Odwołanie. Część 4
Po znalezieniu się w biurze, pogrążony w myślach Solis usiadł w fotelu zakładając na głowę ręce. Nie spieszyło mu się do swoich prywatnych komnat. Był na miejscu.
Niebo było inaczej zorganizowane niż Ziemia. To był monolit, czego nie można powiedzieć o Ziemi. Na Ziemi wszystko było oddzielnie – jakieś państwa, jakieś terytoria, wszelkie przedsięwzięcia były sygnowane osobowo i chociaż „jako w niebie tak i na ziemi” *, to w tych sprawach nikt nie brał tego pod uwagę i tam bezskutecznie próbowano zmienić Niebo na swoją modłę w zależności od narodu, wiary, rodzaju wiary, a później od rodzaju organizacji czy czegoś podobnego i przypisać mu ziemskie cechy. Ale nie to było ważne. W Niebie pozycja była stała. Nie zmieniano personelu na nowy, świeży czy jak w Ameryce – ciągle młody. Tam „jak było na początku, teraz, zawsze i na wieki wieków” **. Chyba, że kogoś zadenuncjowano, bo w Niebie były przeróżne intrygi, a zadenuncjowani tracili niebiańskie pobyty i szli do Lucyfera. Ponieważ grzesznych dusz ciągle przybywało więc w Piekle zapotrzebowanie na pracowników rosło. Ale Solis był spokojny o swoją przyszłość. Zresztą – czy jako diabeł miałby źle? Nie było powodów aby się martwił, a praca i Niebie, i w Piekłach była bezpłatna . Nikt z personelu się nie starzał. Poza personelem starzał się Pan i Jahwe, natomiast Duch pozostawał fizycznie niezmienny, chociaż narzekał, że psychicznie nie czuje się już młody. Solis starzał się tylko trochę i jak każdy w Niebie miał swoje biura obok komnat, które zajmował. Tam przebywał na co dzień i był zawsze pod ręką. Pańska niedziela, czy jahwiczna sobota – we wszystkie święta był na miejscu. Teraz zastanawiał się nad dalszymi Pana krokami.
Jego syn umarł w sposób okrutny. Czy był powód do koktajli? Co Pan zrobi dalej? Zgodnie z jego nakazem ciało nie mogło pozostać na krzyżu w Paschę. Co w takim razie z nim zrobią? Jest tylko jedna logiczna odpowiedź – zdejmą żywego nie wiedząc, że jest żywy – a może wiedząc? Potem żywego pochowają w grobowcu, gdzie jest powietrze, nie wiedząc, że jest żywy. Potem „zmartwychwstanie” i nikt nie będzie wiedział, że był żywy. Tego jeszcze nie było. Ale zawsze kiedyś jest pierwszy raz – jak mówi Xen. – Wstał, by przejść się po biurze.
Kiedy Solis zastanawiał się nad tym, Pan przebywał w swoich apartamentach. Powoli oddawał opiekę nad Narodem Wybranym, jednak przyzwyczajony do dnia siódmego odpoczywał. Właściwie to poza nielicznymi dniami w których coś tam załatwiał, zawsze miał święto. Zawsze odpoczywał. Teraz też.
Solis usiadł przy oknie czasu. Oglądał za nim przeróżne gwiazdy i planety. Ziemi nie było widać, ale czasem dochodziły stamtąd różne odgłosy i zapachy. Pamięta jak Ramzes Wielki szedł pod Kadesz. Dla łatwiejszej logistyki, podzielił swoją dwudziestotysięczną armię na cztery dywizje. W zasadzie było cicho, ale nieprzyjemne zapachy docierały aż tutaj. Tak było i dużo później, kiedy wojska imperium perskiego kroczyły na podbój Grecji czy Scytów. Wtedy ogromna armia Dariusza, a potem jego syna Kserksesa śmierdziały okropnie. Tak było, gdy legiony rzymskie przemierzały ogromne tereny znad Renu nad Eufrat i odwrotnie. Tak było też w czasie bitew. Na początku i w trakcie dawały tylko zgiełk – to prawda – ale potem odór rozkładających się ciał. Czasem ciała długo walały się po pobojowiskach i wszędzie w Niebie czuć było ten trupi odór. Jednak wcześniej, kiedy Izrael chodzili po Pustyni Sin, smród był nie do zniesienia i trwał niezmiernie długo. Biblia, którą mu z Ziemi dostarczono mówi, że mężczyzn zdolnych do noszenia broni było aż 600 tysięcy. Oprócz nich ich żony, bo i po trzy nawet mieli, i dzieci, i ludy obce, i bardzo liczny dobytek.
Było tego ludu ponad 2 miliony – myślał Solis. – Gdyby tak ustawić ich czwórkami, po jednym metrze odległości szereg od szeregu, to te dwa miliony utworzyłyby łańcuch długości 500 kilometrów. A gdzie ten bardzo liczny dobytek z niewoli? – trzeba liczyć drugie tyle miejsca. Wąż długości przynajmniej 1000 kilometrów! Nie, to mało. Ale niech by tylko tyle. Ten wąż wił się 40 lat po pustyni i owijał ją wkoło, i było aż 40 lat smrodu w Niebie. Przecież na pustyni nie ma wody, więc jak Izrael miał się myć? Ale Pan tak chciał. Nie było innego rozwiązania. Uszczelnialiśmy okna, wrota i inne nieszczelności. Lucyfer ma lepiej. Piekło jest po drugiej stronie Ziemi. Tam nie śmierdziało.
Kiedy Solis tak myślał, Józef z Arymatei zdejmował z krzyża ciało Jezusa. Zdjęto też ciała Szymona i Judasza, i złożono je w grobach. Grotę z ciałem Jezusa zamknięto ogromnym kamieniem i postawiono obok niego straże, ale Jezus i tak go opuścił udając się na inspekcję ojcowskich Piekieł i osobiste spotkanie z osławionym Lucyferem. Potem wstąpił do grobu, aby później oficjalnie zmartwychwstać i udać się do Nieba.
*
Z hukiem odwalił głaz. Strażnicy uciekli w popłochu. Jakiś czas czekał przy grobie. Chciał się ukazać Marii Magdalenie, widzieć ją znów. Postać śliczną i jedyną kochaną ziemską miłością, bo już teraz wszystko się w nim zmieniało. Ziemskie uczucia zamierały, a w ich miejsce pojawiały się inne – niebiańskie, ogólne, beznamiętne jednostkowo. I ukazał się jej, a potem uczniom swoim – po czym wstąpił do Nieba. Oprócz Pana, który był jego ojcem, Xena, Solisa, i Jerela na Ziemi, nikt w Niebie nie wiedział o jego zmartwychwstaniu. Nie powiedziano tego pierwszemu konstruktorowi Aniołowi, ani nawet Duchowi. Ojciec przywitał go sam. Nie zgodził się aby ktokolwiek mu towarzyszył. Wpuszczono go bramą główną, która wtedy była jeszcze zamknięta i nikt jej nie pilnował. Nie było takiej potrzeby, bo nieliczni Żydzi wchodzili furtką, która była obok bramy. Poza tym w Niebie nie było jeszcze Piotra, a Paweł jako Saul ciągle prześladował zwolenników syna Ojca. Dopiero później poganie, którzy dowiedzieli się o Ojcu i Synu, zamiast na uroczyska zaczęli pchać się do Nieba. Ale wtedy Solis osobiście otworzył im bramę, po czym udał się do swego biura.
Teraz Pan czekał na niego w otwartej bramie i po dość chłodnym przywitaniu, przyjął go w swojej kancelarii. Może zbyt oficjalnie, zbyt służbowo, ale przyjął. Wcześniej kazał Solisowi przygotować dla niego nowe komnaty i służbę. Po rozmowie Jezusa z ojcem, Solis zaprowadził go do jego komnat i zostawił samego. Zgodnie z poleceniem Pana przydzielił mu opiekę i kucharza. Ci byli zaprzysiężeni, ale po pewnym czasie i tak szeptano tu i ówdzie o Synu, przy czym nikt go nie widział i z czasem poddawano w wątpliwość te pogłoski. Odwołanie Syna miało na początku niekorzystne skutki dla Ojca. Liczył na pogan. Tymczasem Syn nie sprostał zadaniu. Poganie mieli nadal zostać poganami. Na dole zaczęło się prześladowanie jego zwolenników, a Pan już teraz przewidywał, że potrwa to czas jakiś, więc znów musiał coś uczynić. Znów zmuszony był do myślenia. Nie lubił tego, ale musiał. W końcu wymyślił. Tak przynajmniej oświadczył. A może tylko udawał że myśli, może wszystko zaplanował dużo wcześniej…? W każdym razie, kiedy Saul jechał do Damaszku prześladować wyznawców jego syna, w pewnym momencie jego podróży uczynił jasności wielką, a w tej jasności ukazał mu postać Syna, mówiąc jednocześnie: Saulu, Saulu, czemu mnie prześladujesz *.
* Ojcze Nasz. Nowy testament. (Mat. 6, 10)
** Uwielbienie Trójcy Przenajświętszej
*** Nowy Testament. Towarzystwo Biblijne w Polsce. (Dz. Ap. 9, 4)