JustPaste.it

Profesor z klasą

85b4857dab6cd7f2339f6163a849b313.gif 

 

Przedstawiam pewną lekcję, w pewnej klasie żeńskiej. Dlaczego żeńskiej, bo kobiety mają zawsze coś do powiedzenia, bo bez nich byłoby bardzo nudno, bo mają ciekawe, fantazyjne spojrzenie na świat. Faceci mają zbyt prosty sposób myślenia, zbyt jednoznaczna ocena sytuacji, zbyt mała wylewność. Stąd profesor musi być facetem, niecierpliwym słuchaczem, znudzonym starym prykiem.

 

Profesor – (wchodzi do klasy) Dzień dobry

Razem – Dzień dobry dla naszego kochanego profesora.

P – Dziś pytamy

R – Eeeeeeeeeee uuuuuuuuuuuuu

P – Na dziś każda z was miała przygotować wypracowanie na temat. Uwaga czytam! Czytam temat! „Twój pozytywny bohater”. No i proszę, może.... może zacznie jako pierwsza panna Zapominalska.

Zapominalska – Jestem!

P – Czytaj te swoje, co tam spisałaś, no.

Z – Oo. Zapomniałam.

P – O czym znowu zapomniałaś?

Z – Co mam czytać?

P – Jak to co? To co napisałaś w swoim zeszycie, czytaj.

Z – Aha. No dobrze..... „Jest koniec lekcji i poszłam do domu. W domu zastanawiałam się: co mam właściwie napisać? Bo kochany pan Profesor nam coś zadał. Zapomniałam zapisać i musiałam sobie przypomnieć. Jak tak myślałam, to sobie przypomniałam. Wzięłam się ostro do pracy. Wzięłam do jednej ręki paprykę a do drugiej długopis. I tu wyniknął problem. Kto otworzy mi zeszyt, bo był zamknięty. Wpadłam na genialny pomysł. Odłożyłam długopis i tak oto udało się otworzyć zeszyt. Wzięłam długopis i tutaj zaczęłam się zastanawiać: co ja chcę robić? I po co w ogóle mam w ręku długopis. Do papryki przydałaby się jakaś parówka. Jak długopis byłby parówką, to przynajmniej bym go zjadła, a tak? Wzięłam gryza papryki. Och jaka dobra i zaraz mi się rozjaśniło. Poszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki parówkę i myślę: co ja chcę napisać parówką. W końcu miałam się wziąć ostro do roboty. I tu zaraz skonsumowałam papryczki. Tak intensywnie myśląc o tym, co miałam napisać bardzo się znużyłam. W końcu napisałam, co zrobiłam i poszłam spać.”

P – No dobrze, już wiemy co wczoraj robiłaś, to teraz czytaj wypracowanie.

Z – No właśnie skończyłam. To było wypracowanie.

P – To nie na temat. Masz pałę.

Z – To w końcu jaki był temat?

P – Zwariuję. Siadaj i już nic nie gadaj. Następna czyta panna Kochańska.

Kochańska – Ooooooołłłł. Aaaaaaaaaaaaaach. Czytam, już czytam. Mła czytam, czytam. „Jak też i kochany nasz pan Profesor zadał wypracowanie, zaraz się zamyśliłam. Jaki, z tego naszego kochanego pana Profesora jest bohater...”

P – No, no. Dziękuje, dziękuję.

K - „...I tak sobie myślę, że mógłby ten nasz kochany pan Profesor być moim Romeo... Ja byłabym jego Julią... Stałabym na balkonie... A on... a on... stałby na dole... pod tym balkonem. Śpiewałby mi serenady, wyjąc do księżyca, jak wilkołak krwiożerczy. Grałby... no na przykład, na.... bębenku... albo przytachałby całą perkusję...”

P – Co? Ja?

K - „...Pałeczkami by wywijał... i grałby natchniony, jak Wojski na .... rogach barana. Ooooołłłł, aaaaaach. Co to byłoby. Co to byłoby. Ludzie zlecieliby się z pobliskich wsi. I biliby brawo. Wołaliby; jeszcze, jeszcze...rozdzieraj nas ty Lucyperze tym jazgotem.... A on by już nie grał... To echo by grało... I on patrzy na mnie... Ja na niego... On wzrok we mnie wbija... A ja spuszczam oczy, trzepocąc rzęsami... I wyszeptałam gromkim głosem: łaaałł... A potem dodałabym: chono do mnie mój belferku, mój ty profesorku, ozorku... I on zaczyna wchodzić, wspinać się. Najpierw jeden szczebel drabiny, która tam stała. Potem drugi, potem... trzeciego nie było...nigdy go nie było... ja w każdym razie nie pamiętam żeby był trzeci... No to spadłby i .... złamałby nogę. Och biedaczysko łaaałłł....”

P – Co?!!! Co to za bzdety?!!!

K - „...I znów byśmy wszyscy go kochali. I nawet byśmy go odwiedzili pod koniec tego leżenia w szpitalu, życząc mu szybkiego powrotu do... gipsu. Bo my pana Profesora kochamy, jak pana nie ma.

P – Siadaj. Siadaj. Co to znowu jest?!!!

K – Nic. Ja tylko pana tak mocno kocham i życzę długiego odpoczynku. Przyniosłabym zupki do szpitala. Naprawdę.

P – Dalej.... Spóźnialska

Mądralińska – Jeszcze jej nie ma!

Spóźnialska – (wpada do klasy) Jestem, jestem. Trochę się spóźniłam. Śniły mi się lody. No...jak jadłam. No i....

P – No i co? Spóźniłaś się!!

S – Troszeczkę. Musiałam je zjeść do końca. A była to duża porcja.

P – No czytaj, czytaj.

S – (do dziewczyn) Co mam czytać?

Chwalipięta – No o tym bohaterze.

S – Aha. No dobra. Już mam.

Za siedmioma morzami, za siedmioma górami, za siedmioma lasami żyła sobie śpiąca królewna. Śpiąca, bo lubiła ciągle spać. I to jest bohater pozytywny. Jak ktoś śpi to nie woła jeść, nie kłóci się z drugim i w ogóle jest super. I tak spałaby dłużej, ale przyszedł taki jeden czarny charakter, i ją obudził. A na dodatek pocałował ją już nie powiem gdzie... no i nie powiem też gdzie mógłby ja pocałować. I tak wyobraziłam sobie – siebie w tej roli. Bo ja muszę mieć wszystko jak na dłoni. Śpię i śnię, jak przychodzi kelner i przynosi dla mnie taaaaką porcję lodów... i to z bakaliami, ze śmietanką, z posypaną czekoladą i to białą. Mniam, mniam, mniamuśne... i ja zajadam. Liżę sobie tak tego loda. Liżę. Fajnie jest. Tak chłodniutko, przyjemnie. I nagle, patrzę.... a tu.... truskaweczka, czerwoniutka... i pachnąca. Leży sobie spokojnie pomiędzy białym a żółtym kolorkiem zmarzlinki. Uśmiecha się do ciebie i szepcze: weź mnie, ach zjedz mnie, zjedz. Biorę łyżeczkę. Chcę ją nabrać... ale myślę... po co mi łyżeczka i wyrzucam ją zaraz za siebie. Dla pewności oglądam się za siebie. Patrzę „Rudy” dostał w czuprynę i się przewrócił. Ma taaakie limo. A ja znów wracam do mojej truskaweczki. A kuku, pyszności moje. Jestem ty moje smaczności. Biorę ją w swoje paluszki, mniam i to dwa paluszki. O te... wskazujący i kciuk. Podnoszę ją do buzi powoli. Otwieram usta, by schrupać, a tu... a tu... A tfu, jakieś usteczka w ciupkę zbliżające się do moich ust. A tfu. Usteczka i szczecinka nad nimi, niewiadomego koloru. A dajcie spokój. I to ma być dobry koniec. Książę, to czarny charakter. Budzi ludzi w środku tak wspaniałego snu. Moja czerwoniutka truskaweczka przepadła na zawsze. Koniec. Nie ma sprawiedliwości.”

P – Dosyć. Przerwa. Muszę odsapnąć. Ja chyba do wariatkowa trafię z takimi wypracowaniami.

 

Po przerwie....

 

P – Zaczynamy dalej czytać te wasze bzdurnoty.

R – Uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu

P – Spokój. No to może teraz Mądralińska będzie miała lepszy pomysł.

Mądralińska – Jestem!!!! Uwaga czytam!!! Będzie dobre!!!

Ja tam wiem wszystko i wszystko widziałam. Bohaterem moim jest oczywiście Super Girl, czyli Super Dziewczyna...”

P – Co ty wypisujesz. Takich dziewczyn nie ma.

M – Są, są. Wystarczy się dobrze rozejrzeć.

P – Gdzie?

M – Ślepota dopadła? Właśnie ja jestem Super Dziewczyna!

P – Ech. Fantazja. Czytaj, czytaj.

M – Jak już wspomniałam, zanim jakiś palant mi przerwał.

P – Słucham?

M – No przecież, czytam.

Super dziewczyna to ja. Umiem latać. Latam wysoko, jak ktoś powietrze zanieczyści. A nisko jak się wywietrzy. I tak sobie latam. To tu zajrzę, albo tam. No może jeszcze i tu. O nie! Tu nie, bo tu biją. A po co się narażać. Silna jestem. Nooo. Taaak. Trzech facetów jednym paluszkiem załatwię. Zegnę go i już są. Mówię rozbierać się to wam coś pokażę. A oni ciach i golasy. No to ja ubranka nóżką pyk do wody. A oni rączki w dół i coś ukrywają. Już nie podniosą. Boją się, że wyleci, czy co? Taka silna jestem, jednym paluszkiem. A jaka mądra jestem. Jak patrzę na film, to już wiem koniec. Taaak. Film zaczyna się. Tu główny bohater – dzień dobry. Czarny charakter – zdrawstwujtie. I już wszystko wiadomo. Przygody super agenta Dżema Błenda. Jot 23 ... razy dziennie i utył. Był silny jak czterej pancerni i pies. A pies mu mordę lizał. I oczywiście była to miłość od pierwszego szczeknięcia. W końcu Błend wyłysiał i odtąd wołali na niego Kojak czy Kajak. Na koniec to Herlok Hops. Film kończy się, jak bohater pozytywny wygrywa a czarny charakter, albo dołek, albo NU PAGADI ZAJEC. I wkrótce kolejna wersja super szpiega. A jak zginie, to i tak w mózgownicy pomajstrują i Frankenstien część następna.”

P – Dość. Czy ktoś napisał to wypracowanie z sensem? No może Chwalipięta.

Ch – Ja? Nareszcie! Teraz mogę się pochwalić. Wyszłam za mąż.

P – Co?

Ch – No może nie sama. Siostra wyszła za mąż a ja byłam, ich tym, no... drózką

P – Kim byłaś?

Ch – Drużbą byłam. No podglądałam sobie ich. Najlepiej, jak oni w noc poślubną...

P – Byłaś, jak oni ze sobą?

Ch – Spali? Tak, bo byli zmęczeni. Tak się zmęczyli, że trzy dni z pokoju nie wychodzili.

P – Czytaj i się nie przechwalaj.

Ch – No już, już. Musiałam się pochwalić.

Pozytywny bohater to mój wujek z Ameryki. Wujek Arnold jest Terminatorem. Terminator to taki gościu co terminy ustala: kiedy i gdzie. Jest wysoki i silny. Po godzinach pilnuje, jako strażnik czasu, czyli Robok.. op – rób, bo kopa. Taaak. A jak jedzie na wojnę, to jest Rób okop. A jak nie jedzie to jest Nierób albo Róbta co chceta. Są kobitki? Są. To jestem Ham let. Albo Mac bet, albo Mac Donald, Mac Chiken. A najlepszy Big Mac i taaaaka buła i taaaaka wyżerka. Wujek potrafi wszystko. W nocy jest Batmanem, w dzień Supermenem a wieczorem to włącza telewizor i telemaniak. Jak znalazł maskę, założył ją i patrzysz a to Psi Detektyw. Znalazł małpę i King Konga udaje. Wiecie, jak to jest między jaskiniowcami i predatorami. Jeszcze Obcy się w to wkręcił. Jest ktoś w domu? Nie ma, jestem sam w domu. Rodzice wyjechali do parku. Jurajskiego Parku. Po prostu zaginiony świat, chudy i grubszy, głupi i głupszy. A już ta Głupia Goldberg przyjdzie i Sama nastraszy. Moli patrzy a tu zakonnica w przebraniu. A Sam do Dyrdy Dancing poszedł się bawić. I wujek wie, że choć przeminęło z wiatrem, to doktor Quinn i strażnik Teksasu to naprawi. Akademia policyjna się zajmie a on jako Rambo dokopie. A jak ktoś będzie podskakiwał to znów buła – Roki Balbuła. Cios. Nokaut i Gladiator, albo Kaczor Donald. I znów powrót do przeszłości. I nikt cię nie pozna. Pójdziesz na dno, jak Titanic.”

P – Nie, dosyć. Te twoje filmy. Bambo Rambo. Duszna niech czyta.

Ch – Jeszcze o Shreku nie było.

P – Dosyć! Duszna! Czytaj!

D – Jestem!!!

Mój bohater pozytywny jest niewidzialny....”

P – Co?!!! Ludzie ja oszaleje!!

D - „No tak! Nie widać go. Można przejść przez ścianę. Robić wszystkim psikusy, kawały. A jak się już komu pokaże to: łaaaaaaaaaaaa! Duchchchchch!!! Uciekajcieeeeee!!! I wszyscy w nogi. Miał loki na głowie. Zobaczył ducha. I takie proste druty. Mógłby prąd przenosić na słupach. Idzie facet, niesie hot doga. Ale dobre, zjem sobie zaraz. Wyskakuję i wołam: cześć! A on oczy na wierzch... i krzyczy: duchyyyyyyyy! I już go nie ma. Został hot dog, kapcie i portki. Wyskoczył gdzieś na chwilę i zapomniał te rzeczy. Piękne jest życie ducha. Dobre są też wampiry. Pukam do drzwi. Otwiera jakaś babeczka. Dzień dobry, dzień dobry. O świeża krew. Mogę się napić? A proszę bardzo. I już ząbeczki w szyjkę. Ona: ojej ale mnie pani ugryzła. A ja dobre śniadanko. A może upiorek, albo zombi. Cmentarz. Idą ludzie, idą. A ja wyskakuję. Część chłopcy. A oni ojejku i same znów kapcie na drodze. Wspaniałe jest życie ducha. Człowiek, jak zobaczy ducha, to od razu galareta. Patrzysz a on delirium. Tatatatatatata. Tak się trzęsie. A duch do niego. No i czego się boisz? Co się trzęsiesz? A on tatatatata. Stoi nad oknem i nie wie co dalej. Tu duch a on już na oknie. Duch do niego: a nie wyskoczysz, boisz się. A on tatatatatata. Duch dalej: nie wyskoczysz. A on cyk i już na dole. 28 piętro. Plamka mokra. O cześć nowy duchu. Tutaj już zajęte i straszyć gdzieś indziej możesz. To mój rewir. Auuuuuuuuuuuu!!! A wyobrażacie sobie, jak ja bym się ukazała naszemu panu Profesorowi?

P – Dosyć tego. Przerwa!!

D – Jak wyskoczyłby z tych portek i co byśmy zobaczyły?

P – Przerwa!!!!!