ach to TY i To...
Lubię wszelakie targi i kleparze i stragany takie wielkie i obciążone warzywami i owocami. I to łażenie z koszykiem powoli, takie smakowanie, wybieranie....I jak mnie panie już znają i mówią: "Pani Kasiu, mam tu przygotowane dla pani to co pani lubi. Świeżutkie! " Kocham te gadki z tak zwanymi babami.
To spoufalanie się, ten brak anonimowości, który jest w hipermarketach. Można umrzeć przy ladzie i by cię nie zauważyli, co najwyżej ochroniarz by wyniósł.
A taki stragan latem i wiosną jest wręcz piękny. A jak zachęca do jedzenia! I jakie miłe jest kupowanie... Aż z kartką chodzę bo mnie wszystko zachwyca i zapominam połowy rzeczy. I mam "swoją" panią od straganu. I taka pani wszystko wie i lubi pogadać. I wie nawet jak się czuję albo gdzie mój kot się podział a potem o wszystko wypytuje i nagle wyciąga jak magik z rękawa kawałek , jak to mówi, lepszej marchewki (bo ta to lekko zgnita jet, ale dam inną, z samochodu;-)))... Wiadomo, że i tak chodzi o kasę, ale to miłe. Zwłaszcza jak daje na kreskę (kiedyś było na zeszyt);-)))
A mój kumpel pojechał na targ rowerem i miał koszyk, tyle że z tyłu. Kupował, wkładał do tego koszyka i nagle się zorientował, że nic w tym koszyku już nie ma...Bo co włożył, to ktoś mu wyciągał;-)
Tak czy siak - targ i stragan to jest to!
P.S. Kurczę, ale dawno nie miałam kwiatów od "baby"... trudno, trzeba czekać na wiosnę!
P.S. 2. A ja lubię bakłażany...
Mogłaby nawet taka piosenka powstac, prawda? Kiedyś nawet nie wiedziałam, co to jest, ta jakaś oberżyna (wolę bakłażan) fioletowa co to leży obok papryk w warzywniaku. Pierwszy raz zrobiłam
po prostu: plaster bakłażana, na to plaster pomidora i na to jeszcze plaster sera (mozzarelli). Wcale nie odsączałam, jak to radzą w przepisach i wcale nie był gorzki.
Tyle wariacji na temat bakłażana, że musiałabym nowego bloga założyć;-) Więc jeszcze tylko napiszę, że potem zrobiłam inaczej: plastry bakłażana duże, pomidory, ser i tak na zmianę, podlać toto szklanką rosołu i dużo natki i do piekarnika! ((Aha, przy okazji: świetna jest natka z czosnkiem smażona lekko na patelni z oliwą plus makaron;-)
Uwielbiam stopiony ser. Niestety. Ale już dość, dość, bo nigdy nie skończę;-)
A że jeść mi się nie chce, to..
Wpadłam raz do biblioteki pod domem i mówię: proszę wszystkie książki kulinarne, jakie są. A pani do mnie: "Ahaa, nie ma się jedzenia w domu, tak?" ;-)))
Bo jak się nie ma, to się czyta i pożera...wzrokiem.