JustPaste.it

Wahania emocjonalne, czyli o tym, jak nie być twardym chamem, ani miękkim ku...

Twardy cham, źle. Mięki kuta* nie dobrze, noto jak ?? Przeczytaj to sie dowiesz.

Twardy cham, źle. Mięki kuta* nie dobrze, noto jak ?? Przeczytaj to sie dowiesz.

 

 

Postanowiłem dzisiaj naskrobać coś, co myślę dotyka wielu osób. Problem tyczy się bardziej mężczyzn, gdyż piszę go w oparciu o swoje własne doświadczenia. Jednak wiele przekazu mogą również wynieść z niego kobiety, często podobne sytuacje mogą spotykać również i je same.

Stan wewnętrzny, w jakim się znajdujesz w danej chwili, to, co tobą kieruje, a także przeżycia, nabyte doświadczenia, siedzące głęboko w środku ciebie emocje, pewne wspomnienia, przetarte motywy zachowań, to wszystko decyduje o mocy twojego charakteru.

Jeśli w życiu ci się układa- nie masz problemów w szkole, jesteś lubiany, odnosisz być może pewne sukcesy w różnych dziedzinach, masz ciekawe życie, nie brakuje ci niczego (począwszy od jedzenia i ubrań, kończąc na przyjaciołach, partnerce/rze) i czujesz się ogólnie szczęśliwy, wówczas stan twojego charakteru jest niezwykle mocny i ukazuje go w pociągającym blasku chwały.

Co to oznacza? Człowiek, którego cechują podobne walory, jest dużo bardziej odporny na porażki, ponieważ jest pewien, że ma możliwość ich szybkiego zniwelowania następnymi sukcesami. Ponadto, pewność, że coś się mu uda, sprawia, że te wyobrażenia o zwycięstwie są tak mocne, że kwestia ich urzeczywistnienia wydaje się niezwykle banalna. Osoba taka, nie baczy, czy rozmawia z gejem, lesbijką, ekstra dupeczką, czy może z kobietą nie bardzo obdarzoną przez matkę naturę (czyt. Paskudną). Z każdą z nich może się dogadać, a nawet, jeśli nie, to nie ma problemu, żeby w najbliższym czasie poznać kogoś, z kim porozumie się jeszcze lepiej. Ten typ osoby odnosi większe sukcesy na polu uwodzenia, nawet, jeśli nie jest bogiem/nią seksu. Jest to spowodowane właśnie tym „zlewkowym” podejściem do świata. Kiedy taki, dajmy na to facet, spotyka piękną kobietę, nie napala się, tak jak większa chodzących dookoła frajerów, szukających okazji, bądź zdesperowanych przez pasmo porażek w relacjach damsko-męskich. Zna swoją wartość, nie czuje potrzeby często nie przyjemnego wysilania się, by zdobyć względy kobiety. Traktuje to wszystko na poziomie „coś za coś”. W tym właśnie momencie pojawia się aspekt, nazwany przeze mnie

”syndromem zlewki” (SZ). Dojrzały emocjonalnie facet, wie, kiedy zjawisko to pobudza jego subiektywne odczucia względem natury i potrafi nad nim panować, a nawet rzec by można wykorzystać dla własnych korzyści. Mężczyzna, który nie umie sobie z nim poradzić, „wyczuć” tego, pomimo silnie ukształtowanego charakteru (tzw. ramy), wpada w pułapkę, a z czego sam nie zdaje sobie do końca sprawy. Zaczyna błądzić, ale nie ma pojęcia, dlaczego tak się dzieje. Na czym to polega? Przykładowo jesteś typem faceta, który ma bardzo mocny charakter, nazwijmy go „A”. Spotykasz dziewczynę, którą uważasz za potencjalną partnerkę dla ciebie. Jednak wspomniany „syndrom zlewki” uaktywnia się, powodując, że jesteś zbyt pewny siebie (w skrajnych momentach po prostu nieprzyjemnie arogancki) i w pewnym momencie wydaje ci się, że to ona powinna ciebie podrywać, zrobić za ciebie wszystko. Masz w głowie obraz siebie jako wspaniałego i pociągającego mężczyznę i czekasz, aż panna zacznie działać. Problem pojawia się, kiedy twoje wyobrażenia nie idą zgodnie z planem. Nie możesz pojąć, jak to jest, że ta kobieta nie zwraca uwagi na kogoś tak świetnego jak ty. Zaczyna cię to denerwować i skupiasz na tym swoją uwagę. Nie dbasz już w równym stopniu o inne dziewczyny, bo twoja wartość jako faceta zostaje poddana próbie, której wynik nie zmierza w pozytywnym kierunku. Angażujesz się za bardzo, dziewczyna widzi to i w tym momencie ma cię już w garści. Po jakimś czasie uznajesz, że po prostu nie była ciebie godna, co jest swego rodzaju okłamywaniem samego siebie, że coś poszło nie tak. Myślisz – „nie ta, to inna”. Okey, okey … tyle, że sytuacja z inną wygląda całkiem podobnie. Po pewnym czasie moc twojego charakteru zaczyna słabnąć i staje na poziomie typu „B”, do którego zaraz nawiąże. Z silnego, pewnego siebie faceta o wysokich ambicjach fantazjach, zmieniasz się w kogoś, kto gubi się w banalnych życiowych sytuacjach. Problemem tego był oczywiście „syndrom zlewki”. Skąd się on bierze?

Sprawa jest dość jasna- w pewnym momencie swojego życia, najczęściej jest to okres 15-19 lat, wydaje ci się, że możesz zwojować cały świat. Oczywiście to subiektywne odczucie jest jak najbardziej pozytywne, z tym, że niesie ze sobą kilka skutków ubocznych. Jednym z nich jest właśnie przesadnie wyolbrzymione poczucie swojej wyższości na tle innych. Ważnym jest, żeby mieć swoje zdanie i umieć postawić, ale jeśli umieszczasz siebie w centrum świata, nie dopuszczając do siebie nikogo więcej, to po prostu uniemożliwiasz innym dobre relacje z tobą. Wielu ludzi, portale społecznościowe, motywując młodych ludzi stara się im wpoić, że przekonania, którymi się otaczają od najmłodszych lat mają sparaliżować ich życie, próbuje wyperswadować im, jak ważni są sami w sobie, ukierunkować we właściwym kierunku ich charakter. Inicjatywa wspaniała! Jest jednak jedno ale.. Należy pamiętać, że oprócz ciebie na świecie są też inni, którzy być może też próbują zmienić swój charakter na lepsze. Gdyby wszyscy mieli wyjebane na innych, to takie akcje mogły by z powodzeniem otrzymać miano „produkcji samolubów”. Kiedy człowiek, przeważnie młody, taki jak ja, nie zda sobie sprawy z tego fenomenalnie ważnego aspektu, prędzej, czy później wpada we wspomnianą przeze mnie pułapkę… Ci, którzy są świadomi obecności innych na świecie, przeważnie tacy, którzy mieli już do czynienia z „syndromem zlewki” są na tyle dojrzali, że w momencie kiedy się on uaktywnia zdają sobie z tego sprawę i nie poddają się mu. O co w tym chodzi? Wróćmy do sytuacji poznania cud-miód dziewczyny. Jesteś typem „A” i znów pojawia się ten przeklęty syndrom. Jednak ty już wiesz, że, pomimo, iż jesteś niezwykle wartościowym człowiekiem, dziewczyna sama nie zaprosi na spotkanie, sama nie da sobie odczuć, że ty się nią interesujesz. Bogatszy o taką wiedzę, postępujesz tak, aby nie wyjść na faceta typu „B”, ale również nie dać się opanować przez SZ. Jak znaleźć bilans między jednym a drugim? Odpowiadam- praktyka. Czytając ten artykuł nie zdobędziesz fantastycznych mocy rządzenia światem. Czytając go, stajesz się bogatszy w kwestii panowania nad swoją własną osobowością. Wiesz już, że, mimo, iż musisz trzymać ramę, nie możesz sam pod sobą kopać dołki i liczyć na to, że trafisz na kobietę, która będzie cię uwielbiać za to, jak się poruszasz (btw, jeśli nawet trafisz, to pewnie będzie to zdesperowana kobieta- typ „B”). Ale żeby nauczyć się wykorzystywać to wiedzę w życiu, musisz ćwiczyć, bo nic samo się za ciebie nie zrobi. Powoli, krok po kroku, a dojdziesz do perfekcji. Najbardziej wytrwali otrzymują to, czego pragną.

Natomiast, jeśli chodzi o człowieka, z charakterem typu „B”, bądź może nawet bez charakteru. Przeważnie, jego życie jest zaprzeczeniem lifestyle’u człowieka z mocną ramą. Ni jest to oczywiście reguła, choć często tak bywa. W rzeczywistości pobudek decydujących tym, do której grupy się zaliczasz może być multum. Co się tyczy tego człowieka, „syndrom zlewki” jest mu obcy, bo cechuje go naiwna wiara w innych ludzi. Kiedy taki, dajmy na to, facet, spotyka śliczną kobietę, robi wszystko, żeby się jej upodobać. Przyjmuje formę wegetatywną, potrzebującego. Często też, nie robi nic, bo z góry jest przekonany o swojej porażce. Taki człowiek ma w życiu wiele wahań nastroju, bowiem jego emocje są głównie uzależnione od humorów otoczenia, w którym przebywa, jak są dla niego łaskawi. Na polu uwodzenia, oddaje inicjatywę kobietom okazując im zbyt szybko, zbyt wielkie zainteresowanie, czyli zachowuje się dokładnie na odwrót od człowieka, który poprzez „syndrom zlewki” nie pamięta, aby tego zainteresowania okazać. One mają go w garści, bo wiedzą, że na małe skinienie palcem przybiegnie z podniesionym ogonem, więc to one go zlewają, przyprawiając o niemiłe, wręcz nie do zniesienia chwile. Jak sobie z kolei poradzić będąc w takiej sytuacji? Sprawa nie jest wcale taka poważna. Co prawda, mamy tutaj do czynienia z zaburzeniami równowagi psychicznej i hormonalnej, które mają odzwierciedlenie głównie w odbieraniu przez takiego osobnika świata. Jednak, stopniowo, można sobie z tym poradzić. Trzeba przede wszystkim wyznaczyć sobie swoje cele priorytety, poczynając od najmniejszych (nauczę się robić jajecznicę) do tych najtrudniejszych (nauczę się podwójnego fiflaka). Potem należy popracować nad swoimi popędami, postarać się je uspokoić. Pomóc w tym mogą wszelakie transe uspokajające, których w internecie jest bezliku. Przy poznawaniu nowych ludzi, przede wszystkim kobiet, musi zawsze być obecna myśl, że nie ma sensu spieszyć się, nawet, jeśli ty bardzo tego pragniesz. Jeżeli czujesz niedosyt, to zapoznaj się z dziesięcioma innymi kobietami i zamiast ofiarować swoje zaangażowanie jednej, obdarz nim owych dziesięć niewiast. A kiedy uzyskasz oznaki zainteresowania swoją osobą, wykorzystaj to, ale uważaj by to nie działo się znów na poziomie „B”. Ustatkuje to twoją popędliwość

i nauczy harmonii, bardziej będziesz kontrolować swoje własne czyny. W pewnym momencie zaczniesz odnosić sukcesy, realizować wyznaczone cele, dostrzeżesz, że łatwiej ci jest aktywnie uczestniczyć w swoim własnym życiu i staniesz się osobą o potężnym charakterze. Jeśli tak się stanie, czego jestem pewien, musisz uważać jednak na ten podstępny i przez wielu niezauważalny „syndrom zlewki”. Jak z nim sobie radzić już wiesz, teraz musisz tylko spróbować wnieść moje rady w życie. Oczywiście, możesz też nie robić nic, ale pomyśl, czy to sprawi, że będziesz lepszym człowiekiem?

 

Źródło: Paweł Poręba