JustPaste.it

Z pamiętnika 40-letniej singielki - cz 3. - podróże, raczej te duże!

Wszystko zawsze ma dobre i złe strony - takoż i Wiek Kobiety. Zaletą 40tki damskiej jest ogromna wolność włóczenia się po świecie - a to samej, a to niesamej, jak kto woli...

Wszystko zawsze ma dobre i złe strony - takoż i Wiek Kobiety. Zaletą 40tki damskiej jest ogromna wolność włóczenia się po świecie - a to samej, a to niesamej, jak kto woli...

 

Od zawsze kochałam czasem wypuścić się gdzieś w nieznane, jednak jako małoda panienka nie wypuszczałam się raczej poza Polskę. Po pierwsze ciągle jeszcze była Ona dla mnie tajemnicza i nieznana :) Po drugie 'piękna nasza Polska cała'. Po trzecie - młoda koza jeszcze byłam, po krajach, gdzie samotna białogłowa budzi zainteresowanie włóczyć się bezpiecznie nie mogłam...

W wieku lat 37 przenegocjowałam z Szefostwem Firmy warunki pracyi i uzyskałam prawo do dodatkowego 1 miesiąca urlopu bezpłatnego w ciągu roku (prawo nie do odebrania - za wysługę lat i wszystkie te zawalone weekendy - należało mi się jak psu buda :))

'Świetnie!' pomyślałam ja sobie... i niezwłocznie zdębiałam... otóż w pewną konsternację wprawił mnie fakt, że ja miałam to swoje prawo, ale nie miał go nikt z moich znajomych. Stąd musiałam zacząć z niego korzystać podróżując niejako trochę samotnie... 

Swoje podróże zaczęłam oczywiście palcem po sieci :) W pierwszym kroku 'podróży' zagadywałam do przypadkowych ludzi znalezionych przez Skype w kilku interesujących mnie krajach. Nie był to sposób świetny, ale parę rzeczy o krajach się dowiedziałam, jak i lekko do ludzi pozytywnie się nastawiłam, bo byli mili i nie spuszczali mnie na bambus :)

W drugim kroku zaczęłam myśleć jak tu wyjechać gdzieś samej ale się z samotności nie zanudzić. W głowie jakoś dźwięczało mi słowo 'wolontariat' - kolega z pracy z pół roku wcześniej wyjechał gdzieś na koniec świata aby w warunkach ekologicznych hodować robaki :)) No to bach 'wolontariat' w googla - i dosyć szybko trafiłam na stronę polskiej jednostki organizującej wymianę międzynarodową w tej jakże pięknej idei 'krótkich i długich' obozów wolontariackich - http://workcamps.pl/ - stąd już poszło 'z górki' - czytałam wolno listę krajów i czekałam aż mnie takie jakieś wzruszenie za serce ujmie. Ujęło, i owszem, jak doszłam do I - Islandia! Zawsze mnie ten kraj interesował, ale wydawał się tak obcy i niedostępny, że nigdy nie rozważałam na poważnie, że naprawdę tam pojadę.

Weszłam w listę workcampów - Islandia: brak ograniczeń wiekowych dla uczestników, prace ekologiczne w pięknych miejscach, wprawdzie dojazd własny, za to na miejscu tylko koszta organizacyjne (100 EU), noclegi i wyżywienie za darmo - no nie mogłam lepiej trafić! Natychmiast spróbowałam się zapisać - musiałam wypełnić małą ankietkę na temat swojej osoby i czemu właściwie mnie na ten wolontariat niesie... - i po tygodniu zostałam przyjęta na obóz... I tak to się zaczęło...

Nie będę może opisywać ze szczegółami - powiem tylko że był to jeden z lepszych pomysłów na jakie w życiu wpadłam! Islandia kraj magiczny - w dzikich górach gorące rzeki lub jaskinie z naturalnymi 'hot-tubami' (można sobie leżeć w temperaturze 40 stopni np...), w kranie woda źródlana prosto do picia, w lato białe noce, ludzie otwarci i obcych ciekawi... Obozy młodzieży z całego świata super-fajne, wspólna praca, wspólna kuchnia, wieczorami gry i zabawy lub tańce, hulańce, swawole, po prostu jedna wielka międzynarodowa integracja... Ciocię Kasię młodzież przyjęła baaardzo serdecznie, ja troszkę im czasem matkowałam, ale nie za dużo. I tak... niby wyjechałam na 3 tygodnie, ale na dobre do kraju wróciłam po pół roku :) Z nową energią do życia, wiarą w to, że jeszcze ciągle jest pozytywna młodzież, że świat przed ludźmi stoi otworem, wystarczy tylko chcieć. I oczywiście też z drobną depresją - musiałam przełknąć tę gorzką żabę (wakacje się skończyły) i przestawić się znowu na tryb życia osoby odpowiedzialnej i ułożonej - praca, dom, obowiązki..., Ale fajne kontakty w połowie świata zostały. Na następne urlopy, jakbym chciała, ktoś mnie przyjmie czy to w Korei, czy w Izraelu, czy w Moskwie, czy w Hiszpanii, Grecji, USA... Nie są to wielkie przyjaźnie, ale znajomości na tyle fajne, że i ja z chęcią każej z tych osób dam kącik w swoim domu i pokażę Warszawę, gdyby kiedyś do Polski ich zaniosło... :)

I jeszcze jedna korzyść - już dawno słyszałam o couchsurfing, ale trochę się tego obawiałam... Przekonałam się - pozytywna młodzież światowa już to robi i bardzo sobie chwali, nikt na żadne niebezpieczne sytuacje się nie natknął... :) To teraz prawie taki sam przebój jak Facebook - więc jakby co ja też mogę spróbować :)

I tak, zupelnie przypadkiem świat stanął dla mnie otworem :) Na ferie skoczę na chwilę do Izraela (tanie linie lotnicze - 1500 zł), a sierpień znów spędzę w Islandii - mam tam już paru dobrych znajomych, poza tym chętnie zrobię coś pożytecznego dla środowiska i znowu poczuję się częścią miejscowości w której spędzam urlop (a nie tylko turystą...). W następnym roku - kto wie, kto wie...

Na koniec muszę chyba złożyć OFICJALNE PODZIEKOWANIA MOIM SZEFOM - Chłopaki, za to że Wasza nagana dla mnie za zachowanie 'niegodne dorosłego pracownika' skończyła się li jedynie na obrażeniu się na mnie na jakiś czas i gniewnym ofukaniu (a nie wywaleniu z pracy na kopach...) niniejszym stawiam wam tu na eiobie wirtualny ołtażyk i odpalam świeczki :) Jesteście najlepszymi szefami na świecie!... i będę dla Was uczciwie pracować, przykładać się i terminów nie zawalać... A jak wyjadę na następny dłuższy urlop to Was o tym uczciwie wcześniej uprzedzę - a nie tak, że na 3 tygodnie wyjeżdżam, a potem 2 mies mnie nie ma :))...

Hmmm... Może na koniec dodam coś dla tych czytelników, którzy jednak jakich obrazoburczych treści w tych moich niesfornych artykułach oczekują :) -  Islandczycy fajne chłopaki! - jeden w drugiego tacy Wikingowie - rośli blondyni, przystojni, jakaś taka w nich siła drzemie... Jako i czerwone jabłuszka w porze żniw - wiszą na tej 'jabłoni' dojrzali, otwarci na wszystko, co nowe i chętni - nic, tyko wyciągać dłonie, wybierać i przebierać ... i rwać co ładniejsze okazy  ;)  W smaku na ogół słodcy, z lekką kwaskową nutką i baaardzo soczyści... Mmmmmm......... :)

I tym optymistycznym akcentem ... do następnego odcinka :) Pozdrawiam wszystkich, którzy dobrnęli do końca :)