JustPaste.it

Rządowy kabaret. Kabaret życia

Jak przystało na reprezentowaną przeze mnie nazwę, będzie to artykuł o kabarecie, o kabarecie życia, który stworzył nam Rząd.

Jak przystało na reprezentowaną przeze mnie nazwę, będzie to artykuł o kabarecie, o kabarecie życia, który stworzył nam Rząd.

 

7130a8acf0f889321454c8de345ba2c1.jpg 

Kabaret. Kabaret. Rządowy kabaret. Kabaret życia. Kabaret dramatu. Kabaret czas rozpocząć.

Ni w pis, ni w peo – jak Laskowik powiada. I ma rację. Powrócił, bo show się znowu zaczął. Zresztą listonoszy zwalniają. Poczta się wypocztowała. Nie będziemy śpiewać: „...starych ni ma chata wolna, oj będzie bal. Teraz młodzież rządzi. Oni maja prawa. Bezstresowe wychowanie. Tatuś i mamusia są od pieniędzy a nauczyciele pełnią rolę stróżów nieporządku.

Kabaret. Rządowy kabaret. Kabaret życia. Kabaret nonsensu trwa.

Pamiętacie wielki przebój, Kaczuszki? Powrócił. Znów tańczą. Teraz dołączył kaczor Donald. Zabawiają nas hazardem albo kolejną aferą spirytusową. Wszędzie wirusy, komputery zainfekowane, ostatnio i wódkę skazili. No i sru, sru, sru... jak w reklamie. POPIS kabaretu trwa. Arena polityczna to jak kabaret i baja bongo. Kiedyś była kuroniówka, teraz jest głodówka. Ceny rosną, pensje topnieją, jak wosk albo jak lód.

A lud naprawdę topnieje. To becikowe wymyślili. I znowu kraj się mnoży. Ale zanim dorosną dzieci, dziadkowie wyschną albo się wykruszą. Jak się wysuszy to się wykruszy. Bo zabierają im, choć już nie mają co im zabrać.

Wesołe jest życie staruszka. Dzisiaj emerytura, jutro na żebry, albo na zebry, pod samochód, albo pod pociąg, tutaj to już tory. No można jeszcze zęby w ścianę, ale szczęka stęka i w ścianie zostanie...

Kabaret. Rządowy kabaret. POPIS członków, a jaj nie widać. Kury wyzdychały. Ptasia grypa zrobiła swoje.

Ludzie! Czemu jesteście tacy smutni? - pyta Smoleń. Odpowiadają, bo nie jedziemy do pracy. Bo nie ma co robić w tym kraju. Bezrobocie. Jedźcie za granicę, tam Was oskubią. Służba nie drużba. A Polak potrafi. Dolary, euro, franki. Mafia, gangi, narkotyki, domy publiczne i filmy porno. A tu EURO 2012. Trzeba ściągać, bo u nas nie ma kto grać. Granice otworzyli i ludzie dali nogę.

Kabaret. Rządowy kabaret. Kabaret życia. Kabaret bzdur.

Idzie bieda. Skąd? Ona tu jest. Ona tu była. No to dajcie im kredyty. Będą mieli za co sobie nakupować, będą mogli zaszaleć. Bryka fryka i graty na raty. Czego się boisz głupi? Czemu nie chcesz iść na całość? Kaczmarek by zaśpiewał. W końcu to Elita.

I co macie już dość? To teraz stop! Bieda poszła, to jej brat przyszedł. Kryzys się nazywa. I mówię stop. Nie ma. Spadaj na drzewo. Puk, puk to ja komornik, co jak kornik zżeram wszystko co na drodze spotkam. Mniam, mniam. Zielony mosteczek ugina się, a ja pod mosteczkiem przykrywam się starą kapotą, co ma cztery rogi i 116 dziur.

Kabaret. Rządowy kabaret. Kabaret życia. Kabaret głupoty.

I szykuje się wyścig, kto teraz zagra na scenie. Kto będzie pierwszy przy korytku. I zapieje z zachwytu gromkim kukuryku. A Ty wężykiem, wężykiem musisz się z losem pogodzić. Ty tu złapiesz a tam Cię złapią. I nic w przyrodzie nie zginie.

Oni grają na scenie kabaret a Ty za to musisz zapłacić i to ze śmiechem. Akcyza, vat i inne podatki, datki, co łaska, kredyty, pożyczki, abonamenty i fermenty i durnoty i głupoty. Daj, daj nie odmawiaj, daj. A oni bawią się, lulki palą, hulanka, swawole, hazardy, podboje i seksafery.

Kabaret. Rządowy kabaret. Kabaret życia. Kabaret bałaganu.

Sztuka skończona. Czas zapłacić za kabaret, czas zapłacić za życie, czas zapłacić za bałagan. Ci co mają to dają, Ci co nie mają to sru... siedzą sobie. Myślą, że jak wstaną, to już nie siedzą. Naiwni, jak Niedzielski mawiał. Albo jak kabaret Tey z Poznania, bo to w Poznaniu się działo. Na dole Warta, do góry cela. Paczuszki przynoszą. Zabierałeś, siedzisz. Nie zabierałeś, też siedzisz. Jakaś sprawiedliwość musi być.

Kabaret. Rządowy kabaret. Kabaret życia. Kabaret się skończył na dziś.

A co wy tutaj jeszcze robicie? Scenę już sprzątamy, kasę liczymy. 15.00 do domu. Nikt po godzinach siedzieć nie będzie. Jak już zapłaciliście to do domu. Jak nie, jutro będą odsetki. 29,5 w skali roku, albo 37 i ¾ albo 49,99. Masz szczęście, że nie 50.

No to powtarzam jeszcze raz. Koniec. I teraz mili goście wynoście się. Ostatni gaszą światło.