JustPaste.it

Kocia sprawa.

Powiadam wam: z tą równością, to my jeszcze przeżyjemy swoje...

Powiadam wam: z tą równością, to my jeszcze przeżyjemy swoje...

 

Kocia  sprawa

Z kotami to jest dokładnie tak, jak u Disneya: można im podrzucać myszy zdechłe, na pół zdechłe, albo też myszy - bystrzaki, które za nic nie dają się łapnąć. Koty, jak to koty, mają różne preferencje co do tych myszy, ale pewne jest jedno, że za gwiazdora może robić wyłącznie taki kot, z którego bystra mysz potrafi zrobić kociego głupola. Kot, jak człowiek, gotów jest na wszystko, byle dostać się do filmu, albo chociaż do telewizji. Najlepiej zaś byłoby, żeby jedno osiągnąć i drugie, czyli film w telewizji. Niekoniecznie serial, choć serial jest szczytem marzeń dla każdego kota i człowieka.

I tu dochodzimy do psa, który jest pogrzebany.3866c015eb0c7eea696d9b0ef23fb818.jpg

Tak nawiasem się zdziwię: po jakiego diabła ludzie tak zaciekle szukają miejsca psiego pochówku?

Ludzie też mają swoje preferencje. Różniste. Szczególnie, gdy chodzi o problemy. Poniektórzy lubią bawić się zdechłymi myszami, czyli problemami dawno załatwionymi. Jeśli oni myślą, to myślą, że tak najłatwiej. Myślą poza tym, że jak ten problem będzie odpowiednio wielki, to też dostaną się co najmniej do telewizji. Czasem nawet się nie mylą, bo w telewizji tak samo są poniektórzy, lubiący zdechłe myszy. Zaryzykuję, że jest ich spora ilość. Takich, którzy te myszy nawet bardzo kochają.

Weźmy, na przykład, taką mysz, co się nazywa komunizm. Ta mysz podobno zdechła dwadzieścia lat temu, choć według paru filozofów ona się nawet nigdy nie narodziła tak naprawdę. To jednak nie ma nic do rzeczy, znam bowiem wielu takich, dla których zabawa tą właśnie myszą stanowi i będzie stanowić zajęcie całego życia. O swoim antykomunizmie oni myślą to samo, co towarzysz Stalin o walce klasowej: że w miarę upływu czasu walka się zaostrza. To znaczy, że komunistów bez końca przybywa i zawsze będzie kogo zwalczać.

 W gruncie rzeczy trochę mi ich żal.. Po prostu brak im wyobraźni. Nie mają żadnego pojęcia, czym by się mogli zająć w braku komunizmu. W tym sensie komunizm ratuje im życie.

Nie śmiejcie się. To bardzo nieszczęśliwi ludzie, tylko nie wiedzą o tym.

A weźcie taką mysz – bystrzachę, która każdemu kotu zwieje. To by się faktycznie nadawało na serial i może kiedyś serialem będzie. Chodzi o mysz, co się nazywa równość. Od razu coś wam świta, prawda?

Na tę równość polowali wszyscy, od najdawniejszych czasów. Najpierw szło to bardzo niesporo, ale pierwsze sukcesy w tej sprawie odnotował właśnie komunizm. Ale Bóg z nim, skoro już zdechł. Zresztą sukcesy komunizmu w tej sprawie nie były aż tak porażające, szło z nimi żyć, daję słowo. Komuniści nie traktowali tej równości szczególnie poważnie.

Za to demokracja, mam na myśli demokrację właściwą, czyli eurodemokrację, polowanie na tę mysz – bystrzachę urządziła z takim rozmachem, że nawet na mojej łysinie włosy się jeżą. Kiedy zaś wzięła do pomocy humanizm i humanitaryzm, to jakby dopalacze do tego rozmachu włączyła. Okazuje się przez to, że nikt nie jest wolny od tej równości. No, dosłownie. Mamy teraz wolność od wszystkiego, ale od równości – nie.

Wiecie, to jest osobliwa sprawa. Matka – natura pracowała przez miliony lat, ciężko i uparcie, żeby zróżnicować nas jak najbardziej. Żeby żadne stworzenie jedno do drugiego podobne nie było. Żeby nawet jednojajowe bliźniaki dało się odróżnić choćby po pieprzyku nad pępkiem. Albo chociaż po tym, że jeden bliźniak lubi drożdżówki i blondynki, drugi ciastka z kremem i także blondynki, ale z szarymi oczami. A kiedy dwie blondynki z szarymi oczami trafią na tych bliźniaków, to choć pierwszemu jest wszystko jedno co do oczu blondynki, obaj bliźniacy i tak zaczną się naparzać o którąś z tych blondynek. Takie jest życie po prostu.

Tego nie da się wytłumaczyć kotom – debilom. Ma być równość i tyle. Jak na filmie. Propagandowym.

Powiadam wam, z tą równością to my jeszcze przeżyjemy swoje…