JustPaste.it

Amerykański Dyzma

19 lutego 2010 światowe media donoszą - "Bohater z 11 września posiedzi 4 lata".

19 lutego 2010 światowe media donoszą - "Bohater z 11 września posiedzi 4 lata".

 

     02d6ce291ffeb650759abdcb64a5f043.jpg

                        Bernard Kerik

     Okazuje się, że Bernard Kerik, były komisarz nowojorskiej policji, został skazany na 4 lata więzienia za korupcję i przestępstwa podatkowe. Po sądowych pertraktacjach - tak charakterystycznych dla amerykańskiej sprawiedliwości, co niejednokrotnie widzieliśmy w fabularnych filmach realizowanych przez naszych zamorskich (a nawet zaoceanicznych) przyjaciół - pan Kerik przyznał się do winy i oczekiwał na wytargowany wyrok 2,5 roku do spędzenia za ogrylowanym oknem. Niestety (dla niego), sędzia prowadzący sprawę zachował się nieelegancko, ale populistycznie - zaostrzył wyrok do 4 lat, wskazując na znaczną szkodliwość czynu.

     Kimże jest ów Kerik? Otóż był protegowanym burmistrza Nowego Jorku, słynnego Giulianiego, dla którego pracował jako... kierowca i ochroniarz. Szybciutko awansował z szeregowego policjanta na wyższego urzędnika wydziału karnego, a potem na komisarza policji nowojorskiej. A my się dziwimy, że niektórzy nasi urzędnicy robią zaskakująco szybkie kariery i że podobno jest to niemożliwe w państwach o ustabilizowanej a długotrwałej demokracji... Jedyna widoczna różnica, to dość wysoki wyrok, który u nas jest raczej nie do pomyślenia.

     Za zasługi po ataku 11 września 2001, ówczesny prezydent George W. Bush mianował Kerika ministrem bezpieczeństwa państwa, jednak tuż przed jego zatwierdzeniem ujawniono, że jakaś firma budowlana (podejrzana o związki z mafią) wyremontowała mu dom, licząc na duże kontrakty z miastem. Ponadto, co w USA jest szczególnie boleśnie karane (nie jak u nas) okazało się też, że niedoszły minister dwukrotnie sfałszował dane dotyczące jego należności podatkowych. Tutaj znacznie przegiął i, mając na względzie fakt, że nawet takiego Ala Capone skazano głównie za podatkowe hece, w  ostatnim swym słowie całkiem skruszał - prosił o wybaczenie i ewentualne złagodzenie wyroku.

     Zatem o mało co, a byłby amerykańskim ministrem (i to od bezpieczeństwa narodowego!) siedzącym w pudle. Gdyby Amerykanie chcieli zrealizować film "Kariera Bernarda Kerika" na podobieństwo naszego Nikodema Dyzmy, to mają własny materiał i nie muszą płacić za prawa autorskie. Kerik nie ukończył Uniwersytetu Jagiellońskiego, podobnie jak Dyzma nie widział na oczy Oksfordu. Pierwszy zna język polski podobnie jak drugi znał angielski. Obaj kombinowali i obaj zostali zarekomendowani na wysokie stanowiska rządowe przez swoich ustawionych przyjaciół.

     Wielu rodaków uważa, że gdyby nasi urzędnicy więcej zarabiali, to byliby mniej podatni na korupcyjne przygody. Otóż magazyn "Forbes" opisuje miasto Cleveland (stan Ohio), które "zwyciężyło" w dorocznym rankingu najbardziej przygnębiających amerykańskich miast. Jakie czynniki zaważyły na losach miasta? Mianowicie - kiepscy sportowcy, kapryśna pogoda, wysokie podatki i (właśnie!)... korupcja. Okazuje się, że przez ostatnie 10 lat skazano tam ponad 300 urzędników, czyli co 12 dni (i to w jednym amerykańskim mieście) mieliśmy dowód na to, że wyższe zarobki nie idą w parze z uczciwością (być może, że byłoby ich kilka razy więcej, gdyby mieli... polskie płace).

     PS  Jakie mogą być losy pracowitego programisty, który nie cwaniaczy i nie ma znajomości w urzędach, ma zaś kłopoty z pracą i z wypełnianiem pitów oraz ze zrozumieniem podatkowych przepisów? Amerykańska skarbówka zrobiła dokładną kontrolę panu A.J. Stackowi, co kosztowało go 10 000 dolarów w zaległych podatkach i karach. Ponadto kłopoty finansowe przyczyniły się do kryzysu jego małżeństwa i zniweczyły plany emerytalne, co u nas jest raczej niemożliwe. Cóż uczynił załamany p. Stack? Ponieważ miał na stanie mały samolocik, przeto nie poszedł w ślady naszego wczesnokapitalistycznego biznesmena, p. Wokulskiego, który z braku własnego samolotu postanowił skorzystać z cudzego pociągu. Pan Stack podpalił swój dom i ramach obywatelskiego protestu wbił się awionetką we właściwy (swoim problemom) urząd skarbowy, któremu podesłał pożegnalny list z zestawem antyrządowych obelg. Zapewne przejdzie do legendy i kiedyś zostanie uznany za fiskusowego męczennika a może nawet za narodowego bohatera, zwłaszcza że kapitalizm uznał za "system polegający na manipulacji naiwnymi i oszukiwaniu słabych". Media wyjaśniają, że "Przepis wprowadzono w celu łatwiejszego ściągania podatków od osób z tej kategorii zawodowej" a to oznacza, że Amerykanin padł ofiarą rządowego wygodnictwa...

55938a22374f4ab45612bb715fbfee8d.jpg

           A.J. Stack