JustPaste.it

Wsio na "i".

Lubię wsio na "i". Internet, ignorancję, inspekcję, inwektywy, introdukcje, interwencje, instrukcje, inwentaryzacje, impotencję... Stop! Impotencji to jednak nie lubię.

Lubię wsio na "i". Internet, ignorancję, inspekcję, inwektywy, introdukcje, interwencje, instrukcje, inwentaryzacje, impotencję... Stop! Impotencji to jednak nie lubię.

 

Wsio  na  „i”

Rzecz oczywista, że jako kwalifikowany idiota lubię bardzo i wyróżniam  wszystko na „i”, prócz – co się rozumie – inteligencji, która na tę literę zaczyna się wyłącznie za sprawą daleko posuniętej złośliwości oraz – jak powiedział już dawno towarzysz Lenin – za sprawą parszywstwa, co jest ogólnie znaną cechą inteligencji. Parszywstwo inteligencji to przyczyna wszelakich nieszczęść w historii. Ale o sprawach oczywistych nie muszę się rozpisywać.

Zresztą sprawa jest taka, że powiedzieć wszystko można, bo tego idzie się wyprzeć, jakby co, natomiast pisanie zawsze jest niebezpieczne. To straszny blef i zmyłka, że wszystko, co się powie, może być użyte przeciw tobie. Gadanie to nie kij ani łopata. Na filmach tak, owszem, bywa, w dodatku amerykańskich, gdzie wszystko jest całkiem inne i każdy policjant ma w uchu wszczepiony magnetofon z drukarką, która na dodatek to wszystko potrafi jeszcze podpisać twoją własną ręką. Więc i tak wychodzi, że liczy się to, co napisane.

Dla ścisłości i uspokojenia należy dodać, że u nas to się nic nie liczy. No nic. Ani powiedziane, ani napisane. Odpowiednio to też traktujemy. Na przykład, czy ktoś u nas wierzy choć w jedno słowo choć jednego polityka? Albo choć w jedno słowo napisane w jakiejkolwiek gazecie? My nawet nie wierzymy w to, co napisane w rządowym monitorze. Dobrze wiemy, że to się też nie liczy.

A co się u nas liczy? Liczy się to, o czym ani się nie mówi, ani się nie pisze, żeby nie spowodować jakiejś głupiej rewolucji. Czego, jak czego, ale rewolucji to mamy naprawdę dosyć. Co zaś do liczenia, ludzie bystrzy dobrze wiedzą, o co chodzi, zaś głupcom nie warto tłumaczyć, bo i tak na nic im się to nie przyda. Oni zawsze będą liczyć na Matkę Boską i comiesięczną wypłatę. Minus comiesięczna inflacja.

To tyle byłoby o inteligencji.

Resztę na „i” to ja lubię. Internet, ignorancję, inspekcję, inwektywy, introdukcje, instrukcje, interwencje, inwentaryzacje, impotencję… Stop. Impotencji to jednak nie lubię. Ta impotencja wyobraża sobie, że jeśli ma ktoś tak zwane swoje lata, to ona może się z nim skolegować. Wyobrażenie jest bardzo nieprzyjemne, jeżeli ma się jeszcze choć trochę inwencji, by zająć się inicjacją. To znów jest rzeczą bardzo miłą, ta inicjacja, szczególnie wtedy, gdy ma nie mniej niż 16 lat i nie więcej jak 18. Poniżej stanowi poważne zagrożenie, nawet jeśli nie jest inicjacją, powyżej jest nieprzydatna kompletnie, ponieważ poza tą granicą wszystko zostało już dawno zainicjowane.

Z inicjacją wiąże się pojęcie interesu. Nie takiego, który się prowadzi, ale takiego, który się ma, jak najbardziej. Co prawda, w miarę upływu czasu chowa się go coraz głębiej i coraz mniej się go pokazuje. Nie z powodu rosnących podatków. Z tego mianowicie powodu, że staje się on coraz mniej intratnym. Podejrzewam, że za kilka lat stanie się ten interes całkowicie zbędnym co do swej funkcji podstawowej, czyli najbardziej interesującej.

Jest jeszcze wiele rzeczy na „i”, które lubię. Powiedzmy, taka Irlandia. Ale Irlandię ostatnio lubi coraz więcej Polaków, więc to sprawa banalna. Chodzi o to, że Irlandia jest coraz mniej intratna, co też wszyscy wiedzą.

Albo, dajmy na to, irys, czyli mordoklejek. Ja niesłychanie lubię mordoklejki i zawsze mam je pod ręką. Nie, żeby samemu używać. Rzecz w tym, że nawet najbardziej wygadany facio z mordoklejkiem gada najwyżej na pół gwizdka. To udowodnione. Mordoklejki powinny być za darmo rozdawane każdemu politykowi w ilości nieograniczonej, prawdę mówiąc, przymusowo. Zaś każdej żonie razem z kwiatkiem iryskiem.

Właściwie, to już się zmęczyłem tymi wyrazami na „i”. Zajrzałem więc do słownika i strach mnie obleciał, ile to dziwnych rzeczy ja lubię. Może przy innej okazji wymienię ich trochę więcej. Chwilowo poprzestanę na jednym jeszcze wyrazie, na izolacji. Wiecie, co to jest?

Izolacja jest po to, żeby nikt nie został kopnięty, kiedy złapie za przewód pod tak zwanym napięciem. To działa w obie strony, bo kiedy zamknę drzwi na klucz i nakryję się kołdrą, mogę spać spokojnie. Izolacja sprawi, że mnie też nikt nie kopnie. Może najwyżej opluć mi wycieraczkę.

A ja mogę jemu.