JustPaste.it

Pomah

(opowiadanie...)

(opowiadanie...)

 

      Wiele wigilijnych wieczorów spędzał sam. Tak jak i ten. Właściwie to zapomniał już, kiedy po raz 1szy dzień 24 grudnia spędził w towarzystwie czterech ścian. Spojrzał na stoł. Świeca zaczynała wygasać, oświetlała płat śledzia i przysychający chleb. W pokoju panowała ciemność, zegar głucho wybił 21. Roman przywykł do jednodaniowych wigilii. Jednak w każdym roku było to inne z dwunastu posiłków. Do dzisiaj- trzynaście lam temu również jadł tą słoną, lśniącą  rybę. Na więcej się nie wysilał, jego stare ciało nie potrzebowało więcej do spożycia. Spojrzał na swoją lśniąco białą koszulę, wyglądała jak nowa -mimo upływu czasu. Zaśmiał się ironicznie, czuł się jak błazen. Ale uwielbiał robić z siebie błazna. To jedna spośród niewielu rzeczy, które przynosiły mu rozrywkę. Obliczył, że jeszcze tylko tydzien do nowego roku, 1917 roku. Rozejrzał się po pokoju. Mały płomień oświetlał zarys kufra. Zdał sobie sprawę, że nie zaglądał do niego od wieków. Nie chciał, a może się bał. Tylko czego ... Jego serce skamieniało dawno temu, stary potrafił odczuwać tylko fizyczny ból. Był z tego dumny, wymazał z pamięci wszystkie wspomnienia.
      Świat przestał go interesować. Nawet oczekiwany przez wszystkich przewrót nie zrobił na nim wrażenia. Był zupełnie neutralny wobec Bolszewików. Nie odczuwał rezultatu zmiany ustroju, zakończenia wyczerpujących działań wojennych. Rosja go nie interesowała. Nigdy nie czuł się Rosjaninem, a był nim, co prawda polskim... Rosjaninem. Nawet starość nie przyniosła miłości do kraju. Teraz, gdy się zestarzał losy ojczyzny zupełnie mu zobojętniały. Żałował tego, jego oczekiwania zwróciły się w przeciwnym kierunku. Ale nie mógł w siebie wszczepić patriotyzmu. Kiedyś stale stawał pomiędzy barierą, wyborem- do którego kraju należy naprawdę ? Wielkiej Rosji, czy fikcyjnej Polski. Teraz stał się zgorzkniały, przestał się zamartwiać. Oderwał myśli od przeszłości. Spojrzał ponownie na spróchniały kufer. Jutro się go pozbędzie, ten stary mebel niepotrzebnie mącił spokój jego ducha. Nie będzie do tego wracał, nigdy. Zgasił świeczkę. Położył się na za dużym jak dla niego łóżku. Wszystko tu miało swoje lata, łóżko też. Stoi odkąd Roman sięgał pamięcią. Przykrył się chropowatym kocem, po paru bezsennych godzinach zapadł w głęboki sen.