JustPaste.it

Razem lepiej powiedzieć: nie!

O przemocy domowej i pomocy jej ofiarom mówią Mark Szambelan, prezes Fundacji „Razem Lepiej”, oraz znana aktorka Anna Samusionek, wiceprezes.

O przemocy domowej i pomocy jej ofiarom mówią Mark Szambelan, prezes Fundacji „Razem Lepiej”, oraz znana aktorka Anna Samusionek, wiceprezes.

 

ZNAKI CZASU: Może najpierw zdefiniujmy pewne pojęcia. Czym jest przemoc domowa? Jakie są jej formy?

MAREK SZAMBELAN: Przemoc domowa to każde zamierzone i świadome zachowanie powodujące psychiczne i/lub fizyczne cierpienie osoby bliskiej. Takie zachowanie narusza prawa człowieka i ma na celu utrzymywanie nad osobą bliską władzy i kontroli. Taka przemoc może mieć formę fizyczną, psychiczną, seksualną lub ekonomiczną.

Przemoc fizyczna to każde zachowanie, którego celem jest zadanie bólu fizycznego, uszkodzenie ciała, pogorszenie zdrowia lub pozbawienie życia ofiary. Na przykład bicie, szarpanie, szczypanie, popychanie i odpychanie, potrząsanie, ściskanie, gryzienie, kopanie czy użycie broni.

Przemoc psychiczna to każde zachowanie, którego celem jest zmniejszenie poczucia własnej wartości u ofiary, wzbudzanie w niej strachu oraz pozbawienie jej poczucia bezpieczeństwa i kontroli nad własnym życiem. Może to mieć formę oskarżania, grożenia, upokarzania, poniżania, wyzywania, izolowania od rodziny i przyjaciół, wrogiego nastawiania dzieci, zabraniania opuszczania domu, stałego kontrolowania.

Przemoc seksualna to każde zachowanie mające na celu zmuszenie ofiary do podjęcia współżycia lub niechcianych zachowań seksualnych bądź zdeprecjonowanie jej seksualności. Typowe przykłady to obmacywanie, gwałcenie, zmuszanie do uprawiania nieakceptowanych form współżycia i współżycia z innymi osobami, wyśmiewanie preferencji seksualnych.

Przemoc ekonomiczna z kolei polega na ekonomicznym uzależnianiu ofiary od sprawcy, a więc: zabieraniu jej wynagrodzenia, kart kredytowych, zakazywaniu wykonywania pracy zawodowej, niszczeniu rzeczy osobistych, odmawianiu pieniędzy na dom, ukrywaniu informacji o stanie finansowym rodziny, zmuszaniu do podpisywania zobowiązań finansowych.

Choć to może zbyt oczywiste pytanie, jednak je zadam: kim są ofiary?

M.S.: To kobiety, dzieci, osoby starsze, niepełnosprawne, ale także, co może wielu zaskoczyć, ofiarami przemocy domowej bywają mężczyźni.

Właśnie dlatego o to zapytałem. Jaką pomoc proponujecie ofiarom przemocy domowej?

M.S.: Z doświadczenia wiemy, że droga ku uwolnieniu od problemu przemocy w rodzinie jest bardzo skomplikowana, dlatego  staramy się nie tylko szybko reagować na sprawców przemocy, ale również znajdować długoterminowe rozwiązania. Ofiarom udzielamy wsparcia prawnego, psychologicznego i społecznego. Działamy w konkretnych przypadkach przemocy na zasadzie czterech kroków. Krok pierwszy to zrozumienie sytuacji poszkodowanego, wczucie się w jego przeżycia. Drugi to szybka interwencja w celu powstrzymania przemocy. Trzeci to pomoc psychologiczna. A czwarty to znalezienie długoterminowych rozwiązań. Doradzamy, wspieramy, a kiedy trzeba interweniujemy w odpowiednich organach samorządowych i państwowych. Podejmujemy też działania zmierzające do zmian niedoskonałego prawa. Chcemy , by skutecznie chroniło ono ofiary przemocy i pomagało im, a nie sprawcom.

Co was zainspirowało do zajęcia się problemami ofiar przemocy domowej? Dlaczego zdecydowaliście się tym zająć?

M.S.: Dla mnie inspiracją do zajęcia się taką działalnością był udział swego czasu w cyklu konferencji po nazwą „Szczęśliwa rodzina — wolna od przemocy”. Uświadomiłem sobie,  w jak dramatycznym położeniu znajdują się ludzie doświadczający tej tragedii. Zapragnąłem jakoś im pomóc, dlatego wraz z Anią i grupą przyjaciół założyłem Fundację „Razem Lepiej”. 

ANNA SAMUSIONEb98ca13922870e5cb06d7535a5e1f1f1.jpgK: Łącząc swoje siły, możliwości oraz umiejętności z innymi ludźmi, możemy wspólnie pomóc potrzebującym odkryć jasną stronę życia, bo — razem lepiej. Dlatego tu jestem. Sama, bez Marka, jego inicjatywy, zaplecza nie miałabym na to siły. Na moje zaangażowanie miały też wpływ osobiste doświadczenia. Nie rozwijając tego wątku, powiem tylko, że problem jest mi bliski. To zaś powoduje, że doskonale rozumiem osoby, które doświadczają przemocy domowej, rozumiem rządzące tym zjawiskiem mechanizmy. Bez takiej wiedzy — płynącej albo z autopsji, albo z głębokiego studium zjawiska — nie da się pomóc ofiarom przemocy domowej. Niestety, często za taką pomoc biorą się ludzie niemający o tym zielonego pojęcia, którzy mogą tylko zaszkodzić.

W przeszłości, może z racji tego, że jestem osobą publiczną, wiele kobiet zwracało się do mnie z takimi problemami. Kontakt z osobą publiczną, która otwarcie mówi o problemie przemocy domowej, ośmielał te kobiety, mobilizował do walki o siebie. I dobrze, bo dzięki temu przemoc domowa przestaje być tematem tabu, co chyba jest kwestią podstawową, problemem w problemie. 

Często ofiary potrzebują tylko bratniej duszy, z którą będą mogły porozmawiać, bo resztę siły znajdują gdzieś w sobie. Potrzebują rozmowy, bo są odseparowane od rodziny, przyjaciół. Nie rozmawiają z nikim, bo wstydzą się przyznać do tego, co się w ich życiu dzieje. Myślą, że są jakieś inne, gorsze. Taka rozmowa pomaga im pokonać barierę milczenia.

Organizacji zwalczających przemoc domową i oferujących pomoc ofiarom jest wiele. Po co tworzyć kolejną? Nie lepiej było przyłączyć się do jakiejś już istniejącej?

A.S.: Organizacji pomagających ofiarom przemocy jest sporo. Nie wszystkie są wydolne, nasza pewnie też nie jest. Bo problem przemocy domowej okazuje się taką studnią bez dna. Żadna organizacja nie jest w stanie pomóc wszystkim i w takim zakresie, jak by tego wymagała sytuacja. Ale im więcej osób będzie głośno mówiło o problemie przemocy domowej, walczyło o poprawę losu ofiar, tym sytuacja będzie zdecydowanie lepsza. 

M.S.: Nasza organizacja wyróżnia się zasięgiem działania i całkowitą samodzielnością. Większość organizacji oferujących pomoc ofiarom przemocy domowej działa lokalnie, tam, gdzie dostaną dotację od samorządów na swoją działalność. My nie pobieramy jak dotąd żadnych dotacji, wszyscy pracujemy jako wolontariusze. Mamy telefon interwencyjny czynny całą dobę. Pomagamy ludziom z całej Polski. Jak trzeba, jedziemy do nich tam, gdzie mieszkają. Piszemy różne pisma, m.in. do prokuratury, rzecznika praw dziecka, rzecznika praw obywatelskich. Więcej o nas można się dowiedzieć ze strony internetowej: www.razemlepiej.pl.

Wspomnieliście o działaniach zmierzających do zmian niedoskonałego prawa. Co konkretnego robicie w tym zakresie? 

A.S.: Oboje mieliśmy głębokie przeświadczenie o potrzebie zmiany obowiązującego w Polsce prawa w tym zakresie. W tym celu w większości województw przeprowadziliśmy dziesięć konferencji poświęconych przemocy domowej. Uczestniczyli w nich przedstawiciele organizacji bezpośrednio stykających się z ofiarami przemocy: policji, prokuratury, sądownictwa, ośrodków pomocy społecznej, pomocy kryzysowej, kuratorzy. Zebraliśmy od nich informacje o słabych punktach obecnego systemu prawnej ochrony ofiar przemocy domowej. Na tej podstawie stworzyliśmy projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. 

M.S.: Zebraliśmy ok. 70 tysięcy podpisów. Gdyby udało się nam zebrać 100 tysięcy, moglibyśmy wnieść do Sejmu własny, obywatelski projekt nowelizacji ustawy. Dlatego nasz projekt przekazaliśmy wszystkim klubom parlamentarnym. Najbardziej zainteresowanym naszymi propozycjami był klub PiS. Niektóre z propozycji przedłożyliśmy też Ministerstwu Pracy i Polityki Społecznej do jego projektu nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Zaproszono nas też do współpracy w ramach podkomisji sejmowej zajmującej się nowelizacją tej ustawy. W projekcie nowelizacji przygotowanym w tej podkomisji 70 proc. pomysłów i treści pochodzi z projektu przygotowanego przez naszą fundację.

A jaki element tej nowelizacji uważacie za najistotniejszy?

M.S.: Ten przewidujący w razie interwencji policji w przypadkach stosowania przemocy wobec członków rodziny usunięcie jej sprawcy z domu bez względu na to, czy dom jest, czy nie jest własnością sprawcy, czy sprawca ma, czy nie ma tytułu prawnego do przebywania w nim. Policja będzie usuwać taką osobę z domu na okres 10 dni, prokuratura będzie mogła go wydłużyć do trzech miesięcy, a sąd nawet do roku. To jest całkowicie nasz pomysł. Chroni on ofiary, a nie sprawców. Bo obecnie to, paradoksalnie, sprawca jest w lepszej sytuacji — to ofiara musi uciekać, często z własnego domu, i szukać jakiegoś dachu nad głową.

Aniu, czym jeszcze zajmujesz się w Fundacji poza promowaniem jej działalności swoim publicznym nazwiskiem, współorganizowaniem tych konferencji oraz ośmielaniem osób „niepublicznych” do dzielenia się swoimi doświadczeniami i wołania o pomoc?

A.S.: Oczywiście mam swoje obowiązki rodzicielskie i zawodowe, dlatego nie mogę siedzieć non stop w Fundacji przy telefonie, ale gdy już przyjdzie mi z kimś potrzebującym pomocy rozmawiać, to albo zajmuję się jego sprawą, albo kieruję do innych osób, które mogą pomóc, na przykład do prawnika. Poza tym działam też w komisji do spraw równouprawnienia kobiet i mężczyzn, funkcjonującej przy minister Radziszewskiej, gdzie dyskutuje się m.in. kwestie legislacyjne, oraz w podkomisji sejmowej pracującej nad nowelizacją ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Moje wywiady w mediach też powodują, że wzrasta liczba telefonów i e-maili od osób potrzebujących pomocy. Widać, że za mało się sensownie mówi o tym problemie publicznie; że rozmowy na ten temat są potrzebne, bo ludzie nie wiedzą, jak się zachować, gdy spotkają się z przemocą domową. Pokutuje często takie myślenie, że jeśli kobieta pozwala się bić, to może tak jest jej dobrze. Albo że to jest rodzina i nie należy się wtrącać, że jak kobieta będzie chciała, to sobie sama poradzi. Osoby, które są uwikłane w taki układ ofiara przemocy–sprawca, potrzebują takiego wsparcia z zewnątrz, zapewnienia, że jeżeli podejmą walkę, to nie zostaną z tym same. Jeśli mają przeświadczenie, że nikt im nie pomoże, to brak im odwagi i dochodzi do tragedii.

Najwięcej pracy ma u nas prawnik. Największe kłopoty są z brakiem u ofiar wiedzy, jak działać, z czego skorzystać, do kogo się zwrócić, czego żądać od policji, prokuratury, jak prawo je chroni. Mamy też psychologa, choć nie ukrywam, że ktoś, kto problemu przemocy doświadczył sam i się z nim uporał, często jest w stanie skuteczniej pomóc jej kolejnym ofiarom. Dlatego z mojej strony są to działania i bezpośrednie, i te bardziej spektakularne i widoczne.

Czego oczekujecie od władzy, Kościołów i społeczeństwa, jakich zmian postaw, jakich działań, jakich decyzji, by problem przemocy domowej znacząco ograniczyć?

A.S.: Od władzy to przede wszystkim przejrzystego prawa, które chroniłoby ofiary przemocy, łącznie z tym aspektem usuwania sprawców przemocy z domów w sytuacji zagrożenia. Te przepisy muszą być jasne i proste, bez żadnych furtek, które czyniłyby je nieskutecznymi.

Od Kościołów? Jak to powiedzieć, żeby nikogo nie urazić... Wielokrotnie teologia Kościołów lub ich praktyka stanowi poważne obciążenie dla ofiar przemocy domowej. Mówi się im, że ten krzyż trzeba nieść do końca, że nie wolno w takiej sytuacji wziąć rozwodu, że trzeba nadstawiać drugi policzek. Tego typu argumenty, błędnie używane, powodują, że ofiary przemocy mogą nigdy nie uwolnić się od swojego problemu. Dlatego też, najkrócej mówiąc, w kontekście narastania zjawiska przemocy domowej oczekiwałabym od Kościołów pogłębionej refleksji teologicznej nad tymi tematami, która wyszłaby naprzeciw potrzebom ofiar. Przemoc to przecież złamanie ślubów małżeńskich. W przemocy nie ma miłości, nie ma partnerstwa, nie ma opieki nad drugą osobą. To zaprzeczenie idei małżeństwa. Kościoły powinny mieć ludzi dobrze przygotowanych do pomagania takim osobom, zarówno ofiarom, jak i sprawcom. Oczekiwałabym, żeby Kościoły dały mocny sygnał, że przemoc domowa nie jest Bożym planem dla ludzi, że Bóg się na to nie godzi. A skoro On się nie godzi, to ofiara też nie musi, a nawet nie powinna się godzić na notoryczne krzywdzenie.

Od społeczeństwa oczekuję zmiany nastawienia do tego problemu, czyli reagowania, tak jak reagujemy, gdy ktoś komuś coś kradnie. Gdy sąsiedzi zaczynają reagować, to ofiara, nawet jeśli za pierwszym czy drugim razem jeszcze zaprzecza potrzebie pomocy — bo i tak bywa — w końcu się na nią zgadza. Brak reakcji sąsiedzkiej sprawcę nakręca.  

Rozmawiał Andrzej Siciński, foto. A.S.

 

[Wywiad został opublikowany w miesięczniku "Znaki Czasu" 3/2010].