JustPaste.it

Białogłowy i Rycerze rozdział 1

Parodia "Ogniem i Mieczem" ale ..... sami się przekonajcie

Parodia "Ogniem i Mieczem" ale ..... sami się przekonajcie

 

0dc94842e2ea290ef431096dc5d13efc.jpg

Na początku chciałem przeprosić pana Henryka za moją parodię. Historia oparta jest częściowo na wydarzeniach, jakie zaszły w „Ogniem i Mieczem”, aczkolwiek dzieje się to gdzieś indziej i w innym czasie. Powiązania jakiekolwiek z osobami są czysto wypadkowe.

Oto pierwszy rozdział:

Pan Henryk zaczął swoją historię tak: „Rok 1647 był to dziwny rok ….”

Moja historia zaczyna się tak: Rok 2010 jest to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakieś klęski i nadzwyczajne zdarzenia. Współcześni kronikarze odnotowali już atak świńskiej grypy, koziej grypy, a także kociej muzyki i hip chłopów. To trudne czasy. Ożywiły się wulkany, trzęsienia ziemi i wytryski. Naród się mnoży. Po długim przestoju znów wyż demograficzny wzrasta. W tym czasie w kraju panował Lech II. I to nie miało nic wspólnego z naszym ukochanym wielkopolskim piwem lub z klubem piłkarskim. Na marginesie dodam, że Słupczą władał książę Michał I. Ale dodam, że nie z rodu Wiśniowieckich.

Na Dzikich Polach zaczęło robić się niespokojnie. Po długim czasie znowu zawieje i zamiecie. Pogoda dozorcy. Nieopodal słychać było wycie wilczków. Drogi nie odsypane. Znów zaskoczyła zima drogowców . Pan Jan wracał właśnie z wyprawy do Warszawy. Wracał do swojej rodzinnej Słupczy. Jechał na swym rumaku 105 KM przez zadupie, przepraszam Dzikie Pola i coś mu brzydko zapachniało. Pewno już z miesiąc nie zmieniał swoich skarpet. Teraz tak się zesmoliły i rozlazły, wyglądają jak onuce z towotem. Nagle zauważył gościa, którego niemiłosiernie obkładali kopniakami jakieś wyrostki.

Pan Jan warknął: poszli stąd!!!!    A oni….. uciekli! Może z tego smrodu unoszącego się wokoło. Nieraz warto nie myć nóg. I tak pan Jan uratował życie nieznajomemu. Zagadnął:   A Waszci? Co tu porabiasz?

Dryblas szczerej budowy otrzepując się,  rzekł: Ja dłu… dłu…

Jan zdziwiony: Dłubiesz w nosie?

Nie!.. z wysiłkiem odparł dryblas.

A gdzie dłubiesz? No chyba nie…w? Zdziwiony już całkiem pan Jan

Zirytowany Galareta szybko zareagował:   Nie!!! Dla Boga!! Opanuj się Waszeć!! Ja chciał rzec, iż dłuuugo by gadać..

Spokojniej już pan Jan odgadnął: Aha. No i?... patrząc przy tym głęboko w oczy nieznajomemu.

Ten(nie wiadomo kto to?) zaczął opowiadać:   Sąsiad mój zły mnie zaatakował. Kargul jeden.

Pan Jan zareagował natychmiast: A to ty Pawlak jesteś? Ja właśnie od niego wracam. Byłem w Warszawce. Odwiedziłem go ale był zajęty peselem. Coś tam mu brakowało.

Na dobre zirytowany Pawlak krzyknął: Nie jestem Pawlak!!!!    (dopisek narratora: też myślałem, że Pawlak)

Pan Jan  zadumał się: też coś mi tu nie grało. Takiś, jakiś inszy się wydawałeś facet w Warszawce.

Facet (bo wciąż nie wiemy kim on jest) zaczął spokojniej: ja jestem Abdank. Mów mi Boguś.

Na to pan Jan: Goguś? Och nie wiedziałem Goguś, że jesteś Goguś (za dużo wyszło tych gogusiów, ale takie czasy)

Goguś wykrzyknął: BOGUŚ!!!! Trepie jeden!!

Na co spokojnie odrzekł pan Jasiu; ja nie trep tylko Laszek. Jam Jan ze Słupczy

Boguś na to skwitował: Trep czy Laczek, tak i tak jesteś pantoflarz  i tutaj zjawił się nagle nasz ulubiony ciąguś co nastąpić chce później. No i wyszło zakończenie w stylu Marcin Wolski. Pa, na razie.