JustPaste.it

Bawiliśmy się w "palenie zytkoch"

żaden nie chciał być „zydkiem” tylko każdy chciał być "niemcem" bo to on był panem zycia...

żaden nie chciał być „zydkiem” tylko każdy chciał być "niemcem" bo to on był panem zycia...

 

 

Urodziłem się i wychowałem w zapadłej wsi położonej kilka kilometrów od Jedwabnego do, którego to miasteczka od lat w każdą środę żwirowaną wyboistą drogą jechały ciągnione przez konie wozy na żelaznych kołach aby o świcie zająć miejsce na placu targowym w celu zbycia własnego produktu i nabycia innego...

W każdą niedzielę moja matka na bosaka /buty aby nie ubrudzić trzymała w ręku/ cztery kilometry pieszo polną drogą taką z górki pod górkę wędrowała do parafialnego kościółka aby tam dowiedzieć się, że... Żydzi zabili Jezusa...

W wolnym czasie zasiadaliśmy latem pod rozłożystą wiekową brzozą i słuchaliśmy opowieści ojca jak to w Jedwabnem w stodole palono Żydów...

- Było słychać krzyki, jęki i smród, mimo odległości, z wiatrem niósł się nie do wytrzymania - opowiadał ojciec. 

 Słuchaliśmy tych "opowiastek" wojennych i nie tylko. Aaczynały nam one powszwednieć i nie robiły na nas żadnego  wrażenia...

W wolnym czasie, my brzdące, urządzaliśmy zabawy w palenie „zydkoch”...

Z urządzaniem takowej zabawy zawsze był kłopot bo do tego trzeba było co najmniej kilku koleżków to raz, a dwa to żaden nie chciał być „zydkiem” tylko każdy chciał być  "niemcem" bo to on był panem zycia...

 Jak to jest, że najbardziej makabryczne zachowania stają się dla pewnej grupy ludzi w pewnym okresie czasu normalnością i wcale tym ludziom nie wadzą w ich "jak Bog przykazał" prowadzeniu się?!