Pamiętam słuchowisko Studia 202 pt. "Rycerzy trzech". Wpadł mi pomysł scenariusza, który przypomina tamtą atmosferę. W rolę głównych bohaterów wciliłem postacie z kab. Wawrzynek.
Trudny – A kuku, a kuku to ja, Be Trudny doktor, dzień dobry.
Łatwy – Do widzenia, do widzenia. A teraz przed państwem, uwaga nie ruszać się , panie mdleją na widok Łe Łatwego redaktora dzień dobry.
T – Żart.
Ł – Możliwe, nie sprawdzałem.
T – A po co? Kiedyś, liczyło się doświadczenie, teraz ważna jest teoria.
Ł – Teoretycznie ma pan rację, panie Trudny, ale do rzeczy.
T – Której rzeczy?
Ł – Otwórz pan szafę, to zobaczysz.
T – Aha i co dalej?
Ł – Otóż...
T – I tam też...
Ł – Chciałem panu zaproponować...
T – Proszę bardzo.
Ł – Panie Be Trudny
T – Tak, to ja. Dzień dobry, a oto pan Łe Łatwy.
Ł – Dzień dobry. Ale nie oto chodzi. Czy chciał pan, aha mogę pana zapytać?
T – Pytaj człowieku, ja wszystko zrozumiem, jak głupol i zniosę...
Ł – Jak kura?
T – Nie, jak Hermaszewski, nasz bohater.
Ł – Kosmita zielony.
T – Zielony to on może jest, ale nie kosmita tylko kosmonauta.
Ł – To już kosmici autami jeżdżą?
T – Żart.
Ł – No to panie Trudny...
T – Dzień dobry.
Ł – Chciałby pan grać w sztuce?
T – Nie!!!!!
Ł – A dlaczego?
T – Nie chcę, aby czarodziej mnie za uszy z kapelusza wyciągał, jak jakiegoś osła.
Ł – Chyba zająca.
T – Niech i nawet będzie królik czy koza, ja się nie zgadzam.
Ł – Ale chodzi o zagranie roli w teatrze czy w filmie.
T – Panie, to ja od małości urodzony aktor. Oczywista, że chciałbym.
Ł – Dlaczego pan do tej pory nie zagrał, skoro taki pan świetny?
T – Raz chciałem, ale gdy mnie ujrzeli kazali iść do domu. Byłem za dobry.
Ł – No to co? Zaczynamy...
T – Panie Łe Łatwy, a co będziemy grali?
Ł – Potop
T – Potop czego?
Ł – Tylko potop.
T – Nic nie rozumiem.
Ł – Zna pan Sienkiewicza?
T – Którego?
Ł – Henryka.
T – Aha, to nie znam, nie znam.
Ł – Panie Be
T – Tak jest.
Ł – doktorze
T – Inaczej nie
Ł – Trudny
T – Nieźle, a kuku, to ja.
Ł – Sienkiewicz napisał powieść.
T – Ma głowę.
Ł – Kto?
T – A to, nie człowiek?
Ł – Panie!! I napisał on właśnie „Potop”.
T – Aha! I tak nic nie rozumiem, ale wal pan dalej.
Ł – Główne postacie to Kmicic i Oleńka.
T – I co oni robią? Bara, bara...?
Ł – Jest jeszcze mały Wołodyjowski.
T – To nie ja!
Ł – Bardzo dzielny i niezwyciężony.
T – To mogę!
Ł – No to zaczynamy? Pan będziesz Kmicic!
T – Ja jestem Trudny!
Ł – Cicho, bo zepsujesz pan. No to zaczynamy!
Ł – Teatr Wawrzynek przedstawia państwu „Potop” H. Sienkiewicza w odcinkach..
T – Jak w geometrii, ale do rzeczy waćpan.
Ł – Ależ się pan wczułeś w rolę.
T – Ja nie chłop, żebym uprawiał rolę.
Ł – Panie Trudny, co pan mi tu...?
T – Gorze mi, gorze. Ja Kmicic jestem, nie żaden Trudny.
Ł – No dobra, dobra. Owóż zaczynamy.... Pan Kmicic..
T – Jam jest.
Ł – Przybywa ze swoją kompaniją do Oleńki. Wpada do izby Bili...
T – Dawaj w nich! Szable w dłoń!
Ł – Chwileczkę. Nie chodzi tu o bicie, ale o Bilewiczównę, i woła...
T – No i co?
Ł – Teraz Kmicic woła.
T – Aha. Jam Andrzej Kmicic. Stary Bitkiewicz...
Ł – Bille..
T – Cicho, ja tu prawie. Owóż, jak wspomniał, nim mi przerwano, stary Batkiewicz dał w spadku mnie waćpannę, tego, jak cię zwą?
Lalek (udaje głos damski) – Aleksandra.
T – Panie Łatwy, ja w tym nie gram. Toż to nie baba, a facet gra Oleńkę. Co to znaczy?
L – Nazywam się Lalek.
T – Dosyć, że głupi to zboczeniec. Mógłbyś pan bawić się tą lalką za plecami, a nie na oczach, no...
-
-
[musieliśmy przerwać dla uspokojenia sytuacji]
-
Ł – Teatr Wawrzynek przedstawia...
T – Do rzeczy, do rzeczy, póki mam natchnienie.
Ł – Kolejny odcinek. Kmicic u Bogusława. Występują Kmicic...
T – Jam jest, dalej.
Ł – Bogusław...
Lalek (flegmatycznie, udaje głos zniewieściały) – Bogusław? To ja, to ja.
T – A żeby, to znowu ta psiajucha, ten kretyn, gdzie się pęta pod nogami.
Ł – Panie Trudny, spokój, spokój.
T – On niech Kuklinowskiego sprzedawczyka gra, bo tamten też z lalek.
Ł – Dalej występować będą Soroka, w dodatku wierny...
Czubek – Jam ci jest. Wierny Sraroka.
T – Jeszcze jeden palant. Kryminalistę dali tutaj. Z kim ja się zadaję?
Ł – No i ja będę Radziwiłła grać. No to Kmicic do Radziwiłła.
T – Te stary Ra nie dziw się, ale zdradzam cię. Ja Kmicic to ci prawie i idę do Bogusława, aby go ukraść, a Oleńkę zostawiam tobie. Ale, jak dostarczą babę, daj znać to przybieżę i obaczę towar. Teraz idę już.
Ł – A idź ty Kmiotku stąd. Zobaczysz zemszczę się.
Kmicic udał się do Bogusława, nucąc sobie po drodze.
T – Bogusław zbój, ale zwyciężę go tralala...
L – Ach witaj mi Kmieciku, co nowego u waszmości słychać?
T – Stara bieda wypudrowana małpo. Perukę na łeb włożyłeś i myślisz, że się w tobie zakocham?
L – Kmieciku, nie obrażaj mojej peruki. Jam jest elegant i bożyszcze dam, wszyscy się oglądają za mną.
T – Każdy patrzy z ciekawości, co to za pawian idzie.
L – Z czym przychodzisz do mnie mości pułkowniczku?
T – Raczej całkowniczku. Przychodzę ci jam, aby darować tobie osła, któren równo będzie pedałować z każdą parą wołów z twojego stada.
L – No to idę obaczyć.
T – Sraroka do mnie.
C – Czego?
T – Nie czego, tylko proszę się mówi, ty kryminalisto.
C – Prosię.
T – Ty przecież to umiesz. Jak się nieco oddalimy, to go za hajdawery i spylamy głąbie jeden
C – Według zakazu koleś.
Ł – Teatr Wawrzynek
T – A kich
Ł – Już ostatni. Na zdrowie.
T – Bóg waszmości stokrotnie wynagrodzi.
Ł – Odcinek Potopu.
T – Dosyć pókim dobry.
Ł – A będzie to spotkanie z przyjaciółmi.
T – Niech ich diabli a co to za jedni?
Ł – Mości Wołodyjowski, którego zagra UFO-ludek
T – Ta gnida? To niech tylko wrzeszczy, żebym go nie rozdeptał.
Ł – Dalej zacny szlachcic pan Zagłoba.
T – Gdzież on?
Ł – Zagra go znany aktor Beka. Ma jeszcze do sforsowania dwie pary wąskich drzwi. Dalej nasz kolega Lalek, będzie Skrzetuskim.
T – A żeby go.
Ł – I Rocha Kowalskiego zagra Piąta Zmiana.
T – Ta ciemnota z ulicy? No to kto pierwszy?
U – Michałek
T – Gnida dworska, czego się czepiasz, jak rzep psiego ogona.
U – Jestem pierwsza szabla Rzeczypospolitej. Zobacz waść, jak szabelką macham.
T – Panie Mały, toż to z drewna. Już nie mieli innych? Idź lepiej napal w piecu, boś zzieleniał z zimna.
U – Zielony jestem już od urodzenia a waćpan nie obrażaj mnie, bo zarobisz w dziób.
T – Pan jesteś mały i nie rośniesz. Idź lepiej i pilnuj swojej baby, bo ucieknie z Azją.
U – Nic to mnie. Niech i ucieka z całą Europą, ja w klasztor wstąpię, memento mori.
T – Popatrzcie: mały, zielony a takie rogi duże ma.
Beka – Co waść mówiłeś?
T – A Zagłowa, czego tu z brzuchem włazi?
B – Jam sum Zagłoba.
T – Karpia brakło, to suma udaje, szelma jeden.
B – Mości Kmicic, ja dziurę mam w czele.
T – Pewnie na wylot, bo rozum uciekł.
B – Rozum może uciekł, ale olej został, słonecznikowy w dodatku.
T – A jak tam twoje fortele?
B – Sprzedałem na giełdzie na gorzałkę.
T – Waść widzę, że nie takiś głupi na jakiego wyglądasz.
B – Głupi może i nie jestem, ale widzieć nie widzę, bo bielmo wlazło mi na oko. Ale za to czuję...
T – Co waćpan czujesz?
B – Bimber gdzieś w pobliżu. Trza mnie iść. Żegnaj mości Andrzeju.
T – Tylko uważaj na skażony.
A ty tu czego ciemnoto?
PZ – Ja Kowalska a to pan Kowalski
Ja Kowalska a to pan Malinowski (czka)
T – Rochu gałganie, co tam rochasz?
PZ – Nic nie rocham, tylko piję...
T – Za co?
PZ – Za pożyczone piję...
T – A co pijesz?
PZ – Wszystko co się da. Brędko prędko na chlebie, fioletowe znika.
T – Zbaraniał kompletnie
Lalek – Lalek! Lalek! Lalek! Lalek!
T – Co tam waszmość skrzeczysz?
L – Daj pokój, bo już nie wydolę.
T – Gnojku nieoskrobany. Ty śmiesz rękę podnosić na mnie?
L – Gorze mi, gorze!
T – Panie Łatwy, ten głupol Lalkowski...
L – Lalek!
T – Niech tam ten trąbol Kuklinowski ukradł mi moje słowa. Ja już nie chcę grać. Idę lepiej sobie. Zgraja. Kupa bandziorów. Zepsułbym sobie reputację salowego.
Ł – Panie Kmicic dokąd?
T – Jestem doktor Be Trudny, no i idę sobie.
Ł – A Oleńka?
T – Weź pan sobie, odstępuję. Idę wynieść kaczki z sali.
Ł – Ale minus jeden.