JustPaste.it

Trójca. Powrót Ducha.

Powrót Ducha z przedostatniego zacieniania, czyli zacieniania Anny i początek balu bogów.

Powrót Ducha z przedostatniego zacieniania, czyli zacieniania Anny i początek balu bogów.

 

  

       Po  akcie  zacieniania  Pan  nie  mogąc  doczekać  się  powrotu  Ducha,  ciągle  podchodził  do  okna  czasu.  Niecierpliwie  przez  nie  wyglądał.  Droga  na  Ziemię  była  daleka,  więc  Duch  mocno  zmęczony.  Wiedział  też,  że  zacienianie  trwało  dłużej  niż  zwykle,  było  więc  wycieńczające.  Czekając  tak,  przechadzał  się  po  komnacie  myśląc  intensywnie  jak  by  mu  powiedzieć,  że  niedługo  czeka  go  jeszcze  jedna  taka  misja.  Wstydził  się  mówić  mu  o  tym,  a  z  drugiej  strony  było  to  dla  niego  konieczne.  Wiedział,  że  Duch  nie  lubił  takich  niewiast.  Zresztą,  kto  to  lubi?  Wiedział  też,  że  bez  niego  się  nie  obejdzie,  że  musi  się  nim  jeszcze  raz  posłużyć.  Wreszcie – bo  trudno  mu  było  podjąć  tą  decyzję – postanowił,  że  teraz,  od  razu  po  jego  przybyciu  tego  mu  nie  powie,  ale  też  nie  będzie  z  tym  zwlekał  do  ostatniej  chwili.  Powie  mu  za  kilka  dni,  jak  Duch  już  odpocznie.  Wiedział  też,  że  Duch  sprzeciwi  się  tej  decyzji,  ale  on,  Pan,  nic  nie  odpowie.  Tak  będzie  najlepiej.  W  końcu  musi  osiągnąć  cel.  W  przyszłości  wróci  do  tematu,  może  za  pięć,  może  za  dziesięć  lat.  Za  jedenaście  też  nie  będzie  za  późno.  Ale  nie  później.  Jeszcze  to  musi  zrobić.  Potem  już  na  wieki  da  Duchowi  spokój.  Tak  rozmyślając  zauważył  zbliżającą  się  do  okna  gołębicę.  Bardzo  ucieszony  obserwował  ją  uważnie,  przyniósł  nawet  ze  sobą  złoty  talerzyk  wypełniony  po  brzegi  różnymi  smakowitymi  nasionami.  Wreszcie  gołębica  usiadła  na  parapecie,  a  Pan  nic  nie  mówiąc  podsunął  jej  nasiona.  Spojrzała  na  nie,  potem  na  Pana,  ale  nic  nie  jadła.  To  ze  zmęczenia.  Pan  w  lot  zrozumiał  sytuację  i  szybko  podsunął  jej  drugi  podstawek  z  wodą.  Gołębica  zaczęła  zachłannie  pić,  potem  podkurczyła  nóżki  kładąc  się  na  odpoczynek  w  tym  samym  miejscu,  w  którym  wylądowała.  Pan  widział,  że  Duch  jest  bardzo  zmęczony,  więc  nic  się  nie  odzywał.  Kiedy  gołębica  złapała  już  „pierwszy  oddech”,  wstała  i  podeszła  do  talerzyka  z  nasionami  i  zajmując  znacznie  wygodniejszą  pozycję  dziobnęła  w  nie  parę  razy.  Przerwała  jedzenie.  Odpoczywała.  Teraz  zaczęła  znów  i  już  na  prostych  nóżkach  jadła  podstawione  jej  przez  Pana  nasiona.  Nie  trwało  to  długo.  Odeszła  stamtąd  podchodząc  z  kolei  do  miseczki  z  wodą,  a  potem  znów  położyła  się  obok  chowając  dziobek  w  skrzydło  i  zamykając  oczy.  Nie  była  rozmowna.  Chciała  spać.  Widząc  to  Pan,  w  milczeniu  i  bardzo  cicho  opuścił  komnatę.  Duch  spał  na  okiennym  parapecie,  a  Pan  nikomu  nie  mówił,  o  jego  powrocie.  Następnego  dnia,  Pan  zaledwie  oznajmiwszy  Raminowi  że  przybył,  i  nie  anonsowany  Duchowi  wszedł  pospiesznie  do  jego  komnat.  Ten  wyspany  i  częściowo  już  wypoczęty  siedział  na  poręczy  fotela,  a  przechylając  na  bok  swoją  główkę  przyglądał  się  Panu  uważnie.  Pan  jak  zwykle  pozdrowił  go,  ale  tym  razem  Duch  nie  odpowiedział – zwykle  w  takich  sytuacjach  gruchał,  a  teraz  uparcie  mu  się  przyglądał.  W  końcu,  zeskoczył  z  poręczy  na  siedzenie  fotela  i  zmieniając  swój  wygląd  na  ten,  który  był  mu  właściwy  od  początku,  którego  nigdy  nie  miał.

    – Myślę,  że  to  już  koniec  takich  poleceń? –  zapytał.  

    – O,  tak.  Tak.  A  jak  się  masz  po  podróży?

    – Dziękuję  świetnie.  A  co  u  ciebie?  Nic  się  przez  ten  czas  nie  zmieniło? – zapytał  Duch.

    – Nie,  nic.  Wszystko  w  porządku.  Może  tylko  to,  że  z  wielką  niecierpliwością  czekaliśmy  na  twój  powrót  i  z  tej  okazji  przygotowujemy  przyjęcie.

    – O! – powiedział  szczerze  zdziwiony  Duch.  Kiedy  zacieniałem  Sarę  i  inne  niewiasty,  to  po  powrocie  nie  było  żadnych  przyjęć.

    – Och! – żachnął  się  Pan. – Wtedy  były  inne  czasy.  Sam  przecież  wiesz,  że  dziś  są  zupełnie  inne.

    – Nie  tylko  czasy  są  inne.  Kobiety,  do  których  mnie  posyłasz  też.

    – No  cóż.  To  już  około  dwóch  tysięcy  lat.  W  tak  długim   czasie  wszystko  może  się  zmienić.

    – O,  tak.  Tylko  twój  apetyt  ciągle  jest  niezmienny.

    – Nie  narzekam,  nie  narzekam.  Aa,  dziękuję.  Właśnie,  właśnie,  skoro  już  o  tym  mowa,  to  na  przyjęciu  wydanym  z  okazji  twojego  szczęśliwego  powrotu  będzie  można  coś  zjeść.  Czy  miałbyś  jakieś  szczególne  życzenia? – zapytał  Pan.

    – Nie.  Żadnych  specjalnych  życzeń.  A  dlaczego  mówisz:  „z  okazji  twojego  szczęśliwego  powrotu”?  Czyżbyś  spodziewał  się  nieszczęśliwego?  A  może  spodziewałeś  się,  że  już  tam  pozostanę  umierając  na  atak  serca  lub  zginę  od  miecza  Michała?

    – Miecza  Michała?  Co  ty  wygadujesz?

    – Nic  takiego.  Tak  tylko  sobie  powiedziałem.

       W  tym  momencie  do  komnaty  wszedł  Ramin  i  przerywając  rozmowę  zaanonsował  Solisa.

    – Witam  cię  Duchu  Święty – rzekł  Solis  wchodząc  do  komnaty  Ducha. – Wszyscy  z  niecierpliwością  oczekiwaliśmy  twojego  powrotu.  Martwiliśmy  się,  gdy  nie  było  cię  tutaj  na  czas – powiedział  ze  szczerością .

    – O!  Rzeczywiście?  No  tak,  już  dawno  nie  byłem  na  Ziemi.  Zachwyciłem  się  tamtymi  krajobrazami.  Miejscami  są  prześliczne.  Całymi  dniami  można  na  nie  patrzeć.

    – Tak,  to  prawda.  Tak  mówią.  Hm – chrząknął  Solis,   po  czym  zwrócił  się  do  nich  obu – to  znaczy  Pana  i  Ducha. – Czy  mam  już  wydać  polecenie  do  wydania  przyjęcia?

        Tu  Pan  spojrzał  na  Ducha,  a  ten  z  kolei  na  Pana,  po  czym  Duch  rzekł:

          –Może  trochę  później,  dopiero  wieczorem.  Chcę  jeszcze  odpocząć.  Ta  podróż  była  rzeczywiście  męcząca.

       Solis  ukłonił  się  im  obu  i  wyszedł. 

          –To  może  ja  też  wyjdę.  Wtedy  będziesz  mógł  naprawdę  odpocząć – i  zanim  Duch  zdążył  odpowiedzieć,  Pan  był  już  za  drzwiami.

       Siedząc  w  fotelu  Duch  myślał  o  tym  co  zaszło,  na  dole.  Nie  mógł  zrozumieć  Pańskiego  wyboru.  Czyżby  rzecz,  która  ma  się  dopiero  zdarzyć,  była  już  dokonana  i  stąd  taka  właśnie  konieczność  działania?  Czyżby  w  tym  przypadku  skutek  miał  wyprzedzić  przyczynę  i  ponieważ  teoretycznie  już  nastąpił,  więc  praktycznie  należało  wrócić  się  do  przeszłości,  aby  wszystko  przebiegało  chronologicznie? A  jeżeli  tak,  to  co  Pan  chciał  osiągnąć  takim  działaniem?  Nie  mógł  Pana  zrozumieć.  To  wszystko  było  tak  zawiłe,  że  obojętnie  z  której  strony  tego  nie  rozważał,  nigdy  nie  mógł  dojść  do  ich  logicznego  końca.  Tam,  na  tej  pięknej  Ziemi  nie  dano  mu  żadnej  szansy  wycofania  się  z  nieświadomie  danej  obietnicy.  Przemocą  zmuszono  go  do  niechcianego  aktu. 

     Przy  takim  rozmyślaniu  zastał  go  niebiański  wieczór,  ale  Duch  ciągle  pogrążony  w  swoich  rozważaniach  wcale  tego  nie  zauważył.  Dopiero  ponowne  wejście  do  komnaty  Ramina  wytrąciło  go  z  głębokiego  zamyślenia  nad  tym  co  się  stało.  Ramin  stał  chwilę  w  milczeniu,  a  ponieważ  Duch  nie  zwracał  na  niego  uwagi,  chrząknął.  Duch  obejrzał  się  w  tamtą  stronę,  a  potem  rozejrzał  po  komnacie  i  powiedział  do  niego:

    – Nie  zauważyłem,  że  jest  już  tak  późno.

    – Tak,  Duchu.  Już  późno.  Przyjęcie  przygotowane.  Wszyscy  już  są  i  czekają  tylko  na  ciebie.  Tak  mi  powiedział  Solis,  który  kazał  ci  to  oznajmić.   

    – Solis  jeszcze  tu  jest?

    – Tak  Duchu.  Czeka  na  twoją  odpowiedź.

    – Wprowadź  go  na  chwilę.

       Kiedy  Solis  pojawił  się  w  komnacie,  Duch  oznajmił  mu:

    – Zaraz  tam  idę.  Pozwól  jednak,  że  trochę  ochłonę  po  tym  zamyśleniu.  To  nie  potrwa  długo,  dosłownie  chwilę.  Dużo  myślałem  i  muszę  ci  powiedzieć,  że  nic  z  tego  nie  rozumiem.

    –Czasem  tak  bywa,  że  zrozumienie  pewnych  rzeczy  jest  niemożliwe.  W  takim  przypadku  pozostaje  nam  tylko  wiara,  głęboka  wiara – rzekł  Solis.

    – Tak,  tak…  Mam  zatem  wierzyć,  że  nie  robiłem  tego  na  próżno?

    – To  znaczy  czego? – zapytał  uprzejmie  Solis.

    – Tego,  co  przed  chwilą  robiłem  z  Anną.

       Solis  lekko  się  zarumienił  i  powiedział:

    – Widocznie  Pan  miał  jakąś  koncepcję  i  dlatego  prosił  cię  o  przysługę.

    – O,  tak,  z   pewnością  tak – rzekł  Duch  z  nieukrywanym  zdziwieniem. – Szkoda,  że  ja  miałem  inną?  Cóż,  pójdźmy  na  przyjęcie – powiedział  chcąc  dalej  pozostać  sam.  Potrzebował  jeszcze  chwilę,  aby  wrócić  do  normalnego  stanu,  czyli  jak  to  określił – „wrócić  do  normy”. 

       Solis  skłonił  głowę  i  wyszedł.  Ramin  odprowadził  go  do  drzwi,  a  kiedy  te  zamknęły  się,  Duch  wstał  z  fotela,  przeszedł  się  po  komnacie,  po  czym  stanął  przy  oknie  czasu.  Wrócił  myślami  do  podstępu  Pana.  W  końcu  przełamał  swoją  niechęć  i  udał  się  na  przyjęcie.

 

                                                       *

 

       Po  przybyciu  na  przyjęcie  zajął  jak  zwykle  swoje,  zawsze  to  samo  miejsce.  Stoły  były  rozstawione  wokół  sali,  a  miejsce  Ducha  było  usytuowane  po  środku  ściany  naprzeciwko  wejścia.  Miejsce  Pana  było  po  stronie  prawej,  zresztą  wszystko  było  po  jego  prawej  stronie;  on  też  był  po  swojej  prawej  stronie,  a  tuż  obok  niego – też  po  prawej  stronie,  było  puste  miejsce. 

       Na  przyjęciu  byli  niemal  wszyscy  bogowie.  Ci  już  starzy  i  ci  jeszcze  młodzi.  Był  wielki  Perski  Mitra  urodzony  25  grudnia.  Obok  niego  siedziała  jego  żona – Wielka  Bogini  Anatuta,  niepokalana  dziewica.  Przy  nich  same  boginie  dziewice.  Był  też  sam  wielki  Ozyrys  zmartwychwstały  po  trzech  dniach – 25  grudnia.  Obok  niego  siedziała  jego  małżonka,  a  zarazem  jego  siostra,  poza  Gają  największa  z  bogiń,  zawsze  dziewica  Izyda ,  a  obok  niej  jej  syn  Horus.  Był  Baal  Hammon  z  krwiożerczą  Tanit.  Przy  nich  siedział  babiloński  Marduk  i  sumeryjski  Enlil,  a  także  Enki.  Była  też  Kybele  i  Lilith.  Obie  siedziały  zaraz  koło  Zeusa,  też  urodzonego  25  grudnia,  a  ten  ze  swoją  żoną  Herą  przy  Kali,  chyba  najbardziej  morderczej  z  wszystkich  bogiń.  Była  też  Hekate,  oraz  asyryjska  bogini  księżyca  i  płodności – Isztar – na  zachód  od  Mezopotamii,  na  tą  rozpustną i  krwawą  dziewicę,  zwaną  również  Królową  Niebios,  mówiono Asztarte.  Ilekroć  Zeus  spojrzał  na  inną  boginię,  a  miał  odwieczne  ciągoty  do  rozpusty,  zazdrosna  Hera  kopała  go  pod  stołem  w  łydkę  lub  koskę,  a  ten  krzywił  się  z  tego  powodu  i  przybierając  różne  miny  przeplatał  palcami  w  swojej  już  siwej  i  kręconej  brodzie.  Ukradkiem  spoglądał  na  Walkirie  siedzące  niedaleko  Mitry,  ale  obawiał  się  Odyna,  a  poza  tym  były  dziewicami  z  własnego  wyboru  i  Zeus  wiedział,  że  w  tym  przypadku  niemożliwe  jest,  aby  z  którąś  z  nich  mieć  romans.  Przybyły  tutaj  z  przyszłości.  Nie  miały  daleko.  Często  bywały  w  pobliskiej  Walhali.  Cofnęły  czas,  jeśli  chcą  mogą  go  też  przyspieszać,  mogą  wszystko.  Cóż  to  znaczy  dla  bogów!  Zeus  przyglądał  się  też  swoim  córkom – Artemidzie  i  Atenie  Partenos-Dziewicy.  Tak  samo  przyglądał  się  Afrodycie,  która  razem  z  Ateną  siedziała  między  Walkiriami,  a  Mitrą.  Kiedyś,  dawno  temu,  Zeus  dobrał  się  do  Ateny  i  spłodził  z  nią  Allacha.  Potem  Atena  puściła  go  w  koszyczku  na  wody  jakiejś  rzeki,  chroniąc  go  w  ten  sposób  przed  zazdrosną  Herą.  Ale  sama  też  w  przeszłości  doświadczyła  podobnych  przeżyć,  kiedy  to  rozpustny  ojciec  musiał  ją  odebrać  jej  matce  Metis  i  ukryć,  bo  Hera  była  zawsze  chora  z  zazdrości.  Teraz  wszystkie  te  dziewice  siedziały  po  przeciwnej  stronie  Zeusa.  Bardzo  przyglądał  się  Wili.  Ta,  też  tak  jak  Walkirie,  cofnęła  czas.  Miała  skrzydła  jak  obsługujący  ich  cherubowie  i  może  to  pociągało  Zeusa?  Była  inna,  odmienna  od  tych,  które  spotykał  w  swoim  ziemskim  życiu.

Gdyby  nie  Hera,  to  przynajmniej  spróbowałbym  się  do  nich  zalecać – pomyślał  z  żalem  Zeus.Jaki  bóg  obdarzył  mnie  tak  zazdrosną  żoną?!

       Na  tym  przyjęciu  nie  brakowało  prawie  żadnego  z  wielkich  bogów  czy  bogiń  tamtych  i  poprzednich  czasów.  Stary  już  i  dostojny  Assur  siedział  po  tej  samej  stronie  co  Pan,  zaraz  koło  Jahwe,  a  lśniący  miedzią  Ares  i  rzymski  Mars,  po  drugiej  stronie  tego  samego  stołu.  Właściwie  na  jego  boku,  tuż  przy  rogu.  Mocno  posępni,  szczególnie  Ares,  rozmawiali  o  sytuacji  politycznej  nad  Eufratem  i  w  Syrofenicji,   a  Ozyrys  z  Hapim  o  tegorocznych  wylewach  Nilu.  Patrząc  na  nich  z  boku  dostrzegało  się  wyraźną  między  nimi  różnicę.  Ozyrys  wyglądał  młodo,  a  Zeus  staro.  Ozyrys  był  przecież  o  wiele  starszy  od  Zeusa,  a  mimo  to  wyglądał  dużo  młodziej.  To  z  pewnością  inne  geny  w  postaciach.  Poza  tym,  wyobraźnia  ludów  spostrzegająca  te  postacie  w  charakterystyczny  dla  danego  rejonu  sposób,  kazała  dobierać  do  ich  posągów  inne  kamienie.  Ale  nie  tylko  to  było  ważne,  bo  specyfika  kamieni  z  których  ich  wykuwano,  to  tylko  jedna  z  niewielu  spraw.  W  każdym  rejonie  byli  inni  bogowie,  a  do  tego  ludność  danego  rejonu  mając  inną  kulturę,  spostrzegała  ich  inaczej,  nawet  jeżeli  byli  oni  tacy  sami  czy  nawet  ci  sami.  Posągi  bogów  nie  zawsze  były  kamienne – czasem  spiżowe,  czasem  drewniane  a  nawet  złote,  a  materiał  z  którego  robiono  posągi  też  miał  wpływ  na  ten  wygląd.  Może  materiał  Ozyrysa  to  twardy  granit,  a  Zeusa  miękki  marmur?

       Wielu  z  bogów  przyszło  ze  swymi  atrybutami,  inni  bez  nich.  I  tak  na  przykład  Wielka  Izyda  miała  na  głowie  krowie  rogi,  a  między  nimi  tarczę  słoneczną,  która  dodatkowo  oświetlała  i  tak  już  zbyt  jasną  salę.  Selene  i  Nyks  mocno  narzekały  na  tą  jasność,  a  Hekate  narzekała  na  nią  jeszcze  bardziej  niż  one.  Dla  Hadesa  przyzwyczajonego  do  zupełnie  innych  warunków,  było  tam  nie  do  zniesienia.  Chociaż  Hades – bóg  podziemi,  nigdy  nie  uczestniczył  w  przyjęciach,  to  jednak  mocno  nakłaniany  przez  posłańca  Pana   przybył  na  nie  wraz  z  żoną  Persefoną,  ale  Allacha  zostawili  w  domu  i  mimo,  że  na  tym  przyjęciu  Allach  mógł  spotkać  swoich  rodziców,  to  uważali,  że  jego  czas  jeszcze  nie  nadszedł  i  jeszcze  nikt  nie  ma  o  nim  wiedzieć.  Re,  który  też  był  na  przyjęciu  uważał,  że  na  sali  mogłoby  być  jeszcze  jaśniej.  Tak  samo  uważał  Aton.  Ares  jak  już  mówiliśmy  przyszedł  w  swojej  miedzianej  zbroi,  ale  Mars  bez  zbroi.  Bastet  przyjęła  postać  dorodnej  kocicy,  a  Diana  przybyła  z  jelonkiem,  prowadząc  go  za  rogi.  Za  to  Artemis  przybyła  bez  żadnego  atrybutu,  jakby  podświadomie  przeczuwając  poczynania  Pana – przed  przyjęciem  rozkazał  wybudować  koło  miejsca,  które  miała  zająć  replikę  kolumny  z  jej  świątyni  w  Efezie  i  ozdobić  ją  wokół  złotymi  kobiecymi  piersiami  matki,  nie  kochanki.  Nikt  nie  wiedział  dlaczego?  Duch  chyba  się  domyślał,  bo  Pan  mocno  przyglądał  się  Horusowi  spokojnie  rozmawiającemu  ze  swoją  matką  Izydą,  na  dodatek  to  puste  miejsce…  ale  były  to  tylko  domysły.  Uhonorował  ją  nad  wyraz  hojnie,  aż  inni  bogowie  mieli  o  to  duże  pretensje.  Zapanowało  wśród  nich  powszechne  oburzenie.  Nawet  ci,  którzy  pojawili  się  ze  swoimi  atrybutami  solidaryzowali  się  z  tymi,  którzy  przyszli  bez  nich.  Lilith  powiedziała  do  Zeusa:

    – A  gdzie  jest  moje  łoże?