czyli: parias
Niestety jesteśmy żałośnym krajem pod względem tolerancji i akceptacji. Mamy getta: a to homoseksualistów a to chorych na Downa a to niepełnosprawnych i każdego "Innego". Inność nas przeraża i boimy się każdego, kto nie żyje tak jak my, każdego kto idzie pod prąd,.
Jakże to wygodne być w stadzie i za tym stadem podążac, omijając szerokim łukiem "Innego", bo a nuż zepsuje nam niedzielny obiad i kotlet nie będzie smakował.
Lepij się odciąć, nie patrzeć, unikać, udawac, że "nie ma". Ale gapić się na ulicy na dzieci z Downem to tak, jak najbardziej. Lub odwracać ostentacyjnie głowę. Bo co? Bo odmieńcy powodują, że być może czas na refleksję nad własnym życiem?
A kto tego chce? Ze stada nikt. W stadzie jest ciepło i przytulnie. Tylko to ciepło nie pochodzi z serca, co najwyżej z kaloryferów.
Wczoraj weszłam do sklepiku, w którym zawsze robię zakupy i właściciel zwykle chętnie ucina sobie ze mną pogawędke.
Tylko, że tym razem byłam ze swoim przyjacielem -gejem. Właściciel wyraźnie gapił się na niego jak na UFO, po czym gdy wychodziliśmy, powiedział: "Do widzenia pani", podkreslając, że moj przyjaciel jest dla niego "pariasem".
Kiedy chodzę ze swoją koleżanką, które ma dziewczynkę z Downem - ludzie gapią się na jej córkę bezczelnie, świdrują wzrokiem, nikt się nie uśmiechnie...Ewentualnie jakaś paniusia powie: :"jaka śliczna dziewczynka". A ona nie jest śliczna i obie to wiemy. Ale paniusia lepiej się poczuła zapewne...
Koleżanka udaje, że nie dostrzega - ale potem płacze .
Getta w Polsce są przepełnione.
P.S. Wiem, że może to banał, ale zycie składa się z banałów.