ALLACH I PAN – WIZYTA I. Część II.
– Tak, tak – powiedział Pan – to prawda. Oj ci prorocy. Abram nie zapytał mnie o zdanie. Wszystko robił sam. Z jednej strony źle, ale z drugiej świadczyło to o jego przedsiębiorczości na której mi bardzo zależało. Za to w trakcie jego wędrówki sprawdziłem siłę jego wiary, jego oddanie. Kazałem mu złożyć mi w ofierze swojego jedynego i ukochanego syna – Izaaka, którego Sara poczęła po zacienieniu Duchem. Jego wiara we mnie okazała się być bardzo silna. Chciał złożyć ofiarę, a ja chociaż miałem na nią ogromny apetyt, powstrzymałem go, bo to przecież jego syn. Gdyby było inaczej, chyba bym jeszcze zmienił zdanie. Jeszcze był na to czas. Z zachowania Abrama wnioskowałem, że jego potomstwo liczne jak piasek na pustyni, będzie mi posłuszne – ale pomyliłem się – nie było.
– Ty ciągle się mylisz. A w tamtych czasach miłość do dzieci nie była tak wielka jak miłość do nas – powiedział Allach. – Miłość do nas, była wielka, a składanie nam dzieci w ofierze było normalnym zjawiskiem. Więc..?
– Może i tak. Może masz rację. Ale nie ujmuj mu chwały. Miał wybór.
– No tak. Abraham miał wybór, chociaż wywodził się z Ur, w którym nie było monoteizmu, a ty wyboru nie miałeś, więc ten monoteizm chciałeś dopiero zaszczepić – powiedział Allach.
– Od nowa zaszczepić – poprawił go Pan .– I chciałem dużej spójności religijnej.
– To znów trochę nielogiczne – nie sądzisz? Pasterze jego trzód, żona, służąca, rodzina, niewolnicy… oni wszyscy to poganie – jaka więc spójność?
– Może i tak – Pan zgodził się z Allachem. – Może masz rację. Ale Abram… Jego samodzielność… Jego operatywność… To wszystko było tak duże, że stało się podstawową przyczyną powierzenia mu tej misji. Na to też zwracałem uwagę. Wtedy t przeszkadzało mi tylko to, że był samowolny. Nie mogłem przewidzieć, że zabierze za sobą rodzinną tradycję? No może mogłem… Ale byłem zajęty. Przecież nie mogę kontrolować wszystkiego. Wtedy też nie mogłem. Wierz mi.
– Tak, tak. My bogowie jesteśmy ciągle zajęci – powiedział Allach. – Ale aby wprowadzić potomstwo Jakuba do Egiptu, to miałeś czas kontrolować ich głód?
– No wiesz… akurat to mogłem.
– A kiedy już dostatecznie długo tam przebywali, to mogłeś Mojżeszowi ukazać się w krzaku ognia i kazać mu wszystkich stamtąd wyprowadzić? Oni nazwali to niewolą egipską. Gdyby Faraon oddał im władzę, to by go chwalili, a że zaprzągł ich do roboty, to nazwali ten okres niewolą, chociaż ty ich tam zaprowadziłeś, a to znaczy, że była to niewola Pańska, nie Egipska – bo z twojej woli. Potem, po wyjściu z Egiptu włóczyłeś ich po pustyni 40 lat. Po co? Chciałeś może utworzyć ze złodziei i zoofitów nowe szlachetne pokolenie? Po co?
– To nie byłem ja! Już ci to chyba mówiłem. To Jahwe. To Jahwe stał w płonącym buszu. To Jahwe ich tam zaprowadził. A ty skąd wziąłeś te wstrętne epitety? – zapytał Pan.
– Ja? – żachnął się Allach. – Oczywiście że z twojego Tekstu Masoreckiego, to znaczy z Biblii.
– Ja czegoś takiego nigdy nie dyktowałem!
– Nie?! A w Drugiej Księdze Mojżeszowej, rozdziale 3-m punkcie 22-m, Biblia tak pisze: Niech więc każda kobieta wyprosi od sąsiadki swojej i od współmieszkanki domu swego przedmioty ze złota i srebra oraz szaty; włożycie je na synów i córki wasze i tak złupicie Egipt. Teraz Trzecia Księga Mojżeszowa. Rozdział 18 punkt 23 – znów cytuję: Nie będziesz obcował z żadnym zwierzęciem, bo przez to stał byś się nieczysty. Także kobieta nie będzie się kładła pod zwierzę, aby się z nim parzyć. Jest to ohyda.
Pan zrobił niesmaczną minę i powiedział:
– Kradzież to przecież rzecz normalna, ale obcowanie ze zwierzętami to co innego, to nie dostarcza mi nowych dusz. Takiego zachowania tolerować nie mogłem. Myślę, że ty uczyniłbyś podobnie.
– Tak. O tak! Prawa są przeze mnie ustalone, ale właściwie niepotrzebnie, bo nie słyszałem aby ktoś je przekraczał. Nie toleruję wykroczeń przeciwko mnie. Muszą ich przestrzegać! Za te wykroczenia jest tylko jedna kara! Morderstwa to co innego.
– Ale to nie morderstwa – rzekł Pan. – To tylko kary. Ty nie masz kar? – zapytał.
– No mam. Właśnie przed chwilą ci mówiłem.
– A widzisz. Nie wszystko jest proste. Tak było i z nimi. Mówiąc szczerze, to oni nigdy nie byli mi wierni, robili to czego im zabraniałem. Te dziesięć przykazań, które im dałem, to tylko dla nich – Narodu Wybranego. Na tablicach, które wykuł Mojżesz, palcem – o tym – tu pokazał Allachowi wzniesiony do góry środkowy palec swojej prawej dłoni – napisałem: Nie zabijaj.
– Tym? Nie wskazującym? – zdziwił się Allach.
– Może i wskazującym – już nie pamiętam. Ale nie, to był ten! Zrobiłem to, bo chciałem żeby się wzajemnie nie zabijano, a Mojżesz za to, że jego brat Aaron ze złota ukradzionego w Egipcie uczynił im cielca, bo go długo nie było, za namową Jahwe zwołał Lewitów i kazał pozabijać wszystkich mu niewiernych. Stare Biblie mówią, że zamordowanych było 23 tysiące – to prawda. Inne Biblie, nowsze, mówią o znacznie mniejszych ilościach – 3 tysiącach. Kiedy cudzołożyli z córami Moabu – a ładne były te Moabitki, och ładne – cmoknął z zachwytu – Jahwe kazał ich wszystkich wytracić, bo cudzołożyli nadaremno. Wielu z nich powieszono wprost słońca, wielu wbito na pale, a wszystkich pobitych było 24 tysiące. Po co dałem im te 12 przykazań?!… Aby w każdy możliwy sposób je łamali?! – zapytał Pan, co było jakby przeciwieństwem jego poprzedniego zachwytu. – Wykroczeń przeciwko mnie było dużo. Moi Żydzi już wtedy byli wielcy i nie słuchali mnie. Co im tam jakiś Pan. Woleli Jahwe!
– Tak, tak – powiedział Allach. – Czasem trudno jest wyegzekwować posłuszeństwo.
– Jak przekraczali dane im przeze mnie zakazy, to Jahwe kazał ich zabijać lub palić? Jahwe… Eh… Pod tym względem to udał mi się ten pomocnik. To on ustalał te kary. Już ci mówiłem, że to nie ja. Możesz mi wierzyć. Mówię prawdę. A może i sam Lucyfer. Oni się dobrze z Jahwe znają. Mieli ze sobą kontakt. Może mają nadal. Jak Jahwe był jeszcze u Lucyfera, ten nauczył go zajadać się pieczenią hiszpańską i popijać ją pieprzówką. Teraz Jahwe pije tylko koszerną. Ale co tam – machnął ręką.
– Czym ty byś się żywił, gdyby nie Jahwe? Wtedy przy nim. A potem? – Mój boże. – Powiedział Allach z politowaniem. – Nie udajesz czasem? Co? Robisz z siebie chodzącą po Niebie dobroć. Czy to bogu wypada? Masz zasady...?
– No wiesz?! – obruszył się Pan.
Allach pokręcił głową. Nie wierzył w te wykręty. Wiedział jak to jest z nimi – bogami.
– W końcu Izrael zaszedł do Ziemi Obiecanej, nie ważne czy tam doprowadziłeś ich ty, czy Jahwe – ale tam zamieszkali i robili to, co podczas wędrówki. Dawid wtedy palił Amonitów w piecach ceglanych, przecinał piłami, jeździł po nich okutymi wozami i wyprawiał z nimi różne straszne rzeczy. To wszystko jest spisane w twoim Tekście Masoreckim, czyli Pięcioksięgu Mojżeszowym. Robił to dla ciebie?
– No wiesz, ci Ammonici to nie był mój naród. Ale tak kazał mu Jahwe!
– To znaczy, że z tego nie korzystałeś. Przynajmniej niewiele. Nie dobrze. Niewdzięczny naród. Krnąbrny – rzekł Allach.
– Bardzo krnąbrny. Syn Salomona Robom, podobno powiedział, że aby utrzymać ich w posłuszeństwie, każe sobie zrobić bat z kolców – powiedział Pan.
– Musiało być coś nie w porządku z tym narodem i jest nadal. Czy nie mogłeś przewidzieć, że tak będzie?
– No wiesz… Mogłem, ale byłem zajęty. Wiesz jak to jest.
– Teraz rozumiem dlaczego ich opuściłeś. Kiedy to zrobiłeś, twoje miejsce zajął zaraz twój pomocnik. Potem kazałeś swojemu synowi chodzić po Palestynie i głosić twoje słowo, a ty sam przemieniłeś się w Pana Boga. On chodził i głosił słowo, ale swoje, nie twoje. Teraz on był krnąbrny. Twój poprzedni naród znów w to nie uwierzył i miał w tym dużo racji, bo słowo, które głosił też nie było twoje. Na koniec go ukrzyżowali, a ty chociaż żywisz się cierpieniem innych oszczędziłeś go, bo to twój syn. Nie pozwoliłeś mu połamać piszczeli i pozwoliłeś zachować energię na potem, aby miał siłę zmartwychwstać i tym samym stworzyć nową religię – chrześcijaństwo.
– Jahwe to wiedział, jak i to, że Kanaan to mały rejon, nawet bardzo mały w porównaniu z resztą świata i porozrzucał ich po całym świecie, aby kiedyś stali się wielcy – powiedział Pan.
Zawsze kiedy Allach poruszył jakiś temat okresu przedsynowego, - lub posynowego, ale tylko tego do roku 313 – Pan robił się mniejszy, wystraszony. Głowa i nos pozostawały mu tej samej wielkości, ale nos stawał się haczykowaty, a uszy się wydłużały. Natomiast jego wzrost trochę malał. Mrugał przy tym wymownie, spoglądał spod oka, garbił się i robił przeróżne miny. Nie znosił tej postawy, wstydził się jej i chociaż był Wszechmogący nie mógł tego zmienić. To działo się samo. Allach też nie lubił go w tej postaci. Wolał takiego jak ten z którym gra w kości. W przeszłości Pan zmieniał się często. W zależności od sytuacji przybierał różne postacie, ale zawsze przyciągające płeć przeciwną. Teraz był już stary, wolał grę lecz zdarzało mu się takie przeistoczenie, ale tylko w takich sytuacjach jak ta… No, i w Zakazanych Komnatach.
Siedział, podejrzliwie przyglądając się Allachowi. Nie chciał już dłużej być w tym stanie, a wiedział, że dopóki Allach tu będzie, nie może wrócić do swojej pierwotnej postaci. Klasnął więc w dłonie i kiedy w drzwiach ukazał się Xen powiedział:
– Xen – Allach już wychodzi! Chcę zostać sam. Podaj mi koktajl. Ale z rumem! Pamiętaj o rumie! I przygotuj mi kąpiel.