JustPaste.it

Wyważane listy

Różnica pomiędzy listami a notami dyplomatycznymi

Różnica pomiędzy listami a notami dyplomatycznymi

 

35031811b729e43cdb19242692c82f4d.jpg

List lotniczy z Gdańska był nazajutrz w Berlinie (1936 rok)


     Prezydent Białorusi wystosował 20 lutego 2010 wyważoną odpowiedź na skierowany do niego list prez. Lecha Kaczyńskiego. Wysłany 16 lutego list polskiego prezydenta dotyczył represji wobec Polaków na Białorusi. A. Łukaszenka odpowiedział na pytania i "wyraził nadzieję na wyważony i pełny szacunku dialog pomiędzy Białorusią a Polską na rzecz dalszego rozwoju przyjaznych i dobrosąsiedzkich stosunków między naszymi państwami".
     Podobnych wypowiedzi udzielał pewien kanclerz pod koniec lat 30., w szczególności w 1939, i właściwie miał rację, bowiem (przecież!) wyważył, ale... wszystkie nasze graniczne szlabany. To typowe wodolejstwo i zasadniczo trudno odróżnić wrogość od przyjaźni, bowiem w dyplomacji hipokryzja i fałsz sięgają szczytów mistrzostwa w tych dziedzinach.
     Nasz prezydent w równie wyważony sposób "wskazał na konieczność przestrzegania praw człowieka, będących fundamentem funkcjonowania współczesnych społeczeństw europejskich", ale nie słyszano, aby wskazał na konieczność stosowania wyważonej logiki przy ustalaniu płac dla doświadczonych lekarzy i dla początkujących (obecnie młodzież ma wyższe płace od nestorów i to także bulwersuje nie tylko środowiska medyczne, ale wielu obywateli, którzy obserwują dziwne siatki płacowe obowiązujące w Polsce).
     Ale najciekawsze - list z naszej stolicy do białoruskiej jechał 4 dni i to góra, bowiem po tym czasie, to już wystosowano odpowiedź. Cóż za tempo jazdy i pisania!
     Do zwykłego obywatela RP napisano wyważony list w Gdańsku (ważna urzędowa sprawa) 10 lutego prosząc o stawiennictwo 24 lutego (wczesnym rankiem). Stempel na kopercie jest z 12 lutego, ale do adresata w Gdyni dotarł dopiero 22 lutego. Szedł (a raczej człapał) 10 dni na trasie ok. 20 km, czyli ok. 80 m/godz. (a zatem właściwe pełzł był). Gdyby czołgał się dwa dni dłużej (a to  tylko o 20% więcej), to obywatel nie miałby możliwości zdążyć na wyznaczone miejsce i miałby problemy z wyjaśnieniem nieobecności, natomiast urzędnik był święcie przekonany, że sporządzenie pisma na dwa tygodnie przed spotkaniem jest szczytem urzędniczej elegancji (i nie dane mu było się dowiedzieć o jego błędnym mniemaniu).
     Biorąc przykład z prezydentów, obywatel mógłby w wyważony sposób zwrócić się do Poczty Polskiej, aby w środku Europy starała się być szybsza od gorliwego żółwia oraz aby - na wszelki wypadek - urzędnicy wysyłali swoje pisma z miesięcznym wyprzedzeniem. Aż dziwne, że listy z Ameryki potrafią dojść w parę dni nad Bałtyk, zaś wzdłuż linii brzegowej utykają w (zapewne) zmarzniętych a nadtopniałych zaspach.
     Bardzo pouczające są noty dyplomatyczne sporządzane w "wyważonym" tonie, w których głowy państw "wskazują" na coś oraz "wyrażają" najczęściej nadzieję. Proponuję w tym stylu pisać skargi i reklamacje - o ile podniesię się nam kultura pisania listów... Kilka utartych zwrotów i jakie efekty! Może na lekcjach języka polskiego młodzież powinna ćwiczyć dyplomatyczny wdzięk i elegancję?

     PS  Z przesyłkami z Gdańska do Gdyni mają także problemy inni dostawcy - 18 grudnia 2007 pewna firma (sprzedawca) przeemajlowała - "Pragniemy poinformować, że przesyłka została nadana za pośrednictwem firmy kurierskiej [...] i zgodnie z ich standardem powinna zostać dostarczona w ciągu dwóch dni roboczych. Uprzejmie prosimy o obecność pod wskazanym adresem odbioru i jednocześnie prosimy o monitorowanie statusu przesyłki na stronie".
     Po wejściu w internetowy system śledzenia paczki widać, że prezenty nadane 18 grudnia w stolicy już od 19 grudnia są w Gdańsku i dopiero po 9 dniach (sic!) dotarły do Gdyni - oczywiście po Wigilii. I nie pomogły wyważone doniesienia sprzedawcy, że "Jesteśmy w stałym kontakcie z [...]. Wszystkie paczki wysłaliśmy ekspresem z gwarancją doręczenia. [...] nas zapewnia, że pracują w sobotę, niedzielę i w poniedziałek oraz że dostarczą wszystkie paczki". W końcu - jak przystało na dyplomatów - obiecali, że wszystkie przesyłki dostarczą i... (przecież) dostarczyli! Co ciekawe - przed wojną pomiedzy tymi miastami przebiegała granica państwowa i złośliwi twierdzą, że przesyłki docierały znacznie szybciej.