Praktyka Apolinarego Lalka w szpitalu.
Apolinary Lalek dostał się na praktykę do szpitala. Znamy to z artykułu „Praktyka w szpitalu”. Początki były trudne. Sadystyczny lekarz wykorzystywał go na każdym kroku. Był to trudny okres w jego życiu. Pewnego dnia ulitował się doktorek i postanowił go wziąć na asystenta do.... Ale przekonajcie się sami.
D – Siostro!!!
S – Taak?
D – Dajcie tego „Pali coś tam”, zapomniałem, tego praktykanta, do mnie.
S – No to idę, do ubikacji.
D – Nie do ubikacji, potem tam tego zrobi siostra, teraz tego praktykanta dawaj, choroba.
S – Właśnie tam jest, sedesy szoruje
D – Kibelki szoruje, a to dobre. Niech się uczy, niech się uczy, młokos jeden. Tylko niech się umyje, zanim tu przyjdzie, choroba (S wychodzi)
L – (wchodzi) – Tak, kochany panie doktorze, już jestem. Pędziłem co tchu.
D – A mnie tchu brakuje, choroba. Co tak śmierdzi? Mówiłem, przecież, że miał się umyć.
L – Śpieszyłem się bardzo. A ten smrodek, to tylko ja.
D – Aha, to ty. I tak się z tego cieszy, że smrodu narobił, choroba. Ech. Słuchajcie no, Kukiełek.
L – Panie doktorze, nazywam się Lalek.
D – Właśnie tego, chciałem, właśnie tak powiedzieć, ale ten smród, choroba. No to będziecie ze mną za chwilę, przy sekcji zwłok.
L – Dobrze, panie doktorze.
D – Tak, tak i co prawda, będzie to wasza pierwsza zwłoka, tego no, chciałem powiedzieć, selekcja, to znaczy sekcja, sekcja. Mylą się mi te nazwy, choroba.
L – Tak panie doktorze.
D – Co panie doktorze? O czym ty, choroba mówisz?
L – Że to pierwsza sekcja.
D – No właśnie, cha, cha, cha, a słyszał ten kawał co jeden się drugiego pyta?
L – Przepraszam, który którego, bo nie zrozumiałem?
D – Nie ważne, cichoj, to kawał.
L – Kawał? Czego kawał, jeżeli mogę się zapytać?
D – Kawał, humor, no coś śmiesznego, dowcip, choroba.
L – Aha, to proszę opowiedzieć.
D – Boki można zrywać, zaraz się będzie tu kulać, tu na podłodze, takie to śmieszne.
L – Dobrze, panie doktorze.
D – No to pyta się jeden drugiego gdzie idzie? No to ten drugi: do sekcji. A tamten: Jakiej? Piłkarskie? Nie!!! Do trupa!! cha, cha, cha, chi, chi, chi, ale dobre, co? Ale dobre.
L – (bardzo poważnie) bbbardzo dobre, bardzo śmieszne, panie doktorze. Mam już się kulać?
D – Gdzie, choroba?
L – No tu, na tej podłodze.
D – Tak, no tak, no tego , co ja chciałem, choroba, no to więc, idziemy do lalek, tfuuu, do trupa!
L – Słucham?
D – Do trupa idziemy Kukiełek, no.
L – Lalek!
D – Tak, tak. Siostro, zaraz wracamy, choroba.
Akcja dalej dzieje się w kostnicy...
D – No to zaczynamy. Uważaj, to jest trup. Ten co tutaj leży, choroba.
L – Trup, tak panie doktorze.
D – Trup jest nieżywy.
L – Tak wszystko rozumiem. Trup nie żyje.
D – Jak trup jest już trupem, to trzeba przeprowadzić sekcję.
L – Rozumiem, panie doktorze.
D – Tak? To dobrze. Podaj śrubokręt, choroba.
L - A co będzie pan tego trupa rozkręcał?
D – Dawaj, nie gadaj dużo. Patrz i się ucz, choroba. No już mamy. Teraz nożyczki.
L – Proszę bardzo, panie doktorze.
D – A teraz dłuto.
L – Młotek podać też?
D – Nie! Młotkiem to samemu się walnij w łeb, choroba.
L – (uderza się)
D – Co ty Kukiełek? Nie mdlej tutaj. Co jest? Tu jest szpital! Doktorem, choroba, chcesz być?
L – Pan doktor mówił, że mam się sam tym młotkiem, przecież. Co mam teraz robić?
D – Obserwuj, obserwuj i się ucz, choroba. O weź nogę delikwenta i ją unieś. Tylko ostrożnie, żeby się nie rozleciała. Kleju ostatnio brakło i nie będzie czym to posklejać, choroba.
L – A przepraszam, panie doktorze? Będzie pan go podglądał?
D – Cichoj, nie przy nieboszczyku, bo jeszcze cię usłyszy, cha, cha. O choroba, co za beton.
L – Przepraszam, zapomniałem się. Przecież jesteśmy tu z trupem.
D – (lekarz zaczął manipulować coś przy tylnej części nieboszczyka)
L – Panie dok..dok...doktorze... on.. on... on naprawdę nas słyszy. Właśnie otworzył oczy.
D – (nie przerywając swojej pracy) Co ty pleciesz Kukiełek?
L – Teraz głowę podnosi.
D – Głupot nie wal, choroba. Pewnie napiłeś się tego niebieskiego płynu, co?
L – A, a co to jest?
D – Denaturat, choroba. Urżnąłeś się cholerniku, chi, chi.
L – Panie doktorze, ale on naprawdę...
Pacjent – Gdzie ja jestem? Co się stało?
L – O, o, o widzi pan, panie doktorze.
D – Rzeczywiście, choroba. Ciekawe, ciekawe. O, choroba.
Pacjent- Dzień dobry, panie doktorze, gdzie ja jestem?
D – Zaraz go uspokoimy. (bierze młotek i wali go, gdzie popadnie) A masz, a masz, choroba. Patrzcie jak mu się nie śpieszy na tamten świat, choroba.
L – Jej, jej, jej i co teraz?
D – Nic. Trzeba sprawdzić do końca, na co umarł, przecież to sekcja, choroba. Prawidłowość jakaś musi być, no nie Kukiełek!
L – (z wściekłością) LALEK!!!
D – Ady cichoj, bo znowu usłyszy, choroba. Weź kartę i zapisz: Tyfus plamisty.
Znów minął jakiś czas, gdzie Lalkowi trochę się poprawiło na praktyce. Pewnego dnia, gdy siedział razem w gabinecie z doktorem wywiązała się dyskusja.
D – Tak drogi Laleczka, upłynął, już jakiś czas, jakeś do nas zawitał. No i co choroba, jak ci się pracuje, co?
L – Panie doktorze, jestem bardzo zadowolony z pracy. Wiele się nauczyłem, wiele pojąłem jak się co robi. Ale muszę przyznać, że pan, panie doktorze, nie nauczył się, jak dotąd, mojego nazwiska.
D – Coś takiego? A jak się zwiesz, choroba?
L – Lalek
D – No i właśnie, to wiedziałem. Poli coś tam, Lalka, choroba.
L – Lalek! Ja jestem jeden, nie mnogi.
D – Co za nogi? Co ty pleciesz? Znowu ten denaturat wypiłeś?
L – Mnogi to dużo, wiele..
D – Za wiele chce. Ja wolę tylko te dwie moje nogi, nic więcej, choroba.
L – Panie doktorze, ja wiem, ale ja jestem Apolinary Lalek!
D – Dobra, dobra. Wież co Pacynek, nic dobrego z ciebie nie wyrośnie, choroba.
L – I znowu źle powiedział pan moje nazwisko.
D – Tak powiadasz? Ja, źle twoje nazwisko? To ja zaraz to naprawię, choroba. Siostro!
S – Tak? Słucham mój ty lekarzu?
D – Weźcie tego tutaj, jak on by się nie nazywał, choroba...
S – A tego Lalusia?
L – Lalka!
D – Sama siostra słyszy, choroba. Tą Marionetkę i na salę z nim.
S – Bardzo się cieszę. Wróciłeś do mnie Laluniu. Teraz dopiero będzie zabawa. Nocniczki pełne. Trzeba powynosić. Dziadka z trzynastki trzeba ponosić na rękach. No Lalunia za mną!
L – Nie znoszę tej baby.
S – Ale nocniczki cię lubią, koleś. No dalej, kaczuszki czekają.
L – No idę, idę.
I znów biedny Apolinary Lalek wpadł w niemałe tarapaty. Tak już jest w tych szpitalach, przychodniach. Za wysokie progi na praktykanta nogi. Musisz znać swoje miejsce w szeregu. Już niedługo koniec praktyki, ale o tym w następnym artykuliku.