JustPaste.it

Krótka historia naszej religii...

(...) czyli chuchanie na glinę.

(...) czyli chuchanie na glinę.

 

 

       Kiedy  na  zorganizowanym  przez  siebie  balu,  Pan  wyrzucił  z  Nieba  Lucyfera  i  przeznaczył  go  do  pilnowania  swoich  skrzętnie  ukrywanych  Piekieł  stworzonych  przed  ożywieniem  Ziemi  (które  jeszcze  wtedy  z  jednej  strony  świeciły  pustką,  a  z  drugiej  bardzo  cierpiały  na  brak  wysoko  inteligentnej  obsługi),  zabrał  się  do  pracy  nad  wcześniej  zaczętym  projektem  „ułomnego  człowieka”.  Już  wówczas  czuł,  że  nie  jest  w  stanie  stworzyć  ideału,  i  że  kiedy  już  obdarzy  go  wiarą  w  siebie,  to  w  ogromnej  ilości  przypadków  będzie  musiał  posłużyć  się  Piekłem,  a  ktoś  musi  je  nadzorować.  Zgodził  się  z  Xenem,  że  człowieka  tworzy  się  na  wzór  i  podobieństwo,  ale  on  nie  zgadzał  się  z  tym  w  pełni,  bo  wtedy  musiałby  go  zrobić  ideałem  takim  jakim  nawet  sam  nie  był – a  co  wtedy  z  jego  Piekłami?  Zrobił  go  więc  na  podobieństwo  swojej  różnicy,  ale  tylko  częściowo,  i  właściwie  niewiadomo  o  co  w  tym  wszystkim  chodzi,  ale  wiadomo,  że  wykorzystał  w  tym  celu  małpę  i  swój  charakter. 

       Stworzył  więc  ludzi  i  już  wiedział,  że  to  jest  dobre  i  błogosławił  im,  a  potem  wiedział  już,  że  to  jest  złe  i  wypędził  ich  z  Raju,  w  którym  beztrosko  mieszkali.  Ale  to  złe  było  dobre  i  wiedział,  że  mimo  wszystko  kocha,  i  że  wybacza,  ale  mimo  wszystko  karze,  bo  przecież  kocha,  a  kocha  wszystko – a  więc  kocha  nawet  cierpienie  i  męki  piekielne.  Więc  stworzył – z  miłości.

       Ludzie  zaczęli  mu  się  rozmnażać  (poza  Rajem)  i  zasiedlać  Ziemię.  Ponieważ  już  wiedział,  że  to,  co  stworzył  na  końcu  tworzenia  jest  złe,  więc  zrobił  dobry  Potop,  w  którym  utopił  wszystko  co  żyło,  z  wyjątkiem  Noego  i  tego,  co  zmieściło  się  na  jego  arce.  Kiedy  wody  opadły  znów  zaczęli  poczynać,  a  może  już  na  arce,  bo  samców  ciągnęło  do  samic,  a  samice  do  samców,  bo  tak  ich  stworzył  i  znów  zło  zaczęło  się  plenić  na  stworzonym  przez  niego  nieskończenie  dobrym  świecie,  więc  z  Ur  wyprowadził  Abrama,  aby  ze  zła  wyodrębnić  dobro  i  znów  wiedział,  że  to  jest  dobre,  i  błogosławił  mu,  i  sprawdzał  Izaakiem,  i  posłał  do  bezbożnego  Egiptu,  aby  potomstwo  jego  siadało  tam  przy  garnkach  pełnych  mięsa,  a  potem  wyprowadził  ich  stamtąd  i  powiódł  na  pustynię,  bo  czuł,  że  lubi  smród  spoconych  ciał  i  wiedział  już,  że  to  jest  dobre,  tylko  że  mało. 

       Więc  oprócz  tego  zażyczył  sobie  smrodu  palonej  keratyny  i  drażniąc  nim  swoje  nozdrza  łaskotał  swoją  duszę,  którą  być  może  miał,  być  może  niemiał,  bo  aby  człowiek  był  stworzony  na  jego  obraz  i  podobieństwo,  dmuchnął  Adamowi – to  wiemy – ale  nie  wiemy  czy  ktoś  dmuchnął  jemu  i  czy  w  związku  z  tym  miał  duszę,  ani  tego,  czy  dmuchnął  Adamowi  „ponieważ”,  czy  „aby”?

      Obojętnie  jak  było  wcześniej – teraz  wprowadził  ich  do  Kanaanu  i  wiedział,  że  to  jest  dobre,  ale  z  czasem  trzeba  było  spłodzić  syna,  bo  oprócz  dobrego  Żyda  trzeba  było  jeszcze  zbawić  złego  poganina  zwanego  psem,  ale  tak  na  pewno  to  niewiadomo,  czy  to  dobre  było  złe,  czy  może  złe  było  dobre,  ale  on  wiedział,  że  było  to  przyjemne – był  tego  pewien – bo  osobiście  zacienił ¹.

       Potem  poczuł,  że  tak  mocno  kochał  ludzkość,  którą  wcześniej  topił,  że  z  miłości  do  niej  ukrzyżował  własnego  syna,  którego  też  bardzo  kochał,  chociaż  syn  był  zły,  bo  sprzeciwiał  się  jego  woli,  a  nawet  dobry – ale  niewiadomo  czy  zły  dla  niego,  a  dobry  dla  ludu,  czy  może  odwrotnie,  bo  nauczał  tego,  co  on – ojciec – skrywał!

       A  potem  za  przyczyną  Watykanu  zapłonęły  stosy – i  jak  kiedyś  składano  mu  ofiary  z  zabitych  zwierząt – tak  teraz  z  żywych  ludzi!

1 – Zacienianie – ponadnaturalny  proces  w  wyniku  którego  dochodziło  do  poczęcia.  W   chrześcijańsko-żydowskich  przekazach  jest  to  ingerencja  Boga  przez  zstępowanie  na  daną  niewiastę  Ducha  Świętego.  Dzięki  takiej  interwencji  możliwe  było  poczęcie  w  wieku  starczym  (Sara,  Elżbieta).  W  praktyce  chodziło  chyba  o  rzucanie  cienia  przez  Ducha  Świętego  na  daną  (wybraną  przez  Boga)  niewiastę.  Z  Biblii  znamy  Ducha  m.in.  jako  gołębicę  Pana,  która  usiadła  Jezusowi  na  ramieniu  po  jego chrzcie  i  zaprowadziła  go  na  pustynię.  Być może  w  tej  postaci  Duch  unosił  się  nad  wodami  świata  stworzonego  przez  Boga  w  pierwszym  dniu  stwarzania.  Zjawisko  to  nie  dotyczyło  zwierząt.  Jakub  chcąc  powiększać  swą  trzodę  owiec  i  kóz  wycinał  paski  w  korze  gałązek  topoli  białej,  drzewa  migdałowego  i  plantów,  powodując  zapatrzenie  się  na  nie  zwierząt  i  przez  to  rodzenie  cętkowanych  i  prążkowanych  jagniąt.  Poczynanie  było  jednak  naturalne  (poprzez  parzenie  się).