JustPaste.it

Koks Vs. Dres

Czy Koks jest Dresem? A może Dres jest Koksem? Czyli kurs rozpoznawczy na wesoło, z ironii lekkim zabarwieniem.

Czy Koks jest Dresem? A może Dres jest Koksem? Czyli kurs rozpoznawczy na wesoło, z ironii lekkim zabarwieniem.

 

Otóż na początku artykułu przyznać muszę, że będę w nim nieco stronniczy. Geneza tego artykułu sięga ostatniego mojego zajęcia jakim jest uczęszczanie na siłownie. Nie, nie jestem koksem. Ważę 66 kg. Pozwoliło mi to natomiast przyjrzeć się subkulturze Koksów, która traci dużo w swej reputacji na rzecz tych drugich, tych złych.

Chcę także wyjaśnić, że pojęcie „Dres” które użyłem nie jest nastawione szyderczo czy krytycznie do odzieży, gdyż sam w owej czasem się poruszam. Chodzi tu ewidentnie o typ mentalności, o te skrajne przypadki chamstwa i prostactwa.

Na pierwszy ogień przybliżę wygląd zewnętrzny postaci, jak to w charakterystykach porównawczych jest wskazane.

Wygląd zewnętrzny

W tym momencie faktycznie można popełnić błąd. Obie postaci są zwykle łyse, tu w szczególności Dresy i podobnie ubrane. Mówię tu o ciemnej przeważnie odzieży, adidasach i wspomnianych dresach (tym razem chodzi o odzież).  Inny jest jednak sposób noszenia owych spodni. Prawdziwy dres zawsze ma ręce w kieszeni. Mało tego, dłonie znajdujące się w kieszeni są przesunięte maksymalnie na zewnętrzną ich część, tworząc sylwetkę tzw. latawca (od nich mogli by zapożyczyć kilka pomysłów skoczkowie narciarscy). Gabaryty jednak mogą nas nieco naprowadzić na personę, z którą mamy do czynienia.  Siłą rzeczy Koksy są szersze. Zwykle łatwiej ich przeskoczyć niż obejść.   Drudzy natomiast zazwyczaj są wysocy (Darwinie, why?!), przygarbieni i chudzi.

Cechy charakteru

Tu różnica jest diametralna. Dresy to typ ludzi, których nazywam „anty-wszystko” . Dresy nienawidzą policji (patrz: zjawisko JP). Widząc radiowóz rzucają w niego wyzwiskami jakich większość Was nie słyszała (niech nikt nie śmie powiedzieć, że ich język jest mało rozmaity, jałowy i ubogi!).  Jeśli dochodzi jednak do spotkania twarzą w twarz z policjantem, są przykładnymi obywatelami. Dres nie cierpi także polityków. Według niego wszyscy są „złodziejami pierdolonymi”, choć sami nie potrafią wymienić choćby partii będących w sejmie. Słuchają hip – hopu. Tu także nie chce być posądzany o niechęć do tegoż gatunku, gdyż sam jestem jego fanem. Rap, który lubią jest jednak specyficzny. Roi się w nim od przekleństw i nowych sposobów ubliżania policji. Takie współczesne porównania homeryckie. Dresy nie są zwykle przykładem ogłady. Przeklinanie i głupawy śmiech w miejscach takich jak komunikacja miejska to chleb powszedni.  Na pytanie „Ziomek, która godzina?” nie próbuj odpowiedzieć nie wiem mając zegarek.  Na pytanie „na chuj się patrzysz?”nie opowiadaj nic, bo inaczej ułatwisz im sprawę spuszczenia sobie wpierdolu.

Jeśli chodzi o Koksy, są oni doskonałym przykładem tego że pozory mylą. Nie wyglądają bowiem zbyt przyjaźnie, a w gruncie rzeczy jest całkiem odwrotnie. Koks to człowiek o wielkim sercu i woli walki (w przenośni walki). On chodzi na siłownie przynajmniej 3 razy w tygodniu. Nie pali. Nie pije (może czasem, okazyjnie). Gdy nie wiesz jak wykonać ćwiczenie, on Ci podpowie, gdyż czuje się odpowiedzialny jako starszy doświadczony kolega za to jak ćwiczysz. On też wie co nie co o aktualnych wydarzeniach. Wie kto rządzi, który sportowiec zdobywa medale (nie ogląda jedynie piłki nożnej jak Dres) i jaki jest dzień tygodnia.  Słuchają zwykle techno i R&B, ze względu na ich pracę (o tym później). Jest jedynym człowiekiem, który zmartwi się, gdy powiesz do niego że schudł.

Miejsce występowania

Tu sprawa jest bajecznie prosta. Dresy występują często w bramach itp. Można ich spotkać w godzinach popołudniowych i porannych, gdyż zwykle nie pracują. Jeśli przechodząc koło bramy, paląc papierosa Dres się zapyta czy go poczęstujesz ziomek, lepiej żeby to nie był Twój ostatni.

Koksy występują zwykle na siłowni. Na mieście spotykasz ich rzadko, lecz jest to możliwe o każdej porze dnia. Koksy pracują zwykle jako ochroniarze w pubach itp. Zwróćcie uwagę ile to kosztuje ich nerwów kiedy muszą zapanować nad motłochem pijanych ludzi a w dodatku słuchać codziennie tej samej, głośnej muzyki.  Kłania się w tym momencie ich wielkie serce.

 

Mam nadzieję, że nikt nie poczuł się artykułem dotknięty. Proszę go przyjąć z wielkim dystansem:)