Dowcipy o blondynkach przywędrowały z zachodu. To kolejna moda, która wypełniła repertuar żartownisiów. Oczywiście, że nie wszystkie blondynki są tak bezmyślne i tak infantylne. Moda ta narodziła się na ekranie kin. To właśnie w amerykańskim kinie wykreowano obraz jasnowłosej piękności, będącej symbolem seksu i naiwności. Stąd narodziły się gwiazdy typu: Jean Harlow, Marylin Monroe, Kim Novak, czy Pamela Anderson. Napisałem tekst, wykorzystując krążące dowcipy o blondynkach. Myślę, że blondynki na mnie się nie obrażą. Pozdrawiam wszystkie platynowe piękności. Życzę dobrej zabawy.
Blondynka uprawia seks
Blondynka postanowiła iść na randkę z chłopakiem. Blondynka o imieniu Jola, bo jak inaczej, umówiła się w restauracji „We dwoje” z chłopakiem. Wybraniec miał na imię Rysiu, bo jak inaczej?
R – Czekam już tu dwie godziny na ciebie złotko?
B – Wiesz, nie mogłam wejść do restauracji. Drzwi były zamknięte. Pchałam, pchałam i nic.
R – Jak to? Przecież jak wchodziłem, to były otwarte.
B – Widocznie potem ktoś zamknął?
R – No to, jak weszłaś?
B – Ktoś wychodził i przytrzymał mi drzwi. A ja jak pchałam, to się nie otworzyły.
R – A co jest napisane na drzwiach?
B - „ciągnij”
R – No to w czym problem? Drzwi się otwiera do siebie.
B – Przecież nie było napisane: „w którą stronę ciągnij”.
R – No dobra. Powiedz mi Jolu, co robiłaś wczoraj?
B – Byłam u lekarza.
R – O?! Biedactwo. A co się stało?
B – Trzmiel mnie użądlił.
R – No i co na to lekarz?
B – Lekarz miał mnie posmarować maścią.
R – No to wszystko jest o key?
B – No nie bardzo. Nie mogliśmy się zrozumieć.
R – A gdzie cię użądlił?
B – On mnie nie użądlił, on tylko miał mnie posmarować.
R – Ale ja nie o lekarza, tylko o trzmiela pytam.
B – Aha, to było w parku, przy fontannie, na ławce, pod drzewem.
R – Czyś ty zgłupiała? Którą część ciała miał ci posmarować lekarz?!
B – Tak jak ten głupi lekarz się zachowujesz. Trzeba mówić od razu o co chodzi. A nie gdzie? Kto? W palec mnie użądlił.
R – Kto ? Lekarz?
B – Nie! Trzmiel!!!
R – Dobra, dobra, poniosło mnie. A który konkretnie?
B – A skąd mam wiedzieć? Wszystkie trzmiele wyglądają podobnie.
R – Ale nie, mnie chodzi o palec. W który palec użądlił cię trzmiel.
B – Aha, o palec ci chodzi. Wiesz ja zawsze się mylę, który jak się nazywa.
R – No to nie dziwię się, że lekarz nie wiedział co ci posmarować?
B – A widzisz. Bo oni są głupi. Tylko rozbieraj się, rozbieraj się. Do głupiego palca rozbieraj się. A potem się naśmiewają z tej biednej baby, co przychodzi do lekarza.
R – Nie martw się. Jakoś to będzie. Baby w końcu muszą iść do lekarza, bo gdzie indziej pójdą?
B – Mogą iść na sekretarki do dyrektora.
R – Do jakiego dyrektora?
B – A nie znasz dyrektorów? To muszę cię uświadomić, że mamy kilkanaście typów dyrektorów.
R – Jakich typów?
B – Kilkanaście. Ale najbardziej znane są następujące: rycerski – bo ma zakuty łeb; hiszpański – bo z byka spadł; inwalidzki – bo jest bez kręgosłupa; dobrodzieja – bo stale mówi: ja wam, dam; pedagogiczny – bo ciągle powtarza: ja was nauczę; pederasty – bo nieustannie deklaruje: już ja wam się do tyłka dobiorę.
R – Skąd o tym wszystkim wiesz?
B – Z gazet.
R – Najważniejsze, to czytać na bieżąco gazety.
B – Dlatego trzymam gazety w lodówce.
R – A po co je trzymasz w lodówce?
B – Mam zawsze świeże wiadomości.
R – No tak. Ciężko z tobą jest. Weź się w garść dziewczyno!
B – Mam za małą! O widzisz, jaka mała garść.
R – No tak. No tak. Trudna droga. Patrz widzisz Franek wraca dzisiaj do domu z bukietem róż.
B – Gdzie? W restauracji?
R – Nie, patrz przez okno. No widzisz?
B – Tak, widzę. Niesie róże. Ciekawe po co?
R – Żona będzie musiała mu dać tyłka.
B – A co, wazonów nie mają?
R – O jeny, ciężko, ciężko. Wazon mają, tylko chodzi o seks.
B – To Franek seks będzie miał z różą?
R – Nie o to chodzi. On niesie różę dla żony.
B – To ona będzie miała seks z różą?
R – Róża będzie z tulipanem, a ja mówię...
B – Ty mówisz, że kwiaty ze sobą mają seks?
R – Ja tylko żartowałem.
B – Zaraz wiedziałem, że on niesie różę a ona nie ma wazonu.
R – Jakiego wazonu?
B – Do kwiatów. Wazon to służy do kwiatów, nie wiedziałeś?
R – Ale co ma wazon i kwiaty z seksem?
B – Przecież seks, to ty żartowałeś?
R – O cholera. Tak żartowałem. Zmieńmy temat. Będziemy uprawiać seks?
B – Uprawiać? Aha, będziemy wsadzać różę do tyłka?
R – Jakiego tyłka?
B – A masz wazon?
R – Mam wazon!
B – No to dobrze. A gdzie masz różę, przyniosłeś?
R – Nie przyniosłem.
B – No to nie będziemy uprawiać seksu.
R – Ale... No dobra.... Inaczej. Idziemy do łóżka.
B – Ale jeszcze nie było dobranocki. Ja lubię dobranocki, bo potem z tych wiadomości, to ja nic nie rozumiem.
R – Nie ma się co dziwić. Ale ja proponuję iść do łóżka, razem i będziemy uprawiać...
B – Różę?
R – Chwileczkę. Nie mówiłem uprawiać, będziemy się kochać.
B – Bo my się bardzo kochamy. Ja cie kocham, ty mnie kochasz. Ale po co zaraz do łóżka?
R – Żeby się kochać!!!
B – Ja cię kocham. A do łóżka pójdę po dobranocce.
R – Dobrze, po dobranocce. Mogę cie pocałować?
B – A idziesz już do domu?
R – Nie! Chcę cię pocałować inaczej, w usta z języczkiem.
B – Z jakim języczkiem?
R – Twoim!
B – O przepraszam, ja swojego języczka ci nie dam, bo jak ja potem tam z powrotem go przylepię?
R – Mam dość! Idę do domu!
B – No to, daj mi buzi. I nie zapomnij na drugi raz przynieść różę, to będziemy uprawiać seks.