JustPaste.it

Dla odmiany coś na wesoło:telefon do kota;-)

koty

Truman jako gospodarz domu i szef rządzi już wszystkim, ze mną włącznie. Muszę mu telewizor włączać, żeby się nie nudził i nie demolował mieszkania. A tak to grzecznie siedzi i ogląda. Najbardziej lubię jak śpi ze mną, kładzie się na poduszce obok i śpi tak długo jak ja, czeka aż wstanę i dopiero wtedy rozpoczyna dzień lecąc do miski. Raz tylko jak za długo spałam, zaczął po mnie skakać a lekki to on nie jest. Czasem w nocy czuję jego łapę np. na głowie, a jak widzi, że się budzę, to się wita. Strasznie to miłe. Tylko jak idę do za przeproszeniem kibla, to mi żyć nie daje bo wie, ze w łazience jest szczotka i każe się czesać. Więc siedzę na kiblu jak debil i czeszę kota. Niestety trzeba go czesać, bo robią mu się dredy. Już raz pod narkozą weterynarz musiał mu je wycinać i opowiadał, że jak się takiego kota nie czesze to w końcu trzeba go ogolić całkiem. A ja łysego nie chcę, jest taki mięciutki jak owieczka. Zresztą jak on by się czuł? Właśnie muszę wziąć nożyczki i trochę włosów mu poobcinać bo jak się myje, to je wciąga do pyska. A jak siada w kuwecie, to wyłazi cały w żwirku. Nie lubię go czesać, bo mam alergię, ale mus to mus. Koty są super. Tylko w przeciwieństwie do psów wlezą wszędzie i nie życzą sobie zamkniętych pomieszczeń. Ja i tak drzwi do pokoju usunęłam, bo mi niepotrzebne. Znajomi chcieli mieć sypialnię wyłącznie dla siebie, więc wkurwiony kot natychmiast nauczył się skakać na klamkę i je otwierać. Mój kiedyś (jeszcze jak drzwi były) robił podkop; myślał dureń, że się przekopie pod nimi. Tak głośno kopał, że już wolę żadnych drzwi nie mieć.  Nawet jak idę do łazienki pod prysznic, muszę zostawiać uchylone bo wali w nie z całej siły. Jak wracam z zakupów z koszykiem, stoi pod drzwiami i oczywiście uważa, że poszłam na zakupy dla niego, więc natychmiast ląduje w koszyku i grzebie w nim. Już mi tak w krew weszło chowanie rozmaitych rzeczy, że jak jestem u znajomych to z nawyku chowam mięso jeśli leży na wierzchu. Już się do tego przyzwyczaili;-) Nie jestem zwariowana na punkcie swojego kota, ale kiedyś gdy siedziałam dość długo w Warszawie złapałam się na myśli: muszę zadzwonić do Trumana;-) Ale zdarzyło się, ze kot odebrał…Mieszkałam wtedy z facetem, dzwonię i mówię, jak tam kot (malutki był), facet na to, że kot tęskni i nie chce jeść. Daj go do telefonu, mówię. Jak usłyszał mój głos zaczął miauczeć na całego a facet powiedział, że prawie zjadł słuchawkę;-)  Ale bywają też koty okropne. Kot moich rodziców uwielbiał przyczajać się np. na szafie i nagle skakać mi na głowę. Pogłaskać się go nie dało bo gryzł z całej siły, nie znosiłam go. A kot przyjaciółki to już dramat. Boję się go. Siedzi i syczy, nie wolno podchodzić zbyt blisko. Nawet listonosz się go boi;-)