JustPaste.it

Rozmowa a mowa

Prosty artykuł dotyczący czasem frapującej mnie sprawy - poprawności języka.

Prosty artykuł dotyczący czasem frapującej mnie sprawy - poprawności języka.

 

Coraz trudniej nam się porozumieć. Fakt powszechny i niezaprzeczalny, jednocześnie niezbyt interesujący, bo przecież jeśli naprawdę chcemy, możemy dogadać się z kim nam się podoba. Łatwiej jest jednak używać skrótów, slangu, emotikonów czy gestów.

Nie chcę „truć”, że mamy piękny język i nie należy go ubogacać. Polszczyzna jest trudna, niezrozumiała ale jednocześnie wyjątkowa. To nasz język ojczysty – innego nie będziemy mieli, tu nawet nie chodzi o patriotyzm. Cudzoziemca bolą uszy od „ W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie”, nas powinny boleć od „ poszłem wzionść japko”.

Sama wiem, jak trudno operować słowem. Przekazać coś, co siedzi gdzieś w mózgoczaszce, tak, żeby zostać dobrze zrozumianym. Często mi to nie wychodzi, za co przepraszam, aczkolwiek staram się używać poprawnych: „wziąć”, „włączyć”, „poszedłeś”.

 Jeszcze trudniejszą sprawą jest akcent. Częściej niż piszemy - mówimy. Poprawne formy fonetyczne też są ważne, świadczą i o nas i o naszym stosunku do osoby, z którą rozmawiamy.

Bardzo ucieszyły mnie reklamy promujące poprawną polszczyznę. To jakiś krok, żeby nie stoczyć się to sfery subkultur, mogących porozumiewać się tylko między swoimi członkami. Wiem, dramatyzuję, ale może czasem ktoś musi w jakiś sposób zwrócić na to uwagę.

Kolejną frapującą mnie sprawą jest mania emotikonów. Te małe uśmieszki, grymasiki czy jak to powiedzieć inaczej -  są wszędzie. A najwięcej ich w Internecie. Naukowcy udowodnili, ze osobom, które nadużywają glifów o wiele trudniej przekazać swoje emocje za pomocą normalnych słów. Emotikony są więc swego rodzaju ucieczką od rozmów. Przecież łatwiej napisać sms’a niż zadzwonić. Łatwiej napisać „;-)” niż powiedzieć „bardzo się cieszę”.

Zajmę się na chwilę językiem młodzieżowym. Oprócz powszechnego „siema”  znajdziemy różne, szalone dopełnienia języka. To aż dziwne,  że w ogóle porozumiewamy się z naszymi rodzicielami. Weźmy na przykład taki wyraz jak „czoko”, mnie osobiście kojarzy się w jakiś sposób z jajkiem, według młodzieży małopolskiej jest to odpowiednik słowa świetnie. Nie kwestionuję wulgaryzmów, nie wnikam, czy są one dobre czy złe, jednak niezaprzeczalnie świadczą o mówcy.

Pomyślmy o takiej sytuacji: widzimy dwóch młodych gentelmanów, prowadzących beztroską rozmowę, brzmi ona mniej więcej tak: „ -Widziałeś ostatni film?; - Nie, jaki był?; - Za***isty!” Jedno słówko, a wyraziło wszystko, łącznie z cudowną ścieżką muzyczną, wspaniałą grą aktorów, czy też zaskakującym scenariuszem. Uważam to za zdumiewające. Ta prostota przekazu.

Mam do was mały apel – zwróćcie czasem uwagę na to, jak mówicie (fajnie by było gdybyście pomyśleli również o tym, co mówicie, ale to inny temat). Dbajmy o nasz język, jest trudny lecz piękny. Warto umieć się nim posługiwać, szczególnie jeśli zamierzamy zostać w kraju nad Wisłą, a nie zbierać truskawki w Hiszpanii – czego nikomu nie życzę.