JustPaste.it

Żywot ucznia poczciwego

Z wykorzystaniem tekstów "humor z zeszytów ucznia"

Z wykorzystaniem tekstów "humor z zeszytów ucznia"

 

 

edd136a5cbfdb5d2faa676fe33e3510b.jpg

Jestem poczciwym uczniem, taką chodzącą poczciwotą. A ci wszyscy dookoła: nauczyciele, koleżeństwo prymasi i oczywiście rodzinka – to prześladowcy. Czego nie zrobiłbym to źle, to niewypał, nie przystoi. Ale zacznijmy od samego początku. Nauczyciele, jak wspomniałem to najwięksi prześladowcy porządnego, uczciwego i bardzo spokojnego ucznia. Uczą co chcą, mylą pojęcia, sami nie wiedzą czego tak naprawdę oczekują od porządnych ludzi. Teraz przejdźmy do konkretnych przykładów – proszę bardzo.

Historyk pyta mnie – złośliwie oczywiście – z czym kojarzy mi się „Napoleon”? Odpowiedziałem bez namysłu, że z moim kochanym wujkiem. Nauczyciel zdziwiony. Wobec tego odpowiedziałem dalej: Mam wujka, wujka Leona do którego często jeżdżę pogawędzić. Ostatnio znów się wybrałem do niego – pogadaliśmy sobie tak od serca. Ale jak zwykle złośliwa ciotka musiała się wtrącić do rozmowy. Wpadła dobrze wnerwiona wołając: „Napol Leon, bo zimno!”. A wcale nie było jeszcze tak zimno. W tym momencie historyk się wściekł. Groził mi, że postawi jedynkę. Nie wiem za co? Pyta prześladowca dalej: czy nie wiem coś na temat Grunwaldu? Uśmiechnąłem się w chwale zwycięstwa: oczywiście, że wiem. W końcu coś w życiu się widziało: król Jagiełło spotkał się z Krzyżakowcami w celu otrzymania dwóch nagich mieczy. Często na rozpoczęcie bitwy pod Grunwaldem była śpiewana Bogurodzica. Była napisana w języku polskim po łacinie. Po bitwie na polu grunwaldzkim zostało więcej nieboszczyków niż przyszło. A w ogóle Krzyżacy mordowali, palili, i gwałcili starców, kobiety i dzieci. Historyk wpadł w szał krzycząc: co ja znowu wymyślam i zmieniam historię. Tłumaczę mu cierpliwie, że ja historię lubię i dużo czytam na  temat naszych władców. Np wiem, że Bolesław Krzywousty dobrze mówił, ale źle usta składał . Albo Kazimierz Wielki, choć bardzo się starał nie mógł mieć dzieci, niestety. Nie słyszał pan? Trzeba trochę na bieżąco interesować się wiadomościami. No i .......... wyrzucił mnie z lekcji po ojca. Posłałem biednego tatulka w paszczę lwa. Po powrocie taty, lekko nie było. Odtąd nie mogę już jeździć do wujka Leona. No i co, nie prześladowcy? Inny nauczyciel: ”wuefista” przychodzi kiedyś na lekcję – do sali gimnastycznej i mówi- dzisiaj będzie „wymyk”, kto pierwszy? No to ja zabiłbym się z pośpiechu tak chciałem zrobić pierwszy ten „myk” ze szkoły. I co? Jakie podziękowanie? Znowu tatuś do szkoły. Powiedzieli mu, że niby uciekłem. Tłumaczę, że nauczyciel powiedział do nas: ” wy, myk”. Nic nie pomogło. Za myk dostałem wtyk.

Pewnego razu pan z geografii dorwał mojego osobistego kumpla i pyta: pokaż Włochy. No to mój genialny koleś ściąga bluzę, podnosi rękę i mówi, że ma pod pachą. Prześladowca na niego, że jest „trep” i z lufą go odesłał na miejsce – i za co? Uparty geograf pyta dalej całą klasę: czy ktoś wie gdzie leżą Włochy? Nie wytrzymałem w tym momencie. Wstaję i mówię: Włodek jest łysy, dlatego zdjął bluzę, a każdy wie że włochy są na głowie. W podziękowaniu ,też zostałem odmianą buta. Ciekawe gdzie on ma, te włochy u siebie? Albo innym razem, jak już się trochę uspokoił. Myślałem zresztą, że doczytał. Pyta się mnie ten belfer dokąd płynie Wisła? Oczywiście, że wiedziałem. Wisła płynąc przez Żuławy wpada w depresję. Nie wiem czemu znowu się zdenerwował. Albo jego irytacja, czemu służyła, jak omawiał temat globu ziemskiego. Ja wiedziałem, że na globusie wyróżniamy południki, północniki i całe nocniki. A dwa przeciwległe punkty na globie nazywamy biegunkami. Nie doczytał, czy co? Nie wiedział też, że na wykształcenie powierzchni Ziemi mają wpływ jej trzęsienia i wulkanizacja. Jak Fizyk zaczął się też wygłupiać i nie na temat mówić, już się nie odzywałem. Tylko pomyśleć: para nienasycona, para nasycona, pęd, popęd. W czasie fizyki zajmuje się wychowaniem seksualnym. Matematyk pyta się ostatnio: kto to był Pitagoras. I znów nie wytrzymałem. Zamiast siedzieć cicho i się nie wychylać, to ja znowu . Pitagoras twierdzi, że matematyka śmierdzi a inny twierdzi, że to nic nie szkodzi. Wszyscy zaczęli się śmiać. Przecież tata mi tak codziennie powtarza. W życiu Pitagorasa liczyło się tylko liczydło oraz kalkulator, którego wtedy jeszcze nie znano. Chemia? Tylu tam badaczy, że czasami to mi się kiełbasi w mojej głowie. No może o jednej uczonej to słyszałem. Nazywała się Skłodowska i zmieniła na brzydki wyraz „Kurie”. Jej mąż był z tego „rad”. Ale wiem za to dużo o substancjach chemicznych. Taki alkohol, nie ma blasku, ale jak ktoś się go napije, to mu się oczy świecą. A alkoholik, nie może mieć dzieci, bo się trzęsie. Siarka np. występuje na zapałkach i ma właściwości samobójcze. Kwas solny natomiast, ma silne właściwości rżące. Węglowodan jest to węgiel zamoczony w wodzie. Tłuszcze rozpuszczają się w rondlu. I tego też chemiczka nie wiedziała, że w probówce można robić nie tylko doświadczenia, ale i dzieci.

Polonistka wcale nie jest lepsza od innych nauczycieli. Ortografia i ortografia. Same dyktanda. Ten wyraz się pisze tak a tamten to wyjątek. Napisałem i okazało się, że były same wyjątki. Nie było wyrazu, żeby był poprawnie napisany. Nie wolno napisać: „ptok”, bo to brzydko. Musi być „ptak”. Tak jakby bez tego „a” to już latać nie umiał. Ostatnio zadała profesorka wypracowanie na temat trenów Kochanowskiego. Napisałem, że Kochanowski tworzył pod gruszą, gdzie mieszkał. Treny to utwór literacki chwalący Urszulę, za to, że umarła. Dodałem jeszcze, może trochę nie na temat, że we fraszce „Na lipę” Kochanowski chwalił polską lipę. Ale tak było. Co dostałem, nawet się nie pochwalę. Na drugi raz sam już nie pisałem. I co z tego za wypracowanie domowe, też jedynka. Za dziedziczność. Nie wiecie co to jest? Dziedziczność to jest wtedy, gdy uczeń dostaje jedynkę za wypracowanie, które napisał ojciec.

A sprawowanie? Dlaczego nauczyciele wciąż mi je obniżają? Za moją dobroć i szlachetność? Pani od biologii przyniosłem pająka. Chciałem zrobić niespodziankę i schowałem go w szufladzie jej osobistego biurka. Pająk jak to pająk – wylazł z tej szuflady i wpakował się pod jej bluzkę. Albo pan z informatyki. Nie potrafiłem patrzeć jak chodzi z dziurą na spodniach w tylnej części. Nie mogłem bezpośrednio mu tego zaszyć, dlatego wysmarowałem kartkę papieru klejem, kładąc ją na jego krzesło..... Dziura w każdym bądź razie znikła. A guma do żucia na długopisie pani od języka angielskiego? To był mój racjonalizatorski pomysł, żeby nic nie gubiła. Przyłapano mnie na paleniu papierosów w toalecie, a przecież tylko wykurzałem robale z kibla. Albo w czasie wyścigu międzyszkolnego umyślnie biegłem wolno. Tłumaczyłem wychowawcy, że chciałem zyskać na czasie. No i ta trutka na szczury. No musiałem gdzieś, to wypróbować, przecież najlepiej na wychowawcy. On nas uczy przystosowania do życia. Zresztą tych parę alarmów o bombie, czy podpaleń szkoły, to tylko doświadczenia naukowe, które zdobyliśmy na lekcjach.

W każdym razie jestem mocno prześladowany. I muszę stwierdzić, że mój poczciwy żywot w dwudziestej czwartej szkole z rzędu jest nie do pozazdroszczenia.