(...) czyli chuchanie na glinę.
Kiedy na zorganizowanym przez siebie balu, Pan wyrzucił z Nieba Lucyfera i przeznaczył go do pilnowania swoich skrzętnie ukrywanych Piekieł stworzonych przed ożywieniem Ziemi (które jeszcze wtedy z jednej strony świeciły pustką, a z drugiej bardzo cierpiały na brak wysoko inteligentnej obsługi), zabrał się do pracy nad wcześniej zaczętym projektem „ułomnego człowieka”. Już wówczas czuł, że nie jest w stanie stworzyć ideału, i że kiedy już obdarzy go wiarą w siebie, to w ogromnej ilości przypadków będzie musiał posłużyć się Piekłem, a ktoś musi je nadzorować. Zgodził się z Xenem, że człowieka tworzy się na wzór i podobieństwo, ale on nie zgadzał się z tym w pełni, bo wtedy musiałby go zrobić ideałem takim jakim nawet sam nie był – a co wtedy z jego Piekłami? Zrobił go więc na podobieństwo swojej różnicy, ale tylko częściowo, i właściwie niewiadomo o co w tym wszystkim chodzi, ale wiadomo, że wykorzystał w tym celu małpę i swój charakter.
Stworzył więc ludzi i już wiedział, że to jest dobre i błogosławił im, a potem wiedział już, że to jest złe i wypędził ich z Raju, w którym beztrosko mieszkali. Ale to złe było dobre i wiedział, że mimo wszystko kocha, i że wybacza, ale mimo wszystko karze, bo przecież kocha, a kocha wszystko – a więc kocha nawet cierpienie i męki piekielne. Więc stworzył – z miłości.
Ludzie zaczęli mu się rozmnażać (poza Rajem) i zasiedlać Ziemię. Ponieważ już wiedział, że to, co stworzył na końcu tworzenia jest złe, więc zrobił dobry Potop, w którym utopił wszystko co żyło, z wyjątkiem Noego i tego, co zmieściło się na jego arce. Kiedy wody opadły znów zaczęli poczynać, a może już na arce, bo samców ciągnęło do samic, a samice do samców, bo tak ich stworzył i znów zło zaczęło się plenić na stworzonym przez niego nieskończenie dobrym świecie, więc z Ur wyprowadził Abrama, aby ze zła wyodrębnić dobro i znów wiedział, że to jest dobre, i błogosławił mu, i sprawdzał Izaakiem, i posłał do bezbożnego Egiptu, aby potomstwo jego siadało tam przy garnkach pełnych mięsa, a potem wyprowadził ich stamtąd i powiódł na pustynię, bo czuł, że lubi smród spoconych ciał i wiedział już, że to jest dobre, tylko że mało.
Więc oprócz tego zażyczył sobie smrodu palonej keratyny i drażniąc nim swoje nozdrza łaskotał swoją duszę, którą być może miał, być może niemiał, bo aby człowiek był stworzony na jego obraz i podobieństwo, dmuchnął Adamowi – to wiemy – ale nie wiemy czy ktoś dmuchnął jemu i czy w związku z tym miał duszę, ani tego, czy dmuchnął Adamowi „ponieważ”, czy „aby”?
Obojętnie jak było wcześniej – teraz wprowadził ich do Kanaanu i wiedział, że to jest dobre, ale z czasem trzeba było spłodzić syna, bo oprócz dobrego Żyda trzeba było jeszcze zbawić złego poganina zwanego psem, ale tak na pewno to niewiadomo, czy to dobre było złe, czy może złe było dobre, ale on wiedział, że było to przyjemne – był tego pewien – bo osobiście zacienił ¹.
Potem poczuł, że tak mocno kochał ludzkość, którą wcześniej topił, że z miłości do niej ukrzyżował własnego syna, którego też bardzo kochał, chociaż syn był zły, bo sprzeciwiał się jego woli, a nawet dobry – ale niewiadomo czy zły dla niego, a dobry dla ludu, czy może odwrotnie, bo nauczał tego, co on – ojciec – skrywał!
A potem za przyczyną Watykanu zapłonęły stosy – i jak kiedyś składano mu ofiary z zabitych zwierząt – tak teraz z żywych ludzi!
1 – Zacienianie – ponadnaturalny proces w wyniku którego dochodziło do poczęcia. W chrześcijańsko-żydowskich przekazach jest to ingerencja Boga przez zstępowanie na daną niewiastę Ducha Świętego. Dzięki takiej interwencji możliwe było poczęcie w wieku starczym (Sara, Elżbieta). W praktyce chodziło chyba o rzucanie cienia przez Ducha Świętego na daną (wybraną przez Boga) niewiastę. Z Biblii znamy Ducha m.in. jako gołębicę Pana, która usiadła Jezusowi na ramieniu po jego chrzcie i zaprowadziła go na pustynię. Być może w tej postaci Duch unosił się nad wodami świata stworzonego przez Boga w pierwszym dniu stwarzania. Zjawisko to nie dotyczyło zwierząt. Jakub chcąc powiększać swą trzodę owiec i kóz wycinał paski w korze gałązek topoli białej, drzewa migdałowego i plantów, powodując zapatrzenie się na nie zwierząt i przez to rodzenie cętkowanych i prążkowanych jagniąt. Poczynanie było jednak naturalne (poprzez parzenie się).