JustPaste.it

Kandydat na Prezydenta

Z przymrużeniem oka. Uwaga! Wcale nie śmieszne.

Z przymrużeniem oka. Uwaga! Wcale nie śmieszne.

 

 

be0d2e2d26ca777fdab149f56d951ce1.jpg

Każdy by chciał zostać Prezydentem RP. Niestety nie każdy nim może zostać. Trzeba spełnić sporo warunków. Tak się zastanawiam, czy ja mógłbym zamieszkać w Pałacu Prezydenckim w Warszawie? Czy potrafiłbym się odpowiednio przygotować, czy potrafiłbym z innymi wygrać wyścig po fotel prezydencki. Co mi brakuje, co ewentualnie już mam. Zacznijmy od początku.

Prezencja i wygląd. Zaraz zacząłem szukać dużego lustra w chacie. Trzeba się obejrzeć, co mi tam brakuje. Stanąłem przed zwierciadłem wielkości mojej osoby. E, coś nie tak. Lustereczko kłamiesz, przecie. To ja? Trzeba kupić nowe lustro, albo zniszczyć wszystkie inne. Tak się posunąłem, że strach. Coś trzeba zrobić. Poszperałem w szafie. Znalazłem jakiś garnitur. Przymierzyłem. Tu się wepnę, tam się przepnę. Guziki się posunie. Za mało? To będę rozpięty. A co? Muszka? Nie, nie nada się. Jeden w niej chodzi i do dziś nie wygrał. Musi być krawat. Biało-czerwony? Złe skojarzenie. Czerwono-biały? Ta pomyłka też bokami ludziom wyszła. Założymy szaraka. Założyłem też białą koszulę. Na plecach przebarwiona, ale tam nie widać. Buty? Mam wypełniacze do karoserii. Dziurawe skarpetki i podarte gacie też będą niewidoczne. Odhaczone.

Jest dobrze. Spoglądam w lustro. No trochę krzywizny, pomarszczeń i bladości. No to jakieś solarium, by się przydało. Tu się przypali, tam się przydymi i dobrze będzie. Aha, obowiązkowo kosmetyczka. No te ręce zaniedbane, to się schowa. Będę Prezydentem z rękoma w kieszeni. Spróbuje się uśmiechać. Nie, za dużo ubytków w zębach. Wosk może wypaść. To się nie będę uśmiechać. Odhaczone.

Teraz dalej: sprawny żołądek. No z tym nie jest źle. Kiedyś na imprezie, to co ja tam nie zjadłem. Były i sałatki, kiełbaska, śledzik z majonezem, i w śmietanie. Ciastko z kremem i galaretką. Ogóreczek z musztardą. Popiłem to kefirem, bo wody mineralnej brakło. Wiecie, była to taka impreza z obżarstwem. Zanosisz prezent i chcesz go odebrać w żarełku. To normalka, każdy to ma. I po takiej wyżerce nic mi nie było. Żadnego odruchu zwrotnego w stylu pawia nie było. Odhaczone.

Teraz mocna głowa. No, myśmy kiedyś z kumplami wypili z osiem połówek i trzy wina sikacze do tego. Zwaliliśmy to w trzech. Ale był dym, ja nie mogę. A na drugi dzień, co kac? Nic z tych rzeczy. Na drugi dzień klinika, my to poprawili. I tak przez tydzień. Odhaczone.

Dalej. Pochodzenie. Ja swój chłop jestem. Polak od dziada i pradziada. Żadnych skoków w bok nie było. Nie szlajali się przodki po obcych landach. Odhaczone.

Wykształcenie. Mam. A co, każdy ma. Był przecież u nas prezydentem elektryk i jeden z podrobionym dyplomem. Także odhaczone.

Ogłada towarzyska. Mam. Spokojnie. Jeść umiem widelcem. A i noża czasami używam. Zup nie lubię, to z łyżką problemów nie będzie. A jak te sałatkowe widelce będą, to zagadam i się da radę. Herbatę wiem w którą stronę się miesza. Z wiatrami też sobie radzę. Umiem puszczać bąka cichaczem. Będzie czuć, ale nie będzie wiadomo kto to. No, na Prezydenta nikt nie wskaże. Po rękach to, mnie będą całować. Lizusy jedne. Jakoś to wytrzymam. Odhaczone.

Moje życie z sąsiadami i karalność. Te 143 mandaty, to się nie liczy. A z sąsiadem, to już my się pogodzili. Dwie połówki obrócili i jest dobrze. Zresztą tych parę kur zaduszonych, kilka szyb i bójek w pobliskiej karczmie, to się nie liczy. Jestem wyjątkowo spokojnym człowiekiem, zwłaszcza jak śpię. A te moje wybryki, to się wytnie. Odhaczone.

Teraz zabieranie głosu w dyskusji. Spokojnie z tym sobie radzę. Przeważnie, nikt nie może mnie przegadać. Trudno komukolwiek się wcisnąć ze swoimi poglądami. Zwłaszcza po kilku szybkich. Potrafię też zabierać głos na tematy, o których nie mam pojęcia. I to potrafię znawców przekonywać, że nie mają racji. Ostatnio tak się zagalopowałem, że krawcową z piętnastoletnim stażem, uczyłem kroić materiał. Ona zresztą stwierdziła, że chyba coś przegapiła w nowościach. Odhaczone.

Możliwość przekonywania innych osób. Też spoko. Pewna babcia miała córkę, która mieszkała po przeciwnej drodze. Aby do niej dojść. Musiała iść ponad sto metrów do pasów, przejść po nich, a potem iść znów taką drogę tylko po drugiej stronie. Poradziłem jej, że po co tak daleko idzie. Kierowcy jak ją zobaczą, to sami się zatrzymają na jej widok. Spokojnie przejdzie i zaoszczędzi tyle drogi. Dwa tygodnie później dowiedziałem się, że ta babcia jest w szpitalu, bo samochód ja potrącił w pobliżu jej domu. Odhaczone.

No i została ostatnia, najważniejsza sprawa. Umieć kłamać. Żeby wygrać trzeba ludziom wciskać kit i to taki, w który by uwierzyli. Trzeba coś obiecać, by zagłosowali. Potem to z gęsi woda. Powiem więc, że zbuduję drogi, zniosę podatki, dam większe emerytury. Wszyscy będą pracować a służba zdrowia będzie leczyć za darmo. Pójdę na mszę i się w Toruniu wyspowiadam. No z tym ostatnim może trochę przesadziłem, ale niech tam. Jak trzeba założę moherowy beret. Odhaczone.

A po wyborach? No nie udało się, opozycja zabrania, pieniędzy brakło. Najpierw trzeba ścisnąć pasa, to potem dostaniecie. Tak przecież się obiecuje już od trzydziestu lat. Ludziska dają się wciąż nabierać, to i tym razem się uda. Odhaczone.

No to idę zgłosić kandydaturę. Tylko czy aby nie za długo się zastanawiałem? Listę kandydatur już zamknęli.? Po co my Polacy, tak długo dyskutujemy. Ajaj, przegadałem i przegapiłem. Znów kraj straci na wyborach. Znów wybierzemy i będziemy tego żałować. Spróbuję następnym razem, przecież nic się w temacie nie zmieni.