JustPaste.it

Tajemnice smoleńskiego lasku.

Odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że tzw. czynniki oficjalne traktują nas, obywateli, jak stado półgłówków.

Odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że tzw. czynniki oficjalne traktują nas, obywateli, jak stado półgłówków.

 

 

Miałem się nie odzywac. Obiecałem sobie, że do czasu oficjalnego zakończenia śledztwa, nie będę się wypowiadał. Niestety nie zdzierżyłem. Wobec ponad dwutygodniowego festiwalu niekompetencji, dezinformacji i niechlujstwa informacyjnego czynników oficjalnych. A dzisiejsza konferencja prasowa szefa wyszkolenia i komunikat wspólny prokuratury i prokuratury wojskowej rozwalił mnie na kawałki. Odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że tzw. czynniki oficjalne traktują nas, obywateli, jak stado półgłówków.

W związku z powyższym zdecydowałęm się na opublikowanie felietonu Konrada Piaseckiego, pod którego treścią się podpisuję.

Ponadto sam mam wiele pytań. Niektóre z nich zadam. 

Za:

 http://fakty.interia.pl/fakty_dnia/news/tajemnice-smolenskiego-lasku,1470357 

 

To nie jest "zwykła" katastrofa. I to nie jest "zwykłe" śledztwo. Tragedia w której ginie prezydent, całe dowództwo armii i kilkadziesiąt kluczowych dla państwa osób wymaga - również w sferze informowania o tym, co się wydarzyło i co się dzieje - ponadstandardowego podejścia. A nie zwykłych dla prokuratorów formułek o tym że "dobro śledztwa wymaga utrzymywania jego ustaleń w tajemnicy".

 

Mija 17. dzień od wydarzenia, które na wieki zapisze się w polskich dziejach. Katastrofa 10 kwietnia, choć nie była największą polską katastrofą lotniczą, bez wątpienia, będzie katastrofą najbardziej pamiętną i najczęściej wspomionaną.  

To, że do dziś nie wiemy oficjalnie nawet tego, o której godzinie doszło do wypadku, jaka jest najpoważniejsza hipoteza śledcza, co zawierają czarne skrzynki i czy dotychczasowe ustalenia dowodzą, że ktoś popełnił błąd czy raczej zawiódł sprzęt, nie mieści mi się po prostu w głowie.

Od pierwszych godzin i dni po wypadku, jedyną stroną, która nadaje ton i przekazuje informacje jest strona rosyjska. Rosyjski kontroler lotu już w niedzielę opowiadał o tym, że załoga miała kłopoty z językiem rosyjskim i nie reagowała na to, co mówi. To Rosjanie oświadczyli, że samolot był sprawny, że obsługa lotniska namawiała pilotów, by polecieli na inne lotnisko, to Rosjanie puścili przeciek o tym, ze prezydent "nakazał lądowanie"...

A od polskich prokuratorów usłyszeliśmy wyłącznie, że "przez trzy do pięciu sekund załoga miała świadomość, iż samolot się rozbije". Jak na ustalenia 17-dniowego śledztwa wydaje się to naprawdę nieimponującym osiągnięciem.

Nie chciałbym popadać w przesadę i zostać źle zrozumianym. Oczywiście, że najważniejsze jest, by śledztwo doprowadziło do rzetelnego wyjaśnienia tego, co się stało w Smoleńsku i oczywiście wiem, że musi to potrwać. Nie widzę jednak powodu, by polscy prokuratorzy nie dzielili się z dziennikarzami cząstkową wiedzą, o tym, co już ustalili.

Pojęcia "dobra śledztwa" i "tajemnicy śledztwa" mają sens wtedy, gdy prokuratorskie ustalenia oparte są na zeznaniach, a ujawnianie ich treści może skłonić świadków i podejrzanych do zmiany zdania albo mataczenia. Tu śledztwo opiera się na twardych dowodach i zapisach czarnych skrzynek.

Cóż takiego by się stało, gdyby prokuratorzy co kilka dni powiedzieli "z całą pewnością wiemy już, że..."? Nadzwyczajna sytuacja obliguje, również prokuraturę, do niezwyczajnych zachowań. A milczenie prowadzi do pojawiania się kolejnych, coraz bardziej fantastycznych hipotez, od których huczy w internecie i ludzkich rozmowach.

"Były strzały", "dobijali rannych", "piloci żyją", "Rosjanie wywołali mgłę", "sparaliżowano urządzenia pokładowe", "oszukano pilotów, mówiąc, że są nad pasem", i tak dalej, i tak dalej...

Przy okazji śledztwa smoleńskiego, mamy do czynienia z pierwszym testem działania prokuratury, pozbawionej politycznego zwierzchnictwa. I niestety, ten test nie wypada dobrze.

Dziwna opieszałość, nieporadność, uzależnienie od rozdających karty Rosjan dowodzą, że prokuratorzy pozbawieni z jednej strony - politycznego wsparcia, a drugiej - politycznego dopingu, nie spełniają swej roli tak, jak wymagałyby tego okoliczności.

Jeśli śledczy szybko się nie zreflektują, jeśli nie zaczną nadrabiać straconego czasu, to dowiodą tego, że ci, którzy ostrzegali przed prokuraturą pozostawioną samą sobie i wetowali nowe rozwiązania, mieli rację.

Konrad Piasecki    

Podkreślenia moje:G.M.

A oto fragmenty wspólnego oświadczenia prokuratur-cywilnej i wojskowej za:

http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/prokuratura-o-przyczynach-katastrofy-samolotu,1470461,2943

Analiza filmu

Ponadto rzecznicy podali, że do prokuratury wpłynęła już opinia biura badań kryminalistycznych ABW filmu z miejsca katastrofy, opublikowanego w internecie. Z opinii wynika, że w filmie są "krótkie wypowiedzi mężczyzn i kobiety w języku rosyjskim oraz wypowiedzi mężczyzn w języku polskim. Niektórych słów nie zdołano odtworzyć ze względu na dużą ilość zakłóceń oraz mały odstęp sygnału od szumu". Koniec cytatu. Podkr. G.M. 

Wobec powyższego informuję niniejszym, że „dysponując” kolegą informatykiem, bo sam się na komputerach nie znam, wszedłem w posiadanie wszystkich słów i zdań, które są tam zapisane. Mam ich sekundową „rozpiskę”. Mam także, na „twardzielu” pierwotną wersję filmu. W dużo lepszej, o dziwo, jakości niż wersje aktualnie dostępne.

Dalej cytuję za prokuratorami:

"W trakcie badań nie znaleziono dowodów na dokonywanie ingerencji w ciągłość zapisu, stwierdzono jednak fakt modyfikacji formatu nagrania i powtórny zapis do pliku" - poinformowano. Zdaniem biegłych nie można wykluczyć, że zapisy "były wielokrotnie poddawane kompresji, co mogłoby spowodować zatarcie nawet bardzo widocznych śladów ingerencji w ich ciągłość". Koniec cytatu.

A mnie interesuje prosta odpowiedź na proste pytania:

1)   Czy nagranie jest autentyczne? Bo jeśli jest, to jego treśc jest szokująca! A jeśli nie jest, to przez kogo i po co zostało „stworzone”?

2)   Kto jest autorem nagrania? I czy nie jest nim Andriej Mendierej? Tak, czy nie? Jeśli tak to co się z nim dzieje? Czy został przesłuchany? Czy może nie ma go już wśród żywych?

Za:

http://www.gs24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100420/KRAJ/997406547       

3)    Dlaczego, po siedemnastu dniach, nie jest oficjalnie potwierdzona godzina katastrofy? A funkcjonują jej (co najmniej) trzy wersje?

4)    Ile było „czarnych skrzynek”? Przypomnę. Pierwsza wersja- dwie, druga- trzy. A min. Klich, trzy dni temu, w Moskwie powiedział, że- cztery!? Paranoja!

 

Pytań  są oczywiście setki. Odpowiedzi nie ma. Podpisując się pod felietonem Konrada Piaseckiego, uważam,że jeśli czynniki oficjalne nie zaczną informowac a nie dezinformowac, to liczba teorii o katastrofie będzie rosła, dając pożywkę wszelkiej maści oszołomom. Trzeba to przerwac.

I jeszcze jedno. Jak wiemy brane są (ponoc) pod uwagę wszystkie możliwości przyczyn katastrofy. Do dziś żadna z nich nie nabrała, w sensie procesowym, wagi pierwszoplanowej, priorytetowej. A główną tezą lansowaną w większości mediów jest błąd pilota! Ten człowiek został już skazany! Na zasadzie: „Wprawdzie jeszcze nic nie wiemy napewno, ale...”.

Ależ wiemy!

Kapitan Protasiuk na pewno już nic nie powie.