Jaś opowiada bajkę Małgosi. Jaka to bajka? Jak myślisz?
M – Jasiu, może tym razem ty opowiesz jakąś bajkę? Znasz ładną bajkę?
J – Jasne. Nadstaw uszy. Było tak...
M – Jaki tytuł bajki?
J – Tytuł?... A nie wiem, ale to mało ważne...
M – Tytuł jest bardzo ważny, Jasiu.
J – No dobra. Bajka nosi tytuł SIEDEM.
M – Ale tytuł. Ale sobie wymyślił: siedem. No trudno mów dalej.
J – No to było tak: Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma morzami, za siedmioma jeziorami...
M – Długo tak?
J – Bo to daleko jest! Żył sobie król i miał córkę. Pewnego razu król się zamyślił: ale ja mam wszędzie daleko.
M – Jasiu! Co ty pleciesz? Opowiadaj bajkę nie dowcipy.
J – No to szła dziewczyna, no taka tam dziewucha przez głęboki las i płytkie jezioro. I spotkała.
M – Królewicza!
J – Nie... Znaczy napotkała chatę. A w tej chatce...
M – Same dziwy...
J – Żadnych kobiet tam nie było, ale wszystkiego było po siedem.
M – Jak to po siedem?
J – No łóżka.... siedem, talerze... siedem, krzesła.... siedem, ręczników też siedem...
M – Ale dlaczego siedem?
J – Bo tam mieszkały takie kurduple i było ich akurat siedem.
M – No i co dalej, bo zaczyna być ciekawe.
J – Ich nie było akurat w domu. To wszystko było tam takie malutkie, bo oni byli kurduple. Dziewucha postanowiła się przespać. I uwaliła się pod tą chatą jak długa. Tak, że nie było już przejścia.
M – Skoro była taka duża, to musiała zająć dużo miejsca.
J – Aż tu kurduple wracają. Patrzą a tu przeszkoda. Baba jakaś na drodze leży. Ona taka wielka a one takie malutkie, te kurduple, takie tycie tyciuteńkie kurduple.
M – Jasiu, możesz powiedzieć mali ludzie. Po co tak brzydko ich nazywasz.
J – No więc ci mali ludzie, te kurduple złapały tą dziewuchę.
M – Ale dlaczego ją złapały?
J – Bo nie mieli służącej. Chata już brudem zarosła. Nikt z nich nie chciał sprzątać
M – Leniuszki takie.
J – Kurduple.
M – No i jak ją złapały ci mali ludzie? Przecież ona taka duża.
J – Normalnie, cap za hajdawery, kajdany, łańcuchy, knebel albo knybel i heja. Miotła w ruch i do roboty.
M – Jakie to okrutne.
J – A co będzie siedzieć za darmo. Oni musieli iść do pracy. Jak szli to śpiewali: hej ho, hej ho, do pracy by się szło, hej ho, hej ho.
M – A co oni robili?
J – Kopali.
M – Co kopali?
J – No wszystko i wszystkich. Kto im wpadł w łapy, to mu tyłek skopali i dalej kopali dołki i...
M – Och Jasiu, to brzydka bajka. Jacyś mali bandyci..
J – Kurduple. Ale słuchaj dalej.
M – Trochę się boję.
J – Ona siedziała w chałupie i sprzątała te brudy. W końcu dwieście lat nikt tam nie sprzątał. Te skarpetki, co kolor już straciły, prała.
M – A fe, jakie brudaski te maluchy.
J – Kurduple i to siedem. I nagle przychodzi do dziewuchy babcinka. Taka starucha z mrocznego horroru.
M – Może ją uratuje przed tymi zbójami.
J - Taka stara a w lusterko patrzy i marudzi lustereczko przecie pokaż kto jest najpiękniejszy w świecie. Coś tam to lusterko pokazało, że się ta wkurzyła. Wzięła jabłko i dała tej dziewusze.
M – Jaka poczciwinka. Zlitowała się nad biedną dziewczynką i dała jej jabłuszko. I co dalej?
J – Ona zjadła i ..... padła ani żywa, koniec. Leży i nie dycha.
M – Zatrute jabłko. To była zła czarownica. Wiem to była Baba Jaga i była zazdrosna, że ta dziewczynka jest taka piękna.
J – A gdzie tam... To była poczciwota, dała z dobrego serca jabłko, tylko była już stara i zapomniała umyć pod bieżącą wodą.
M – I od razu padła? Znaczy umarła?
J – A co, takie czasy.... Wiesz co na takim nieumytym jabłku może być: wirusy, baterie...
M – Bakterie..
J – Ślimaki, robaki, dżdżownica, chwasty, wodorosty, kozie bobki....
M – Oj Jasiu przestań już.
J – A widzisz. No i ona leży, baba zwiała a tu te gnidy idą i hej ho, hej ho z pracy by się szło, hej, ho, hej ho. Nakopali się już i idą do domu.
M – No i co?
J – Nic. Wchodzą i w ryk.
M – Jednak im się żal zrobiło dziewczynki.
J – A gdzie tam. I płaczą: co teraz oni zrobią? Taką wielką babę wynieść. Kto jej da radę. My jesteśmy kurduple. Mamy małe rączki, małe nóżki. Co my kurduple zrobimy?
M – Przecież to była dobra dziewczyna.
J – A widziałaś kiedyś kogoś dobrego, kto nie myje owoców przed zjedzeniem. Była zachłanna, dorwała się do tego jabca... no i dostała tego co chciała.
M – No i co było dalej?
J – I wiesz ta baba leży a tu te szczeniaki koło niej. Patrzą i nie wiedzą co robić. Aż tu przychodzi jeden większy.
M – Mały człowiek wyrośnięty.
J – Co?
M – No ten większy...
J – Może, pocałował i ona wstała
M – Kogo on pocałował?
J – No tę babę...
M – Którą? Tą co bakterie dała?
J – Nie, tą która padła.
M – Tą dziewczynkę, którą otruto. To był na pewno królewicz. Pobrali się i żyli długo i szczęśliwie.
J – To nie jest dobre zakończenie.
M – A ja myślę, że właśnie się tak skończyło.
J – No i dalej wychowywali swoje dzieciaki, nie karząc im się myć, nie myjąc owoców i tak jak kurduple żyć w brudzie i bałaganie.
M – Oj Jasiu!
J – Ja uważam, że każda bajka musi się dobrze zakończyć. Kto zjada robaczki, to mu się psują w środku flaczki. A ten wyrośnięty, to był Robin Chud, i umarł z głodu. Pocałował i padł.
M – A dziewczyna?
J – Dalej uczyła się porządku u kurdupli.
M – A starucha?
J – Poszła, gdzie pieprz rośnie.
M – Nie podoba mi się ta bajka.
J – To idź jeść brudne owoce i całuj się z byle napotkanym facetem. Smacznego i powodzenia!