JustPaste.it

Laczek i Kurczepicówna

Białogłowy i Rycerze w drugiej odsłonie. Helena spotyka Janka.

Białogłowy i Rycerze w drugiej odsłonie. Helena spotyka Janka.

 

 

d817363f2a7efeedf8d9f82169c9b6d7.jpg

Kiedy wracał Namiestnik Jan Laczek, jeden. On był jeden ale jechali w kilku. Jechał z nimi Zrzędzian, pachołek co lubił się zagadywać z wieśniaczkami po drodze. Był też Podbijpięta, rycerz wielki, taki wielki, że aż strach, taki wielki był, no. Z tej wielkości to zrobili mu, to zrobili, albo nawet wystrugali. Co jo godum, co jo godum. Wypukali mu (nie domyślaj się czytelniku żadnych takich), wypukali mu miecz ze stali, długi, że hej. Nazywał się Zerwijkaptur. Ten scyzoryk oczywiście. I teraz będzie najlepsze. On tym Zerwijkapturem musi ściąć 3 główki. Takie ma zadanie. To nie wszystko, musi ściąć bo inaczej z bara bara nici, figli migli zabronione. Albo 3 główeczki jednocześnie fajt, albo zimne nóżki. No ale wracajmy, tzn. Jan Laczek wraca do domu, a tymczasem Panie jakowe na drodze kłopot miały i się zamartwiały. Koło od taczki odpadło i ani, powtórzę ani, może jeszcze raz powtórzę ani, ani się nie dało jechać dalej. Podejrzyjmy je, może coś ciekawego zobaczymy.

Stara baba się odezwawszy - Oj moje stare nogi.

Młoda na to – (podgląda na nogi baby, tej starej.) Ano stare, Macocho i jakie koślawe, jak hokeje. Ale jazda, ale może ponarzekamy teraz trochę na swoją dolę.

Macocha zaczęła – Oj my biedne białogłowy....

Młoda zdziwiona wyraźnie odparła – No już takie biedne to nie jesteśmy... mamy 199 programów w telewizji i czternaście w radiu....

Stara się zirytowała – Ale tak się mówi. Ma chatę albo dwie i trzy samochody a on też mówi, że biedny.

Młoda się poprawiła – Tak, tak... No więc jeszcze raz zaczynaj stara pudernico.

Macocha szczęśliwa, zaczęła narzekać już na fest – Jakie my biedne... Kolaska się popsuła i nie możemy dalej jechać.

Kolaska? A ja myślałem, że taczka. No trudno. Z daleka nie było widać, drogi czytelniku.

Młoda na to – Nie kolaska tylko koło odpadło i trzeba wielkiego, silnego chłopa – co by pomógł.

Pudernica, podnosząc palec do góry (jeden palec i to nie środkowy) zagadnęła– I teraz zadam pytanie.

Młoda podnosząc głowę z zaciekwieniem – Zadaj, skoro nie znasz odpowiedzi.

Macocha zciszając głos – Co dalej robić?

Na to mloda paniusia – Trzeba znaleźć, zwabić tutaj jakiegoś naiwniaka. Trzeba wymyślić podstęp.

Pudernica, aż podskoczyła z radości , wyciągając jabłko)– Mam pomysł...

Młoda z zażenowaniem – Jabłko, to jest ten pomysł?

Macocha spokojniej już zaczęła wyjaśniać – A tak... Ewa złapała Adama. To może i nam się uda.

Młoda ziewając a potem zmierzając wzrokiem starą od góry do dołu – No jak taką staruchę zobaczą jak ty to pomyślą, że znów chcesz otruć Królewnę Śnieżkę.

Macocha się oburzyła – Jak można jabłkiem otruć?

Młoda kiwając głową i jeszcze pukając się w głowę i to palcem wskazującym – Ano tak – gość zjada robaczywe jabłko. Robale dostają się do środka. I wtedy taki robal w tych kiszkach zacznie merdać, wywijać, piruety stawiać.

Macocha dopowiadając – To co wejdzie jedną – wyjdzie drugą stroną.

Młoda dalej – O nie! Dostanie gość rechotania pępka, poplątania dwunastnicy, podskoków żołądka i do tego czkawki wyrostka... jest już gotów... leży i się nie rusza.

Macocha na dobre zniechęcona, machając ręką – I potem te krasnale wielkości myszy... beeeeee.... to już lepiej ty weź to jabłko...

Młoda odbierając jabłko – Jabłko nie... ja je tu położę, niech tam leży... trzeba inaczej.

I położyła nieopodal to jabłko. Nieopodal to znaczy na jakimś murku, czy tam gdzieś, no tam i tam, no.

Macocha siadając okrakiem na kamieniu zagadnęła trochę z nie dowierzaniem– Ale jak?

Młoda na to – Ano jestem dziewka niczego sobie. Dezodorant, makijaż tu i tam, potem kuperkiem zakręcę, dygnę nóżką i frajerek się zatrzyma.

Pudernica aż podskoczyła z zachwytu – No to zrób tak, zrób tak...

Młoda, grożąc paluszkiem, znów wskazującym – Tylko ty macocho w krzaki się schowaj, bo klientów mi płoszysz.

(Stara się chowa, a młoda zatrzymuje jak na autostopie, macha kciukiem do tyłu. Właśnie jechał pan Jan z kompaniją)

Młoda, jak ich zobaczyła, obciągnęła sukmanę i – Hela trzymaj się....

Pan Jan zbliżając się, zagadnął – Och co za radość mnie spotyka na tej drodze...

Hela do siebie - Co za mowa?...

Laczek dalej – Jakie cudo tu spotykam...

Hela – Dobrze mówi, jaki grzeczny...

Jan rozkładając ręce na boki – Co za rozkosz, co za widok... jakie kształty.... ach specyjał nad specyjały....

Hela, jeszcze raz obciągając sukmanę – Rad wielce jestem kawalirze, tak pochlebne słuchać głosy.

Na to Jan prosto z mostu (nie, nie skoczył, tylko powiedział) – Ale ja, nie o waćpannie mówię...

Hela, oburzając się – A o kim jeśli wolno spytać?

Janek odparł – Ależ wolno spytać. Ja zachwycam się tym jabłkiem co nieopodal leży....

( Stara robi radosny gest ręką w krzakach – o jeees)

Hela już na dobre zdziwiona – Jabłkiem?

Laczek pośpieszył z wyjaśnieniem – Głodny jestem a tam żarełko leży.

Helena, biorąc to nieszczęsne jabłko ze złością wcisnęła do Laczka (znaczy dała Laczkowi) – No to jedz łakomczuchu jeden. Masz i zapchaj się do woli. Jabłko lepsze. Mnie nie widzi?

Jan dorywając się do owocu, zaraz zaczął je pałaszować – Smaczne mniam, mniam, choć maleńkie... A Waćpanna to co tu robi? Jak się zowiesz dziewczę miłe?

Helena dygnąwszy i złapawszy rąbek u spódnicy, sukni czy tam tej szmaty co na siebie włożyła – Helena Kurcewiczówna.

Jan dalej jedząc jabłko – Kurczepicówna powiadasz.

Hela poirytowana – No waść pomiarkuj się i nie przezywaj.

Jan uspakajając i dalej jedząc to jabłko – Dobrze, dobrze. Jam jest Jan Skrzetuski Namiestnik Księcia Michała.

Helena, wstrząsając ramionami – Też mi co. Witam, witam.

Janek kończąc już wcinać ogryzek – I co... tutaj Waćpani zarabia znaczy porabia, porabia.

Helena wyjaśniając – Ja sobie tutaj tak czekam, to może kogo złapie...

Jan zapytał – Szuka pani małużonka.

Helena reagując radośnie – O przydałby się, ale teraz chodzi o koło...

Jan zapytał – Koło czego?

Helena zaczęła wyjaśniać – Koło się zepsuło i nie możemy jechać dalej.

Jan rozglądając się na boki – A kto jest z Waćpanną?

Hela kiwając ręką w stronę krzaczka – Hej macocho, a chodźcie do nas.

(zza krzaka wychodzi stara baba)

Stara baba kłaniając się chyba ze trzy razy – Dzień dobry dobrodzieju i wybawco, ale...

Jan, wertując wzrokiem w babie (niczym innym, by raczej w niej nie wertował) – Witajcie staruszko, co za ale...?

Macocha mierząc go od góry do dołu – No Bozia poskąpiła wzrostu?

Zapomniałem dodać, że nasz pan Jan był kurdupel – Ale rozumu dała. I tutaj, niestety musimy przerwać, by nastąpić innym razem. Co będzie dalej dowiesz się czytelniku już w 3 rozdziale. A będzie się działo, oj będzie. Przecież muszą jeszcze to koło naprawić. A więc nara.