JustPaste.it

Jestem zmęczona

Jestem zmęczona, bardzo zmęczona życiem.

Jestem zmęczona, bardzo zmęczona życiem.

 

Nie jestem jeszcze bardzo stara, do 50-tki trochę mi brakuje - powinnam się cieszyć, że jestem zdrowa, a ja coraz częściej zastanawiam się nad sensem wszystkiego wokoło.

Moi znajomi pewnie by powiedzieli - marudzi albo menpauza ją dopada. Nie ma powodów do narzekania - pracują oboje, dzieciaki problemów nie stwarzają. Babie się w głowie przewraca -  już to słyszę.

Tylko, że ja nie narzekam - jestem z tych wytrzymałych bab, wszak materiał ze wschodu i nawet  czasami dzieciaki nazywają mnie Robocopem. Mama przecież pracuje zawodowo i dom obsłuży w full zakresie, bo tata raczej z tych często zmęczonych. Chłopak delikatny i nie ma tyle sił co ja, więc ktoś musi ten wózek pchać i ciągnąć.

Bywają jednak takie dni jak dziś, kiedy zaczynam myśleć o co w tym wszystkim chodzi? Dokąd ja pędzę? Jaki jest sens tego co robię? Dlaczego nie mam wolnej chwili dla siebie?

Coś jest nie tak z moim życiem. Czy dałam po sobie pojechać czy może jest to jakaś forma masochizmu? Dlaczego nie umiem zawalczyć o swoje potrzeby. Ciągle liczą się inni - ich potrzeby są najważniejsze a ja jestem od tego, żeby je spełaniać. Nie umiem powiedzieć nie nawet jeśli wiem, że potem nie będę mogła spać ze zmęczenia. Mój facet mówi - nie przesadzaj - w pracy siedzisz na tyłku od czego możesz być zmęczona? W domu też się nie przemęczasz - pranie , jakiś tam obiadek? Cóż to za filozofia? Tylko, że mój mądrala nigdy w życiu nie zrobił normalnych zakupów, nie zauważa nawet, że skończył się szampon czy papier toaletowy, Proszek do prania - jest, nawet nożyki do golenia wyrastają w łazience. I tak ze wszystkim.

Nie marudzę - ręce mi nie odpadają od zakupów - jeżdżę po nie przecież samochodem. Dobrze, że mam za co te zakupy robić. Tylko tak bardzo bym chciała przez jeden tydzień NIE MUSIEĆ myśleć o wszystkim.

Sama sobie jestem winna - tchórzę przed powiedzeniem NIE. Przyjdzie jednak taki moment, że nie będę już miała siły i aż się boję co mogę wtedy zrobić. Albo padnę albo wybuchnę i zrobię rewolucję. Będą ofiary i szkoda, że to będą najbliżsi mi ludzie.

Mam nadzieję, że takich głupich jak ja kobiet jest więcej. Facetów to na szczęście nie dotyczy. Powiedzcie jak sobie radzicie? Czy jest metoda, żeby bezkrwawo wyrwać się z tego młyna i nie mieć wyrzutów sumienia?