JustPaste.it

recenzja książki J.M. Coetzee "Białe pisarstwo"

O literackiej kulturze Afryki Południowej- recenzja książki J.M. Coetzee "Białe pisarstwo"

O literackiej kulturze Afryki Południowej- recenzja książki J.M. Coetzee "Białe pisarstwo"

 

Jak pisać o Afryce?

Autor: Joanna Wojdowicz, dodano: 11-03-2010, 11:34

Dlaczego Afryka, kolebka ludzkości, stała się kontynentem-Kopciuszkiem? Dlaczego zamieszkujący ją Afrykanerzy wciąż nie czują się tam jak u siebie i nie mogą znaleźć języka, w którym czuliby, że są w stanie ją opisać? W esejach Coetzee’ego Afryka pozostaje nieprzenikniona i obojętna. Wymyka się z zarzucanej na nią od wieków sieci europejskich kategorii.

Białe pisarstwo

Afryka – kraina Niezmierzonych Pustych Przestrzeni. Zdziesiątkowana przez AIDS i bratobójcze walki, egzotyczna, plemienna, pierwotna, rebeliancka, dzika i nieujarzmiona. Położona „bardzo daleko”, oswajana w zbiorowej europejskiej wyobraźni za pomocą setek stereotypów. Wreszcie Afryka traktowana jak jednorodna całość, choć przecież charakteryzuje ją genetyczna różnorodność dużo większa niż w reszcie świata. To pięćdziesiąt pięć krajów, dziewięćset milionów ludzi, którzy są za bardzo zajęci głodowaniem, umieraniem, prowadzeniem wojen lub emigrowaniem, żeby czytać książki o miejscu, w którym żyją. Ale są i tacy, którzy dzięki książkom już od dziecka patrzą na ten kontynent-Kopciuszek jak na pomysł na przygodę. „Robinson Kruzoe”? „W pustyni i w puszczy”? „Jądro ciemności”? Jest z czego wybierać i by rozbudzić swój apetyt, nie trzeba od razu sięgać po Kapuścińskiego albo innych współczesnych reportażystów.

W „Białym pisarstwie” urodzony w Kapsztadzie noblista zamiast tworzenia fikcyjnej fabuły wybrał publicystyczną dosłowność. Nawet jednak gdy przechodzi on na stronę eseju, zdaje nam sprawę z własnego dylematu – z braku wiary w siłę literatury. Językiem zredukowanym do minimum, dalekim od gładkości i uwodzenia czytelnika, prowadzi nas przez wyselekcjonowaną przez siebie twórczość Afrykanerów próbujących sportretować Afrykę Południową. Próbujących, bo przecież wyrażenie „biały rdzenny mieszkaniec Afryki” to oksymoron, a poza tym jak opisać kawałek świata, nie będąc jego autentycznym mieszkańcem, nie wtapiając się w tło miejscowego krajobrazu, bo wciąż różniąc się od tubylców kolorem swojej skóry?

Coetzee drobiazgowo analizuje źródła sięgające aż do wieku XVII, wgryza się w świadectwa podróżników, w powieści farmerskie i wiersze. Mianem „białego pisarstwa” określa literaturę stworzoną przez tych, którzy nie czują się już Europejczykami, lecz nigdy nie staną się w pełni Afrykanami. Dla polskiego czytelnika literatura afrykanerska istnieje w bardzo ograniczonym zakresie, jest ziemią obcą i leżącą ugorem. Ja również przebijam się z niejakim zawstydzeniem przez nawiązania do pisarzy i intelektualistów afrykańskich, poruszając się wśród cytatów i aluzji jak dziecko we mgle. Szczególnie zawstydzające okazują się momenty, gdy tłumacz Dariusz Żukowski stara się oddać niuanse przekładu afrikaans (czyli języka Afrykanerów) na język angielski. Trudno mi dociec, czy radzi sobie z tym zadaniem z dostateczną finezją. Przy takich passusach poczucie obcości (zarówno językowej, jak i kulturowej) w zatrważającym tempie rośnie. Przypominają mi się tutaj słowa Wojciecha Jagielskiego, który na jednym ze spotkań poświęconych reportażowi oświadczył, że nigdy nie czuł się w Afryce jak u siebie, nie łudzi się też, że kiedyś wreszcie uda mu się wejść w afrykańską duszę. Jedyne, co według niego można zrobić, będąc europejskim dziennikarzem, to spróbować jak najwięcej zrozumieć. Oczywiście, Jagielski zdaje sobie sprawę, że relacjonuje wydarzenia w sposób racjonalny, europejski i polski, i że takimi samymi kategoriami posługuje się jego czytelnik.

Coetzee’ego interesują przede wszystkim dwa zagadnienia: idee związane z wielkimi schematami intelektualnymi, poprzez które myślano o Południowej Afryce oraz literacki obraz tej części świata jako krajobrazu i własności ziemskiej (dużą wagę przykłada do kategorii malowniczości i wzniosłości, stosowanych przez Europejczyków w pisarstwie przedstawiającym naturę). Zakłada, ale i potwierdza w przytoczonym przez siebie materiale, że nie ma języka, w którym ludzie o europejskiej tożsamości mogliby mówić o Afryce i słyszeć, jak ona im odpowiada. Musiałby to być zresztą język Adamowy, w którym znaczący i znaczony, rzecz i przypisana do niej nazwa to jedno. Europejczyk nie jest w stanie nabyć afrykańskiego spojrzenia i każda kolejna książka jego autorstwa będzie świadectwem i zapisem niemocy oraz porażki.

Tematem z lubością przytaczanym w recenzjach z „Białego pisarstwa” jest legendarne lenistwo Hotentotów, postrzeganych nawet jako istoty niedorozwinięte. Teza o ich skandalicznym „nieróbstwie” stanowi pewien lżejszy smaczek wśród sześciu pozostałych, przyciężkawych esejów. Coetzee zastanawia się tu m.in. nad wyborem w gruncie rzeczy natury etycznej: czy lepiej żyć jak mrówka gromadząca zapasy żywności na zimę, czy może całymi dniami śpiewać w słońcu jak pasikonik nieprzejmujący się tym, co będzie jutro? Lecz najbardziej zajmuje pisarza rekonstrukcja wyobrażeń Europejczyków o odkrywanych przez nich egzotycznych ludach Czarnego Lądu, ich stosunek do odmienności Hotentotów, ówczesne europocentryczne schematy poznawcze. Co ciekawe, raczej nigdy nie traktowano Afryki jako raju na ziemi, w którym do szczęścia potrzeba jedynie odrobiny cienia pod wyhodowaną przez siebie kukurydzą. Interpretowano ją za to chętnie jako dystopiczny antyogród, zaprzeczenie po europejsku rozumianej malowniczej sielanki. Może dlatego, że nie była ona „nowym wspaniałym światem”, lecz najstarszym kontynentem i kolebką ludzkości.

Na marginesie lektury „Białego pisarstwa” wraca banalne, lecz nierozstrzygalne pytanie o to, czy książki o Afryce muszą bez wyjątku należeć do nurtu swoistego „magicznego pesymizmu”? Czy muszą mówić raczej o niszczeniu niż o budowaniu? Czy można napisać o Afryce cokolwiek pozytywnego? Dlaczego tak łatwo przychodzi nam patrzenie na nią od strony kryzysu i braku postępu, dlaczego reporterzy odwiedzają ją tylko wtedy, gdy wybucha kolejna wojna, nachodzi jeszcze jedna klęska żywiołowa? Zachodni intelektualiści nie mają wątpliwości: Afryka jest w fatalnym stanie, fatalny jest stan jej medycyny, wysoka śmiertelność noworodków etc. Natomiast z wywiadów środowiskowych przeprowadzanych wśród samych mieszkańców Afryki wynika, że uważają się oni za najszczęśliwszych ludzi na świecie. Nie przeczytamy jednak o ich zadowoleniu u Coetzee’ego, którego twórczość naznaczona jest winami postkolonializmu.

J.M. Coetzee, Białe pisarstwo, przeł. Dariusz Żukowski, wydawnictwo Znak, Kraków 2009.

 

Źródło: Joanna Wojdowicz