JustPaste.it

„Polemika” z nieżyjącym...

...czyli uwagi do książki prof. L. Kołakowskiego „Czy Pan Bóg jest szczęśliwy i inne pytania”.

...czyli uwagi do książki prof. L. Kołakowskiego „Czy Pan Bóg jest szczęśliwy i inne pytania”.

 

Biorąc  pod  uwagę  zawarte  w  Katechizmie  Kościoła  Katolickiego  stwierdzenie  o  Bogu,  to  w  celu  uzyskania  odpowiedzi  na  pytanie  zawarte  w  tytule  książki,  nie  musimy  analizować  innych  wypowiedzi  niż  katechizmowa,  ponieważ  tam  mamy  już  odpowiedź  gotową.  Na  samym  początku  wspomnianego  katechizmu  czytamy:  „Bóg,  w  samym  sobie  doskonały  i  szczęśliwy,  (…)” *.  Jest  to  stwierdzenie  autorytetu,  jakim  dla  większości  Polaków  i  wielu  ludzi  na  świecie,  był  Jan  Paweł  II,  i  ono  mówi  nam  jednoznacznie,  że  Bóg  jest  szczęśliwy.  Utożsamiając  Pana  Boga  z   Absolutem,  a  inaczej  Bytem  Absolutnym,  czego  robić  nie  wolno  (ale  czegóż  to  nie  wolno  wojewodzie?),  mimochodem  stajemy  się  chrześcijanami,  mimo,  iż  w  rzeczywistości  nie  mamy  z  chrześcijaństwem  nic  wspólnego.  Pan  Bóg  posiada  cechy  osobowe,  natomiast  czym  bardziej  przesuwamy  się  w  kierunku  Absolutu,  tym  bardziej  obserwujemy  zanik  osobowych  cech  bóstw.  Takie  nazewnictwo  jak  Pana  Bóg  jest  określeniem  starotestamentowego,  „synajskiego  indywiduum”,   a  zatem  w  rozważaniach  poza  religijnych  stajemy  się  naukowo  nieobiektywni. 

Na  samym  początku  książki,  prof.  Kołakowski  powołuje  się  na  filozofię  Leibniza  i  mówi:  „Dowiódłszy  (Leibniz – przyp.  autora)  konieczności  istnienia  Boga  i  osobno  Jego  najwyższej  dobroci,  wynosi  stąd,  że  Bóg  musiał  był  stworzyć  najlepszy  świat  jaki  jest  logicznie  pojmowalny,  i  to  jest  świat,  który  zamieszkujemy;  każdy  inny  byłby  gorszy.  Sławne  szyderstwa  Woltera  w  tej  sprawie  są  zbyt  łatwe.  Leibniz  był  świadom  okropności  życia”.  (Nie  wiem  dlaczego  prostota  czy  łatwota  musi  być  zła?).  Poza  tym,  że  sami  stwierdzamy  istnienie  zła,  mamy  również  stwierdzenie  o  jego  istnieniu  geniusza,  jakim  niewątpliwie  był  Leibniz.  Czy  zła  jest  więcej  niż  dobra,  czy  też  mniej,  można  się  spierać  i  Leibniz  na  ten  temat  się  nie  wypowiada.  Jeżeli  prof.  Kołakowski  pisze,  że  „Leibniz  był  świadom  okropności  życia”,  może  to  oznaczać  tylko  jedno,  tzn.,  zdawał  sobie  sprawę  z  tego,  że  świat  przesycony  jest  złem.  [Ja  uważam  zło  (pomijając  wydarzenia  rajskie),  za  podstawę  istnienia  naszego  ziemskiego  świata.  Gdyby  nie  zło – nasze  życie  by  nie  zaistniało.]  Rozumując  dalej,  Pan  Bóg,  zgodnie  z  nadanymi  mu  przez  Watykan  cechami,  jako  istota  Wszechmogąca,  a  zatem  przewidująca,  nie  mógł  nie  wiedzieć,  że  tworząc  Ziemię  i  takie  życie,  tworzy  zło.  Z  przytoczonego  fragmentu  katechizmu  i  rozumowania  niezależnego  wynika  jednoznacznie,  że  stworzył,  ponieważ  było  mu  to  potrzebne  do  powiększenia  swojego  szczęścia.  Prof.  T.  Kotarbiński,  bodajże  aż  sześciokrotnie  obdarowany  tytułem  doktora  honoris  causa  powiedział  (cytowałem  w  artykule  „Nagrody  dla  Jezusa”),  że:  „W  obliczu  ogromu  zła  na  świecie,  byłoby  bluźnierstwem  posądzać  Boga  o  istnienie”.  Prof.  Kotarbiński,  podobnie  jak  Leibniz,  doskonale  zdawał  sobie  sprawę  z  tego,  że  świat  przepełniony  jest  złem.  Ale  nie  tylko  on  zdawał  sobie  z  tego  sprawę.  Nie  trzeba  sław,  by  co  nieco  wiedzieć  o  nędzy  życia.  Mój  kolega,  który  swego  czasu  był  prywatnie  w  Meksyku,  po  przyjeździe  stamtąd  powiedział  mi:  Jeżeli  tym  ludziom  już  nic  nie  zostało,  to  została  im  jeszcze  wiara  w  Boga.  Przed  wyjazdem  był  katolikiem.  Po  przyjeździe  nagle  porzucił  wiarę.  Stał  się  niewierzącym.  Nie  powrócił  już  do  „chrystusowych  złudzeń”.  Takie  same  odczucia  ma  moja  znajoma  po  wizycie  na  Kubie.  Tam  mogła  poznać  nędzę  w  której  żyją  ludzie,  na  świecie  stworzonym  przez  nieskończenie  dobrego  Boga.  Boga  miłości.  Kiedy  na  jakiejś  wsi  weszła  do  mieszkania  kobiety  do  której  przyszła,  z   jej  oczu  poleciały  łzy.  W   związku  z  tym,  niezaprzeczalnym  stwierdzeniem  jest,  że  zło  występuje  na  świecie  i  to  w  ilości  ogromnej,  bo  i  my  to  stwierdzamy,  i  każda  jednostka  obiektywna,  również  i  taka,  która  w  społeczeństwie  jest  uznana  za  autorytet,  w  tym  Jan  Paweł  II.  Biorąc  to  wszystko  pod  uwagę  możemy  stwierdzić,  że  Bóg  wiedział  co  tworzy  i  po  co  tworzy,  a  ponieważ  Watykan  jak  i  jego  wierni,  i  inni,  również  o  tym  wiedzą,  i  jednoznacznie  stwierdzają,  że  On – Bóg,  istnieje,  a  On – Bóg,  doskonale  wiedział  co  robi,  więc  należy  uznać,  że  cierpienie  było  Mu  potrzebne  do  szczęścia.  Jest  to  Bóg  obdarzony  katolickimi  cechami – czyli  Pan  Bóg. 

Dalsza  część  przytoczonego  fragmentu  z  katechizmu  dalej  brzmi:  „(…),  zamysłem  czystej  dobroci,  w  sposób  całkowicie  wolny  stworzył  człowieka,  by  uczynić  go  uczestnikiem  swego  szczęśliwego  życia” *.  Z  przytoczonego  na  początku  fragmentu  zdania  tego  katechizmu  wiemy  już,  że  jest  On  szczęśliwy,  ale  teraz  wiemy  trochę  więcej.  Wiemy,  że  jego  życie  było  szczęśliwe  już  przed  stworzeniem  świata,  a  on  „zamysłem  czystej  dobroci”  stworzył  zło.  Stwierdzenie  fantastyczne,  genialne,  godne  najwyższej  inteligencji – zapewne  stwierdzenie  Jana  Pawła  II,  geniusza  katolicyzmu.  Tego  nie  można  wymyślić,  nie  będąc  czynnie  związanym  z  Watykanem.  Konia  z  rzędem  temu…,  a  katolikowi:  stos  płonący  z  heretykiem…

Jeśli  chodzi  o  zło  i  wszechmoc,  to  prof.  Kołakowski  mówi  nam,  że  „Gerszom  Scholem,  niezrównany  znawca  kabały  i  mistyki  żydowskiej  powiada,  że  księga  Zohar  często  ukazuje  zło  jako  coś  realnego  i  pozytywnego,  nie  po  prostu  negację.  Moce  Boga  stanowią  całość  harmonijną,  sądy  jego  są  dobre,  o  ile  jego  prawa  ręka  rozdziela  miłość  i  miłosierdzie,  o  tyle  lewa  ręka  jest  organem  jego  gniewu… ”.   Takie  stwierdzenie  jest  czymś  innym  niż  stwierdzenie  prof.  J.  Salij,  katolika,  ojca,  ale  jeszcze  nie  świętego,  chyba  ojca  oblata,  że  Bóg  jest  czystą  miłością.  W  pewnych  wierzeniach,  czy  raczej  praktykach,  jak  również  niektórych  wierzeniach  Chińskich  mówi  się,  że  świat  jest  podzielony  na  lewą  i  prawą  stronę.  Jest  to  w  całości  zgodne  z  księgą  Zohar,  jak  i  chrześcijańskim  stwierdzeniem,  że  Chrystus  siedzi  po  prawicy  Ojca.  W  takim  pojmowaniu  rzeczy,  nie  ma  również  sprzeczności  z  naszym,  podzielonym  na  dwie  części  mózgiem,  połączonym  od  spodu  spoidłami.  Być  może  tu  leży  kompletnie  niewytłumaczone  stwierdzenie  o  wolnej  woli  człowieka.  Lewa  półkula,  jako  ośrodek  logicznego  myślenia,  analizy,  przetwarzania  informacji,  i  prawa,  odpowiedzialna  za  abstrakcję,  emocje  (które  trzeba  połączyć  z  uczuciowością),  intuicję,  syntezę,  itp.          

W  książce  prof.  Kołakowski  pisze,  że  w  1347  roku  Kościół  potępił  teorię  Mikołaja  z  Autrecourt,  który  twierdził,  że  świat  jest  absolutnie  doskonały  zarówno  w  całości,  jak  we  wszystkich  swoich  częściach  zapewne  dlatego,  że  twierdzenie  tak  śmiałe  może  sugerować,  że  zła  po  prostu  nie  ma,  nie  ma  grzesznej  woli  skażonych  stworzeń  ludzkich  czy  diabelskich”.  Ja  myślę,  że  powodem  odrzucenia  tej  teorii  była  nie  tylko  negacja  zła,  bo  ono  wszędzie  jest  widoczne  i  diabłem  wytłumaczalne,  ale  ponieważ  jest  go  znacznie  więcej  niż  dobra,  zatem  jest  to  podważanie  „Nieskończenie  Dobrej  Mocy  Bożej”,  który  to  zło  dopuszcza,  tak  jakby  nie  miał  na  nie  żadnego  wpływu,  a  zatem  „posądzanie”  Go  przez  Kościół  o  „sterowanie”  ziemią  stałoby  się  niemożliwe.  I  dalej,  „Jakoż  niektórzy  Ojcowie  wschodni  i  niektórzy  późniejsi  teologowie  nie  mogli  tych  dogmatów  strawić  ani  ich  pogodzić  z  obrazem  absolutnie  dobrego,  miłującego  Stwórcy.  Dogmatyczne  orzeczenia  Kościoła  uczyły  nas  nieraz,  że  zło  moralne,  choć  Bóg  je dopuszcza,  nigdy  nie  jest  przez  niego  sprawione”.   Otóż  zarówno  „skażone  stworzenia  ludzkie  czy  diabelskie”  są  stworzone  przez  Boga,  który  wie  co  i  dlaczego  zrobił.  Żadna  istota  „czystego  dobra”,  nie  może  tworzyć  rzeczy  innych  niż  dobre,  a  jeżeli  takowe  gdzieś  istnieją,  to  Bóg,  który  tworzył  „wszystko”,  nie  jest  „czystą  miłością”,  tak  jak  chce  wiele  teologów.  Jest  Bogiem  Wszechmogącym, a  więc  trzymającym  w  dłoni  prawą  i  lewą  lejcę. 

Watykańskiego  Boga  można  tłumaczyć  na  wiele  sposobów,  ale  jeżeli  zachodzi  konieczność  tłumaczenia,  to  niewątpliwe  jest,  że  osoba  którą  tłumaczymy  dokonała  jakiegoś  czynu,  który  z  różnych  powodów  nie  jest  przez  nas  akceptowalny.          

*  Katechizm  Kościoła  Katolickiego.  Wstęp.  Życie  człowieka - znać  i  kochać  Boga.  Punkt  1.