JustPaste.it

Pozytywne nastawienie

Nastaw się pozytywnie a będziesz miał wszystko

Nastaw się pozytywnie a będziesz miał wszystko

 

fa88d32ba3eee10c4fa30853ef718116.jpg 

Ostatnio jest moda na pozytywne nastawienie. Jacyś badacze, uczeni amerykańscy – ech ci Jankesi – stwierdzili, że musisz się nastawić na „tak”. Wszędzie wszystko widzisz w różowych kolorach. Finał ma być bajeczny: samo szczęście uśmiechnie się do ciebie, zdobędziesz szybko życzliwych ludzi. Kto wie może i wygrasz fortunę. A i dziewczyny będą się same pchać do ciebie.

No i postanowiłem spróbować. Wsiadłem do samochodu, rocznik 1973, marki polonez zmieszany z wołgą. Wsiadłem i stwierdziłem: ale fajny samochód, taki zabytkowy. Radość mnie rozwala, tak się cieszę, że mam polski samochód na chodzie...

Spróbowałem zapalić. Odmówił posłuszeństwa. Powiedziałem sobie; ach jak ładnie nie zapalasz. Pewno chcesz się ze mną pobawić.

Kochany samochodziku. Proszę zapal i zawieź mnie do sklepiku. Trochę jestem głodny. No co, próbujemy?

I znów przekręciłem kluczyk w stacyjce. Ooooo i ….. nic.

Och mój samochodziku. Nie martw się. Dasz radę, w końcu jest nasze stare polskie powiedzenie: „do trzech razy sztuka”. No i próbuję dalej.

Przekręcam kluczyk w stacyjce. Och nic to, złamał się kluczyk. Uśmiechnąłem się dobrotliwie i zauważyłem: nie szkodzi, mam zapasowy.

I znów próbuję. Oooooo. Jest! Jest! I widzisz, wcale to nie było trudne. No i wyjeżdżamy. Udało się. Jest dobrze. A co tam, jest super.

Wjeżdżając na ulicę wpadłem kołem w dziurę. Och pie.... pięknie dzisiaj jest. Jaka słodka dziurka na drodze.

Jeszcze nie skończyłem to mówić a jakaś baba władowała mi się na maskę samochodu i jeszcze przeklinała. Wypadłem z samochodu, chwytając z tylnego siedzenia bejsbol i zamachnąłem się.... szybko opanowując się, walnąłem lekko mój samochodzik wołając: a masz ty brzydki samochodziku, chciałeś zrobić krzywdę tak pięknej pani. A masz ty brzydalu. Pani zaczęła krzyczeć, że zboczeniec i uciekła. Ja pomachałem jej na odchodne: pa, pa. Tak zdobywa się zaufanie do ludzi.

Wsiadłem do samochodu. Przekręciłem kluczyk w stacyjce i oooooo... sru. Nic. Tylko nie sru, raczej fru. I znów przekręciłem kluczyk. Ooooo i się złamał.

To nic. Może się zmęczyłeś samochodziku. I poszedłem na piechotkę. W końcu jestem troszeczkę głodny.

Właśnie przejeżdżała super limuzyna, która wpadła kołem w dziurę z kałużą. Cała zawartość brudnej wody wylała się na moją garderobę. No, uświniony byłem totalnie. Pomyślałem: to nic, w końcu mam super proszek i da się to wyprać. To na szczęście!

Akurat przebiegał jakiś pies. Podniósł nogę i oddał całą zawartość swojego pęcherza na moją kończynę.

Ach jakie ciepełko. Piesku mój kochany, jaki jesteś słodki. Chciałem go pogłaskać, by dać mu do zrozumienia, że się nie gniewam. Piesek rasy niewiadomej, po prostu mnie użarł. Zabolało, oj zabolało. Przez zęby wycedziłem: nic się nie stało.

I w tym momencie poczułem torbę jakiejś baby na swojej głowie, która obkładała mnie niemiłosiernie. Krzyczała przy tym: co robię z jej pieseczkiem. Oj bolało, bolało.

Udałem się kuśtykając do szpitala, aby mnie mogli opatrzyć. Tam zrobili larum, że brudas, zboczeniec i wywalili za próg.

Wstałem i zbolały wracałem do domu. Ludzie mnie omijali z daleka. Nie chcieli mi przeszkadzać.

W domu otworzyłem lodówkę, była pusta. Kiszeczki zagrały mi marszeczka. Poszedłem do pokoju, usiadłem w fotelu i włączyłem telewizor. Zrobiło się iiiiii... I szlag trafił telewizor. Wypadłem szybko na korytarz i ….. pogryzłem sąsiada. Od razu lepiej. Po co tak ładnie podsłuchuje?!