JustPaste.it

Miłość staropolska

O miłości w czasach staropolskich można powiedzieć wiele rzeczy. Jednak na pewno nie to, że była nudna.

O miłości w czasach staropolskich można powiedzieć wiele rzeczy. Jednak na pewno nie to, że była nudna.

 

- aby rozkochać w sobie konkretną osobę niekiedy zwracano się do wróżek. Miłość miała wywoływać podana do jedzenia dla wybranka krew menstruacyjna, czasem krew z palca, jądra koguta, sproszkowane serce gołębia, a także jego oczy i wątroba. Zalecany był także popiół z przepoconych chustek. Czasem używano także jabłek noszonych pod lewą pachą.

- dla kobiet ważne było posiadanie wąskiej talii, którą uzyskiwano przez noszenie specjalnych gorsetów. W XVII wieku do mody zostały wprowadzone duże dekolty, dlatego też ważne było posiadanie odpowiedniego rozmiaru piersi. Jedna z porad zalecała by potłuc miętę i nią "te jabłuszka okładać, a będą twarde i okrągłe". Kajetan Koźmian o gorsetach: "(...) szczególnie gorsety à la Pompadour, w które ją sam wciskał i sznurował tak mocno i ściśle, że jej piersi prawie pod brodę dochodziły (...)"

- duże znaczenie miała także blada cera (ciemny kolor skóry oznaczał, że pracowało się na słońcu, co nie było dobrze postrzegane). Tak oto skarżyła na temat skóry swojej siostry Tarczewska: "Nie mogę podarować, że najpiękniejszej w świecie dziewczyny przez niedbalstwo, niechlujstwo oddali opaloną, okrostowiałą panienkę; ledwo w dwa lata przyszła jej płeć cokolwiek do dawnego stanu, ale na zawsze straciła pierwotną białość i delikatność"

- z zachodu przyszła moda pudrowania, która dotknęła także panów. Kajetan Koźmian: "Nie tylko stolica, lecz i inne prowincje były pełne tego rodzaju przesadzonych elegantów, gdy sobie wspomnę (...) Rzewuskiego marszałka wielkiego koronnego, ministra, który pół dnia tracił na układanie w fryzurę włosów, à la mode i któremu kamerdynowie napełniali cały gabinet pyłem pachnącego pudru, aby ten z wolna osiadał na jego fryzurze"

- królowa Ludwika Maria wprowadziła czarną muszkę, którą naklejało się jako pieprzyka

Ludwika Maria

- mężczyźni ofiarowywali kobietom prezenty. Tarczewska: "Podług mnie wazon z kwiatkiem ulubionym, cukierki lub tym podobne drobnostki, ofiarowane zręczną trafnością, więcej ujmą serce kochanki nad sznury pereł, szale lub solitery" (tj. brylanty). Jednak nie każdy mężczyzna miał odpowiednie wyczucie. J. Mieroszewski pewnego razu podsłuchał jak jego wybranka serca rozmawia o naszyjniku z paciorków. Dlatego też zwrócił się do niej ze słowami: "kiedy się tak Oleni podobały, proszę, aby poszła kupiła, a ja zwrócę pieniądze"

- parę określeń jakimi się zwracano do siebie (na postawie listów Heleny Radziwiłłowej i Michała Hieronima): "Michasiowi maleńkiemu, temu co ma czarne wypukłe oczka", "serdunio", "duszeczka", "bubusiu", "dziudziusiu", "Puciu Muciu mój kochany"

- zdarzały się także dewiacje. Jan Witkowski zeznawał: "Może ze trzydzieści lub czterdzieści razy miałem ten sam uczynek z kurami, nawet raz to i z gęsią (...) mając pożądliwość cielska mojego tak z psem miałem kondlem (...) uczynek cielesny może dwanaście razy lub więcej, co nikt nie widział, także w Piotrkowie ze świnią, raz jeden także z owcą (...) z kotem także chciałem mieć sprawę cielesną (...) podobnież z wiewiórką". Karą za takie przewinienia najczęściej był stos. Tak skazany został Błażej Kaczkowski: "Sprawiedliwym dekretem ma iść żywo na stos i przez mistrza sprawiedliwości spalony. Taż klacz także, z którą to tenże bezecny uczynek był, ażeby się jakie monstrum z niej nie pokazało, i tej nie przepuszczając, ma być także spalona na osobliwym stosie drzew..."

 

Na podstawie

A. Lisak, Miłość staropolska, Warszawa 2007

 

Tekst pochodzi z bloga: Nieznana historia