Powrót Ducha z przedostatniego zacieniania, czyli zacieniania Anny i początek balu bogów.
Po akcie zacieniania Pan nie mogąc doczekać się powrotu Ducha, ciągle podchodził do okna czasu. Niecierpliwie przez nie wyglądał. Droga na Ziemię była daleka, więc Duch mocno zmęczony. Wiedział też, że zacienianie trwało dłużej niż zwykle, było więc wycieńczające. Czekając tak, przechadzał się po komnacie myśląc intensywnie jak by mu powiedzieć, że niedługo czeka go jeszcze jedna taka misja. Wstydził się mówić mu o tym, a z drugiej strony było to dla niego konieczne. Wiedział, że Duch nie lubił takich niewiast. Zresztą, kto to lubi? Wiedział też, że bez niego się nie obejdzie, że musi się nim jeszcze raz posłużyć. Wreszcie – bo trudno mu było podjąć tą decyzję – postanowił, że teraz, od razu po jego przybyciu tego mu nie powie, ale też nie będzie z tym zwlekał do ostatniej chwili. Powie mu za kilka dni, jak Duch już odpocznie. Wiedział też, że Duch sprzeciwi się tej decyzji, ale on, Pan, nic nie odpowie. Tak będzie najlepiej. W końcu musi osiągnąć cel. W przyszłości wróci do tematu, może za pięć, może za dziesięć lat. Za jedenaście też nie będzie za późno. Ale nie później. Jeszcze to musi zrobić. Potem już na wieki da Duchowi spokój. Tak rozmyślając zauważył zbliżającą się do okna gołębicę. Bardzo ucieszony obserwował ją uważnie, przyniósł nawet ze sobą złoty talerzyk wypełniony po brzegi różnymi smakowitymi nasionami. Wreszcie gołębica usiadła na parapecie, a Pan nic nie mówiąc podsunął jej nasiona. Spojrzała na nie, potem na Pana, ale nic nie jadła. To ze zmęczenia. Pan w lot zrozumiał sytuację i szybko podsunął jej drugi podstawek z wodą. Gołębica zaczęła zachłannie pić, potem podkurczyła nóżki kładąc się na odpoczynek w tym samym miejscu, w którym wylądowała. Pan widział, że Duch jest bardzo zmęczony, więc nic się nie odzywał. Kiedy gołębica złapała już „pierwszy oddech”, wstała i podeszła do talerzyka z nasionami i zajmując znacznie wygodniejszą pozycję dziobnęła w nie parę razy. Przerwała jedzenie. Odpoczywała. Teraz zaczęła znów i już na prostych nóżkach jadła podstawione jej przez Pana nasiona. Nie trwało to długo. Odeszła stamtąd podchodząc z kolei do miseczki z wodą, a potem znów położyła się obok chowając dziobek w skrzydło i zamykając oczy. Nie była rozmowna. Chciała spać. Widząc to Pan, w milczeniu i bardzo cicho opuścił komnatę. Duch spał na okiennym parapecie, a Pan nikomu nie mówił, o jego powrocie. Następnego dnia, Pan zaledwie oznajmiwszy Raminowi że przybył, i nie anonsowany Duchowi wszedł pospiesznie do jego komnat. Ten wyspany i częściowo już wypoczęty siedział na poręczy fotela, a przechylając na bok swoją główkę przyglądał się Panu uważnie. Pan jak zwykle pozdrowił go, ale tym razem Duch nie odpowiedział – zwykle w takich sytuacjach gruchał, a teraz uparcie mu się przyglądał. W końcu, zeskoczył z poręczy na siedzenie fotela i zmieniając swój wygląd na ten, który był mu właściwy od początku, którego nigdy nie miał.
– Myślę, że to już koniec takich poleceń? – zapytał.
– O, tak. Tak. A jak się masz po podróży?
– Dziękuję świetnie. A co u ciebie? Nic się przez ten czas nie zmieniło? – zapytał Duch.
– Nie, nic. Wszystko w porządku. Może tylko to, że z wielką niecierpliwością czekaliśmy na twój powrót i z tej okazji przygotowujemy przyjęcie.
– O! – powiedział szczerze zdziwiony Duch. Kiedy zacieniałem Sarę i inne niewiasty, to po powrocie nie było żadnych przyjęć.
– Och! – żachnął się Pan. – Wtedy były inne czasy. Sam przecież wiesz, że dziś są zupełnie inne.
– Nie tylko czasy są inne. Kobiety, do których mnie posyłasz też.
– No cóż. To już około dwóch tysięcy lat. W tak długim czasie wszystko może się zmienić.
– O, tak. Tylko twój apetyt ciągle jest niezmienny.
– Nie narzekam, nie narzekam. Aa, dziękuję. Właśnie, właśnie, skoro już o tym mowa, to na przyjęciu wydanym z okazji twojego szczęśliwego powrotu będzie można coś zjeść. Czy miałbyś jakieś szczególne życzenia? – zapytał Pan.
– Nie. Żadnych specjalnych życzeń. A dlaczego mówisz: „z okazji twojego szczęśliwego powrotu”? Czyżbyś spodziewał się nieszczęśliwego? A może spodziewałeś się, że już tam pozostanę umierając na atak serca lub zginę od miecza Michała?
– Miecza Michała? Co ty wygadujesz?
– Nic takiego. Tak tylko sobie powiedziałem.
W tym momencie do komnaty wszedł Ramin i przerywając rozmowę zaanonsował Solisa.
– Witam cię Duchu Święty – rzekł Solis wchodząc do komnaty Ducha. – Wszyscy z niecierpliwością oczekiwaliśmy twojego powrotu. Martwiliśmy się, gdy nie było cię tutaj na czas – powiedział ze szczerością .
– O! Rzeczywiście? No tak, już dawno nie byłem na Ziemi. Zachwyciłem się tamtymi krajobrazami. Miejscami są prześliczne. Całymi dniami można na nie patrzeć.
– Tak, to prawda. Tak mówią. Hm – chrząknął Solis, po czym zwrócił się do nich obu – to znaczy Pana i Ducha. – Czy mam już wydać polecenie do wydania przyjęcia?
Tu Pan spojrzał na Ducha, a ten z kolei na Pana, po czym Duch rzekł:
–Może trochę później, dopiero wieczorem. Chcę jeszcze odpocząć. Ta podróż była rzeczywiście męcząca.
Solis ukłonił się im obu i wyszedł.
–To może ja też wyjdę. Wtedy będziesz mógł naprawdę odpocząć – i zanim Duch zdążył odpowiedzieć, Pan był już za drzwiami.
Siedząc w fotelu Duch myślał o tym co zaszło, na dole. Nie mógł zrozumieć Pańskiego wyboru. Czyżby rzecz, która ma się dopiero zdarzyć, była już dokonana i stąd taka właśnie konieczność działania? Czyżby w tym przypadku skutek miał wyprzedzić przyczynę i ponieważ teoretycznie już nastąpił, więc praktycznie należało wrócić się do przeszłości, aby wszystko przebiegało chronologicznie? A jeżeli tak, to co Pan chciał osiągnąć takim działaniem? Nie mógł Pana zrozumieć. To wszystko było tak zawiłe, że obojętnie z której strony tego nie rozważał, nigdy nie mógł dojść do ich logicznego końca. Tam, na tej pięknej Ziemi nie dano mu żadnej szansy wycofania się z nieświadomie danej obietnicy. Przemocą zmuszono go do niechcianego aktu.
Przy takim rozmyślaniu zastał go niebiański wieczór, ale Duch ciągle pogrążony w swoich rozważaniach wcale tego nie zauważył. Dopiero ponowne wejście do komnaty Ramina wytrąciło go z głębokiego zamyślenia nad tym co się stało. Ramin stał chwilę w milczeniu, a ponieważ Duch nie zwracał na niego uwagi, chrząknął. Duch obejrzał się w tamtą stronę, a potem rozejrzał po komnacie i powiedział do niego:
– Nie zauważyłem, że jest już tak późno.
– Tak, Duchu. Już późno. Przyjęcie przygotowane. Wszyscy już są i czekają tylko na ciebie. Tak mi powiedział Solis, który kazał ci to oznajmić.
– Solis jeszcze tu jest?
– Tak Duchu. Czeka na twoją odpowiedź.
– Wprowadź go na chwilę.
Kiedy Solis pojawił się w komnacie, Duch oznajmił mu:
– Zaraz tam idę. Pozwól jednak, że trochę ochłonę po tym zamyśleniu. To nie potrwa długo, dosłownie chwilę. Dużo myślałem i muszę ci powiedzieć, że nic z tego nie rozumiem.
–Czasem tak bywa, że zrozumienie pewnych rzeczy jest niemożliwe. W takim przypadku pozostaje nam tylko wiara, głęboka wiara – rzekł Solis.
– Tak, tak… Mam zatem wierzyć, że nie robiłem tego na próżno?
– To znaczy czego? – zapytał uprzejmie Solis.
– Tego, co przed chwilą robiłem z Anną.
Solis lekko się zarumienił i powiedział:
– Widocznie Pan miał jakąś koncepcję i dlatego prosił cię o przysługę.
– O, tak, z pewnością tak – rzekł Duch z nieukrywanym zdziwieniem. – Szkoda, że ja miałem inną? Cóż, pójdźmy na przyjęcie – powiedział chcąc dalej pozostać sam. Potrzebował jeszcze chwilę, aby wrócić do normalnego stanu, czyli jak to określił – „wrócić do normy”.
Solis skłonił głowę i wyszedł. Ramin odprowadził go do drzwi, a kiedy te zamknęły się, Duch wstał z fotela, przeszedł się po komnacie, po czym stanął przy oknie czasu. Wrócił myślami do podstępu Pana. W końcu przełamał swoją niechęć i udał się na przyjęcie.
*
Po przybyciu na przyjęcie zajął jak zwykle swoje, zawsze to samo miejsce. Stoły były rozstawione wokół sali, a miejsce Ducha było usytuowane po środku ściany naprzeciwko wejścia. Miejsce Pana było po stronie prawej, zresztą wszystko było po jego prawej stronie; on też był po swojej prawej stronie, a tuż obok niego – też po prawej stronie, było puste miejsce.
Na przyjęciu byli niemal wszyscy bogowie. Ci już starzy i ci jeszcze młodzi. Był wielki Perski Mitra urodzony 25 grudnia. Obok niego siedziała jego żona – Wielka Bogini Anatuta, niepokalana dziewica. Przy nich same boginie dziewice. Był też sam wielki Ozyrys zmartwychwstały po trzech dniach – 25 grudnia. Obok niego siedziała jego małżonka, a zarazem jego siostra, poza Gają największa z bogiń, zawsze dziewica Izyda , a obok niej jej syn Horus. Był Baal Hammon z krwiożerczą Tanit. Przy nich siedział babiloński Marduk i sumeryjski Enlil, a także Enki. Była też Kybele i Lilith. Obie siedziały zaraz koło Zeusa, też urodzonego 25 grudnia, a ten ze swoją żoną Herą przy Kali, chyba najbardziej morderczej z wszystkich bogiń. Była też Hekate, oraz asyryjska bogini księżyca i płodności – Isztar – na zachód od Mezopotamii, na tą rozpustną i krwawą dziewicę, zwaną również Królową Niebios, mówiono Asztarte. Ilekroć Zeus spojrzał na inną boginię, a miał odwieczne ciągoty do rozpusty, zazdrosna Hera kopała go pod stołem w łydkę lub koskę, a ten krzywił się z tego powodu i przybierając różne miny przeplatał palcami w swojej już siwej i kręconej brodzie. Ukradkiem spoglądał na Walkirie siedzące niedaleko Mitry, ale obawiał się Odyna, a poza tym były dziewicami z własnego wyboru i Zeus wiedział, że w tym przypadku niemożliwe jest, aby z którąś z nich mieć romans. Przybyły tutaj z przyszłości. Nie miały daleko. Często bywały w pobliskiej Walhali. Cofnęły czas, jeśli chcą mogą go też przyspieszać, mogą wszystko. Cóż to znaczy dla bogów! Zeus przyglądał się też swoim córkom – Artemidzie i Atenie Partenos-Dziewicy. Tak samo przyglądał się Afrodycie, która razem z Ateną siedziała między Walkiriami, a Mitrą. Kiedyś, dawno temu, Zeus dobrał się do Ateny i spłodził z nią Allacha. Potem Atena puściła go w koszyczku na wody jakiejś rzeki, chroniąc go w ten sposób przed zazdrosną Herą. Ale sama też w przeszłości doświadczyła podobnych przeżyć, kiedy to rozpustny ojciec musiał ją odebrać jej matce Metis i ukryć, bo Hera była zawsze chora z zazdrości. Teraz wszystkie te dziewice siedziały po przeciwnej stronie Zeusa. Bardzo przyglądał się Wili. Ta, też tak jak Walkirie, cofnęła czas. Miała skrzydła jak obsługujący ich cherubowie i może to pociągało Zeusa? Była inna, odmienna od tych, które spotykał w swoim ziemskim życiu.
Gdyby nie Hera, to przynajmniej spróbowałbym się do nich zalecać – pomyślał z żalem Zeus. – Jaki bóg obdarzył mnie tak zazdrosną żoną?!
Na tym przyjęciu nie brakowało prawie żadnego z wielkich bogów czy bogiń tamtych i poprzednich czasów. Stary już i dostojny Assur siedział po tej samej stronie co Pan, zaraz koło Jahwe, a lśniący miedzią Ares i rzymski Mars, po drugiej stronie tego samego stołu. Właściwie na jego boku, tuż przy rogu. Mocno posępni, szczególnie Ares, rozmawiali o sytuacji politycznej nad Eufratem i w Syrofenicji, a Ozyrys z Hapim o tegorocznych wylewach Nilu. Patrząc na nich z boku dostrzegało się wyraźną między nimi różnicę. Ozyrys wyglądał młodo, a Zeus staro. Ozyrys był przecież o wiele starszy od Zeusa, a mimo to wyglądał dużo młodziej. To z pewnością inne geny w postaciach. Poza tym, wyobraźnia ludów spostrzegająca te postacie w charakterystyczny dla danego rejonu sposób, kazała dobierać do ich posągów inne kamienie. Ale nie tylko to było ważne, bo specyfika kamieni z których ich wykuwano, to tylko jedna z niewielu spraw. W każdym rejonie byli inni bogowie, a do tego ludność danego rejonu mając inną kulturę, spostrzegała ich inaczej, nawet jeżeli byli oni tacy sami czy nawet ci sami. Posągi bogów nie zawsze były kamienne – czasem spiżowe, czasem drewniane a nawet złote, a materiał z którego robiono posągi też miał wpływ na ten wygląd. Może materiał Ozyrysa to twardy granit, a Zeusa miękki marmur?
Wielu z bogów przyszło ze swymi atrybutami, inni bez nich. I tak na przykład Wielka Izyda miała na głowie krowie rogi, a między nimi tarczę słoneczną, która dodatkowo oświetlała i tak już zbyt jasną salę. Selene i Nyks mocno narzekały na tą jasność, a Hekate narzekała na nią jeszcze bardziej niż one. Dla Hadesa przyzwyczajonego do zupełnie innych warunków, było tam nie do zniesienia. Chociaż Hades – bóg podziemi, nigdy nie uczestniczył w przyjęciach, to jednak mocno nakłaniany przez posłańca Pana przybył na nie wraz z żoną Persefoną, ale Allacha zostawili w domu i mimo, że na tym przyjęciu Allach mógł spotkać swoich rodziców, to uważali, że jego czas jeszcze nie nadszedł i jeszcze nikt nie ma o nim wiedzieć. Re, który też był na przyjęciu uważał, że na sali mogłoby być jeszcze jaśniej. Tak samo uważał Aton. Ares jak już mówiliśmy przyszedł w swojej miedzianej zbroi, ale Mars bez zbroi. Bastet przyjęła postać dorodnej kocicy, a Diana przybyła z jelonkiem, prowadząc go za rogi. Za to Artemis przybyła bez żadnego atrybutu, jakby podświadomie przeczuwając poczynania Pana – przed przyjęciem rozkazał wybudować koło miejsca, które miała zająć replikę kolumny z jej świątyni w Efezie i ozdobić ją wokół złotymi kobiecymi piersiami matki, nie kochanki. Nikt nie wiedział dlaczego? Duch chyba się domyślał, bo Pan mocno przyglądał się Horusowi spokojnie rozmawiającemu ze swoją matką Izydą, na dodatek to puste miejsce… ale były to tylko domysły. Uhonorował ją nad wyraz hojnie, aż inni bogowie mieli o to duże pretensje. Zapanowało wśród nich powszechne oburzenie. Nawet ci, którzy pojawili się ze swoimi atrybutami solidaryzowali się z tymi, którzy przyszli bez nich. Lilith powiedziała do Zeusa:
– A gdzie jest moje łoże?