JustPaste.it

Trójca. Część 12

ALLACH I PAN – WIZYTA I. Część I.

ALLACH I PAN – WIZYTA I. Część I.

 

Tak... Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,
Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno...
Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną...
Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą...
Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą... *

        Hades  i  Persefona  postanowili  wreszcie  przedstawić  światu  swego  wychowanka – Wielkiego  Allacha.  Chcieli  jednak,  aby  Allach  przyszedł  do  ludu  w  chwale,  w  tym  celu  więc  zacienili  matkę  Mahometa – Aminę. 

       Kiedy  około  570  roku  w  Mekce  prorok  Allacha,  Mahomet,  przeszedł  na  świat,  Mekka  była  już  ważnym  ośrodkiem  religijnym.  Ale  nie  był  to  ośrodek  monoteistyczny.  Mahomet  rokrocznie  udawał  się  do  pobliskiej  jaskini  Al-Hira,  gdzie  medytował.  Czynił  to  podświadomie,  bo  Wielki  Allach  tak  mu  nakazał.  Ale  Pan  to  wiedział – był  przecież  wszechwiedzący,  a  ponieważ  nie  miał  z  kim  grać  w  kości,  bo  inni  bogowie,  którzy  byli  już  w  Niebie,  oddawali  się  innym  niż  gra  przyjemnością  lub  też  kłócili  się  z  nim  podczas  gry,  a  gra  samotna  już  mu  się  znudziła,  więc  około  roku  610,  w  miesiącu  zwanym  ramadan  (9  miesiącu  księżycowego  kalendarza)  około  27  dnia,  Mahomet  ujrzał  we  śnie  Dżibrila,  czyli  archanioła  Gabriela,  który  wysłany  przez  Pana  głosem  rozkazującym  kazał  mu  po  sobie  powtarzać.

    – Co  mam  powtarzać? – spytał  Mahomet.

    – Powtarzaj  imię  swego  Pana,  stwórcy  wszystkich  rzeczy,  który  stworzył  człowieka  z  grudki  krwi – odpowiedział  Gabriel.

       Mahomet  nie  chciał  powtarzać,  gdyż  dokładnie  nie  wiedział,  kto  to  ten  Pan.  Wtedy  archanioł  Gabriel  swoimi  silnymi  rękoma  chwycił  go  za  gardło  i  dusząc  mówił:

    – Powtarzaj  imię  twego  Pana,  gdyż  Pan  twój  jest  najbardziej  szczodrym  Panem.

    – Będę – wycharczał  w  końcu  Mahomet.

       Będąc  już  pewnym  sukcesu,  Gabriel  puścił  Mahometa.  Potem  przekazał  mu  kilka  wersów  i  kazał  je  recytować – stały  się  później  początkiem  96  sury ¹  Koranu.  Ale  do  pełnego  przywołania  Allacha  trzeba  było  jeszcze  20  lat.  Dopiero  gdy  Mahomet  w  pełni  zapanował  nad  Mekką  i  ze  świątyni  Kaaba ²  powyrzucał  wszystkie  pogańskie  bożki  zostawiając  tam  tylko  Czarny  Kamień ³,  i  kiedy  tamtejszemu  muezinowi  kazał  wejść  na  dach  świątyni,  i  tamtejszy  lud  przywołać  słowami:  Bóg  jest  największy.  Zaświadczam,  że  nie  ma  innego  Boga   prócz  Allacha.  Zaświadczam,  że  Mahomet  jest  Bożym  apostołem,  usłyszała  to  nie  tylko  okoliczna  ludność,  ale  i  sam  Allach. 

       Od  tamtej  pory  Allach  był  na  ustach  wszystkich  tych,  którzy  dołączali  do  jego  Proroka.  Ilość  jego  wiernych  powiększała  się  błyskawicznie.  Ale  aby  tak  było,  Allach  rzucał  kościami.  Najpierw  rzucał  sam –   na  wschód  i  na  zachód,  a  jego  ziemscy  zwolennicy  powiększali  jego  tereny.  Krwią  spływały  obrzeża  imperium,  a  Allach  rzucał.  Każdą  wolną  chwilę  spędzał  na  grze  z  samym  sobą.  Z  czasem  tak  jak  i  Pan  znudził,  się  grą  samotną  i  wszystkim  co  go  otaczało.  Zapragnął  zmiany.  Tak  jak  i  Pan  lubił  tą  grę,  wręcz  ją  uwielbiał – grę  w  kości – grę  bogów.  Często  więc  grywali  razem.  Na  zachodzie  już  z  nim  walczył,  już  nie  grał  sam.  Jego  imperium  rosło  błyskawicznie,  aż  z  czasem  sięgało  od  Indii  poprzez  Afrykę  Północną  do  Hiszpanii,  razem  z  nią  samą.  Był  dobrym  graczem,  godnym  Pana.    

       Teraz  chciał  przyjść  pokłonić  się  Panu.  Nie  dlatego,  że  czuł  się  mniej  ważny,  bo  choć  historycznie  był  dużo  młodszy,  to  jednak  poczucie  wielkości  miał  tak  wielkie,  jakim  był  on  sam,  ale  znudzony  samotną  grą  i  tym  wszystkim  co  go  otaczało,  zapragnął  zmiany. 

       Może  Pan  ma  jakiś  sporny  obiekt  o  którym  nie  wiem,  a  o  który  można  by  zagrać? – rozmyślał  z  nadzieją.

       Nie  umawiali  się  z  Panem,  więc  nie  był  pewien  czy  Pan  go  przyjmie,  bo  choć  w  zasadzie  Pan  zawsze  miał  dzień  ósmy,  to  mógł  zacienić,  a  wiedział,  że  w  przedsynowej  przeszłości  to  mu  się  zdarzało,  lub  mieć  kaprys,  co  zdarzało  mu  się  często.  Wysłał  więc  do  Xena  jednego  ze  swoich  służących,  aby  się  dowiedział  czy  on,  Allach,  może? 

       Odpowiedź,  którą  przyniósł  wysłany  sługa  była  pozytywna,  więc  przybył. 

    – Witam  cię,  witam.  Nie  masz  dzisiaj  nic  do  roboty? – zapytał  Pan  wyciągając  do  niego  ręce  i  swoim  zwyczajem  chwytając  go  za  ramiona,  a  przyglądając  mu  się,  mocno  odchylił  do  tyłu  głowę. 

    – Wiesz,  że  dziś  jakoś  nie.  Poza  tym  na  nic  nie  mam  ochoty.  Ale  może  ty  masz  coś  w  zanadrzu?  Może  o  coś  zagramy?  Już  dawno  nie  graliśmy.

    – Na  razie  nie  ma  o  co.  Możemy  porozmawiać.  Kłania  się  nam  prawo  ciągłości.

    – Prawo  ciągłości?  O  niczym  takim  nie  słyszałem – rzekł  Allach.

    – Nie  słyszałeś  o  prawie  ciągłości?

    – Nie,  nie  słyszałem – powtórzył.

    – Więc  jeżeli  coś  się  układa,  to  się  układa,  a  jeżeli  się  nie  układa,  to  się  nie  układa.

    – Jeżeli  się  nie  układa,  to  się  nie  układa – hmm.  Ciekawe  to  co  mówisz.  Nie  bardzo  to  rozumiem,  ale  to  ciekawe.  Bardzo  ciekawe.

    – No  wiesz.  Jak  wczoraj  nie  mieliśmy  o  co  grać,  to  i  dzisiaj  mamy  ten  sam  problem,  i  jutro  będzie  to  samo,  aż  przyjdzie  moment,  że  wszystko  się  zmieni.  Jak  Izrael  wyszedł  z  Egiptu,  to  wszystko  mu  się  układało.  Jak  byli  głodni,  to  nawet  na  pustyni  zsyłałem  im  przepiórki.

    – Myślałem,  że  mannę – rzekł  Allach.

    – Mannę  też.  Ale  jak  czasem  o  nich  zapomniałem,  to  Jahwe  robił  z  nimi  co  chciał  i  wtedy  im  się  nie  układało.  Na  przykład  weź  pod  uwagę  okres  rzymski,  a  nawet  wcześniejszy…  – zburzył  im  świątynię,  którą  postawił  Salomon.

    – Myślałem,  że  Świątynię  Salomona  zburzył  im  Nabuchodonozor.

    – Tak  było.  Tak  było.  To  prawda – ale  kazał  mu  Jahwe.

    – Układa  lub  nie  układa,  układa  lub  nie  układa – powtarzał  na  głos  Allach. – Teraz  już  rozumiem! 

    – No  widzisz.  To  nie  takie  trudne.

    – Tak,  rzeczywiście.  Ale  ty  zacząłeś  mówić  o  Egipcie  i  wyjściu,  to  może  powiedz  jak  to  się  stało,  że  z  całego  Ur  wybrałeś  tylko  Abrahama.

    – Tak…  Wybrałem  Abrama…  Widzisz…  hmm…  Abram…  hmm…– zastanawiał  się  co  by  tu  powiedzieć,  a  że  nie  miał  jak  przeinaczyć  faktów,  więc  postanowił  powiedzieć  częściową  prawdę. – W  Ur  i  w  całym  tamtym  rejonie  przestano  już  we  mnie  wierzyć,  zatem  wybrałem  Abrama  i  kazałem  mu  opuścić  to  bluźniercze  miasto,  gdzie  bożki  ogniska  domowego  były  powszechne,  a  wiara  w  nie  tak  silna,  że  mimo  najazdu  państw  sąsiednich,  który  spowodowałem,  nie  zdołałem  tego  wyplenić  i  dalej  w  nie  wierzono.  Musiałem  więc  od  nowa  stworzyć  jakiś  posłuszny  mi  naród.  Wydawało  mi  się,  że  Abram  czyli  Izrael  będzie  takim  człowiekiem,  będzie  mi  posłuszny  i  stworzy  mi  ten  naród,  więc  go  wybrałem. – Mówiąc  to,  z  założonymi  do  tyłu  rękami  przechadzał  się  po  komnacie. – Po  za  tym,  wierzono  tam  w  Enlila  i  Enki,  co  mi  przeszkadzało.  Inną  ważną  rzeczą  było  to,  że  Ur  nie  było  rozwojowe.  Wiedziałem,  że  wcześniej  czy  później,  Eufrat  wytwarzając  sobie  nowe  koryto,  ominie  je,  zatem  na  tle  ludności  miasta  Abram  bardzo  by  zubożał  i  zakorzenienie  w  tamtym  rejonie  wiary  którą  zamyśliłem,  wiary  we  mnie,  wiary  monoteistycznej,  stałoby  się  niemożliwe. 

    – Miałeś  rację.  Biedaka  nikt  by  nie  słuchał.

    –Tak.  Masz  rację.  Musiałem  więc  dać  Abramowi  inną  płaszczyznę  działania  i  wysłać  go  między  plemiona  koczownicze.  Wysłałem  go  na  zachód,  bo  chociaż  to  nomada,  to  zawsze  lepiej  bliżej  ludzi – bliżej  jakiejś  rozwiniętej  cywilizacji.  Nomadzi  też  czasem  zaglądali  do  zagród. 

    – A  ja  myślałem,  że  dopiero  ty  tworzyłeś  cywilizację,  a  ty  mówisz  mi,  że  ona  już  była.

    – No tak.  No  tak – była,  ale  nie  monoteistyczna!  Abram  zaczynał  wszystko  od  nowa.  Dopiero  tam  zaczęli  rozwijać  się  monoteistycznie,  bo  musisz  wiedzieć,  że  monoteistyczna  religia  mas  jest  odwrotnie  proporcjonalna  do  ekonomii  danego  regionu,  a  z  religią  jednostek  bywa  różnie.  Wyniesiona  z  domu  rodzinnego  jest  taka  jak  u  Abrama.  Wbrew  wszelkim  głoszonym  prawdom – niepodważalna.  Wiesz  przecież  o  tym.  A  z  drugiej  strony  to  jak  już  w  Ur,  czy  Egipcie  wytwarzano,  to  podnosiła  się  ekonomia  i  przewracało  się  im  w  głowach  i  zamiast  wierzyć  we  mnie,  to  tworzyli  sobie  innych  bogów.

    – No  tak.  No  tak – powiedział  teraz  Allach. – A  politeistyczna  też  jest  odwrotnie  proporcjonalna  do  ekonomii?

    – Tego  nie  wiem.  Na  tym  się  nie  znam – powiedział  Pan.

    – Myślałem,  że  jesteś  wszechwiedzący? 

    – Wiesz…  No  jestem,  ale  tego  akurat  nie  wiem.

    – Ja  też  tego  nie  znam  wystarczająco  dobrze.  Wydaje  mi  się,  że  jest  taka  sama.  Ale  ty  ciągle  coś  przekręcasz.  Mówisz,  że  tradycja  wyniesiona  z  domu  jest  nienaruszalna,  mówisz  też,  że  w  Ur,  z  którego  wyprowadziłeś  Abrahama  był  politeizm  i  bożki  ogniska  domowego,  a  w  takim  razie  gdzie  u  niego  był  monoteizm?

    – Och!  Wiesz….Monoteizm.  No  tak.  Abram …   No  wiesz…  Monoteizm…  Tak.  Musiałem  go  zacząć  od  nowa,  bo  już  o  nim  zapomniano.  To  przez  ten  Potop.  Tak,  musiałem  zrobić  to  od  nowa.

    – A,  to   tak.  No  dobrze.  Niech  tak  będzie.  Wcześniej  był  Adam –– nieważne  czy  mój,  czy  twój.  Nie  kłóćmy  się  o  to,  powiedzmy  że  był  nasz  wspólny.  Wierzył,  ale  był  niezorganizowany.  Nie  wytwarzał.  Zresztą,  nie  musiał,  bo  w  Raju  żył  sam  i  nie  miał  dla  kogo.  Człowiek  stworzony  na  twój  obraz  i  podobieństwo,  jest  leniwy – jak  nie  ma  bodźców,  to  nic  nie  robi.  Ale  mówiłeś,  że  w  Ur  coś  tam  już  wytwarzano,  więc  ekonomia  tamtego  rejonu  nie  sprzyjała  twojemu  monoteizmowi,  a  że  ta  ekonomia  była  zbyt  wysoka  i  tak  jak  mówisz,  gdyby  Abram  tam  pozostał,  to  zubożałby  w  stosunku  do  zamożności  ludności  miasta,  a  to  nie  sprzyjałoby  rozwojowi  twojej  religii – w  Ur  nie  było  już  miejsca  na  twój  monoteizm.  Zatem  Abrahama  wyprowadziłeś  z  Ur  tam,  gdzie  koczowano  i  zacząłeś  wszystko  od  nowa,  bo  nigdzie  już  w  ciebie  nie  wierzono.  Czy  o  to  chodzi?  Dobrze  powtarzam? – zapytał  Allach.

    – Dobrze.  Bardzo  dobrze.

    – Tylko,  że  Abraham  oprócz  kóz,  owiec  i  innego  dobytku  zabrał  ze  sobą  również  wyniesioną  z  domu  rodzinnego  tradycję  chaldejską,  która  jak  sam  mówiłeś,  była  politeistyczna.  Potem  prorocy  pisząc  Tekst  Masorecki  musieli  nadrabiać  kłamstwami.

       W  ten  sposób  Allach  poznawał  swoją  przeszłość,  bo  ta  mitologiczna  była  dla  niego  trochę  przykrótka  i  nie  w  pełni  jasna.

*   Deszcz  jesienny – Leopold  Staff.

¹ – Sura – rozdział  Koranu  w   języku  arabskim  znaczy  rząd,  szereg;  (l.mn.  suraty). 

² – Kaabaświątynia  w  Mekce,  najważniejsze  święte  miejsce  islamu.  Wyznawcom  innych  religii  wstęp  jest  tu  zabroniony.  Sanktuarium  to  jest  dla  muzułmanów  głównym  celem  rytualnej  pielgrzymki  zwanej  hadż.  Muzułmanin  powinien  odwiedzić  Kaabę  i  Hadżar  przynajmniej  raz  w  życiu.  Pielgrzymowanie  do  Mekki  jest  bowiem  jednym  z  pięciu  filarów  islamu.

³ – Czarny  Kamień ( Hadżar)święty  kamień  wbudowany  w  jeden  z  narożników  świątyni  Kaaba  w  Mekkce.  Obecnie  złożony  jest  z  kilku  fragmentów  spiętych  srebrną  obręczą.  Jest  on  obiektem  czci  i  kultu  pielgrzymujących  tu  wyznawców  islamu.  Prawdopodobnie  jest  to  meteoryt.