JustPaste.it

Bruno Ferrero- o sprawach oczywistych, ale zapomnianych

Bajki mają wielką moc.......

Bajki mają wielką moc.......

 

    Bruno Ferrero- pisarz, który w swoich bajkach potrafi skłonić do refleksji, pokazać co jest w życiu ważne i istotne.

Język, którym pisze jest prosty i zrozumiały. Bohaterami jego opowiadań są ludzie, zjawiska przyrody np. burze, a także zwierzęta.

Pisze o rzeczach prostych i oczywistych, jednak niestety bardzo często zapomnianych, gdyż w pogoni za sprawami materialnymi, człowiek niejednokrotnie zapomina o tym, jak ważne jest jego człowieczeństwo oraz jego stosunek do innych ludzi. Autor licznych opowiadań podkreśla także to jak bardzo istotne jest, aby podążać za swoimi marzeniami, skłania do refleksji i zastanowienia się nad tym, co jest naprawdę dla człowieka ważne.

Pragnę Drogi Czytelniku, abyś poczytał wybrane przeze mnie opowiadania i poświecił chociaż chwilkę na refleksję nad sobą, nad swoim życiem oraz postępowaniem.

Mile widziane komentarze zarówno pozytywne jak i negatywne na temat tego jak zostały przez Ciebie odebrane te opowiadania, co Cię poruszyło, spodobało,  z czym się nie zgadzasz……..

Życzę miłej lektury:)

54318e31ac557f328c86672f74a00d42.jpg

 

 

FATHER FORGETS



Posłuchaj synu: mówię to, gdy śpisz, z rączką pod policzkami
i z blond włoskami rozsypanymi na czole.
Sam wszedłem do twojego pokoju. Przed kilku minutami, gdy usiadłem w bibliotece,
by poczytać, ogarnęła mnie fala wyrzutów i pełen winy zbliżam się do twego łóżka.
Myślałem o swoim postępowaniu: dręczyłem ciebie, robiłem ci wymówki,
gdy przygotowywałeś się, aby wyjść do szkoły, gdyż zamiast umyć się wczoraj,
jedynie otarłeś sobie twarz ręcznikiem i zapomniałeś wyczyścić sobie buty.
Zwymyślałem cię, gdy zrzuciłeś coś na podłogę.
W czasie śniadania też wytykałem ci twoje uchybienia, że spadło ci coś na na serwetkę,
że przełykałeś chleb niczym zagłodzony zwierzak, że oparłeś się łokciami o stół,
że zbyt grubo posmarowałeś masłem chleb.
Gdy bawiłeś, ja przygotowywałem się do wyjścia na pociąg.
Oderwałeś się od zabawy, pokiwałeś mi rączką i zawołałeś:
Cześć tatulku! A ja zmarszczyłem brwi i powiedziałem: Trzymaj się prosto.

Wszystko zaczęło się na nowo późnym popołudniem.
Gdy przyszedłem z pracy, bawiłeś się klęcząc na ziemi.
Zobaczyłem wtedy dziury w twych skarpetkach.
Upokorzyłem cię przed kolegami , wysyłając cię do domu.
Skarpety kosztują, mówiłem, gdybyś musiał je kupić je sam,
obchodziłbyś się z nimi bardziej ostrożnie.
Przypominasz sobie, jak wszedłeś nieśmiało do salonu,
ze spuszczonymi oczami, drżąc cały po przeżytym upokorzeniu ?
Gdy uniosłem oczy znad gazet, zniecierpliwiony twym wtargnięciem,
z wahaniem zatrzymałeś się przy drzwiach.
Czego chcesz? - zapytałem ostro.
Ty nic nie powiedziałeś, podbiegłeś do mnie,
zarzuciłeś mi ręce na szyję i ucałowałeś mnie,
a twoje rączki uścisnęły mnie z miłością, którą Bóg złożył w twoim sercu,
a która - choćby i nie odwzajemniona - nigdy nie więdnie.
Potem poszedłeś do swego pokoju, drepcząc wolno po schodach.

Otóż synu, zaraz potem, gdy z ręki wysunęła mi się gazeta,
ogarnął mnie wielki lęk.
Co się ze mną dzieje?
Przyzwyczajam się do wynajdowania win, do robienia wymówek.
Czy to ma być nagroda za to,
że nie jesteś osoba dorosłą, że jesteś tylko dzieckiem ?
Dzisiejszej nocy tylko tyle.
Przyszedłem tu, do twojego łóżka i uklęknąłem pełen wstydu.

Wiem, że to jest nędzne wynagrodzenie ,
że nie zrozumiałbyś tych spraw, gdybym ci o nich powiedział, gdy się obudzisz.
Ale jutro będę dla ciebie prawdziwym tatusiem.
Będę ci towarzyszył w twoich zajęciach i zabawach ,
będę czuł się niedobrze, gdy tobie będzie źle
i śmiać się będę, gdy ty będziesz się śmiał.
Ugryzę się w język, gdy do ust cisnąć mi się będą słowa zniecierpliwienia.
Będę ciągle powtarzał sobie:
" On jest jeszcze dzieckiem, małym chłopczykiem! ".

Boję się naprawdę, że dotąd traktowałem cię jak osobę dorosłą .
Tymczasem, gdy teraz widzę cię, synu,
skulonego w łóżeczku, rozumiem że jesteś jeszcze dzieckiem.
Wczoraj twoja główka spoczywała bezbronnie na ramieniu mamusi.
Zawsze wymagałem od ciebie zbyt wiele


Wymagamy zawsze zbyt wiele...od innych

4b2d81cfc2aede8b8c254a56f8cc41a9.jpg

 

Dług

 

Pewien bardzo bogaty mężczyzna miał wielu dłużników. Będąc już bardzo stary, poprosił pewnego dnia do siebie kilku z nich i powiedział:

" Jeśli nie możecie mi oddać pieniędzy, które mi jesteście winni, a przysięgnijcie mi uroczyście, że oddacie mi je w waszym przyszłym życiu, spalę jeszcze dzisiaj wszystkie weksle, które mi podpisaliście."

Pierwszy z dłużników winien był małą sumę. Przysiągł mu, że w przyszłym życiu będzie koniem swego pożyczkodawcy i że będzie go dźwigał na swoim grzbiecie wszędzie tam, dokąd ten tylko zechce.

Starzec zgodził się na jego propozycję i spalił wszystkie dokumenty świadczące o długu.

Drugi z nich, który był mu winien większą sumę, powiedział:

"Obiecuję, że w przyszłym życiu będę twoim wołem. Spłacę wszystkie moje długi, ciągnąc twoje wozy z sianem i pług, który będzie orał twe pole."

Starzec zgodził się na tę propozycję i też spalił weksle drugiego dłużnika.

W końcu przyszła kolej na dłużnika, który zaciągnął największy dług.

"By zwrócić ci mój dług - powiedział - w przyszłym życiu będę dla ciebie ojcem".

Starzec oburzył się, ze złości złapał kij i już miał go nim okładać, kiedy ten powstrzymał go, mówiąc:

"Zanim mnie zaczniesz bić, pozwól, że ci to wyjaśnię. Mój dług jest tak wielki, że nie zdołam ci go oddać, stając się jedynie twoim koniem lub wołem. Dopiero kiedy będę twoim ojcem, będę mógł dla ciebie pracować przez wszystkie dni i noce. Będę cię ochraniał, kiedy będziesz niemowlęciem i czuwał nad tobą, gdy już będziesz dorosły. Będę się dla ciebie poświęcał w każdej sprawie, będę ryzykował swoje życie po to, by ci niczego nie brakowało, a w dniu mojej śmierci pozostawię ci wszystkie moje bogactwa, które zdołam zgromadzić. Czy to nie więcej niż być dla ciebie koniem albo wołem? Czy to nie jedyny sposób, bym ci spłacił wszystkie swoje długi?"

Pewna córka zwróciła się z pełnym wyrzutu głosem do swojej matki: "Jeśli naprawdę masz przeze mnie tyle przykrości, to powiedz mi, dlaczego mnie urodziłaś?"

Matce zrobiło się smutno, bo wiedziała, co córka miała na myśli. Zdecydowała się urodzić syna, aby w ten sposób spłacić swój zaciągnięty dług, którego nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić.

Czy istnieje coś piękniejszego niż powiedzieć komuś, kogo jeszcze nie ma:" Od tej chwili będziesz istniał, bo ja tego pragnę!"

 

894245d87299c2dfa68321a717af5eaa.jpg

Ćma i gwiazda

 

Któregoś pięknego dnia młoda i wrażliwa ćma zakochała się w gwieździe. Powiedziała o tym swej mamie, a ta poradziła jej, ze lepiej jest zakochać się w lampce z abażurem.

— Gwiazdy nie są po to, by się w nich kochać i fruwać wokół nich — wyjaśniła. — Do tego są lampy.

— W ten sposób przynajmniej do czegoś dojdziesz -dodał ojciec. Lecąc do gwiazd, nic w życiu nie osiągniesz.

Jednak ćma nie posłuchała ani matki, ani ojca. Co wieczór, po zapadnięciu zmroku, gdy zajaśniała jej ukochana gwiazda, ćma leciała wysoko w gore i wracała do domu dopiero o świcie, zmęczona ogromnym i daremnym wysiłkiem.

Pewnego dnia ojciec powiedział jej tak:

— Już od wielu miesięcy ani razu nie przypaliłaś sobie skrzydeł i obawiam się, ze nigdy to ci się nie uda. Wszyscy twoi bracia zrobili to już wiele razy, krążąc wytrwale wokół ulicznych latarni. Wszystkie twoje siostry opaliły sobie skrzydełka, fruwając naokoło domowych lamp. A ty, taka duża i silna ćma nie masz żadnego śladu na skrzydłach ani na plecach! Wstyd.

Ćma opuściła rodzinny dom, lecz w dalszym ciągu nie latała wokół ulicznych latarni czy domowych lamp: uparcie próbowała dotrzeć do gwiazdy odległej o miliony lat świetlnych. Bo ćma wierzyła, ze jej gwiazda jest zawieszona wśród górnych gałęzi najwyższego wiązu.

Nieustanne próby dosięgnięcia obiektu swych uczuć sprawiały jej pewnego rodzaju przyjemność. W ten sposób ćma dożyła bardzo sędziwego wieku. Rodzice, bracia i siostry umarli już dawno, spaleni za młodu w wysokiej temperaturze ulicznych latarni i domowych lamp. A ona żyła zdobywając wciąż na nowo podniebną przestrzeń.

Gwiazda nadziei jest znakiem rozpoznawczym. Każdego dnia powinieneś prosić o wiarę, by próbować osiągnąć to, co wydaje się niemożliwe. Kto pragnie działać wraz z Chrystusem, a przez to — zmieniać świat — nie będzie chciał przystosować się do obowiązujących w świecie praw, jeżeli nie są one zgodne z przykazaniami Bożymi. Będzie niepokorny, podczas gdy inni będą posłuszni; podporządkuje się rozkazom, kiedy inni będą uznawali je za głupie czy nieistotne. Świat wyda się mu wiezieniem, kiedy inni będą rozprawiać o wolności. Będzie żył szczęśliwy zgodnie ze swą wiarą, podczas gdy pozostali będą zrozpaczeni, uważając się za więźniów. Czynić rzeczy niemożliwe — to rzeczywistość tych, którzy znają glos swego Pana.

Jeśli na niebie twego życia świeci jakaś gwiazda, nie trać czasu na przypalanie sobie skrzydeł o byle jakie małe lampy.

 

b11b12d43edf4a918923e020a54e0900.jpg

Dwie bryły lodu

 

Istniały kiedyś dwie bryły lodu. Powstały w czasie długiej zimy, w grocie utworzonej z pni, kamieni, krzewów, pośród lasu na stokach góry.

Leżały naprzeciwko siebie z ostentacyjną obojętnością. Ich stosunki cechowała pewna oziębłość. Czasami jakieś "dzień dobry" czasami "dobry wieczór". Nic ponadto. Nie potrafiły "przełamać lodów". Każda bryła myślała o drugiej: "Mogłaby chociaż wyjść mi naprzeciw". Bryły jednak nie mogą samodzielnie wędrować. Z tego powodu nic się nie działo i każda bryła lodu zamykała się jeszcze bardziej w sobie.

W grocie mieszkał borsuk. Pewnego dnia stwierdził: "Szkoda, że musicie być tutaj. Jest wspaniały, słoneczny dzień!". Dwie bryły lodu zatrzeszczały ponuro. Od maleńkości wiedziały, że słońce stanowi dla nich wielkie niebezpieczeństwo.

Tym razem o dziwo, jedna z dwóch brył zapytała. "Jak wygląda słońce?".

" Jest cudowne... Jest życiem..."  odpowiedział zaambarasowany borsuk.

" czy mógłbyś zrobić szparę w sklepieniu tej nory? Chciałabym zobaczyć słońce..." wyznała bryła lodu.

Borsuk nie kazał sobie powtórzyć tego dwa razy. Zrobił dziurę w gmatwaninie korzeni i ciepłe, mile światło słoneczne wdarło się niczym złocisty promień.

Po kilku miesiącach, w południe, gdy słońce rozgrzewało powietrze, jedna z brył poczuła, że trochę się topi i rozpuszczając się, stawała się przejrzystym strumykiem wody. Czuła się inaczej, nie była już tą dawną bryłą lodową. Druga bryła również zrobiła to cudowne odkrycie. Dzień po dniu, z dwóch brył lodu wypływały dwa strumyki wody, które kierowały się ku wejściu do groty. Po pewnym czasie połączyły się razem, tworząc przejrzyste jeziorko, w którym odbijało się niebo.

Dwie bryły lodu odczuwały jeszcze zimno, ale odkryły również swą kruchość i samotność oraz troskę i niepewność. Zdały sobie sprawę, że są podobnie zbudowane i że w rzeczywistości potrzebują jedna drugiej.

Przyleciały dwa szczygiełki ze skowronkiem i napiły się wody. Owady brzęczały wokół jeziorka, wiewiórka o długim, puszystym ogonie wykąpała się w nim.

Wśród tej radości odbijały się dwie bryły lodu, które teraz odnalazły serce.

Czasami wystarcza jeden promień słońca. Jedno miłe słowo. Jedno pozdrowienie. Jedna pieszczota. Jeden uśmiech. Potrzeba tak mało, by uszczęśliwić tych, którzy znajdują się obok nas. A więc dlaczego tego nie robimy?

61344aabc08e37c6f34ad6144fa5e512.jpg