JustPaste.it

W sprawie ofiar.

...ofiary mają przerąbane od czasu, kiedy jeden przewielebny mądrala zaczął pouczać naiwnych, że każdy nawrócony złoczyńca wart jest dziesięciu sprawiedliwych...

...ofiary mają przerąbane od czasu, kiedy jeden przewielebny mądrala zaczął pouczać naiwnych, że każdy nawrócony złoczyńca wart jest dziesięciu sprawiedliwych...

 

W  sprawie  ofiar.

Nie, nie tych ofiar, które ostatnio wszyscy mają na myśli, chcący i niechcący. Chodzi o takie normalne ofiary. Znaczy, ofiary gwałtu, zabójstwa albo morderstwa, ofiary kradzieży i zawinionych wypadków, ale także ofiary głupoty, lekceważenia i zaniechania tak zwanych psich obowiązków.

Nie chodzi też o takie ofiary, które zostają nimi nawet przy zachowaniu najbardziej starannych ludzkich starań, bo ludzie z samej swej natury nie są zdolni do aż takiej dokładności w działaniu, żeby w ogóle nie było żadnych ofiar. Chodzi o takie ofiary, które zostają nimi w wyniku celowych działań („No, ja ci pokażę!”), albo głupoty wymieszanej z debilstwem („Moje, moje na wierzchu!”), albo debilstwa wymieszanego z pobożnymi życzeniami („Eetam! Nic się nie stanie!”), albo lekceważenia („No co? Wielka mi rzecz!”), albo tych psich obowiązków zaniechanie („Co tam, tyle czasu nic się nie działo!”), albo…

Wyliczać można długo, długo. Ale już wiecie, o co chodzi.

Chodzi o to, że takie ofiary mają przerąbane od czasu, kiedy jeden przewielebny mądrala, poprzednik wszystkich przewielebnych, zaczął pouczać naiwnych, że każdy nawrócony złoczyńca wart jest dziesięciu tych, którzy nigdy nie popełnili niczego zdrożnego. Stało się tak, że wartość tych dziesięciu spadła z czasem na łeb i szyję. Komu spadła? No przecież tym dziesięciu!

Natomiast bardzo się opłaciło najpierw być złoczyńcą, poużywać sobie na tych naiwnych sprawiedliwych, by potem, we właściwym czasie, przyjść do wielebnego, sypnąć czymś błyszczącym i dawaj, pożałować za grzechy. Było nie było, nawet świętym było można zostać!

Jeszcze Hammurabi, to nie dał się nabrać wielebnym: „to i to za taki i taki czyn, a dla ofiary tyle a tyle”. Sporo czasu minęło, zanim wielebni (żeby nie było: chodzi o wielebnych różnego autoramentu) zdołali z tej zasady Hammurabiego wytrącić ostatni wers. Ten, dotyczący ofiary. Bo jeśliby zostawić ten wers, że dla ofiary należy się tyle a tyle, to przecież dla nawróconego, który jest wart dziesięćkroć więcej, należałoby „tyle a tyle” dziesięć razy pomnożyć…

Tu już nawet wielebni pojęli, że to byłoby przegięcie.

Ale tamten wers jakoś utrącili. Właśnie od tego czasu ofiary mają przerąbane. I nie zanosi się na poprawę.

We wszystkich kodeksach pozostało właśnie tak: „za taki i taki czyn – należy się to i to”. Kropka. Na temat ofiary ani marnego słowa.

Stało się jeszcze gorzej. Wynaleziono humanizm, następnie jego o wiele gorszą odmianę, humanitaryzm. Odtąd dopiero poleciało…

Okazało się bowiem, że największy złoczyńca, taki na samym dnie złoczyństwa, całkowicie zasługuje na wszystkie ludzkie prawa, szczególnie na prawo do godności i szacunku. Humaniści i humanitaryści strasznie się na ten temat rozpisali. Całą filozofię stworzyli, prawo ugnietli niby plastelinę. Oni dla złoczyńców zrobiliby wszystko i przecież wszystko robią.

Ale co prawda, to prawda, nie dla wszystkich złoczyńców. Niektórym to nawet odbierają te prawa, przez co niektórzy złoczyńcy stają się w prawie oraz prawie ofiarami. Na przykład złoczyńca, co bez biletu jedzie. Albo ten, co jedzie po pijaku (no, tu już nie zawsze). Albo ten, komu zaświtało, by coś udowodnić. Albo ten, który lubi dzieci (tu też nie każdy, wiadomo).

Ci złoczyńcy, których prawo napiętnowało, mają duże kłopoty. Nawet wielebni ich nie cenią powyżej sprawiedliwych, raczej cenią poniżej. Bo oni mają kłopoty z tacą. Z pracą też. I w ogóle.9c55d0da89ab38cd82de873c8a88a10c.jpg

Humaniści na poważnie zajmują się poważnymi złoczyńcami. Których wartość jest większa niż wartość dziesięciu sprawiedliwych. Rzecz jasna, wartość liczona w dolarach, ale mogą być euro lub funty. Zresztą wszystko jedno. Jasne jest dla każdego, że oni zasługują na każdy szacunek i każdziuteńką godność. Gdy ma ktoś wątpliwości, winien się wyspowiadać.

Po prawdzie nie można też powiedzieć, że humaniści tak całkiem nie zajmują się ofiarami. Oni zajmują się ofiarami też tak na poważnie. Żeby ofiary wybaczyły swoim złoczyńcom. Żeby przeszły ciernistą drogę wybaczenia, na której pozbędą się gniewu i ochoty na zemstę. Bo zemstę należy zostawić Bogu. Złoczyńców zaś należy namawiać do żalu za złe czyny, oraz do pokuty, przez wielebnych wymierzonej. Wtedy wszystko będzie okej: ofiara oczyszczona, podniesiona duchowo przez akt wybaczenia, złoczyńca przy pełni swoich ludzkich praw. Znaczy, boska, nieludzka równowaga.

Zapomniałem, czy „nie ludzka” pisze się razem, czy osobno.