JustPaste.it

Rozmowa z Januszem Grycnerem, Prezesem klubu KKS Akuna Naprzód Janów.

Koniec sezonu to okazja do podsumowań osiągnięć drużyny oraz sztabu szkoleniowego. Zapytaliśmy Prezesa Naprzodu Janów Pana Janusza Grycnera o ocenę minionego sezonu...

Koniec sezonu to okazja do podsumowań osiągnięć drużyny oraz sztabu szkoleniowego. Zapytaliśmy Prezesa Naprzodu Janów Pana Janusza Grycnera o ocenę minionego sezonu...

 

Koniec sezonu to okazja do podsumowań osiągnięć drużyny oraz sztabu szkoleniowego. Zapytaliśmy Prezesa Naprzodu Janów Pana Janusza Grycnera o ocenę minionego sezonu, plany związane z klubem, ewentualne ruchy kadrowe oraz kondycję rodzimego hokeja.

Prezes Naprzodu Janów, Janusz Grycner

fot. Mirek Ring

 

Andrzej Wróblewski: Jak Pan ocenia zakończony niedawno sezon? Jak wiemy końcówka nie wypadła dla klubu zbyt dobrze…

Janusz Grycner: - Należy zacząć od tego, że w tym sezonie znacznie zmieniła się drużyna. Sporo zawodników odeszło. Kolejna sprawa to obcokrajowcy. Szeregi Naprzodu opuściła liczna grupa dobrych zawodników krajowych. Jednocześnie nie mieliśmy szansy pozyskania dorównującej im liczby zawodników krajowych, w związku z tym szukaliśmy jak najlepszych – jak na nasze możliwości – obcokrajowców. Niestety manewr ten nie do końca wyszedł tak jakbyśmy chcieli. Na pewno dobrym nabytkiem był Marian Kacir, który dał z siebie naprawdę dużo. Pozostali zawodnicy nie spełniali naszych oczekiwań. Mam tu na myśli Roberta Najdka i Martina Bouza.

Porażką okazało się również zatrudnienie obrońców z tzw. „grupy nowotarskiej”. Mieli być oni wzmocnieniem, a nie wnieśli do drużyny absolutnie nic. Przykro bo myślałem, że są to zawodnicy, którzy będą chcieli pokazać się z jak najlepszej strony. W związku z licznymi absencjami musieliśmy w trakcie sezonu przebudować model drużyny. Doszło do tego, że wiodącymi zawodnikami głównie w linii defensywnej zostali młodzi zawodnicy, którzy jeszcze rok temu wychodzili na lód sporadycznie. Spore postępy poczynił Adian Kurz, który u boku doświadczonych defensorów wkomponował się w drużynę.

Nie uniknęliśmy również błędów taktycznych, które wpływały niejednokrotnie na stan psychiczny zawodników. Uważam, że z jak najlepszej strony pokazaliśmy się w pierwszych meczach play-off z Zagłębiem. Po przegranej drużyna się „wypaliła” i ciężko było już chłopaków zmobilizować do walki w meczach o miejsca 5-8. Musimy pamiętać również o finale Pucharu Polski, gdzie niewiele dzieliło nas od sukcesu. Podsumowując, w tym sezonie oceniam drużynę na 3+.

Z drużyną ściśle wiąże się praca trenerska. Jak Pan ocenia duet Kulawik-Imiołczyk w porównaniu z pracą poprzedniego szkoleniowca?

- Z trenerem Lehockim współpracowałem ponad trzy lata i dostrzegam więcej pozytywów niż elementów negatywnych. W ostatnich latach mimo posiadania słabszej kadrowo drużyny, nasz zespół często wygrywał z mocniejszymi. Bez względu na ocenę metod szkoleniowych jest to także zasługa Jaroslava Lehockiego. Zarówno poprzednio jak i teraz nie ingeruję w metody szkoleniowe. Wychodzę z założenia, że przed sezonem wytycza się cel i jeśli zostaje on osiągnięty, nie wnikam w metody jego realizacji.

Celem postawionym trenerowi Lehockiemu była „szóstka”. Cel został przecież osiągnięty, a mino wszystko doszło do zmiany…

- Zauważyłem, że coś niedobrego działo się z zawodnikami. Drużyna była całkowicie „wypalona”. Może seria wcześniejszych porażek spowodowała, że zawodnicy przestali w siebie wierzyć. Był to czynnik bardziej psychologiczny aniżeli sportowy. Wiemy dobrze, że nie jest to drużyna, która jest o trzynaście bramek słabsza od Zagłębia… a jednak była gorsza na lodzie. Coś trzeba było zrobić. W działalności sportowej całej drużyny nie da się zwolnić…

Nawet jeśli trener Lehocky miałby do mnie żal, że nie miał możliwości zrealizowania postawionego celu, ja na każdym kroku będę mu dziękował za trzy lata pracy dla naszego klubu. Jeśli chodzi o obecnych trenerów, ich priorytetem ma być skupienie się nad indywidualnym przygotowaniem każdego z zawodników, mam tu na myśli głównie obrońców.

Rozumiem, że trener Kulawik i Imiołczyk pozostają na stanowiskach…

- Tak , określiliśmy już sobie cele szkoleniowe. Jeśli chodzi o cel sportowy poczekamy aż znany będzie bliższy kształt drużyny oraz budżet.

A propos kształtu drużyny. Jakie ruchy kadrowe przewiduje Pan w najbliższym czasie. Może jacyś zawodnicy są już w kręgu zainteresowań klubu…

- W tej chwili nie prowadzimy żadnych konkretnych rozmów. Do tej pory zawsze układaliśmy drużynę dwutorowo (Polacy, obcokrajowcy). W tym sezonie ze względu na projekt przepisów o obcokrajowcach sytuacja się trochę zmieniła. Doszliśmy do wniosku, że ściągniemy większą liczbę obcokrajowców i w meczach kontrolnych sprawdzimy ich przydatność dla drużyny. Rynek ten jest na tyle szeroki, że jest z czego wybrać. Oczywiście mogą to być również zawodnicy znani z naszej ligi, lub grający u nas teraz czy wcześniej.

Jeśli chodzi o naszych zawodników, jesteśmy w trakcie rozmów. Jeśli trenerzy dojdą do porozumienia, określą wspólny cel, ponadto będzie wola współpracy na linii zawodnik – trener, wtedy ja uzgadniam z zawodnikiem stronę finansową. Jeśli się dogadamy… temat jest zamknięty. Nie chcę poprzez odwrotną kolejność rozmów w pewnym sensie narzucać trenerom składu drużyny.

Przejdźmy może do kształtu czekających nas rozgrywek. Do którego wariantu liczby obcokrajowców w nadchodzącym sezonie jest Pan skłonny się przychylić. Wiemy, że propozycje są różne lecz ostateczne rozstrzygnięcia jeszcze nie zapadły…

Według mnie nie powinien obowiązywać limit obcokrajowców wywodzących się z krajów Unii Europejskiej. Powiedzmy sobie szczerze – jest to niezgodne z prawem UE. Kiedy obowiązywał limit trzech obcokrajowców optowałem za tym aby nie podnosić limitu wprost, tylko wprowadzić projekt 3+2. Co znaczy to 2. Chodzi o to ażeby naturalizować obcokrajowców i wprowadzać ich do reprezentacji. Często mówi się o utalentowanej młodzieży ale myślę, że młodych zawodników mogących z powodzeniem rywalizować na arenie międzynarodowej jest u nas ciągle zbyt mało.

Reprezentujemy dyscyplinę obwarowaną szczególnymi przepisami dotyczącymi występów w reprezentacji narodowej. Na przykład w piłce nożnej można nie urodzić się w Polsce, nie grać w polskiej lidze, a wystarczy dostać obywatelstwo i można z powodzeniem występować w reprezentacji kraju. Przykładem jest chociażby Ludovic Obraniak. W hokeju natomiast sytuacja jest diametralnie inna. Można urodzić się w Polsce, posiadać obywatelstwo i mimo to nie mieć prawa do gry w reprezentacji Polski… bo nie grało się w polskiej lidze. Najlepszym przykładem jest występujący dziś w NHL, Wojciech Wolski.

Moją propozycją było aby zawodników, którzy grają w naszej lidze co najmniej dwa lata i wystąpili z wnioskiem o obywatelstwo nie traktować już jako obcokrajowców. Przepis ten wstępnie zaakceptowano w Związku lecz wprowadzono zapis o tym, że dotyczy to zawodników nie starszych niż 28-letnich. Na dzień dzisiejszych mamy pięciu zawodników spełniających te kryteria (są to Bucek, Tabacek, Zatko, Dudas i Bakrlik). Jeśli przepis ten miałby naprawdę przysłużyć się polskiej reprezentacji należałoby ten limit, jeśli nie zlikwidować, to przynajmniej odłożyć w czasie np. na dwa lata. Przepis powinien być sformułowany w taki sposób aby pomóc reprezentacji. To reprezentacja jest nośnikiem marketingowym każdej dyscypliny. To przez reprezentację trafiają pieniądze do klubów. Jeśli reprezentacja ma sukcesy, łatwiej o sponsorów – nigdy na odwrót. Widzimy to na przykładzie innych dyscyplin zespołowych w naszym kraju.

Jak na chwilę obecną wygląda sprawa załatwiania polskiego obywatelstwa przez Mariana Kacira i Miroslava Zatko. Wiemy, że jest w toku. Czy są jakieś sygnały, że sprawa ruszyła z miejsca?

- Na pewno „swoje” to musi odleżeć. Jeśli rozwiązania, o których wspominałem nie weszłyby w życie, na pewno dołożymy wszelkich starań żeby Ci zawodnicy otrzymali obywatelstwo przed rozpoczęciem sezonu. Myślę, że przy pewnym zaangażowaniu Związku jest duża szansa żeby ci zawodnicy zasilili reprezentację już w przyszłorocznych mistrzostwach świata.

Rozumiem, że Zatko i Kacir zostają w klubie, a jak wygląda sprawa pozostałych obcokrajowców…

- Kontrakty były do końca sezonu. W tej chwili jest to sprawa otwarta. Drużynę mogą zasilić gracze, którzy występowali u nas bądź też inni. W tej chwili za wcześnie żeby jednoznacznie przesądzać. Rynek zagraniczny jest na tyle „bogaty”, że naprawdę jest z czego wybierać. Przede wszystkim zależy nam na wzmocnieniu obrony. Zobaczymy kogo uda nam się pozyskać z ligi polskiej, wtedy będzie wiadomo ilu i jakich obcokrajowców potrzebujemy. Nie zakładam jednak, że może ich być więcej niż dwóch.

A co z sytuacją finansową klubu. Jak kształtuje się budżet na nowy sezon? Czy są jakieś zaległości?

- Zaległości są ale od pamiętnych wydarzeń z początku września zawodnicy regularnie otrzymywali wynagrodzenie. Oczywiście w tamtym momencie był pewien poślizg. W jakimś stopniu udało się go zmniejszyć, lecz występuje w dalszym ciągu. Będę starał się wyzerować tę zaległość.

Jeśli chodzi o nowy sezon, na pewno nie będzie „różowo”. Z każdym z zawodników przeprowadzę indywidualne rozmowy w sprawie warunków finansowych i muszą być świadomi wystąpienia pewnych korekt wynagrodzenia. Rok temu byliśmy piątą drużyną, w tym jesteśmy ósmą. Czyli poziom drużyny się obniżył. Nie będzie to bezpowrotne zabieranie pieniędzy. Przygotowuję schemat tzw. „motywacyjny”, który będzie skupiał się na poziomie sportowym i zaangażowaniu w grę poszczególnych zawodników. Chciałbym również uświadomić kibicom, że poza paroma najmłodszymi graczami zawodnicy nie otrzymują głodowych pensji. Ktoś może powiedzieć, że uprawianie hokeja trwa kilkanaście lat, a żyć trzeba nadal. Jeśli ktoś chce w późniejszym wieku utrzymywać się z hokeja, musi on reprezentować hokej na poziomie reprezentacyjnym i to również na najwyższym poziomie. W hokeju najczęściej kilkanaście lat spędza się na lodzie zarabiając przyzwoicie ale jeśli się nie myśli o przyszłości, popełnia się błąd.

Przejdźmy może do budżetu. Jak wygląda sprawa sponsorów, czy ktoś zrezygnował z pomocy, może są widoki na jakieś nowe źródła finansowania…

- Nie obiecuję kokosów, nieustannie „biegam” za pieniędzmi. W tej chwili nie chcę zdradzać pewnych rozmów zakulisowych. W naszym wypadku jedna z firm niezadowolona z naszych fatalnych występów w ostatnich meczach „obcięła” trochę finansowanie. Zawodnicy powinni zrozumieć, że to co prezentują na lodzie przekłada się na ich wizerunek i w konsekwencji na środki które mogą uzyskać. Sponsor, który płaci monitoruje swoje wydatki i oczekuje również efektu sportowego.

Z bardzo ciekawą inicjatywą wyszedł nasz główny sponsor, Akuna. Wspólnie pracujemy nad programem, dzięki któremu również kibice będą mogli w sporym stopniu pomóc klubowi. W tej chwili jest jeszcze zbyt wcześnie, żeby rozmawiać o szczegółach. W chwili kiedy cały program będzie uzgodniony przedstawię szczegóły na oficjalnej stronie klubu.

Na zakończenie coś o czym wszyscy pamiętamy, a jednocześnie wszyscy chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć. Czy na dzień dzisiejszy jest Pan w stanie obiecać kibicom Naprzodu, że wrześniowy horror nie powtórzy się i w tym roku?

- W chwili obecnej jesteśmy w troszeczkę innej sytuacji. W zeszłym roku na tle wielu klubów naszej ligi hokejowej nie prezentowaliśmy się najgorzej, natomiast coś było nie tak jeśli chodzi o drużynę. Zawodnicy oczywiście mają swój punkt widzenia. Jednak w sytuacji, kiedy gracze odmówili wyjazdu na mecz sparingowy będący elementem przygotowania drużyny do sezonu, poczułem, że kilka lat poświęconych na odbudowę klubu zostało utraconych, i dalsza praca mija się z celem.. Było to swoiste votum nieufności w stosunku do mnie i zarządu. Przyznaję, że była to dla mnie trudna decyzja. Nie mogłem spać. Najbardziej ubolewałem nad tym, że tak trudno było o pomoc, której brak w zetknięciu z kryzysem dotykającym bezpośrednio naszych sponsorów przekładała się na zaległości wobec zawodników. Cieszę się, że później pojawiły się pewne deklaracje, które w znacznej mierze pomogły nam zakończyć rok 2009.

Mam nadzieję, że nie dojdzie już do takiej sytuacji. Nawet jeśli miało by się okazać, że finansowanie będzie odbiegało od założeń, będziemy grali zawodnikami na których będzie nas stać… ale będziemy grali.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

- Również dziękuję.

 
Rozmawiał Andrzej Wróblewski

 

Źródło: http://dailysport.pl/index.php/2010/03/24/bedziemy-grali-zawodnikami-na-ktorych-bedzie-nas-stac-rozmowa-z-januszem-grycnerem/