rodzaju sugestia, że możesz to zrobić, jednak nie działają jak należy i rzeczywiście do przeskoczenia tak wysokiej poprzeczki potrzebna jest pomoc Boga, jeśli natomiast podołasz, zobaczysz jak wielkie szczęście i wolność daje służenie bliźniemu, jak inaczej patrzysz na kwestię dawania, dzielenia się (np. swoim czasem) to właśnie doświadczyłeś działania Boga, którego istnienie może jeszcze nie tak dawno negowałeś…

   Na koniec chciałbym zaznaczyć, że przykłady powyższe nie służą nauczaniu jakiś prawd, dywagacje na temat przykazań nie są punktem zaczepnym do prowadzenia teologicznych dysput i zalążkiem do kolejnej rundy dociekań… Chodzi mi tylko o pewne uzmysłowienie, w jakich sferach JA widzę Boga, na jakich płaszczyznach i jak się to ma do naukowego udowadniania istnienia kogoś, kto swoje istnienie objawia zazwyczaj w niepoliczalnych (nie mylić z nieweryfikowalnych) dziedzinach życia. Nie twierdzę też , że chrześcijanin to człowiek doskonały, nie popełniający pewnych błędów, bo tak nie jest. Mam tylko szczerą nadzieję, że powyższy tekst może sprowokuje Cię do chwilowego zastanowienia się nad własną wizją pewnych rzeczy...To by oznaczało, że w gąszczu informacji krążących po sieci, znalazłeś coś, co z czysto wirualnej rzeczywistości przedostało się w jakiejś części znacznie dalej niż sięgają oczy wpatrzone w monitor...