JustPaste.it

Nie jesteśmy Mesjaszem Narodów.

Byc może, z czasem, można będzie nauczyc się czegoś na cudzych błędach. Będzie wówczas mniej bolało...

Byc może, z czasem, można będzie nauczyc się czegoś na cudzych błędach. Będzie wówczas mniej bolało...

 

Na naszych oczach toczy się, z mniejszym lub większym nasileniem, dyskusja o przyszłości Europy, a tym samym o przyszłości Polski. Pytania: Jaka Europa? I: Jaka Polska? Padają w różnych środowiskach i gremiach. Są dyskutowane przy wielu okazjach. Na różnych forach.

Z dyskusji tych, których bardzo wiele można znaleźc w sieci, z artykułów prasowych, blogów, wypowiedzi różnorakich autorytetów - od lewicy do prawicy -  z wywiadów i oświadczeń, wyłania się nieciekawy, dla Polski, obraz. A nawet, w jakimś sensie, obraz groźny.

Generalnie wygląda to, mniej więcej, tak:

Absolutnym priorytetem jest przyszłośc stosunków Unia Europejska-Rosja. „Wyjście” Unii  na Magreb, otwarcie się na Turcję, proces rozszerzania na wschód mają drugo bądź trzeciorzędne znaczenie. Podobnie jak integracja wewnętrzna. Tak zwaną solidarnośc europejską można między bajki włożyc. Podział na „ Starą Unię” i resztę jest oczywisty dla średnio zorientowanego w polityce człowieka. Obecnie już karty rozdają Niemcy, często w porozumieniu z Francją, której oddano całkowicie wpływ na basen Morza Śródziemnego. Traktat Lizboński tylko „zakonserwuje”  i zinstytucjonalizuje-i tak istniejące -status quo.

W ostatnich miesiącach, a konkretnie po zwycięstwie w wyborach prezydenckich Baraka Obamy, pojawiały się oficjalne wypowiedzi ważnych polityków, ( Hilary Clinton, Silwio Berlusconi,  Nikolas Sarkozy)by wymienic tylko kilkoro, o praktycznej konieczności nawiązania ścisłej współpracy politycznej i gospodarczej Unii z Rosją. Pani Clinton stwierdziła nawet, że widzi, w przyszłości możliwośc wstąpienia Rosji do NATO... Nasz minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski, też widzi taką możliwośc.

Jeżeli wypowiedzi te skonfrontujemy z aktualną linią polityczną Waszyngtonu, który najwyraźniej uznał, że Europa jest dla Ameryki mniej ważna niż Azja, czym de facto zrealizował jeden z podstawowych interesów politycznych Rosji, tj. wypchnięcie Ameryki z Europy, musimy uznac, że jesteśmy na progu wielkiej zmiany geopolitycznej w wymiarze światowym. Zmiana ta będzie miała ogromne znaczenie dla Polski. A układ sił w Europie i na świecie  stanie się dla nas skrajnie niekorzystny.

Tym bardziej, że Rosja sukcesywnie odbudowuje swą potęgę, a tym samym pozycję polityczną, militarną i gospodarczą w wymiarze globalnym. Sukcesywnie też uzależniła Europę od dostaw swoich surowców, głównie gazu.  A więc już teraz kontroluje znaczną częśc kontynentu.

Europa zaś widzi w Rosji ogromny rynek zbytu dla swoich towarów, a także inwestycji i sprzedaży technologii. Tak więc biznesowo rachunek się domyka...

Czy nam się to podoba, czy nie, dotychczasowym gwarantem naszego bezpieczeństwa, choc tylko w płaszczyźnie politycznej, było członkostwo w NATO.  To kruche, polityczne zabezpieczenie, w świetle polityki administracji Obamy, w istocie przestaje istniec.  Niestety, z powodu nieskuteczności polskiej polityki zagranicznej, a skuteczności polityki rosyjskiej, nie zainstalowano w Polsce żadnej instalacji NATO-wskiej, żadnej bazy, żadnego obiektu wojskowego o rzeczywistym znaczeniu militarnym, a więc i politycznym.  Obiekt taki powinien powstac nie z tęsknoty za obcymi wojskami na naszym terytorium, ale z powodu fudamentalnego. Byłby on bowiem rzeczywistym, materialnym dowodem, że jałtański podział świata na strefy wpływów przestał istniec. A poza tym atak na taki obiekt byłby rzeczywistym atakiem na NATO. Nie twierdzę, że aktualnie grozi nam agresja militarna. Ale nie twierdzę także, że w przyszłości taka agresja nie jest wyobrażalna. Owszem jest.

„Polska jest między dwoma kamieniami młyńskimi. Jeśli nie chce byc starta, musi stac się trzecim”. To bardzo znane słowa Marszałka Piłsudskiego. Nie straciły one aktualności.  Niestety obecnie i w dającej się przewidziec przyszłości, takim trzecim kamieniem się nie stanie.

Dzisiaj owe kamienie młyńskie nie mają w Europie postaci czołgów i rakiet. Dzisiaj „wojna”toczy się na płaszczyźnie politycznej i gospodarczej. A może odwrotnie: Gospodarczej i politycznej. To siła gospodarcza jest siłą polityki. Liczysz się, jesteś w grze, kiedy masz atuty. Atuty technologiczne i gospodarcze. To one w istocie decydują o pozycji kraju na miedzynarodowej szachownicy. To na ich bazie tkane sa najrozmaitsze sojusze i porozumienia.  One też decyduja o pozycji militarnej.

Odwołując się do klasyków należy przypomniec, że w polityce nie ma sentymentów, nie ma też wieczystych sojuszy, są za to wieczyste interesy.

Niestety jesteśmy krajem o zbyt małym potencjale by móc kreowac i prowadzic całkowicie niezależną politykę zagraniczną. Musimy więc szukac sojuszy. Trzeba nam grac na bardzo wielu fortepianach, włączac się w główne nurty, nawet wówczas, gdy nie są ona dla Polski korzystne. Nieobecni nie maja racji. Najgorsze co mozna zrobic, to stac z boku i się obrażac.

Polska polityka zagraniczna musi byc wolna od fobii i uprzedzeń. Musi byc pragmatyczna, konsekwentna, kreatywna i dynamiczna. Polska ma byc w grze. Doświadczenia historyczne nie mogą byc jej osią dlatego, że świat takiej polityki nie rozumie. Jest ona antyskuteczna.  We własnym ineresie, nie bądźmy już Mesjaszem Narodów. Nie kreujmy się na naród wybrany, któremu z takich czy innych powodów coś więcej się należy. Owszem nie należy się.  Stac nas na normalnośc.

A w dłuższej perspektywie? Aby się liczyc w Europie musimy postawic na naukę. Nauka i technologia są atutami w grze o przyszłośc. Chcąc zajmowac liczące się miejsce musimy włączyc się w wyscig technologiczny. Jakkolwiek by to nie brzmiało. To jest przyszłośc. I taka jest przyszłośc.  Nawet jeżeli wielu z nas to się nie podoba. Nawet jeżeli boimy sie takiego świata. Takim on będzie. I nie zawrócimy kijem Wisły.

Mamy potencjał intelektualny by byc w grze. Jest psim obowiązkiem polityków zapewnic nauce polskiej rzeczywiste warunki do rozwoju. Nawet kosztem narażenia się klanowi zaśniedziałej profesury i „naukofcuf”. A najlepszym trzeba świetnie płacic! Czy tak trudno zrozumiec, że jest to najbardziej opłacalna inwestycja? Stuprocentowo pewna. O najwyższej stopie zwrotu.

Niestety  polska scena polityczna i jakośc  klasy politycznej nie napawa mnie optymizmem. Nie widzę ani partii ani męża stanu, który by był zdolny do zdecydowanego „szarpnięcia do przodu”, który by miał wizję Polski i jej miejsca w świecie za, powiedzmy, pięcdziesiąt lat.

Wszystko co powyższe nie stoi w żadnej sprzeczności z kultywowaniem polskiej tradycji i historii. Z wyciąganiem wniosków i uczeniem się na własnych błędach. Byc może, z czasem, można będzie nauczyc się czegoś na cudzych błędach. Będzie wówczas mniej bolało...

Jeżeli się nie obudzimy to sami skażemy się na trzecią ligę. A z trzeciej dużo bliżej jest do czwartej niż do pierwszej...