JustPaste.it

Maria, dziewczyna, żona i… babcia

Zapominamy często o tym, że na jej czarnych włosach, pewnego dnia, pojawiły się srebrne nitki siwizny.

Zapominamy często o tym, że na jej czarnych włosach, pewnego dnia, pojawiły się srebrne nitki siwizny.

 

ea955b09720839506b820f4f6ef83b1a.jpg

 

Artykuł, który teraz sklecam, różni się od poprzednich.

Inny jest, dlatego, że jego osnowa, to raczej domysły.

Lecz owe, jak wspomniałem, domysły, są ważne w tej epistole.

Tyle słów tutaj padło w obronie Marii. Tyle ciepłych i rzekłbym, normalnych, i ludzkich, ponieważ tak też tą izraelitkę traktować należy - po ludzku.

Może będzie to krótki artykuł, lecz chcę przedstawić w nim Marię, która jest nie tylko dziewczęciem, ale i kobietą, matką, i kto wie, może i babcią!

Zatem zacznę. Skoro podstawą mają być domysły, to czas na pierwszy.

Maria miała lat siedemnaście, gdy urodziła Pana Jezusa Chrystusa!

U schyłku życia Zbawiciela, widzimy ją jeszcze pod krzyżem, gdzie Pan Jezus, rozkazuje swojemu uczniowi, by się nią zaopiekował, powiem więcej, by uznał ją za swoją matkę.

(Ew. wg Jana 19:26, 27)

Potem, razem z innymi, oczekiwała na zesłanie Boskiej Obietnicy, Ducha Świętego. (Dzieje 1:14)

Teraz proponuję cytat:

(15) A Eliud był ojcem Eleazara, a Eleazar ojcem Matana, a Matan ojcem Jakuba. (16) A Jakub był ojcem Józefa, męża Marii, z której narodził się Jezus,  zwany Chrystusem.

(Ewangelia według  Mateusza 1:15, 16) 

 

Przypomnę: Założyłem, że Maria, miała wtedy, lat siedemnaście.

Gdy zaś Pan Bóg rozpoczął Swoją ewangeliczną działalność, jak ``powiada Pismo``, miał lat około trzydziestu, a głosił Ewangelię, jak to się zwykło przyjmować, około trzech lat.

(Ewangelia według Łukasza 3:23)

 

Policzmy, więc: 17+33=50

Proste, prawda?

Jeszcze troszkę tylko, puszczę wodze fantazji i napiszę, że jej dzieci miały swoje pociechy, zatem mogła być babcią, w pełnym tego słowa znaczeniu.

Do czego, potrzebne były mi obliczenia, które zawarłem w pierwszej części artykułu?

Moment, jeszcze tylko mała chwilka.

Maria urodziła Pana Jezusa, jako Pierworodnego.

Miała również, z mężem swoim Józefem, czterech synów: Jakuba, Józefa, Szymona i Judę.

(Ewangelia według Mateusza 13:55)

Oprócz dzieci płci męskiej, urodziła córki, minimum dwie:

``Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas?``

(Ewangelia według Mateusza 13:56)

 

 Przyjmuję, na podstawie powyższych, Biblijnych zapisków, że po urodzeniu Pana Jezusa, żona Józefa, miała  sześcioro dzieci!

Jeżeli (teoretycznie oczywiście), każde dziecko rodziło się, co dwa lata i nie było wśród nich bliźniaków, można założyć, że Maria następnego syna, lub następną córkę, miała z Józefem w wieku, 19 lat...

(Gdyby Pana Mojego urodziła w 17. roku życia i każde następne dziecko, co dwa lata, to zakładając, że miała tylko dwie córki, ostatnie dziecko urodziłaby, gdy miała  lat, około 30.)

Przypomnę: Pod krzyżem, widzimy Marię, która miała, powiedzmy, lat 50.

Ilość lat zmieni się diametralnie, gdy różnica między urodzeniem kolejnych dzieci, się zwiększy.

W tych domniemaniach jednak, nie chodzi mi  o precyzję podawanych liczb, bo przecież każdy może orzec, że dzieci rodziły się w zupełnie innych odstępach czasu, lub, że np. Maria z Józefem, mieli więcej córek.

Chciałem tylko spojrzeć na Marię, żonę Józefa, przez pryzmat zwykłego, matczynego, codziennego życia.

Zapominamy często o tym, że ta kobieta, która jak wiele wierzących i miłujących Pana Boga kobiet, prowadziła życie zgodne z Przepisami Starego Prawa.

Zapominamy często o tym, że na jej czarnych włosach, pewnego dnia, pojawiły się srebrne nitki siwizny.

Warto, wreszcie potraktować ją jak dojrzałą kobietę, a nie - jak ciągle przedstawia ją kościół katolicki - młodą dziewczynę o pięknych rysach i postawie.

Myślę, że trzeba dostrzec w kobiecie, która stała pod krzyżem, osobę, na której twarzy wystąpiła już pierwsza bruzda starości i u której wzrok już nie ten, a słuch coraz słabszy...

Taka wizja kobiety tak naprawdę powinna jawić się przed naszymi oczami. To wizja kobiety, która gdzieś tam u schyłku swojego życia, umiera na rękach Jana, lub nawróconych swoich dzieci i która ostatnimi słowy szepcze ledwo dosłyszalnym głosem: Róbcie to, cokolwiek ON POWIEDZIAŁ!