Odwołanie. Część 2
– Na dole mamy aniołów. Niech z nim porozmawiają. Taka perswazja powinna pomóc. Albo poślij tam kogoś innego… może bardziej przeszkolonego i bardziej zaufanego. Chociaż tamci też są zaufani i przeszkoleni. Niech mu to wyperswadują, porozmawiają z nim. Tak do skutku. Jest już przecież dorosły, a stosować inne metody – mam na myśli metody ziemskie – byłoby niemoralnie.
– Moralnie, czy nie moralnie? Jakie to ma znaczenie? Trzeba go odwołać. To pewne. Jest dorosły, powinien rozumieć. Tylko czy dojrzały? – powiedział Pan.
– Niektórzy dojrzewają do samego końca, to znaczy całe życie i całe życie trzeba im coś tam tłumaczyć.
– Ale oni nie są bogami. To ogromna różnica. To trzeba rozróżniać – Solisie.
– Skoro tak mówisz – Panie – to wiedz, że na Ziemi wszyscy się zmieniają. Nawet jeżeli są to bogowie, to przybierają ziemskie cechy. Twój syn jest tobie współistotny, to prawda, ale zrodzony a nie stworzony, a to mocno zmienia postać rzeczy. Gdybyś go tu stworzył i tam posłał, to co innego. Ale tak? Czego możesz od niego wymagać…? Czy kiedyś z nim rozmawiałeś, czy kiedyś objawiłeś mu swoje oczekiwania? Czy poświęciłeś mu choć trochę czasu? Przecież nie możesz wymagać od niego cudów.
– Wyobraź sobie Solisie, że on właśnie to robi. Karmi ludzi, ucisza burze, chodzi po wodzie, wskrzesza, uzdrawia, jak chce to usychają drzewa. Wyobraź sobie, że niedawno paroma bochenkami chleba nakarmił pięć tysięcy głodnych. Zamiast ich uczyć, to on ich karmi. Gdyby ich uczył, to rozumiem, to nawet gdy uczy tylko wśród Narodu Wybranego, to i tak trochę szybciej popchnąłby do przodu przyjście królestwa mojego, bo zawsze jakieś przecieki do pogan by były. A tak, to poganie w dalszym ciągu nic o mnie nie wiedzą.
– Nie wiedziałem, że robi cuda. Ale to dobrze. Przynajmniej wiadomo, że jest bogiem.
– Och, Solisie, Solisie. Kiedyś wyrzucił handlarzy ze świątyni! Któż tak robi? Przecież świątynia jest przez żołnierzy rzymskich bardzo dobrze strzeżona, więc nawet tu posłużył się moimi cudami. On robiąc te cuda sprzeciwia się mojej woli. Nawet jeśli bym się z tym zgodził, to i tak mu nie uwierzą. Mówią, że to jakieś wyuczone w Egipcie sztuczki. I co ty na to? Poza tym, gdzie oni mają handlować – na pustyni? Tam się Żydów prowadza, a nie handluje!
– No tak. To prawda. Masz trudny problem – Panie.
– Może spowodowałbyś Panie, aby tego nie robił – wtrącił się Xen. – Jesteś przecież Wszechmogący.
– Jak miałbym to zrobić, jeżeli rzeczywiście są to wyuczone w Egipcie sztuczki? Sztuczki robi się beze mnie. Gdyby to były cuda, to co innego.
– Przecież i sztuczkom możesz zapobiec. A może to są cuda? Powinieneś to sprawdzić – rzekł Solis.
Nastała chwila milczenia. Pan zaczął chodzić po komnacie nic nie mówiąc. Spuścił głowę.
Myślał. Obok Xena, Solisa i Anioła ze swoją ekipą był tym, któremu czasem zdarzało się myśleć, ale robił to rzadko i niechętnie. Teraz musiał, bo coś z synem zrobić musiał.
– A miałem taki dobry pomysł z Marią i zacienianiem Elżbiety, i wszystko to na nic? – zapytał po chwili. – Po co tyle trudu? Po co to dręczenie Ducha? Wymyślcie coś. Tego nie można tak zostawić. Przecież on głosi Dobrą Nowinę tylko w śród Żydów, a nie wśród pogan. Wiecie o tym! Naród Wybrany nie potrzebuje o niej słuchać, bo ją zna, ale okoliczni poganie dla których opuściłem lud Izraela jej nie znają i tam mój syn powinien ją głosić.
– Może Solis ma rację. Do niego trzeba kogoś posłać.
– Kogo tam poślesz? – Zresztą, czy mimo najbardziej przekonywujących argumentów usłucha?
Pan usiadł w fotelu. W komnacie znów na chwilę zapanowała cisza.
– Może spowoduj – Panie – aby w niego nie wierzyli – odezwał się Solis.
– Z tego co mówiłeś, to oni w niego nie wierzą. Porządni obywatele nie wierzą. Tylko plebs w niego wierzy. Niektórzy chodzą z nim jako uczniowie. Zaraz, zaraz… Chodzą z nim uczniowie… – powiedział Pan wstając z fotela. Spuścił głowę i chodząc po komnacie palcami czesał swoją, jeszcze małą brodę. Widać było, że jest pod silnym wrażeniem… – Chodzą z nim jego uczniowie – powtórzył… – Chodzą z nim jako jego uczniowie. To znaczy, że normalni obywatele mają rację.
– Co masz na myśli – Panie? – zapytał Solis.
– Normalnych obywateli. Normalnych! Nie jakichś włóczęgów! Oni mają rację. Twierdzą, że to sztuczki. Gdyby czynił cuda nie musiałby ich uczyć, nauczać. Udzielałby im mojej władzy. Wtedy panowaliby nad materią w moim imieniu, a tak to on ich zwyczajnie uczy. To wyraźnie oznacza, że stosuje wyuczone w Egipcie sztuczki. Rozumiecie? – zapytał uradowany Pan.
– Masz rację – Panie – powiedział Xen. – Zrób to co mówiłeś. Odwołaj go. Inaczej zrobi ci złą opinię. Już to robi.
– Wcześniej sprzeciwiałeś się takiemu rozwiązaniu – powiedział do Xena.
– Nie sprzeciwiałem się pomysłowi, tylko nie wiedziałem jak to zrobić technicznie, bo tak jak Metatrona przyjąć go nie można. Teraz już nie. Przed Potopem to co innego.
– Nie rób nic takiego, co byłoby rozwiązaniem ziemskim. Może perswazja pomoże. Wytłumacz mu – Panie. – Potem poczekaj, zapobiegnij tylko dalszemu rozwojowi wypadków, a z czasem rozwiązanie przyjdzie samo. Jeżeli w jakikolwiek sposób rozwiążesz to teraz z pominięciem perswazji, to musisz zastosować ziemskie metody, a te są okrutne.
Solis i Xen nie wiedzieli, że Pan nigdy nie miał czystego sumienia – sumienia w ich pojęciu oczywiście. Co to w ogóle znaczy „mieć czyste sumienie”? Czy to znaczy mieć jakieś moralne zasady, a potem postępować zgodnie z nimi? Co to znaczy „być w porządku”? Czy to znaczy mieć czyste sumienie? Czy wtedy, gdy się nie ma żadnych zasad i postępuje się tylko dla siebie, można powiedzieć, że ma się czyste sumienie? Sumienie jest nierozłącznie związane z zasadami. Moralnymi zasadami, których Pan nigdy nie posiadał z tej racji, że był Panem. Z pewnością wiedział, że na Ziemi istnieje moralność, bo sam dał Narodowi Wybranemu przykazania, ale nie chciał się w nie zagłębiać. Przynajmniej oficjalnie. Pozwolił aby Jahwe je zmodyfikował. Świat przez niego stworzony, od początku był światem dwojakim – dobrym i złym. Ale tylko on i Lucyfer to wiedzieli. Nikt więcej. Może też najbliżsi współpracownicy, ale nikt się tym nie chwalił.
– W końcu jakąś decyzję muszę podjąć. Tak dalej być nie może – powiedział po chwili.
Po tych słowach Pana w komnacie rozległ się głos:
– Solis wzywany jest do biura! Solis wzywany jest do biura!
– Przepraszam – powiedział Solis do Pana. – Czy mogę wyjść?
– Tak, tak. Ale przyjdź tu zaraz po załatwieniu sprawy.
– Na pewno tak. Przypuszczam, że z Ziemi przybył jeden z posłańców. Ten, który ostatnio informował mnie o twoim synu. Kazałem mu tu niezwłocznie przybyć, a do Jerozolimy skierowałem tego z Aleksandrii. Z pewnością będą jakieś nowe wiadomości.
– Idź już, idź! – powiedział Pan.
Serafin wychodząc ukłonił się Panu. Pan patrzył na niego, a potem na miejsce, w którym ten znikł. Stał nieruchomo – jakby się zamyślił, a potem tak zamyślony usiadł.
– Może podać koktajl? – zapytał Xen.
– Tak, tak – proszę – powiedział po chwili.
Xen wyszedł. Nie było go przez chwilę. Pan przymknął powieki – odpoczywał. Wchodząc z powrotem, z koktajlem i widząc że Pan ma zamknięte oczy, Xen usunął się z komnaty, cicho zamykając za sobą drzwi. Postawił napój na stole i też usiadł w fotelu, i zamknął oczy. Nie trwało to długo, bo wszedł Solis i zapytał:
– Rozmowa skończona?
– Nie, odparł Xen. Zanosiłem Panu napój, ale widząc że odpoczywa, wycofałem się cicho.
– Jak nie śpi, to chodźmy tam. Mam dla niego ważną wiadomość.
– Nie wiem czy śpi, ale jak masz ważną wiadomość, to trzeba tam wejść.
Weszli do komnaty, ale Pan nadal miał zamknięte oczy, więc aby go obudzić Xen powiedział:
– Przyniosłem ci koktajl – Panie – a Solis ma dla ciebie ważną wiadomość.
Pan otworzył oczy. Wziął od Xena koktajl, wypił kilka łyków, a potem zwracając się do serafina, beznamiętnie powiedział:
– Słucham cię Solisie.
– Tak jak przypuszczałem, z Ziemi przybył posłaniec. Doniósł mi, że twój syn wjechał na osiołku do Jerozolimy. Nie był to wjazd tryumfalny. Ktoś machał mu gałązką palmową, ktoś inny rzucił mu ją pod nogi. Zdarzył się też przypadek, że jakaś osoba zdjęła swój płaszcz i położyła go przed osiołkiem, ale tam jest bardzo dużo proroków i mimo że tamtejsi ludzie szczególnie zwracają na nich uwagę, to jest w czym wybierać. Teraz go pojmano i prowadzają od króla do namiestnika, od namiestnika do kapłana i tak w koło. Wcześniej mówił, że musi tam wjechać na osiołku, bo powiedziano przez proroka: „Powiedzcie córce syjońskiej: Oto Król twój przychodzi do ciebie łagodny i jedzie na ośle, źrebięciu oślicy podjarzemnej”. **
– Bzdura. Nigdy niczego takiego nie mówiłem. Kto te bzdury umieścił w zakonie?
– To Izajasz i Zachariasz – Panie. – Ale już ci mówiłem – rzekł Solis, że mimo iż to twój syn, to jednak ziemianin. Oczytał się zakonu, a teraz słowem i czynem go potwierdza.
– Niedobrze. Zakon też pisali jak chcieli i rozumieją go jak chcą. Ja im takiego czegoś nigdy nie dyktowałem. Ale mówisz Solisie, że nie było tłumów?
– Nie. Nie było.
– To dobrze. Na pewno go tylko uwiężą.
– Może tak – rzekł Xen. – Ale jeżeli tak zrobią, to na jak długo? – Po chwili dodał – czy jest obywatelem Rzymskim?
– Nie. Tego nie uczyniłem.
– Za podawanie się za króla mogą go nawet skazać na śmierć. Ukrzyżować. Jest Galilejczykiem. Tam są niespokojni ludzie. Rzymianie mogą obawiać się rozruchów. Co innego gdyby był Samarytaninem – rzekł Xen.
– Xen ma rację. Mogą go ukrzyżować. Chyba nie dopuścisz do tego, Panie? – powiedział teraz Solis. – Mogą go ukrzyżować – powtórzył z naciskiem!
– Tego nie zrobią. To pewne, a mnie tam bardzo przeszkadza. Mówiliśmy już o jego zachowaniu i w związku z tym odwołaniu.
– Tak, mówiliśmy, ale może ta ziemska forma jest zbyt drastyczna. Nie można tak robić!
– Daj mi jakieś inne sensowne rozwiązanie.
Solis milczał. W komnacie zapanowała cisza. Wreszcie przerwał ją Xen:
– Może to nie jest najlepsze, ale na razie nie ma innego. Poza tym jeszcze nie wiemy czy tak się stanie. To wszystko tylko domysły.
– Domysły… mówisz – lecz jeżeli prowadzają go po najwyższych dostojnikach państwowych, to nie robią tego bez powodu, czy z byle powodu – powiedział Solis.
– Dobrze – rzekł Pan – Na dzisiaj skończymy, bo i tak nie mamy innych wiadomości.
– Jutro może być za późno – ostrzegł Solis.
– Nie, nie może być za późno.
– Dziś jest Dzień Przygotowania. Weźcie to pod uwagę – powiedział znów.
– To właśnie dlatego. Dziś nic mu się nie stanie. Mamy czas. Nie musimy się spieszyć, zaraz zacznie się Pascha – rzekł Pan.
Pan wiedział, że dzisiaj podejmą decyzję, że dzisiaj zapadnie wyrok i to najwyższy, ale tego właśnie chciał. Nikomu jednak nie wyjawił czego się spodziewa. Wręcz przeciwnie, utrzymywał swoje zdanie jako wyłącznie prawdziwe. Nikomu nie pozwolił na interwencję. Kazał czekać i zakończył spotkanie.
Solis udał się do swojego gabinetu, a Xen dyżurował. Po kilku godzinach spokoju Solis odebrał z ziemi wiadomość: Piłat uległ faryzeuszom. Kazał Jezusa ubiczować. Po ubiczowaniu ulegając dalszym naciskom faryzeuszy, wydał wyrok ukrzyżowania.
Czym prędzej zjawił się w Pana komnatach i przekazał Xenowi tą szokującą wiadomość. Ten pospiesznie wprowadził go dalej, a sam poszedł do Pana. Po chwili zjawili się obaj i już od progu Pan zapytał:
– To już?! Tak szybko?! Ale to tylko wyrok. Zapewne poczekają z jego wykonaniem, aż skończy się Pascha.
– Może poczekają? Może mają taki zamiar, tylko co tobie – Panie – przeszkadza działać już teraz?
– Nic, nic, tylko że to nie ma najmniejszego sensu. Jutro jest Pascha. Na krzyżu nikt nie może wisieć w Paschę, a pamiętasz jak długo konali niewolnicy Spartakusa.
– Nie wiem Panie. Nie przypominam sobie Spartakusa.
– No wiesz. Te 6 tysięcy, które po stłumieniu jego powstania Krassus kazał ukrzyżować?
– Nie pamiętam Panie – ponownie powiedział Solis.
– Oh, nawet trzy dni. Nie ma obawy. Mamy czas.
– Tak, to prawda – Panie – ale co ci szkodzi działać już teraz?
– Nie wiem jeszcze jaka forma działania byłaby najlepsza? A ponieważ jest trochę czasu, więc się zastanawiam. Na krzyżu umiera się długo, pamiętaj, a nikt nie może pozostawać na nim w Paschę. Tu nie można się spieszyć. Muszę już iść do siebie. Jestem bardzo zmęczony i chcę odpocząć. Daj mi znać jak będziesz wiedział coś nowego. – Odwrócił się nie zwracając na nich uwagi i nic nie mówiąc wyszedł z komnaty w której rozmawiali.
Xen i Solis zostali sami. Patrzyli na siebie w milczeniu, w końcu Xen rzekł:
– Może Pan ma rację. Może jest jeszcze czas i lepiej dobrze przygotować całą sprawę.
Solis nic nie mówił. Patrzył na Xena tak jak wcześniej Pan na niego. W końcu też tak jak Pan nic nie mówiąc odwrócił się i wyszedł. W swoim gabinecie usiadł w fotelu i zaczął myśleć:
* Nowy Testament. Towarzystwo Biblijne w Polsce. (Mat. 15, 24)
* Nowy Testament. Towarzystwo Biblijne w Polsce. (Mat. 15, 24). Stary Testament. Towarzystwo
Biblijne w Polsce. (Zach. 9, 9 Izaj. 62, 11)