JustPaste.it

Różnica bez różnicy.

...tak się porobiło na tym najgorszym z światów, że ogromną przewagę mają wyedukowani nad tymi, którzy się czegoś nauczyli. Bo oni nie dostrzegają różnicy.

...tak się porobiło na tym najgorszym z światów, że ogromną przewagę mają wyedukowani nad tymi, którzy się czegoś nauczyli. Bo oni nie dostrzegają różnicy.

 

Różnica  bez  różnicy

Czy to jest jakaś różnica, kiedy się kogoś uczy i kiedy edukuje? Chodzi tu o różnicę między uczonym i edukowanym. Czy ona w ogóle jest. Ta różnica.

Kiedyś, to ja nie pojmowałem, że można być aż tak ciemnym, żeby jej nie dostrzegać. Ale potem, kiedy niejako na własnym doświadczeniu nieźle przekonałem się, jaka to konkretnie różnica i jakie są jej skutki – pojąłem bez żadnego wątpienia. Bo tak już się porobiło na tym najgorszym z światów, że ogromną, ale to ogromną przewagę mają wyedukowani nad tymi, którzy się czegoś nauczyli.


b609169532d100950a3ffef8991084ef.jpg


Tak się porobiło, że ci, którzy wiedzą, ale nie potrafią, ważniejsi są od tych, którzy po prostu potrafią, choć często mało wiedzą. Często nie znaczy zawsze, ani nawet zwykle. Poza tym, wyedukowani mają pewną paskudną cechę: oni święcie wierzą, że ich edukacja jest lepsza. Jest nawet jeszcze gorzej. Ci wyedukowani tak samo wierzą święcie, że nie tylko lepiej wiedzą, lecz także lepiej potrafią. A samo życie dopuszcza też absolutny horror: pozwala im z tej wiedzy i potrafienia robić praktyczny użytek.

Wszystko przez to, że oni nie dostrzegają różnicy.

Rozumiecie już, dlaczego idiotom tak często przychodzą do głowy myśli samobójcze?

Dla porządku, spróbuję podzielić te dwa gatunki ludzi. Powiedzmy, ten, który chce się nauczyć, niechaj nazywa się Uk, zaś ten, który chce być wyedukowanym – Antyuk, oczywiście. Uk po to się uczy, by się czegoś dowiedzieć, przy czym niespecjalnie zwraca uwagę na jakieś tyczące jego wiedzy papierki. Celem Antyuka jest wyłącznie potwierdzenie swojej uczoności, koniecznie renomowanym papierkiem. Uk się uczy, Antyuk zakuwa. Uk szuka odpowiedzi na przeróżne kwestie, większość zresztą sam wynajduje. Antyuk przyjmuje wyłącznie odpowiedzi gotowe, odpowiednio autoryzowane. Sam niczego nie szuka, bo po co się przemęczać. A jeśli nawet zdecyduje się szukać, to jedynie tego, czego potrzebuje – albo on sam, albo jego szef. Nieważne, czy ten szef siedzi za biurkiem, czy siedzi gdzieś na chmurce.

No i, co ważne, Uk przede wszystkim uczy się sam, Antyuk jest edukowanym. Przez różne autorytety. One, te autorytety, z reguły są nieśmiertelne.

Dla Antyuka bardzo niepokojącym jest fakt, że Uk wciąż, nieustannie szuka tych swoich odpowiedzi, mało która go zadowala, najchętniej wszystko by sam pomacał, o wszystkim sam się przekonał. Uk doskonale wie, że życie bez przerwy się zmienia i płynie, że każda odpowiedź słuszna dziś, jutro może być niesłuszna. Antyuk zaś kocha, gdy wszystko jest jasne, proste, uporządkowane. Więc on nic, tylko by rozjaśniał, prostował i porządkował.

I zawsze, w każdej sytuacji powiada, że to Uk jest winnym. Że to właśnie Uk tworzy niejasności, komplikacje i nieporządek. Najchętniej to by zabronił Ukowi wszelkich działań, zapędziłby go do edukacji. Antyuk nie ma pojęcia, że jeśli ktoś już zakosztował tego, co Uk z takim smakiem uprawia – nigdy, przenigdy tego nie porzuci. Poza tym Uk, dobrze wiedząc, że to samo życie jest winne, wcale tego Antyukowi nie tłumaczy, ponieważ Uk nie lubi działań daremnych. Ku zdumieniu Antyuka, Uk uwielbia wszelakie trudności.

A kiedy Antyuk wpadnie w biedę, albo – daj, Boże – nieszczęście, wtedy od razu wzywa na pomoc Uka. Wtedy doskonale pojmuje różnicę. Okazuje się, że jest w niej nawet biegłym. Wie, że za tę pomoc nie ma potrzeby Uka zbytnio nagradzać, zaś awansować wcale. Starczy Uka pochwalić. Uk łasy jest na pochwały niby miś na miodek.

To wcale nie są żarty. Gdyby nagroda Nobla była bez miliona, to by się do niej pchały wyłącznie same Uki. Ani jeden Antyuk by o to nie zabiegał. Wtedy nagroda Templetona byłaby ważniejszą od Nobla.

Tam wyżej napisałem, że jest źle i gorzej, nawet, że jest horror. Ale tak po prawdzie, to wszystko jeszcze pikuś. Najgorsze i najlepsze zachowałem na koniec, bo tak należy w porządnym kryminale. Dla ułatwienia życia Antyukom. Ponieważ uczciwy Antyuk czyta wyłącznie zakończenia, albo same wyroki, tudzież podsumowania. Wnioski, które do tego wiodą, i tak są dla Antyuka zbyt trudne. Od tego jest Antyukiem.

A jaki jest szczyt szczęścia dla Antyuka? Oczywisty i także, póki co, nieziszczalny przez szatańskich Uków: przejść przez ten caluteńki wspaniały system edukacji, łącznie z kursem podyplomowym, na koniec osiągnąć najwyższy wskaźnik IQ oraz pozytywny wynik na wykrywaczu kłamstwa i zasłużyć wreszcie na upragniony zasiłek dla bezrobotnych.

 

PS. Dokonałem zmiany w nomenklaturze - politpoprawność zobowiązuje.