JustPaste.it

Opowieści Babci Zosi

Chcę Wam opowiedzieć o pewnej babci. Babcia Zosia ma lat 86, trzech synów w Ameryce i dobre zdrowie. Tylko ma jeden problem - jest sama.

Chcę Wam opowiedzieć o pewnej babci. Babcia Zosia ma lat 86, trzech synów w Ameryce i dobre zdrowie. Tylko ma jeden problem - jest sama.

 

Upatrzyła sobie nasze biuro i odwiedza nas co czas jakiś. Zawsze znajdzie jakiś powód, żeby do nas zajść. A to się jej coś nie zgadza w papierach, a to rachunek chyba źle jest policzony, a to może by tak sprawdzić czy ten kwit za emeryturę to chociaż za ten miesiąc? Sprawdzamy, cierpliwie tłumaczymy a potem staramy się jak najszybciej babci Zosi się pozbyć.

Bo babcia Zosia bardzo lubi opowiadać o czasach młodości. O tym jak wychodziła trzy razy za mąż, bo pierwszy mąż umarł rok po ślubie, drugi zginął w wypadku na polu. A ten trzeci to był nieładny, nawet brzydki ale trzeba było mieć męża, bo dzieci było troje i ciężko było. I dobry ten chłop był, chociaż brzydki, ale wziął i umarł szybko. Pani kochana jak wtedy źle było - za czwartego już nie poszła, bo to wstyd czterech mężów mieć. I tak sama się męczyła, dzieci wychowała, wykształciła ale pouciekały do tej Ameryki za lepszym życiem.

Dobrze im tam Pani - mają domy własne i po dwa samochody i zdjęcia przysyłają. I dolary też, ale Pani mnie dolary niepotrzebne, ja mam emeryturę i naodkładałam ją już na pogrzeb i pomnik na cmentarzu zrobiony stoi, tylko cyferki na datę wpisać trzeba. Dzieci siostry mieszkają u nas - dobre są i obiecały, że dopilnują wszystkiego. Pani, bo dzieci z Ameryki nie przylecą. Taki koszt przecież a i czasu nie mają - pracować trzeba. A co oni to do starej będą jechać, już i tak ja w trumnie będę leżeć.

Dobre te moje dzieci, Pani, nie pijaki, uczciwe, z żonami mieszkają swoimi. Dzieci też ładne mają i uczące się. Tylko, pani, czasami tak ja by chciała je zobaczyć, przytulić tak, po włosach pogłaskać. Pani, oni nie byli w Polsce już 15 lat. A ja do nich nie latała - a gdzie mnie tam samolotem latać, jakiś Bin Landen by jeszcze napadł. Za stara ja na takie podróżowanie.

Pani ja wiem, że wy tu nie macie czasu, a ja taka baba marudna, ale ja czekoladkę przyniosła dla was. Podzieli o tu dla dziewczynek.

I tak to z tą naszą babcią Zosią jest. Opowieść znam na pamięć, bo słyszałam ją już pewnie z 10 razy. Nie zmienia się w niej ani jedno słowo, tylko długość bywa różna w zależności od cierpliwości słuchaczki i od umiejętności ucieczki przed babcią Zosią.

Piszę nie dlatego, żeby Wam akurat o babci Zosi opowiedzieć. Takich jak ona jest bardzo dużo, tylko nie wszystkie są na tyle odważne jak babcia Zosia i nie wychodzą do ludzi. Zamykają się ze swoją samotnością. I nie pójdą na wieczorki czy spotkania zorganizowane przez spółdzielnię czy samorząd - bo się wstydzą, bo nie mają nowego swetra, bo źle się czują.

Ja zawsze, gdy widzę babcię Zosię, to zastanawiam się, gdzie są nasze rodziny? Dlaczego babcia Zosia jest sama? Dlaczego nikt nie pomyślał, żeby ją do tej Ameryki zabrać, gdy była jeszcze młodsza? W dawnych czasach - a pamiętam już pół wieku -  było biedniej, ale rodziny były razem. Dla wszystkich było miejsce. Nie było idylli, były kłótnie, były sprzeczki, babcie nie zawsze były dobrotliwymi staruszkami. Zdarzały się i jędze. Ale byliśmy wszyscy razem.

A teraz brakuje czasu, żeby odwiedzić najbliższych mieszkających dwie ulice dalej. I tak się czasami boję, czy moja mama nie będzie musiała kiedyś nieść czekoladki do pani z biura, żeby się przed nią wygadać.

Dzieci babci Zosi też pewnie nie wiedzą o jej samotności.