JustPaste.it

Trójca. Część 9

Odwołanie. Część 2

Odwołanie. Część 2

 

 

    – Na  dole  mamy  aniołów.  Niech  z  nim  porozmawiają.  Taka  perswazja  powinna  pomóc.  Albo  poślij  tam  kogoś  innego…   może  bardziej  przeszkolonego  i  bardziej  zaufanego.  Chociaż  tamci  też  są  zaufani  i  przeszkoleni.  Niech  mu  to  wyperswadują,  porozmawiają  z  nim.  Tak  do  skutku.  Jest  już  przecież  dorosły,  a  stosować  inne  metody – mam  na  myśli  metody  ziemskie – byłoby niemoralnie.

    – Moralnie,  czy  nie  moralnie?  Jakie  to  ma  znaczenie?  Trzeba  go  odwołać.  To  pewne.  Jest  dorosły,  powinien  rozumieć.  Tylko  czy  dojrzały? – powiedział  Pan. 

    – Niektórzy  dojrzewają  do  samego  końca,  to  znaczy  całe  życie  i  całe  życie  trzeba  im  coś  tam  tłumaczyć.

    – Ale  oni  nie  są  bogami.  To  ogromna  różnica.  To  trzeba  rozróżniać – Solisie.

    – Skoro  tak  mówisz – Panie – to  wiedz,  że  na  Ziemi  wszyscy  się  zmieniają.  Nawet  jeżeli  są  to  bogowie,  to  przybierają  ziemskie  cechy.  Twój  syn  jest  tobie  współistotny,  to  prawda,  ale  zrodzony  a  nie  stworzony,  a  to  mocno  zmienia  postać  rzeczy.  Gdybyś  go  tu  stworzył  i  tam  posłał,  to  co  innego.  Ale  tak?  Czego  możesz  od  niego  wymagać…?  Czy  kiedyś  z  nim  rozmawiałeś,  czy  kiedyś  objawiłeś  mu  swoje  oczekiwania?  Czy  poświęciłeś  mu  choć  trochę  czasu?  Przecież  nie  możesz  wymagać  od  niego  cudów.

    – Wyobraź  sobie  Solisie,  że  on  właśnie  to  robi.  Karmi  ludzi,  ucisza  burze,  chodzi  po  wodzie,  wskrzesza,  uzdrawia,  jak  chce  to  usychają  drzewa.  Wyobraź  sobie,  że  niedawno  paroma  bochenkami  chleba  nakarmił  pięć  tysięcy  głodnych.  Zamiast  ich  uczyć,  to  on  ich  karmi.  Gdyby  ich  uczył,  to  rozumiem,  to  nawet  gdy  uczy  tylko  wśród  Narodu  Wybranego,  to  i  tak  trochę  szybciej  popchnąłby  do  przodu  przyjście  królestwa  mojego,  bo  zawsze  jakieś  przecieki  do  pogan  by  były.  A  tak,  to  poganie  w  dalszym  ciągu  nic  o mnie  nie  wiedzą. 

    – Nie  wiedziałem,  że  robi  cuda.  Ale  to  dobrze.  Przynajmniej  wiadomo,  że  jest  bogiem.

    – Och,  Solisie,  Solisie.  Kiedyś  wyrzucił  handlarzy  ze  świątyni!  Któż  tak  robi?  Przecież  świątynia  jest  przez  żołnierzy  rzymskich  bardzo  dobrze  strzeżona,  więc  nawet  tu  posłużył  się  moimi  cudami.  On  robiąc  te  cuda  sprzeciwia  się  mojej  woli.  Nawet  jeśli  bym  się  z  tym  zgodził,  to  i  tak  mu  nie  uwierzą.  Mówią,  że  to  jakieś  wyuczone  w  Egipcie  sztuczki.  I  co  ty  na  to?  Poza  tym,  gdzie  oni  mają  handlować – na  pustyni?  Tam  się  Żydów  prowadza,  a  nie  handluje!

    – No  tak.  To  prawda.  Masz  trudny  problem – Panie.

    – Może  spowodowałbyś  Panie,  aby  tego  nie  robił – wtrącił  się  Xen. – Jesteś  przecież  Wszechmogący.

    – Jak  miałbym  to  zrobić,  jeżeli  rzeczywiście  są  to  wyuczone  w  Egipcie  sztuczki?  Sztuczki  robi  się  beze  mnie.  Gdyby  to  były  cuda,  to  co  innego.

    – Przecież  i  sztuczkom  możesz  zapobiec.  A  może  to  są  cuda?  Powinieneś  to  sprawdzić – rzekł  Solis.

       Nastała  chwila  milczenia.  Pan  zaczął  chodzić  po  komnacie  nic  nie  mówiąc.  Spuścił  głowę. 

Myślał.  Obok  Xena,  Solisa  i  Anioła  ze  swoją  ekipą  był  tym,  któremu  czasem  zdarzało  się  myśleć,  ale  robił  to  rzadko  i  niechętnie.  Teraz  musiał,  bo  coś  z  synem  zrobić  musiał.

    – A  miałem  taki  dobry  pomysł  z  Marią  i  zacienianiem  Elżbiety,  i  wszystko  to  na  nic? – zapytał  po  chwili. – Po  co  tyle  trudu?  Po  co  to  dręczenie  Ducha?  Wymyślcie  coś.  Tego  nie  można  tak  zostawić.  Przecież  on  głosi  Dobrą  Nowinę  tylko  w  śród  Żydów,  a  nie  wśród  pogan.  Wiecie  o  tym!  Naród  Wybrany  nie  potrzebuje  o  niej  słuchać,  bo  ją  zna,  ale  okoliczni  poganie  dla  których  opuściłem  lud  Izraela  jej  nie znają  i  tam  mój  syn  powinien  ją  głosić.

     – Może  Solis  ma  rację.  Do  niego  trzeba  kogoś  posłać.

     – Kogo  tam  poślesz? – Zresztą,  czy  mimo  najbardziej  przekonywujących  argumentów  usłucha? 

       Pan  usiadł  w  fotelu.  W  komnacie  znów  na  chwilę  zapanowała  cisza.

    – Może  spowoduj – Panie – aby  w  niego  nie  wierzyli – odezwał  się  Solis.

    – Z  tego  co  mówiłeś,  to  oni  w  niego  nie  wierzą.  Porządni  obywatele  nie  wierzą.  Tylko  plebs  w  niego   wierzy.  Niektórzy  chodzą  z  nim  jako  uczniowie.  Zaraz,  zaraz…  Chodzą  z  nim  uczniowie… – powiedział  Pan  wstając  z  fotela.  Spuścił  głowę  i  chodząc  po  komnacie  palcami  czesał  swoją,  jeszcze  małą  brodę.  Widać  było,  że  jest  pod  silnym  wrażeniem… – Chodzą  z  nim  jego  uczniowie – powtórzył… – Chodzą  z  nim  jako  jego  uczniowie.  To  znaczy,  że  normalni  obywatele  mają  rację.

    – Co  masz  na  myśli – Panie? – zapytał  Solis.

    – Normalnych  obywateli.  Normalnych!  Nie  jakichś  włóczęgów!  Oni  mają  rację.  Twierdzą,  że  to  sztuczki.  Gdyby  czynił  cuda  nie  musiałby  ich  uczyć,  nauczać.  Udzielałby  im  mojej  władzy.  Wtedy  panowaliby  nad  materią  w  moim  imieniu,  a  tak  to  on  ich  zwyczajnie  uczy.  To  wyraźnie  oznacza,  że  stosuje  wyuczone  w  Egipcie  sztuczki.  Rozumiecie? – zapytał  uradowany  Pan.

    – Masz  rację – Panie – powiedział  Xen. – Zrób  to  co  mówiłeś.  Odwołaj  go.  Inaczej  zrobi  ci  złą  opinię.  Już  to  robi.

    – Wcześniej  sprzeciwiałeś  się  takiemu  rozwiązaniu – powiedział  do  Xena.

    – Nie  sprzeciwiałem  się  pomysłowi,  tylko  nie  wiedziałem  jak  to  zrobić  technicznie,  bo  tak  jak  Metatrona  przyjąć  go  nie  można.  Teraz  już  nie.  Przed  Potopem  to  co  innego.

    – Nie  rób  nic  takiego,  co  byłoby  rozwiązaniem  ziemskim.  Może  perswazja  pomoże.  Wytłumacz  mu – Panie. – Potem  poczekaj,  zapobiegnij  tylko  dalszemu  rozwojowi  wypadków,  a  z  czasem  rozwiązanie  przyjdzie  samo.  Jeżeli  w  jakikolwiek  sposób  rozwiążesz  to  teraz  z  pominięciem  perswazji,  to  musisz  zastosować  ziemskie  metody,  a  te  są  okrutne.

       Solis  i  Xen  nie  wiedzieli,  że  Pan  nigdy  nie  miał  czystego  sumienia –  sumienia  w  ich  pojęciu  oczywiście.  Co  to  w  ogóle  znaczy  „mieć  czyste  sumienie”?  Czy  to  znaczy  mieć  jakieś  moralne  zasady,  a  potem  postępować  zgodnie  z  nimi?  Co  to  znaczy  „być  w  porządku”?  Czy  to  znaczy  mieć  czyste  sumienie?  Czy  wtedy,  gdy  się  nie  ma  żadnych  zasad  i  postępuje  się  tylko  dla  siebie,  można  powiedzieć,  że  ma  się  czyste  sumienie?  Sumienie  jest  nierozłącznie  związane  z  zasadami.  Moralnymi  zasadami,  których  Pan  nigdy  nie  posiadał  z  tej  racji,  że  był  Panem.  Z  pewnością  wiedział,  że  na  Ziemi  istnieje  moralność,  bo  sam  dał  Narodowi  Wybranemu  przykazania,  ale  nie  chciał  się  w  nie  zagłębiać.  Przynajmniej  oficjalnie.  Pozwolił  aby  Jahwe  je  zmodyfikował.  Świat  przez  niego  stworzony,  od  początku  był  światem  dwojakim – dobrym  i  złym.  Ale  tylko  on  i  Lucyfer  to  wiedzieli.  Nikt  więcej.  Może  też  najbliżsi  współpracownicy,  ale  nikt  się  tym  nie  chwalił. 

    – W  końcu  jakąś  decyzję  muszę  podjąć.  Tak  dalej  być  nie  może – powiedział  po  chwili.

       Po  tych  słowach  Pana  w  komnacie  rozległ  się  głos:

    – Solis  wzywany  jest  do  biura!  Solis  wzywany  jest  do  biura!

    – Przepraszam – powiedział  Solis  do  Pana. – Czy  mogę  wyjść?

    – Tak,  tak.  Ale  przyjdź  tu  zaraz  po  załatwieniu  sprawy.

    – Na  pewno  tak.  Przypuszczam,  że  z  Ziemi  przybył  jeden  z  posłańców.  Ten,  który  ostatnio  informował  mnie  o  twoim  synu.  Kazałem  mu  tu  niezwłocznie  przybyć,  a  do  Jerozolimy  skierowałem  tego  z  Aleksandrii.  Z  pewnością  będą  jakieś  nowe  wiadomości.

    – Idź  już,  idź! – powiedział  Pan.

     Serafin  wychodząc  ukłonił  się  Panu.  Pan  patrzył  na  niego,  a  potem  na  miejsce,  w  którym  ten  znikł.  Stał  nieruchomo – jakby  się  zamyślił, a  potem  tak  zamyślony  usiadł.

    – Może  podać  koktajl? – zapytał  Xen.

    – Tak,  tak – proszę – powiedział  po  chwili. 

       Xen  wyszedł.  Nie  było  go  przez  chwilę.  Pan  przymknął  powieki – odpoczywał.  Wchodząc  z  powrotem,  z  koktajlem  i  widząc  że  Pan  ma  zamknięte  oczy,  Xen  usunął  się  z  komnaty,  cicho  zamykając  za  sobą  drzwi.  Postawił  napój  na  stole  i  też  usiadł  w  fotelu,  i  zamknął  oczy.  Nie  trwało  to  długo,  bo  wszedł  Solis  i  zapytał:

    – Rozmowa  skończona?

    – Nie,  odparł  Xen.  Zanosiłem  Panu  napój,  ale  widząc  że  odpoczywa,  wycofałem  się  cicho.

    – Jak  nie  śpi,  to  chodźmy  tam.  Mam  dla  niego  ważną  wiadomość. 

    – Nie  wiem  czy  śpi,  ale  jak  masz  ważną  wiadomość,  to  trzeba  tam  wejść.

       Weszli  do  komnaty,  ale  Pan  nadal  miał  zamknięte  oczy,  więc  aby  go  obudzić  Xen  powiedział:

    – Przyniosłem  ci  koktajl – Panie – a  Solis  ma  dla  ciebie  ważną  wiadomość.

       Pan  otworzył  oczy.  Wziął  od  Xena  koktajl,  wypił  kilka  łyków,  a  potem  zwracając  się  do  serafina,  beznamiętnie  powiedział:

    – Słucham  cię  Solisie.

    – Tak  jak  przypuszczałem,  z  Ziemi  przybył  posłaniec.  Doniósł  mi,  że  twój  syn  wjechał  na  osiołku  do  Jerozolimy.  Nie  był  to  wjazd  tryumfalny.  Ktoś  machał  mu  gałązką  palmową,  ktoś  inny  rzucił  mu  ją  pod  nogi.  Zdarzył  się  też  przypadek,  że  jakaś  osoba  zdjęła  swój  płaszcz  i  położyła  go  przed  osiołkiem,  ale  tam  jest  bardzo  dużo  proroków  i  mimo  że  tamtejsi  ludzie  szczególnie  zwracają  na  nich  uwagę,  to  jest  w  czym  wybierać.  Teraz  go  pojmano  i  prowadzają  od  króla  do  namiestnika,  od  namiestnika  do  kapłana  i  tak  w  koło.  Wcześniej  mówił,  że  musi  tam  wjechać  na  osiołku,  bo  powiedziano  przez  proroka:  „Powiedzcie  córce  syjońskiej:  Oto  Król  twój  przychodzi  do  ciebie łagodny  i  jedzie  na  ośle,  źrebięciu  oślicy  podjarzemnej”. **

    – Bzdura.  Nigdy  niczego  takiego  nie  mówiłem.  Kto  te  bzdury  umieścił  w  zakonie?

    – To  Izajasz  i  Zachariasz  – Panie. – Ale  już  ci  mówiłem – rzekł  Solis,  że  mimo  iż  to  twój  syn,  to  jednak  ziemianin.  Oczytał  się  zakonu,  a  teraz  słowem  i  czynem  go  potwierdza.

    – Niedobrze.  Zakon  też  pisali  jak  chcieli  i  rozumieją  go  jak  chcą.  Ja  im  takiego  czegoś  nigdy  nie  dyktowałem.  Ale  mówisz  Solisie,  że  nie  było  tłumów? 

    – Nie.  Nie  było.

    – To  dobrze.  Na  pewno  go  tylko  uwiężą. 

    – Może  tak – rzekł  Xen. – Ale  jeżeli  tak  zrobią,  to  na  jak  długo? – Po  chwili  dodał – czy  jest  obywatelem  Rzymskim?

    – Nie.  Tego  nie  uczyniłem.

    – Za  podawanie  się  za  króla  mogą  go  nawet  skazać  na  śmierć.  Ukrzyżować.  Jest  Galilejczykiem.  Tam  są  niespokojni  ludzie.  Rzymianie  mogą  obawiać  się  rozruchów.  Co  innego  gdyby  był  Samarytaninem – rzekł  Xen.

    – Xen  ma  rację.  Mogą  go  ukrzyżować.  Chyba  nie  dopuścisz  do  tego,  Panie? – powiedział  teraz  Solis. – Mogą  go  ukrzyżować – powtórzył  z  naciskiem!

    – Tego  nie  zrobią.  To  pewne,  a  mnie  tam  bardzo  przeszkadza.  Mówiliśmy  już  o  jego  zachowaniu  i  w  związku  z  tym  odwołaniu.

    – Tak,  mówiliśmy,  ale  może  ta  ziemska  forma  jest  zbyt  drastyczna.  Nie  można  tak  robić!

    – Daj  mi  jakieś  inne  sensowne  rozwiązanie.

       Solis  milczał.  W  komnacie  zapanowała  cisza.  Wreszcie  przerwał  ją  Xen:

    – Może  to  nie  jest  najlepsze,  ale  na  razie  nie  ma  innego.  Poza  tym  jeszcze  nie  wiemy  czy  tak  się  stanie.  To  wszystko  tylko  domysły.

    – Domysły…  mówisz – lecz  jeżeli  prowadzają  go  po  najwyższych  dostojnikach  państwowych,  to  nie  robią  tego  bez  powodu,  czy  z  byle  powodu – powiedział  Solis.

    – Dobrze – rzekł  Pan – Na  dzisiaj  skończymy,  bo  i  tak  nie  mamy  innych  wiadomości.

    – Jutro  może  być  za  późno – ostrzegł  Solis.

    – Nie,  nie  może  być  za  późno.

    – Dziś  jest  Dzień  Przygotowania.  Weźcie  to  pod  uwagę – powiedział  znów.

    – To  właśnie  dlatego.  Dziś  nic  mu  się  nie  stanie.  Mamy  czas.  Nie  musimy  się  spieszyć,  zaraz  zacznie  się  Pascha – rzekł  Pan.

       Pan  wiedział,  że  dzisiaj  podejmą  decyzję,  że  dzisiaj  zapadnie  wyrok  i  to  najwyższy,  ale  tego  właśnie  chciał.  Nikomu  jednak  nie  wyjawił  czego  się  spodziewa.  Wręcz  przeciwnie,  utrzymywał  swoje  zdanie  jako  wyłącznie  prawdziwe.  Nikomu  nie  pozwolił  na  interwencję.  Kazał  czekać  i  zakończył  spotkanie.

       Solis  udał  się  do  swojego  gabinetu,  a  Xen  dyżurował.  Po  kilku  godzinach  spokoju  Solis  odebrał  z  ziemi  wiadomość:  Piłat  uległ  faryzeuszom.  Kazał  Jezusa  ubiczować.  Po  ubiczowaniu  ulegając  dalszym  naciskom  faryzeuszy,  wydał  wyrok  ukrzyżowania. 

       Czym  prędzej  zjawił  się  w  Pana  komnatach  i  przekazał  Xenowi  tą  szokującą  wiadomość.  Ten  pospiesznie  wprowadził  go  dalej,  a  sam  poszedł  do  Pana.  Po  chwili  zjawili  się  obaj  i  już  od  progu  Pan  zapytał:

    – To  już?!  Tak  szybko?!  Ale  to  tylko  wyrok.  Zapewne  poczekają  z  jego  wykonaniem,  aż  skończy  się  Pascha.

    – Może  poczekają?  Może  mają  taki  zamiar,  tylko  co  tobie – Panie – przeszkadza  działać  już  teraz?

    – Nic,  nic,  tylko  że  to  nie  ma  najmniejszego  sensu.  Jutro  jest  Pascha.  Na  krzyżu  nikt  nie  może  wisieć  w  Paschę,  a  pamiętasz  jak  długo  konali  niewolnicy  Spartakusa.

    – Nie  wiem  Panie.  Nie  przypominam  sobie  Spartakusa.

    – No  wiesz.  Te  6  tysięcy,  które  po  stłumieniu  jego  powstania  Krassus  kazał  ukrzyżować?

    – Nie  pamiętam  Panie – ponownie  powiedział  Solis. 

    – Oh, nawet trzy dni. Nie ma obawy. Mamy czas.

    – Tak,  to prawda – Panie – ale  co  ci  szkodzi  działać  już  teraz?

    – Nie  wiem  jeszcze  jaka  forma  działania  byłaby  najlepsza?  A  ponieważ  jest  trochę  czasu,  więc  się  zastanawiam.  Na  krzyżu  umiera  się  długo,  pamiętaj,  a  nikt  nie  może  pozostawać  na  nim  w  Paschę.  Tu  nie  można  się  spieszyć.  Muszę  już  iść  do  siebie.  Jestem  bardzo  zmęczony  i  chcę  odpocząć. Daj  mi  znać  jak  będziesz  wiedział  coś  nowego. – Odwrócił  się  nie  zwracając  na  nich  uwagi  i  nic  nie  mówiąc  wyszedł  z  komnaty  w  której  rozmawiali.

       Xen  i  Solis  zostali  sami.  Patrzyli  na  siebie  w  milczeniu,  w  końcu  Xen  rzekł:

    – Może  Pan  ma  rację.  Może  jest  jeszcze  czas  i  lepiej  dobrze  przygotować  całą  sprawę.

       Solis  nic  nie  mówił.  Patrzył  na  Xena  tak  jak  wcześniej  Pan  na  niego.  W  końcu  też  tak  jak  Pan  nic  nie  mówiąc  odwrócił  się  i  wyszedł.  W  swoim  gabinecie  usiadł  w  fotelu  i  zaczął  myśleć: 

 *   Nowy  Testament. Towarzystwo  Biblijne  w  Polsce. (Mat. 15, 24)

*   Nowy  Testament. Towarzystwo  Biblijne  w  Polsce. (Mat. 15, 24).  Stary Testament. Towarzystwo

     Biblijne  w  Polsce. (Zach. 9, 9  Izaj. 62, 11)