JustPaste.it

Żerujący nocą

Czy jedzenie może być sposobem walki ze stresem? Coraz bardziej się przekonuję, że chyba tak. W ciągu dnia nie mam czasu na jedzenie.

Czy jedzenie może być sposobem walki ze stresem? Coraz bardziej się przekonuję, że chyba tak. W ciągu dnia nie mam czasu na jedzenie.

 

Coś tam w pracy przegryzam, najczęściej coś słodkiego, a "normalne" jedzenie rozpoczynam po powrocie do domu - późno po południu. Moim problemem, a jak się okazuje nie tylko moim, jest jedzenie w nocy. Przejrzałam wiele stron, przeczytałam dziesiątki listów ludzi "jedzących nocą" i staram się znaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy.

Co na to lekarz?

W medycynie określa się taki stan nazwą "syndrom nocnego jedzenia", a naukowa definicja mówi, iż jest "zaburzeniem polegającym na niekontrolowanym, najczęściej wielokrotnym w ciągu nocy objadaniu się. Jest związany z zaburzeniami nastroju i snu".

Kiedy możemy stwierdzić, że to jest już to? Typowymi objawami, poza oczywiście nocnym żerowaniem jest brak apetytu rano, zjadanie większości dziennej porcji jedzenia po godzinie 19, nadmierny przyrost wagi i oczywiście bezsenność. Ta ostatnia jest w moim przypadku bardzo męcząca. Marzę o tym, żeby przespać, chociaż jedną noc bez przerwy.

Przyczyny

Fachowcy szukają przyczyn tego chyba już schorzenia w czynnikach genetycznych, biologicznych i emocjonalnych. Z pewnością jest to jakaś kombinacja tych wszystkich uwarunkowań. Mój dziadek jadł nocą i wiem z opowieści taty, że było to dla niego bardzo męczące. Ale z czwórki wnuków tylko ja mam taką przypadłość.

Mówi się też o zaburzeniach poziomu tryptofanu. Jest to aminokwas, z którego w mózgu powstaje hormon serotonina, odpowiedzialny za dobry nastrój, spokój, zadowolenie. Spadek jej stężenia we krwi powoduje uczucie głodu i apetyt na węglowodany, które generalnie poprawiają nastrój. I to by się w praktyce sprawdzało. Rzadko w nocy mam ochotę na mięso, najlepiej mi pasuje dżem albo słodycze i to w ilościach niekontrolowanych.

Jednoznacznie nikt nie mówi, że to stres jest przyczyną takiego "żerowania". Nie ulega wątpliwości, że z pewnością ma w tym procesie swój duży udział. Ale jest to błędne koło - nocne podjadanie ma pomóc zapomnieć o codziennych problemach, jednocześnie wywołuje poczucie winy i kolejny powód do zmartwienia. Rośnie nie tylko waga, ale także poczucie winy. Martwię się tym i jem coraz więcej.

Oto co radzą mądrzy tego świata na takie problemy:

- odpowiednia dieta – jak najwięcej ryb, mleka, jaj, ryżu, makaronu,

- przyzwyczajanie się do posiłków w dzień – koniecznie śniadanie, obiad i lekka kolacja,

– zadbanie o dobry sen – spacer wieczorny, kubek ciepłego mleka,

- możliwie maksymalne unikanie sytuacji stresowych, a jeśli trzeba zmiana pracy albo męża.

W moim przypadku chyba jednak najlepszy byłby zły pies, który by mnie wcale nie lubił, siedzący w nocy przed lodówką.

Jeśli ktoś z Was ma swój skuteczny sposób napiszcie. Jest nas „żerujących nocą” więcej i potrzebujemy pomocy. I nie wystarczy powiedzieć - napij się wody i idz spać babo . To nie jest takie proste.