JustPaste.it

Potop, czyli Trudno i Łatwo

Pamiętam słuchowisko Studia 202 pt. "Rycerzy trzech". Wpadł mi pomysł scenariusza, który przypomina tamtą atmosferę. W rolę głównych bohaterów wciliłem postacie z kab. Wawrzynek.

Pamiętam słuchowisko Studia 202 pt. "Rycerzy trzech". Wpadł mi pomysł scenariusza, który przypomina tamtą atmosferę. W rolę głównych bohaterów wciliłem postacie z kab. Wawrzynek.

 

 

0aca34d17d0b4e713e81bdcc30c8cbc3.jpg

Trudny – A kuku, a kuku to ja, Be Trudny doktor, dzień dobry.

Łatwy – Do widzenia, do widzenia. A teraz przed państwem, uwaga nie ruszać się , panie mdleją na widok Łe Łatwego redaktora dzień dobry.

T – Żart.

Ł – Możliwe, nie sprawdzałem.

T – A po co? Kiedyś, liczyło się doświadczenie, teraz ważna jest teoria.

Ł – Teoretycznie ma pan rację, panie Trudny, ale do rzeczy.

T – Której rzeczy?

Ł – Otwórz pan szafę, to zobaczysz.

T – Aha i co dalej?

Ł – Otóż...

T – I tam też...

Ł – Chciałem panu zaproponować...

T – Proszę bardzo.

Ł – Panie Be Trudny

T – Tak, to ja. Dzień dobry, a oto pan Łe Łatwy.

Ł – Dzień dobry. Ale nie oto chodzi. Czy chciał pan, aha mogę pana zapytać?

T – Pytaj człowieku, ja wszystko zrozumiem, jak głupol i zniosę...

Ł – Jak kura?

T – Nie, jak Hermaszewski, nasz bohater.

Ł – Kosmita zielony.

T – Zielony to on może jest, ale nie kosmita tylko kosmonauta.

Ł – To już kosmici autami jeżdżą?

T – Żart.

Ł – No to panie Trudny...

T – Dzień dobry.

Ł – Chciałby pan grać w sztuce?

T – Nie!!!!!

Ł – A dlaczego?

T – Nie chcę, aby czarodziej mnie za uszy z kapelusza wyciągał, jak jakiegoś osła.

Ł – Chyba zająca.

T – Niech i nawet będzie królik czy koza, ja się nie zgadzam.

Ł – Ale chodzi o zagranie roli w teatrze czy w filmie.

T – Panie, to ja od małości urodzony aktor. Oczywista, że chciałbym.

Ł – Dlaczego pan do tej pory nie zagrał, skoro taki pan świetny?

T – Raz chciałem, ale gdy mnie ujrzeli kazali iść do domu. Byłem za dobry.

Ł – No to co? Zaczynamy...

T – Panie Łe Łatwy, a co będziemy grali?

Ł – Potop

T – Potop czego?

Ł – Tylko potop.

T – Nic nie rozumiem.

Ł – Zna pan Sienkiewicza?

T – Którego?

Ł – Henryka.

T – Aha, to nie znam, nie znam.

Ł – Panie Be

T – Tak jest.

Ł – doktorze

T – Inaczej nie

Ł – Trudny

T – Nieźle, a kuku, to ja.

Ł – Sienkiewicz napisał powieść.

T – Ma głowę.

Ł – Kto?

T – A to, nie człowiek?

Ł – Panie!! I napisał on właśnie „Potop”.

T – Aha! I tak nic nie rozumiem, ale wal pan dalej.

Ł – Główne postacie to Kmicic i Oleńka.

T – I co oni robią? Bara, bara...?

Ł – Jest jeszcze mały Wołodyjowski.

T – To nie ja!

Ł – Bardzo dzielny i niezwyciężony.

T – To mogę!

Ł – No to zaczynamy? Pan będziesz Kmicic!

T – Ja jestem Trudny!

Ł – Cicho, bo zepsujesz pan. No to zaczynamy!

 

Ł – Teatr Wawrzynek przedstawia państwu „Potop” H. Sienkiewicza w odcinkach..

T – Jak w geometrii, ale do rzeczy waćpan.

Ł – Ależ się pan wczułeś w rolę.

T – Ja nie chłop, żebym uprawiał rolę.

Ł – Panie Trudny, co pan mi tu...?

T – Gorze mi, gorze. Ja Kmicic jestem, nie żaden Trudny.

Ł – No dobra, dobra. Owóż zaczynamy.... Pan Kmicic..

T – Jam jest.

Ł – Przybywa ze swoją kompaniją do Oleńki. Wpada do izby Bili...

T – Dawaj w nich! Szable w dłoń!

Ł – Chwileczkę. Nie chodzi tu o bicie, ale o Bilewiczównę, i woła...

T – No i co?

Ł – Teraz Kmicic woła.

T – Aha. Jam Andrzej Kmicic. Stary Bitkiewicz...

Ł – Bille..

T – Cicho, ja tu prawie. Owóż, jak wspomniał, nim mi przerwano, stary Batkiewicz dał w spadku mnie waćpannę, tego, jak cię zwą?

Lalek (udaje głos damski) – Aleksandra.

T – Panie Łatwy, ja w tym nie gram. Toż to nie baba, a facet gra Oleńkę. Co to znaczy?

L – Nazywam się Lalek.

T – Dosyć, że głupi to zboczeniec. Mógłbyś pan bawić się tą lalką za plecami, a nie na oczach, no...

 

  •  
    •  

      [musieliśmy przerwać dla uspokojenia sytuacji]

 

Ł – Teatr Wawrzynek przedstawia...

T – Do rzeczy, do rzeczy, póki mam natchnienie.

Ł – Kolejny odcinek. Kmicic u Bogusława. Występują Kmicic...

T – Jam jest, dalej.

Ł – Bogusław...

Lalek (flegmatycznie, udaje głos zniewieściały) – Bogusław? To ja, to ja.

T – A żeby, to znowu ta psiajucha, ten kretyn, gdzie się pęta pod nogami.

Ł – Panie Trudny, spokój, spokój.

T – On niech Kuklinowskiego sprzedawczyka gra, bo tamten też z lalek.

Ł – Dalej występować będą Soroka, w dodatku wierny...

Czubek – Jam ci jest. Wierny Sraroka.

T – Jeszcze jeden palant. Kryminalistę dali tutaj. Z kim ja się zadaję?

Ł – No i ja będę Radziwiłła grać. No to Kmicic do Radziwiłła.

T – Te stary Ra nie dziw się, ale zdradzam cię. Ja Kmicic to ci prawie i idę do Bogusława, aby go ukraść, a Oleńkę zostawiam tobie. Ale, jak dostarczą babę, daj znać to przybieżę i obaczę towar. Teraz idę już.

Ł – A idź ty Kmiotku stąd. Zobaczysz zemszczę się.

Kmicic udał się do Bogusława, nucąc sobie po drodze.

T – Bogusław zbój, ale zwyciężę go tralala...

L – Ach witaj mi Kmieciku, co nowego u waszmości słychać?

T – Stara bieda wypudrowana małpo. Perukę na łeb włożyłeś i myślisz, że się w tobie zakocham?

L – Kmieciku, nie obrażaj mojej peruki. Jam jest elegant i bożyszcze dam, wszyscy się oglądają za mną.

T – Każdy patrzy z ciekawości, co to za pawian idzie.

L – Z czym przychodzisz do mnie mości pułkowniczku?

T – Raczej całkowniczku. Przychodzę ci jam, aby darować tobie osła, któren równo będzie pedałować z każdą parą wołów z twojego stada.

L – No to idę obaczyć.

T – Sraroka do mnie.

C – Czego?

T – Nie czego, tylko proszę się mówi, ty kryminalisto.

C – Prosię.

T – Ty przecież to umiesz. Jak się nieco oddalimy, to go za hajdawery i spylamy głąbie jeden

C – Według zakazu koleś.

 

Ł – Teatr Wawrzynek

T – A kich

Ł – Już ostatni. Na zdrowie.

T – Bóg waszmości stokrotnie wynagrodzi.

Ł – Odcinek Potopu.

T – Dosyć pókim dobry.

Ł – A będzie to spotkanie z przyjaciółmi.

T – Niech ich diabli a co to za jedni?

Ł – Mości Wołodyjowski, którego zagra UFO-ludek

T – Ta gnida? To niech tylko wrzeszczy, żebym go nie rozdeptał.

Ł – Dalej zacny szlachcic pan Zagłoba.

T – Gdzież on?

Ł – Zagra go znany aktor Beka. Ma jeszcze do sforsowania dwie pary wąskich drzwi. Dalej nasz kolega Lalek, będzie Skrzetuskim.

T – A żeby go.

Ł – I Rocha Kowalskiego zagra Piąta Zmiana.

T – Ta ciemnota z ulicy? No to kto pierwszy?

U – Michałek

T – Gnida dworska, czego się czepiasz, jak rzep psiego ogona.

U – Jestem pierwsza szabla Rzeczypospolitej. Zobacz waść, jak szabelką macham.

T – Panie Mały, toż to z drewna. Już nie mieli innych? Idź lepiej napal w piecu, boś zzieleniał z zimna.

U – Zielony jestem już od urodzenia a waćpan nie obrażaj mnie, bo zarobisz w dziób.

T – Pan jesteś mały i nie rośniesz. Idź lepiej i pilnuj swojej baby, bo ucieknie z Azją.

U – Nic to mnie. Niech i ucieka z całą Europą, ja w klasztor wstąpię, memento mori.

T – Popatrzcie: mały, zielony a takie rogi duże ma.

Beka – Co waść mówiłeś?

T – A Zagłowa, czego tu z brzuchem włazi?

B – Jam sum Zagłoba.

T – Karpia brakło, to suma udaje, szelma jeden.

B – Mości Kmicic, ja dziurę mam w czele.

T – Pewnie na wylot, bo rozum uciekł.

B – Rozum może uciekł, ale olej został, słonecznikowy w dodatku.

T – A jak tam twoje fortele?

B – Sprzedałem na giełdzie na gorzałkę.

T – Waść widzę, że nie takiś głupi na jakiego wyglądasz.

B – Głupi może i nie jestem, ale widzieć nie widzę, bo bielmo wlazło mi na oko. Ale za to czuję...

T – Co waćpan czujesz?

B – Bimber gdzieś w pobliżu. Trza mnie iść. Żegnaj mości Andrzeju.

T – Tylko uważaj na skażony.

A ty tu czego ciemnoto?

PZ – Ja Kowalska a to pan Kowalski

Ja Kowalska a to pan Malinowski (czka)

T – Rochu gałganie, co tam rochasz?

PZ – Nic nie rocham, tylko piję...

T – Za co?

PZ – Za pożyczone piję...

T – A co pijesz?

PZ – Wszystko co się da. Brędko prędko na chlebie, fioletowe znika.

T – Zbaraniał kompletnie

Lalek – Lalek! Lalek! Lalek! Lalek!

T – Co tam waszmość skrzeczysz?

L – Daj pokój, bo już nie wydolę.

T – Gnojku nieoskrobany. Ty śmiesz rękę podnosić na mnie?

L – Gorze mi, gorze!

T – Panie Łatwy, ten głupol Lalkowski...

L – Lalek!

T – Niech tam ten trąbol Kuklinowski ukradł mi moje słowa. Ja już nie chcę grać. Idę lepiej sobie. Zgraja. Kupa bandziorów. Zepsułbym sobie reputację salowego.

Ł – Panie Kmicic dokąd?

T – Jestem doktor Be Trudny, no i idę sobie.

Ł – A Oleńka?

T – Weź pan sobie, odstępuję. Idę wynieść kaczki z sali.

Ł – Ale minus jeden.